Czy można dogadać się z młodzieżą?

Zobacz galerię
(fot. ks. Krzysztof Spławiński)
ks. Krzysztof Spławiński / artykuł nadesłany

Często się słyszy w telewizji o wybrykach młodych ludzi. W luźnych rozmowach też można usłyszeć kontestację skierowaną wobec młodego pokolenia. Czy naprawdę młodzież jest taka zła? Czy jej buntownicze, a zarazem bardzo wrażliwe usposobienie nie daje żadnych szans, żeby się z nią porozumieć?

Jako dziewięcioletni katecheta mogę z pokorą napisać, że praca z młodymi ludzi w kontekście szkolnych lekcji religii, przygotowania do bierzmowania przy parafii, a nawet w ramach wakacyjnych wyjazdów, nie jest łatwa. Przez pierwsze cztery lata nauczania przeze mnie religii w szkole, było mi niezmiernie ciężko. Uczniowie na lekcjach zachowywali się zazwyczaj bardzo głośno. Brak ich skupienia nad tym, co do nich mówiłem, wzmagał we mnie zmęczenie i poczucie bezsilności. Oczywiście zdarzały mi się w tamtym czasie udane lekcje, ale większość z nich kończyła się moim wewnętrznym niezadowoleniem i smutkiem. Zastanawiałem się, jak powinna wyglądać moja współpraca z młodzieżą, aby przynosiła jakieś efekty, a ja sam żebym się nie wykończył pracą z nimi.

Dzisiaj patrzę na młodzież bardziej wyrozumiałym okiem, choć nie oznacza to pełnej akceptacji dla ich niewłaściwych postaw. Żeby móc pracować z młodymi chłopakami i dziewczynami, należy najpierw się zastanowić, jaka jest dzisiejsza polska młodzież (choć zachodnia pewnie jest podobna, bo od nich uczą się nasi młodzi)? Bez próby odpowiedzi na to pytanie - według mnie - nie jest możliwe właściwe porozumienie i praca z młodym pokoleniem.

Współczesna młodzież, jak widać gołym okiem, jest bardziej dojrzała fizycznie niż jej poprzednicy. Dziś czternastoletnie dziewczyny wyglądają często jak ich osiemnastoletnie rówieśniczki. Chłopacy w wieku gimnazjalnym nierzadko przypominają swoim wyglądem ich znacznie starszych kolegów. Czy to ma jednak jakiś wpływ na nasze relacje z nimi? Oczywiście! Jeśli zapomnimy, że to są jeszcze dzieciaki, to wtedy zaczynamy ich traktować jak dorosłych, a to nie jest wcale im potrzebne.

DEON.PL POLECA

Można nawet stwierdzić, że jest to bardzo szkodliwe. Dlaczego? Dzieci dla prawidłowego rozwoju potrzebują mocnych autorytetów. Mogą być nimi rodzice, nauczyciele, księża, katecheci. Młodzież wcale nie chce, żeby dać im pełen luz. Oczywiście gdyby zapytać młodych, czy chcą mieć dużo swobody w podejmowaniu decyzji, to pewnie powiedzieliby, że chcą. Nie zapominajmy jednak, że w razie niepowodzeń te „duże dzieci”, zapominają, że są niby dorosłe i ich reakcje często przypominają zachowaniem ich znacznie młodszych kolegów i koleżanki.

Następnym symptomem młodzieży jest ich swoboda wypowiedzi. Kiedyś było to nie do pojęcia, żeby chłopak czy dziewczyna zwracali się tak luźno do dorosłych. Dziś wypowiedzi młodego pokolenia mogą nas dorosłych szokować, ale trzeba wiedzieć, że „wzorce” płynące z zachodu mocno wpisały się w styl ich postępowania. Nie trzeba się więc zrażać, ale przypominać chłopakom i dziewczynom, że mają nas i siebie nawzajem szanować.

Obecne młode pokolenie jest przyzwyczajone do bardzo szybkiego przesyłu informacji. Smsy, skype, Internet, powodują, że myślenie i podejście do wielu dziedzin życia jest nacechowane wielkim pośpiechem i oczekiwaniem na natychmiastowe rezultaty. Dzisiejsza młodzież, jak zresztą i my dorośli, nastawiliśmy się na szybkie efekty. Świat reklam przekonuje nas, że można obecnie szybko osiągnąć oczekiwane rezultaty, nie wkładając w ich realizację zbyt wiele energii. Takie nastawienie mści się na nas wszystkich. Trzeba więc tłumaczyć młodym i sobie, że życie nie polega tylko na szybkich sukcesach, ale do wielu z nich trzeba dochodzić przez ciężką, wytrwałą pracę. W dobie testów gimnazjalnych, maturalnych, może się wydawać, że życie jest schematyczne, że istnieją łatwe i szybkie odpowiedzi na trudne, stawiane nam przez życie, pytania. Jak pokazuje doświadczenie życia ludzi dojrzałych, trzeba uzbroić się w cierpliwość i należy dążyć do mądrze wyznaczony celów.

Współczesna młodzież jest bardzo spontaniczna, co jest czasami kłopotliwe, ale nieraz bardzo miłe i radosne. Warto więc wykorzystać ich potencjał, tylko trzeba ich ukierunkować. Pamiętam jak kiedyś na lekcji śpiewaliśmy kolędy. Chłopcy ze średniej szkoły zaczęli się drzeć. Powiedziałem im, że ładnie śpiewają. W reakcji na moje słowa śpiewali jeszcze głośniej, co spowodowało reakcję Pani woźnej i kadrowej. Okazało się, że młodzież śpiewająca na mojej lekcji była słyszana również na innym piętrze szkoły. Może ich krzykliwy śpiew nie był uroczy, ale za to ich zaangażowanie w jego wykonanie było szczere. Chciałem żeby wykrzyczeli w ten sposób swoje emocje i pokazali sobie nawzajem, jaki drzemie w nich potencjał.

Młode pokolenie jest nastawione na relacje „kumplowskie”. Trzeba uważać, żeby nas dorosłych nie zaczęli w ten sposób traktować. Łatwo wejść w niedojrzałe relacje, ale wtedy jako dorośli przestajemy mieć realny wpływ na ich wychowanie. Trzeba więc zachować choćby minimalny dystans, który przypomni młodzieży, ich miejsce w życiu. My jako dorośli popełniamy błąd, kiedy wyrośniętych nastolatków zaczynamy traktować jak równych sobie partnerów do podejmowania dyskusji na wszystkie tematy.

Oczywiście można dyskutować z młodzieżą, ale są pewne tematy, gdzie nasze decyzje muszą być dla nich wiążące bez tak zwanej dyskusji. Warto jednak przy tym tłumaczyć motywy naszych decyzji. Młode pokolenie nie znosi imperatywów, które nie mają jakiegoś wytłumaczenia. Młodzież chce rozumieć nasze decyzje. Stąd warto na początku roku szkolnego powiedzieć uczniom o naszych wymaganiach i oczekiwaniach, jakie mamy w stosunku do nich. W domu równie ważne jest stawianie jasnych wymagań i oczekiwań ze strony rodziców wobec ich dzieci. Bo jeśli zabraknie jasnych zasad, młodzież czuje się zagubiona i nas próbuje, na ile im pozwolimy.

Współcześni nastolatkowie są bardzo wrażliwi na swoim punkcie, dlatego w rozmowach z nimi uważajmy na słowa, które kierujemy pod ich adresem. Nie przystoi nam dorosłym używać wobec nich obraźliwych słów (o tym mi mówią czasem uczniowie w kontekście obrażania ich przez niektórych nauczycieli). Jeśli jesteśmy zdenerwowani bezczelnością młodych, powiedzmy im o tym, ale nie używajmy brzydkich słów. Pamiętajmy też, że młodzież jest bardzo wrażliwa na temat swojego wyglądu. Nie potępiajmy jej za próbę zwrócenia na siebie uwagi poprzez fryzurę, czy ubiór. Jeśli jest to szokujący wygląd, postarajmy się z czasem wytłumaczyć nastolatkowi, jakie mogą być tego przykre konsekwencje ze strony innych ludzi. Jednak nie potępiajmy wyglądu tak dla zasady. Młody człowiek, kiedy usłyszy ostrą krytykę swojego wyglądu, może dojść do przekonania, że my nie akceptujemy go w ogóle. Poczucie odrzucenia u nastolatka może się kończyć ucieczką w złe praktyki. Wtedy koło się zamyka i mamy poważny problem z naszym dojrzewającym dzieckiem.

Czasami nie rozumiemy buntu młodego człowieka, a przecież my sami też przeżywaliśmy ten etap naszego życia. Może my sami też okazywaliśmy innym nasze niezadowolenie, może nawet opryskliwość, kiedy coś nie szło po naszej myśli. Dlatego lepiej spróbować zrozumieć nastolatka z jego problemami, często bardzo dla niego samego trudnymi do rozwiązania, aniżeli tylko moralizować i okazywać mu nasze rozczarowanie jego złym zachowaniem.

Myślę, że najlepszym sposobem na dobre wychowanie, ale przede wszystkim na dogadanie się młodzieżą, jest poświęcanie jej wiele naszego czasu. Bycie z młodymi, albo chociaż w pobliżu, może stworzyć u naszych dzieci przekonanie, że jeśli będą mieli problem, to będą mogli się do nas z nim zwrócić. Budowanie zrozumienia jest uzależnione od wzajemnego zaufania. Stąd jeśli jesteś dorosłym, nie mów do młodych, że na niczym się nie znają, albo, że jak będą dorośli to dopiero zrozumieją wiele spraw. Takie słowa na pewno zniszczą wzajemny szacunek, zaufanie, a bez tego to jak samochód bez silnika. Ładny, czysty, ale bez silnika nigdzie nie pojedzie. Wychowanie bez zaufania, bez szczerych rozmów, bez czasu dla dzieci, to jak ten samochód. Nie wystarczy dziecku dać jeść, ubrać, lub wykształcić. Młodzi potrzebują znacznie więcej. Miłość i zaufanie w połączeniu z troską o inne aspekty życia dają zarówno dorosłym jak i im podopiecznym szansę na budowanie zdrowych relacji, a co za tym idzie, dobrych rozmów i wspólnych dobrze przeżytych chwil życia. Nie bójmy się młodzieży, ale bądźmy naprawdę dla niej dobrzy. Wymagajmy, ale też dawajmy jej to, co najcenniejsze. Życzę dobrego dogadywania się z młodzieżą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy można dogadać się z młodzieżą?
Komentarze (4)
KK
ks. Krzysztof Spławiński
19 stycznia 2011, 20:31
Nie twierdzę, że młodzież na zachodzie jest taka zła, ani niemiła. Jednak widzę po moich uczniach, że są badziej "wyzwoleni" i niestety w tym naśladują swoich rówieśników z krajów np. na zachodzie, ale nie tylko. To jednak jest moja osobista refleksja i nie trzeba się z nią zgadzać:-)
P
polonopitek
19 listopada 2010, 19:21
Wystarczy młodzieży dac godną i perspektywiczną pracę.  Jakoś tego cudu nikt dokonac nie potrafi.
A
ann
13 listopada 2010, 12:54
zapomniałam dodać, że ogólnie bardzo mi się podoba artykuł..
A
ann
13 listopada 2010, 12:53
"Jako dziewięcioletni katecheta mogę z pokorą napisać, że praca z młodymi ludzi (...)"- no, młodych mamy dzisiaj katechetów..:)) "Dziś wypowiedzi młodego pokolenia mogą nas dorosłych szokować, ale trzeba wiedzieć, że „wzorce” płynące z zachodu mocno wpisały się w styl ich postępowania." Jak zwykle magiczny zachód... akurat na zachodzie ludzie są bardzo przyjaźni i grzeczni wobec innych. Mozna faktycznie przenosić te wzorce, bo są bardzo dobre.