Cieszyńska krew

Widok na północno-wschodnią część Śląska Cieszyńskiego
JUDA / artykuł nadesłany

W 1919 roku rozgorzała nowa wojna. Nie, nie chodzi o tę na wschodzie. Wybuchła na południowej granicy, na Śląsku Cieszyńskim.

Śląsk Cieszyński. Przepiękna kraina położona u podnóży Beskidów Zachodnich, bogata kulturalnie i przemysłowo, usiana gęstą siatką szlaków turystycznych. Perła w koronie Habsburgów, główne miasto - Cieszyn było przez pewien czas stolicą ich państwa. Kraina przyjazna, spokojna, dumna swoją historią. Czas jakby zatrzymał się wtedy, gdy "wszystko było na swoim miejscu: Pan Bóg na Niebie a cysorz we Wiedniu". Wędrując przez ten mały kraik można odkryć na cmentarzach po obu stronach Olzy dziwną rzecz: przy nazwiskach na niektórych nagrobkach zaznaczono datę śmierci "styczeń 1919 roku". Skąd ona się

Styczeń 1919 roku. Świeżo zmartwychwstała Rzeczpospolita staje na progu nowej wojny. Od wschodu nieubłaganie do jej bram zbliża się bolszewicki walec. Litwini i Ukraińcy nie godzą się na przebieg nowych granic. Rzesza Niemiecka od północy i zachodu próbuje wydrzeć co się da. Wielkopolska wrze powstaniem, Śląsk stoi niemal u jego progu. Granice zaczynają płonąć. A Śląsk Cieszyński...?

Teren wydawał się być spokojny. Już piątego listopada 1918 roku polska Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego i czeski Zemsky Narodni Vybor pro Slezsko podpisały umowę, która rozgraniczała wpływy obu organizacji, zgodnie z kluczem narodowościowym: tereny kontrolowane przez Radę Narodową były w większości zamieszkane przez ludność polskojęzyczną; do terenów bezspornie czeskich nigdy nie roszczono żadnych pretensji, mimo iż stanowiły one łakomy kąsek - było to bowiem górnicze zagłębie na południowym zachodzie dawnego Księstwa Cieszyńskiego. Takie było stanowisko strony polskiej. Strona czeska miała jednak inne plany. Aby jednak nic się nie wydarzyło na sporny teren przybywają Anglicy i Francuzi jako misja stabilizacyjna.

Problemy Czechosłowacji w pewnym sensie przypominały naszą sytuację: pas ziemi w kształcie podkowy, okalający Czechy od północy, zachodu i południa był zamieszkany przez mniejszość niemiecką ( stanowili ok. 1/4 wszystkich mieszkańców Czechosłowacji), od południa Słowacja obejmowała tereny zamieszkałe przez Węgrów, od wschodu zaś prze Rusinów. Do tego narodowego tygla czescy przywódcy zapragnęli dodać jeszcze jedną nację: Polaków. Część Czeską i Słowacką państwa łączył wąski korytarz z newralgicznym węzłem komunikacyjnym Kolei Koszycko - Bogumińskiej, znajdującym się na terenie Śląska Cieszyńskiego. Różnicą pomiędzy naszymi krajami było to, że władza w Czechosłowacji w miarę szybko się ustabilizowała: premierem został Tomasz Masaryk, prezydentem Karol Kramarz. To oni podjęli decyzję o zaatakowaniu Polski.

23 stycznia 1919 roku. Do kwatery pułkownika Franciszka Latinika, dowódcy polskiego garnizonu wojskowego w Cieszynie, przybywa grupka "przebierańców" - czeskich oficerów podających się za oficerów francuskich wojsk rozjemczych. Żądają oni, ni mniej ni więcej, aby wycofał swój garnizon z terytorium... czeskiego Śląska! Pułkownik stanowczo odmówił, ale jego opór nie miał już większego znaczenia. Pierwsze strzały padły, Czesi w sile szesnastu tysięcy żołnierzy parli już na Cieszyn i Bielsko. Odpór dawały im sukcesywnie spychane oddziały polskie w sile 150 żołnierzy i około półtorej tysiąca słabo uzbrojonej, miejscowej milicji. Stopniowo jednak napływały nowe oddziały polskie, zwiększając swój stan do około trzech tysięcy. Punktem kulminacyjnym okazała się bitwa pod Skoczowem, trwająca w dniach 28 - 31 stycznia. Obie strony zawarły porozumienie, a cała sprawa została przedłożona państwom zwycięskiej Ententy. Czesi, którzy wycofali się na linię Olzy, w ciągu lutego 1919 roku jeszcze kilkakrotnie próbowali zająć całe terytorium Śląska Cieszyńskiego. Odtąd terytorium na zachód od Olzy zaczęto nazywać Zaolziem. Jego powrót uniemożliwiła wojna Polsko-bolszewicka. Ignacy Jan Paderewski podpisując decyzję Rady Ambasadorów, oddającą Zaolzie Czechosłowacji, miał powiedzieć, że wykopie ona między obu narodami przepaść, której nic nie zdoła zasypać. Czesi też nie byli zadowoleni. Dostali tylko połowę tortu.

Słowa Paderewskiego Czesi zaczęli szybko pieczętować krwią. W Stonawie zamordowano polskich jeńców kując bagnetami i masakrując kolbami. Podobnie było w okolicach Gródka, Olbrachcic i wielu innych miejscach. Żołnierze czescy okradali ciała, a nawet zdzierali z nich ubrania! Działaczy polskich internowano, rozpoczęto usuwanie z fabryk polskich robotników. Polskie godła w Cieszynie poniżano, pluto na nie i wyrzucano do Olzy. Przede wszystkim jednak najeźdźcy zblokowali wybory do polskiego parlamentu, jakie 26 stycznia miały się odbyć na tych terenach. W niektórych domach do dziś przechowywane są biało-czerwone opaski członków komisji wyborczych...

Dłuższa jest lista grzechów, jakich dopuścili się Czesi w tych dniach... Za ofiary i oprawców należy się pomodlić, o wieczny pokój dla ich dusz. Nie warto podsycać złości i nienawiści. Winy należy wybaczyć, choć to trudne. Ale nie wolno ich zapomnieć. Stosunki między państwami powinny opierać się na prawdzie o przeszłości, a dziś jest ona przemilczana - trudno, poza nielicznymi wyjątkami, znaleźć opracowania opisujące tamte wydarzenia, jeszcze trudniej o te, które robią to rzetelnie. Wydaje mi się, że Polacy lepiej znają inną datę: odzyskanie Zaolzia w 1938 roku. Widzą w niej jednak symbol hańby - współpracę z nazistowskimi Niemcami. Zaryzykuję, że Paderewski nie miał racji - Czesi są w Polsce lubiani. Czujemy wobec nich nawet pewien kompleks niższości - ich gospodarka stoi na wyższym poziomie niż nasza, mają świetne drogi i dobre piwo... Ale tak naprawdę to naród pokrzywdzony przez historię. Poddany wielu latom germanizacji, ciemiężony, zmuszony do walki o przetrwanie.

Z obu stron pojawiają się inicjatywy mające na celu zabliźnienie ran po latach nienawiści i przymusowego "braterstwa". Jedną z takich inicjatyw są spotkania na Trzycatku. W zaproszeniu na nie biskup bielsko żywiecki, Tadeusz Rakoczy napisał: "I my poprzez zapowiedziane spotkanie modlitewne pragniemy czynnie włączyć się w budowanie jedności międzysąsiedzkiej, która będzie istotnym wkładem w budowanie jedności europejskiej. Pragniemy modlić się o wzajemną przyjaźń między wspólnotami przygranicznymi, o poszanowanie i współpracę naszych narodów oraz o pokój w świecie."

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cieszyńska krew
Komentarze (2)
DS
Dominik Sobel
20 lutego 2012, 19:28
 +Dzięki za podanie tej pozycji:) Chętnie się z nią zapoznam. Wydarzenia te są ciekawie opisane w najnowszej "Trylogii Cieszyna" (Dzieje Cieszyna, red. Idzi Panic, t 3, Książnica Cieszyńska 2011r). Polecam również tą książkę!:)
Bogusław Płoszajczak
1 lutego 2012, 07:58
Gdyby nie postawa gen. Bortnowskiego w 1938 roku to krwi na Zaolziu mogło by być znacznie więcej. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w książce Ryszarda Ziobronia "Historia żołnierza tułacza...." wydanej przez IPN a opisującej losy generała z uwzględnieniem jego roli w odzyskaniu Zaolzia w 1938r. (prawie bez przelewu krwi pomimo solidnych czeskich bunkrów).