Franciszek Wielki

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)
Piotr Eyoum/www.areopag21.pl

"Są dwie możliwości. Albo kardynał Bergoglio zwyczajnie nie dorósł do roli następcy wielkich papieży Piusów i swego poprzednika Benedykta - albo jest świadomym realizatorem i uwieńczeniem 'długiego marszu lewicy przez instytucję', kreacją masonerii bądź innych sił zainteresowanych zniszczeniem Kościoła" - tak tłumaczy Ziemkiewicz swoją wypowiedź, w której o następcy św. Piotra powiedział, że jest idiotą.

Rozumie się samo przez się i potwierdza to sam publicysta, że nie powiedziałby tak o Janie Pawle II. Nie powiedziałby tak też o Benedykcie. Dlaczego? Bo tak o Franciszku można mówić - wiele osób podejrzewa, że nie postępuje on prawidłowo. Słyszy się jak wielokrotnie krytykuje księży i biskupów. Oni więc nie widzą powodu, by go bronić. By komentować jego wypowiedzi - no chyba że jakaś kwestia, która trafia do mediów "nie dotyczy Kościoła w Polsce".

A przecież to, co robi z wielką energią Franciszek - przeciwstawiając się klerykalizmowi, to kontynuacja oczyszczania Kościoła, którą rozpoczął Benedykt. Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że to, co najgorszego przydarzyło się papieżowi Benedyktowi, to zmierzenie się ze skandalami pedofilskimi. A ich konkretną przyczyną było traktowanie kleru jako lepszego stanu. Otaczanie go szczególną opieką, stawianie na piedestale i ochrona przed krytyką. Trzeba do tego dodać, że dziś zapomniano też już o sytuacji w czasie pontyfikatu papieża Benedykta, gdy wszyscy mieli dosyć nieudolności Kurii Rzymskiej - skandal z kamerdynerem tylko unaocznił, że nie jest dobrze.

Papież Franciszek robi z właściwą sobie energią to, na co zabrakło sił jego poprzednikowi. I wspaniale, że jest dobrze odbierany przez media. Nawet jeśli źle go rozumieją. Przywiązanie do swego stanu jest tak duże wśród kleru, że jest to przede wszystkim powodem krytyki papieża. Krytyki, chociaż jak do tej pory nie zrobił i nie powiedział nic, co byłoby odejściem od Ewangelii. Krytyki, której nota bene nie zabrania wobec siebie Franciszek. Bo wie, że może coś źle ująć. Zresztą jak każdy. Jak jego poprzednik. Przypomnę tylko, co się stało, gdy papież Benedykt wygłosił wykład na temat islamu w Ratyzbonie. Powiedział słuszne słowa. Ale ich efektem były płonące kościoły w Egipcie. Tego na pewno Benedykt nie chciał. Ale się stało...

DEON.PL POLECA


Czy można się dziwić, że media nie rozumieją papieża? To jest oczywiste, że on ich przerasta. Nie rozumieją go podobnie, jak nie zrozumiał go przyjaciel Josepha Ratzingera - Hans Kueng. Ten w wywiadzie na początku ubiegłego roku opowiadał, że jest pod wrażeniem Franciszka. W podziękowaniu za przesłaną mu książkę, otrzymał miłą odpowiedź - a za Benedykta taka sytuacja nie wydarzyłaby się. Jednocześnie wyraził nadzieję, że nastąpi odejście od maryjności, która raziła znanego teologa w postawie Jana Pawła II. Nic bardziej mylnego niż wypowiedź Kuenga! Przecież to źle świadczy o nas, jeśli każdemu nie potrafilibyśmy podziękować za jego wypowiedź - nawet jeśli z nim się nie zgadzamy. Zresztą nigdy nie jest tak, że do końca z kimś się nie zgadzamy. Właśnie nauczanie Jana Pawła II charakteryzuje się tym, że najpierw wymienia pozytywne elementy w omiawianej kwestii. Dodajmy, że trzeba też w ogóle nie słuchać Franciszka, by mówić, że nie ma nurtu maryjnego w jego wypowiedziach. Skoro więc znany teolog tak mówi, więc tym bardziej zwykły dziennikarz nie będzie rozumiał papieża. Przynajmniej nie do końca go zrozumie. Tylko że… to samo dotyczy i Benedykta i Jana Pawła II (o papieżu Polaku zresztą chyba najwięcej się mówi, że jego nauczanie jest nieznane lub za mało znane).

Jedna z kościelnych gazet wprowadziła cykl felietonów o tym jak rozumieć papieża Franciszka. Mam jednak wrażenie, że to właśnie błąd. Bo Jego należy raczej naśladować. By świat był bardziej chrześcijański. Trzeba mieć takie jak on nastawienie do otaczającego nas świata, do innych. Różne oskarżenia są nieuniknione. W przypadku Franciszka o masonerię. W przypadku Bergoglio o to, że wydał władzom junty swoich współbraci. Nie mają one nic wspólnego z logiką, ale zawsze znajdą się tacy, którzy będą wierzyć w absurd popierający ich spiskowe teorie. Tymczasem fenomenem jest to, że Franciszek i Bergoglio to ta sama osoba - nie zmienił się. Po raz pierwszy dowiedziałem się o nim tuż po wyborze, gdy przez telefon rozmawiałem z jedną z polskich sióstr zmartwychwstanek pracujących w Buenos Aires. Często się z nim się spotykała, bo np. zastępował w jej parafii proboszcza, który wyjechał na urlop albo ona załatwiała jakąś rzecz dla potrzebujących. Do parafii przyjeżdżał komunikacją miejską, a jeśli ona miała sprawę, to jechała do niego. Wystarczyło zadzwonić, a on otwierał jej drzwi. Nigdy nie pozostawiał potrzebującego bez pomocy. Tak też pozostało. Skromność i wielkoduszność oraz otwarcie na innych, które jest najważniejsze.

Franciszek mówił i mówi twarde słowa. Są one takie dla tych, którzy nie traktują poważnie swego powołania. I to oni mu się sprzeciwiają. Naturalnie po cichu, nie otwarcie. Bo chcą być na piedestale i otoczeni gromadą pochlebców. Tymczasem on jest inny. Woli być ze świeckimi niż z duchownymi - jak zauważył arcybiskup Gądecki podczas wizyty ad limina. Dlatego zapewne akceptuje to, że ktoś nazwie go idiotą - do ostrej krytyki przez rząd był przyzwyczajony w Argentynie. Jego słowa są proste i bezpośrednie. Dlatego (co zresztą nie jest dziwne u biskupów w Ameryce Południowej) przechodzi z wieloma osobami na "ty". Dlatego szczerze zapowiada, że wkrótce przyjdzie mu odejść. Mam nadzieję, że do tego czasu z Kościoła wykorzeni wiele z tego, co nie pozwala swobodnie rozwijać się Ewangelii. Mam nadzieję, że jego następca będzie szedł tą samą drogą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek Wielki
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.