Gdy nie wiadomo, o co chodzi

(fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)
AlexanderDegrejt / artykuł nadesłany

Sejm, głównie głosami PO, odrzucił ustawę o związkach partnerskich. Problem w tym, że powodem takiej decyzji były pieniądze, wysysane przez budżet państwa jak brud z dywanu przez dobry odkurzacz...

Wyszło szydło z worka, wiemy już dlaczego Platforma Obywatelska odrzuciła obydwa lewicowe projekty ustaw o związkach partnerskich. Jeżeli ktoś miał jeszcze nadzieję, że zwyciężył rozsądek, że tradycja i moralność mają jeszcze jakiekolwiek znaczenie dla partii rządzącej to - bardzo mi przykro - będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Chodziło po prostu o podatki.

A ściślej o wspólne rozliczanie się par, które związek partnerski zdecydują się zawrzeć. Wszystkim, którzy odtrąbić zdążyli sukces przypominam, że już jesienią pod obrady Sejmu trafi projekt ustawy regulującej kwestię związków partnerskich autorstwa PO.

Projekt, który zostanie - nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości - przyjęty. Chciałbym też zauważyć, że cel nie uświęca środków, a niemożność wspólnego rozliczania się z fiskusem uderza nie w nieformalne pary jedno lub wielopłciowe, ale przede wszystkim w wielopokoleniowe rodziny żyjące razem i w tych, którzy z różnych względów prowadzą wspólne gospodarstwo domowe. Ludzie mieszkający razem i mający wspólny budżet powinni mieć możliwość wspólnego rozliczania się. Czy to jest rodzeństwo, które odziedziczyło po rodzicach duży dom, studenci wynajmujący wspólnie mieszkanie, wielodzietna rodzina czy też para kochanków - państwa w ogóle nie powinny obchodzić relacje pomiędzy członkami wspólnoty i motywy, dla których zdecydowali się mieszkać pod jednym dachem.

Rozwiązanie takie ma wiele zalet. Odpada aspekt moralno - światopoglądowy - państwo po prostu nie ingeruje w relacje międzyludzkie, co zwalnia rządzących od poparcia którejś ze stron sporu obyczajowego. Jest to też działanie prorodzinne, o wiele skuteczniejsze niż system ulg i zwolnień podatkowych czy wypłata becikowego, które okazało się bublem zarówno prawnym jak i życiowym. Wspólne rozliczanie się z fiskusem pozwala też budować wspólnotę. Niestety, urzędnicze państwo woli społeczeństwo zatomizowane, którym po prostu łatwiej rządzić i manipulować. Najważniejsze jednak jest to, że taki system podatkowy jest po prostu o wiele sprawiedliwszy, jest to powrót do sprawdzonego podatku podymnego, który - jak sama nazwa wskazuje - był płacony właśnie "od dymu", czyli od gospodarstwa. Niestety, polscy politycy myślą w zupełnie innych kategoriach, a motywy, którymi kierowali się, odrzucając ustawę o związkach partnerskich świadczą, że ani myślą zrezygnować z okradania obywateli i zdzierania z nich haraczu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdy nie wiadomo, o co chodzi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.