Drogowskaz ludzkiego życia

(fot. ShotHotspot.com / flickr.com / CC BY)
Kathobe / artykuł nadesłany

Zastanawiając się nad głębią i sensem przesłania słów Jezusa zawartych w kartach Ewangelii Świętego Jana: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie" (por. J 14:6), dochodzę do wniosku, że sensem, sednem i drogowskazem ludzkiego życia jest i - moim zdaniem - powinien być właśnie Jezus Chrystus.

Doktryna, miłość i zwiastowanie

Słowa fragmentu perykopy biblijnej "Jestem prawdą (…)" pozostawione dla człowieka przez Jezusa stanowią doktrynę, nauczanie, miłość do człowieka, który ma szansę na poznanie innej prawdy niż ta, która jest popularyzowana przez media XXI wieku lub na poznanie głębiej tego, czego nie miał szansy nigdy wcześniej odkryć, oraz zwiastowanie.

DEON.PL POLECA

W kwestii zwiastowania stanowią w moim odczuciu formę ostrzeżenia przed fałszywymi poglądami, nauczaniem i złem, za którym człowiek może postępować w sposób całkowicie nieświadomy.

Nauczanie Jezusa, postępowanie i życie

Z nauczaniem, w zrozumiały sposób, wiąże się postępowanie i życie, ponieważ człowiek idzie jakąś drogą, prezentuje sobą jakąś postawę, z którą się utożsamia. Często zdarza się, że dążąc do osiągnięcia w życiu wyznaczonych przez siebie celów, które może nie zawsze są zgodne z planami Bożymi (gdyż są tym, czego pragniemy z niemalże maniakalnym uporem i dziecięcym buntem, gdy obrany cel nie zostanie osiągnięty, zwłaszcza w dobie XXI wieku nadającego życiu każdego tempo nieustannej gonitwy), zapominamy o podstawowych wartościach przekazywanych w ewangelicznej nauce Jezusa.

Droga i życie

Jak już wcześniej wspomniałam, postępowanie człowieka wyraźnie pokazuje, na ile jest ona zgodna z Chrystusowym przesłaniem zawartym w słowach: "Ja jestem drogą" (por. J14:6). W życiu każdego z nas zdarzały się momenty, w których czuliśmy się wyjątkowo zagubieni, bezradni bądź zupełnie osamotnieni, bez niczyjego wsparcia. W takich momentach Jezus przychodzi do serca i wskazuje właściwe rozwiązanie. Głęboko wierzę, że nawet jeżeli ktoś kategorycznie odmawia pomocy Jezusa, On wciąż nad takim człowiekiem czuwa, przychodzi niezauważalnie w sposób stopniowy, pozwalając jednocześnie na dojrzałe podjęcie decyzji o zaproszeniu Go do swojego życia nie tylko jako Drogowskaz wśród krętych ścieżek, ale także jako swojego Mistrza i Pana.

Potwierdzeniem powyższego przemyślenia są słowa katolickiej i - moim zdaniem - przepięknej piosenki oazowo-pielgrzymkowej: "W życiu dróg wiele jest". Ukazuje ona obraz Boga jako drogowskaz. Z psychologicznego punktu widzenia można by porównać go do coacha, który stanowi wsparcie dla człowieka, nie poddając mu gotowych rozwiązań i pozwalając na samodzielne podejmowanie decyzji, zgodne z ideą wolnej woli, w którym kierunku chce podążyć: "A Bóg map nie rozdaje, Bóg map nie rozdaje, gdy nie wiesz, dokąd iść…" lub "Chciałbym mapę i czas w przybliżeniu choć raz mieć podany".

Co więcej, literacko-muzyczne słowa piosenki mówią o Bogu jako o Ojcu i człowieku pełnym cierpliwości i spokoju: "a Bóg czasu nie mierzy, Bóg czasu nie mierzy, gdy nie wiesz, czy Ci wystarczy sił na wędrowanie. W słowach Jezusa: "ja jestem (….) życiem" odnaleźć można obietnicę dla wszystkich tych, którzy żyją ewangelią bądź chcą nią żyć.

Osobista relacja z Jezusem

Osobista relacja człowieka z Jezusem, jego prywatne i indywidualne doświadczanie miłości, a także dobrowolna chęć trwania w tej relacji idąca w parze z każdym życiowym doświadczeniem, radością, smutkiem i niepowodzeniem, pozwala na to, aby człowiek ten mógł powiedzieć o sobie: "Jestem zbawiony".

Psychologia różnic indywidualnych a doświadczanie Jezusa

Psychologia różnic indywidualnych pozwala na wyobrażenie sobie dwóch odmiennych typów człowieka. Pierwszy z nich to ten, który jest uczciwy, miły i uprzejmy dla innych, żyje zgodnie z nauczaniem Jezusa, nikogo nigdy nie skrzywdził i mógłby stanowić przykład życia. Drugi z wspomnianych typów człowieka to ten, który nigdy nie doświadczył osobistej relacji z Jezusem.

Obawa przed relacją z Bogiem

Wspomniany człowiek często może być nieufny i skrzywdzony przez innych i podejrzewam - bazując na negatywnych doświadczeniach w relacjach interpersonalnych - że boi się otworzenia swojego serca na relację z Jezusem, z Bogiem, obawiając się skrzywdzenia i odrzucenia, spotkania z żywym Bogiem, którego nie dostrzegł w relacji z drugim człowiekiem. Zdecydowanie prościej jest założyć psychologiczną maskę religijności, bezpiecznie uczestniczyć w ceremoniach i uroczystościach, spełniając Boże żądanie, bez doświadczania Bożego przebaczenia, miłości i osobistej relacji, przeobrażenia siebie, dlatego w przypadku wielu osób łatwiej jest pokusić się o stwierdzenie - ateista bądź agnostyk.

Nie potępiam poglądów żadnego człowieka, jednak z racjonalnego punktu widzenia podobnie jak nikt nie urodził się wierzącym, nikt także nie urodził się agnostykiem czy ateistą. Niezależnie jak bardzo gorliwa byłaby religijność, bez osobistego doświadczenia więzi z Bogiem, człowiek zawsze będzie odczuwał pustkę i brak życia w duchowym aspekcie, a życie będzie skupione na tym, co materialne. Z praktycznego punktu widzenia oznacza to skupienie się na codziennych obowiązkach, takich jak zakup paliwa czy cukru, zachowaniach ludzi, programach telewizyjnych, używkach i innych formach wypełnienia ludzkiego życia, nawet mimo doświadczania miłości drugiego człowieka, obfitującego w całkowitą pustkę, gdyż od początku swojego istnienia, wbrew naukowej teorii ewolucji, człowiek stworzony jest do komunikacji z Bogiem i drugim człowiekiem - "Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie’’(por. J14:6).

Jeżeli to Jezus jest "Drogą, Prawdą i Życiem", błędem jest poszukiwanie go w innych miejscach i formach wypełnienia pustki egzystencjalnej. Człowiek podejmujący taką próbę zawsze bowiem jest skazany na niepowodzenie, niezależnie od zaangażowania i gorliwości. Warto jest więc prosić Boga o to, aby doświadczyć łaski podobnej do tej, którą otrzymał św. Apostoł Paweł, pisząc w Liście do Galatów: "Teraz już nie ja zaś żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie samego i siebie wydał za mnie" (por. Gal 2:20).

Ponieważ jest to głębsza forma przeżywania i doświadczania Boga, każdemu z czytelników i w tym także sobie życzę silnej wiary, umocnionej poprzez osobistą relację z Bogiem, wcześniej otwierając swoje serce na przyjęcie go jako Drogowskaz, Mistrza, Pana i Przyjaciela.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Drogowskaz ludzkiego życia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.