Siła kobiety i jej pozycja w chrześcijaństwie

(fot. depositphotos.com)
kontrapunktdlaswiata.blog.deon.pl

Nigdy nie powiem, żeby chrześcijaństwo tłumiło jakkolwiek kobietę. Wręcz przeciwnie. Pokazuje jej piękno, siłę i niepodważalną wartość.

Trafiłam ostatnio na bardzo przykry, ciężki w odbiorze artykuł, w którym chrześcijaństwo ukazane jest jako religia niszcząca przez swoje dogmaty zdrowie psychicznie. Chcę skupić się na części, gdzie poruszony jest aspekt tego, że jedyną siłę ustawodawczą kościelną mają mężczyźni i że tylko oni mogą być księżmi. Dodatkowo odniosę się do poruszonego zagadnienie grzechu i ofiary Jezusa, jednak namalowanego w świetle budzącym jedynie poczucie winy, odebranie godności i wartości człowieka. Link do artykułu znajduje się na końcu wpisu. Nie chciałam, żeby tytuł artykułu wybrzmiewał tak wyraźnie na samej górze tekstu.

To jest fakt, że księżmi byli, są i będą mężczyźni. Argument dlaczego jest nie do podważenia. Jezus na apostołów powołał mężczyzn. Przyszedł w momencie dziejowym, jakim przyszedł, kultura była jaka była. Jak wyglądałoby Jego ewentualnie przyjście teraz? Nie wiem i uważam, że nie ma co się zastanawiać. Ważniejsze jest rozważenie tego, jak my, kobiety, powinnyśmy siebie postrzegać. Jest to nagląca kwestia, która jeśli nie jest dobrze przemyślana, zmienia religię sławiącą Boga, który zmartwychwstał na promującą Boga, który przybija do krzyża. Brzmi niedorzecznie, ale dokładnie tak mogą postrzegać wiarę osoby, które nie czują się wyjątkowe w Jego oczach. Tak może się zdarzyć, gdy nie widzi się swojego piękna i talentów, kiedy nie dostrzega się ile dobra wnosi się do świata i ile jeszcze budowli można zbudować z cegieł miłości. Mamy ogromny potencjał, by pomnażać nadzieję, wiarę, miłosierdzie. Stanie się to jednak tylko wtedy, gdy czujemy się do tego zdolni. Nie możemy naszej religijności sprowadzić do nieustannego obwiniania się, skupiania się wyłącznie na swojej grzeszności i tym, że Jezus musiał cierpieć. Wtedy zamykamy się na wszystko z pogardą skierowaną w siebie. Nie potrafimy pozwolić Jemu dotknąć się swojego serca, bo uzbroiliśmy je w pancerz braku akceptacji, beznadziei, negatywnego postrzegania siebie i zapominaniu tego, że po śmierci jest zmartwychwstanie.

DEON.PL POLECA

Oczywiście konieczna jest świadomość tego jak grzech na nas wpływa, ile cierpienia zadajemy sobie i Bogu kiedy decydujemy się na akty zabijania miłości. Jak bardzo odbieramy sobie, innym możliwość kochania i bycia pokochanym. Jak ta lina, na której Bóg spuszcza te wiadra miłości, siły i nadziei zostaje przerwana przez to, że podjęliśmy różne decyzje zboczenia z drogi światłości. Grzech ciężki występuje wtedy, gdy celowo, z namysłem, premedytacją mówimy Bogu nie! Nie chcę kochać! Wolę wybrać zniszczenie, niż budowanie.

Nie muszę mówić, że wtedy należy się właśnie spowiadać. W takim wypadku jednak spowiedź nie jest dla nas aktem, który ma nas napiętnować, przykleić łatę grzesznika i wrzucić w dół nieustannej pokuty, rozpamiętywania złych czynów, śmierci. To jest miejsce, gdzie te grzechy oddajemy Jemu, mówimy: „proszę zabierz je. Przepraszam, że to zrobiłem, przepraszam, że Ciebie zraniłem. Wierzę, że Ty masz moc zmyć je ze mnie, zapomnieć i dać mi nadzieję, że się poprawię, że już tak nie postąpię. Wierzę, że zmartwychwstałeś, dlatego czuję, że w momencie, gdy zanurzam się w tajemnicę Twojej ofiary, otrzymuję nowe życie wolne od moich błędów. Dajesz mi możliwość, żeby ponownie dawać to dobre, które mogę czynić bez grzechu na moich barkach i chcę to wykorzystać. Chcę być Twoim świadkiem, chcę dawać owoce, chcę obfitować i pomnażać. Wierzę, że nie na śmierci i nie na grzechu kończy się sakrament spowiedzi, ale na tym, że ja wstaję z kolan, pozbywam się poczucia winy i wybaczam sobie, bo Ty mi wybaczasz.

Uważam, że żeby móc doświadczyć pełni cudu łaski uzdrowienia przez sakrament Spowiedzi trzeba nie tylko podjąć decyzję w sercu, że chcę poprosić Boga o wybaczenie, ale także, że jestem gotowy, dzięki NIemu i obmyciu z grzechów, dać samemu sobie szansę. Nie możemy blokować siebie, miłości, którą w nas wlewa Bóg przez piętnowanie samego siebie jako grzesznika skazany na wieczne potępienie. Wtedy to my, a nie grzech, zabija w nas ducha.

Oczywiście też nie można przejść w drugą stronę – pychę. Są rzeczy, nasze błędy, które będą na nas jakoś ciążyć. Dlatego nieodłącznym elementem spowiedzi jest akt żalu, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie. Czasem te zadośćuczynienie będzie trwać całe nasze życie. Dlatego tak kluczowe jest znalezienie w sobie siły, by, mimo brzemienia, które trzeba dźwigąć, walczyć o miłość. Trzeba wybaczyć by dać sobie szansę czynienia dobra. Szczególnie wtedy, gdy kiedyś bardzo schrzaniło. Wybaczenie nie znaczy cofnięcia. Wybaczenie daję siłę, by dźwignąć się z kolan i postawić te kilka kroków do przodu, mimo tak ogromnie ciążącego krzyża. Możesz to zrobić, bo nie musisz go dźwigać dzięki ofierze Syna Bożego, samemu. Obok jest Jezus, który idzie razem z Tobą przez tę drogą krzyżową i wskazuje, że na końcu jest moment, kiedy zrzucisz z siebie to jarzmo i zmartwychwstaniesz.

Spowiedź to umożliwienie powstania człowiekowi z kolan, wyjścia z mroku i (mimo blizn i przeszłości) wrócenia do punktu pomnażania dobra. Im bardziej się zraniło tym bardziej trzeba walczyć o miłość, dlatego tym bardziej potrzebujemy tego sakramentu. Wtedy jest to dla nas źródło siły, motywacji i nadziei.

Jedno jest pewne – krzyż nie jest jedynie oznaką tortur. Krzyż jest obrazem miłości. On daje to przebaczenie, które pozwala nam kochać, nawet jeśli wcześniej siebie nienawidziliśmy. On daje nam siłę podnosić innych ludzi, mimo, że wcześniej skopaliśmy ich i zmieszaliśmy z błotem. Pozwala nam spojrzeć na siebie jako kogoś pięknego, wartego każdego poświęcenia, zdolnego by czynić niesamowite rzeczy i mającego w sobie ogromną studnię, którą Bóg zasila Swoją mocą, siłą, odwagą, mądrością, prawdą. Akt przybicia do drzewca był tak brutalny, tak pełen cierpienia, żebyś Ty mógł dostrzec jak bardzo jesteś kochany. Że nie ma rzeczy, której Bóg dla Ciebie nie zrobi. Wystarczy tylko przyjąć ten gest i chcieć otworzyć serce na Niego. Rozpocząć życie Jego miłosierdziem, nadzieją, wiarą, przebaczeniem. Uwierzyć w to, że po śmierci jest zmartwychwstanie.

Krzyż nie jest symbolem śmierci. W chrześcijaństwem jest symbolem życia. Bez wiary i bez miłości staje się on narzędziem tortur.

Dlatego jeśli ktoś się mnie pyta skąd we mnie taka pewność siebie, odwaga by wychodzić z tłumu, nieskrępowanie w zawieraniu relacji, uśmiech i umiejętność doceniania siebie to mówię, że przez to wszystko za sprawą dwóch belek, które są moim wybawieniem. Codziennie noszę przy sercu krzyż. Jest to dla mnie jedna z najcudowniejszych możliwości, bo w takim jednym, niby małym i niepozornym, symbolu zawarte jest wszystko, co ma dla mnie znaczenie. Nie ma adekwatnych słów jaką głębia i jak ogromną wartość ma dla mnie mój wisiorek. Wiem, że za każdym razem jak patrzę w lustro widzę siebie, ale też i Jego, zasypiając, gdy czuję metal, to wiem, że nie jestem sama. Cokolwiek nie zrobię, gdziekolwiek nie pójdę, cokolwiek się nie zadzieje wiem, że nie ma miejsc, gdzie On nie pójdzie za mną, nie ma czynu, który mnie skreśli w Jego oczach, nie ma wydarzeń, które mogą zniszczyć perspektywę życia wiecznego, nie ma człowieka, który może mi odebrać Jego miłość, nie ma poświęcenia, na które dla mnie nie byłby gotowy. Tylko ja sama mogę to sobie odebrać jeśli zerwę z Nim relację. To wszystko zależy wyłącznie ode mnie.

Jako kobieta czuję się cudowna. Uważam, że jestem ogromnym skarbem i dlatego muszę walczyć o siebie, o swoje serce, o miłość, a także dążyć ku doskonaleniu siebie. Pragnę upiększać świątynie swojego ducha, chcę oczyszczać wnętrze i mam zamiar codziennie otwierać drzwi przez tym, który jest moim Panem i Bogiem.

W momencie, gdy Jezus głosił swoją naukę podążały za nim kobiety, jako część grupy Jego uczniów. Żadna nie została odrzucona ani wzgardzona. Dla kobiet również łamał obyczaje i konwenanse np. rozmawiając z Samarytanką. Idąc dalej, po zmartwychwstaniu, objawił się najpierw kobietom. Na dodatek uczniowie, dla kontrastu, nie uwierzyli ich słowom mimo, że Jezus się zapowiadał, że trzeciego dnia zerwie pęta śmierci. Podczas drogi krzyżowej Weronika jedyna miała odwagę wyjść z tłumu i wytrzeć Jezusowi twarz. To kobiety płakały nad tym, gdy Jezus cierpiał. Jedynie Maryja i jeden uczeń z tych, którzy zostali powołani do kroczenia Jego drogą, towarzyszyli mu aż na sam szczyt Golgoty.

Maryja…

W Piśmie Świętym przed zwiastowaniem Maryji jest moment gdy Zachariaszowi objawia się anioł i oznajmia, że jego żona będzie brzemienna. Zapowiedź przyjścia kogoś kluczowego, bo największego z ludzi – Jana Chrzciciela. Tylko, że Zachariasz nie uwierzył. Obok Niego, przy ołtarzu z kadzidłem stanęła istota niebieska i powiedziała jasno: „jestem z posłannictwem Boga. Mówię Ci…”. A On, bogobojny, ufający Panu, codziennie modlący się o ten cud, nie uwierzył. Kilka wersetów niżej jest zwiastowanie Maryi. Do Niej również przychodzi anioł. Wiele źródeł podaje, że działo się to w Jej sercu. Treść zwiastowania, co zaskakujące, jest bardzo podobna do słów kierowanych do Zachariasza. Podobna, ale zarazem tak różna. Maryja otrzymuje zadanie bycia matką Boga, nie proroka, a samego Boga. Uwierzyła tym słowom, które usłyszała i pełna pokory ofiarowała swoje życie. Znała bardzo dobrze proroctwa, mogła po części sobie wyobrażać jak odmienne będzie to macierzyństwo. Jak wiele cierpienie, wyrzeczeń i może samotności będzie wplecione w Jej życie. Po napełnieniu Duchem Świętym wyszła do ludzi. Miała w sobie tyle piękna, tyle pewności i tyle siły, że gdy pozdrowiła Elżbietę poruszyło się w Niej życie. Dopełnia to wszystko mowa, gdzie podkreśla, że będzie wielbiona przez ludzi. W tej sile nie zapomina, że wszystko pochodzi od Boga. Odczytuję to, że każda z nas jest powołana do tego, by za sprawą naszych słów, działań, miłości w Duchu Świętym budzić w ludziach życie.

Uderza mnie także to, że Bóg mógł przyjść na świat w każdy możliwy sposób. Wybrał On jednak drogę przyjścia jak każdy człowiek. I nie objawił się z tą nowiną mężczyźnie, a jedynie Maryi. Nie było tam takiego nikogo poza Nią i posłannikiem Boga.

Macierzyństwo jest niesamowitym darem. To my, jako kobiety, tworzymy nierozerwalną, niepowtarzalną, jedyną więź z dzieckiem, której żaden inny ojciec nie zawiąże nigdy. To nasza płeć otrzymała straż nad życiem, które rozwija się w jej ciele. My, jako matki, karmimy dziecko. To my, kiedy przytulimy dziecko do swojego serca uspokojamy je, bo słyszy nasze bicie serca. Nasz głos jest znany dziecku od urodzenia, nasz zapach i nasza obecność. W tym wszystkim jest nasza miłość. Niestety przez wieki świat pokazuje, że nie zawsze chcemy się decydować by kochać. Jednak uważam, że dar macierzyństwa to najpiękniejszy możliwy dar. Może jest to kontrowersyjne, ale tak właśnie widzę największy atrybut kobiety. Zdolnej do miłości ponad wszystko.

Poza tym mamy niesamowitą paletę innych zalet. Niesamowita siła, wdzięk, urok. Potrafimy jednać serca, potrafimy kochać bez granic, potrafimy znosić o wiele lepiej cierpienie (jak pokazują dane i badania o odporności psychicznej, ale także mamy o wiele większy próg bólu), walczymy o swoje życie i życie tych, których kochamy do upadłego. Mamy tonę empatii, wrażliwości, ogromne pragnienie piękna i dobra. Z łatwością zawiązujemy kontakty, potrafimy słuchać i nie mamy oporów by rozmawiać, dzielić się i wychodzić z tym, co chcemy przekazać.

Mamy ogromny potencjał, który każda kobieta musi odkryć. Każda z nas jest dodatkowo zaproszona, by dzięki miłości Boga, go rozwijać.

Dlatego nie boli mnie to tak, że nie mam możliwości bycia księdzem. Uważam, że droga bycia świadkiem dla kobiety jest jedyna i niepowtarzalna. Nie można nas po prostu zastąpić. Zakony kobiece pełnią posługę, której gdyby zabrakło, świat stałby się pozbawiony fundamentalnych zasobów. Macierzyństwo, empatia, kochanie ludzi. Tak wiele jest dróg, by świadczyć, a mamy tak wiele pięknych cech i tak ogromną wartość.

Nigdy nie powiem, żeby chrześcijaństwo tłumiło jakkolwiek kobietę. Wręcz przeciwnie. Pokazuje jej piękno, siłę i niepodważalną wartość.

Tekst pochodzi z bloga kontrapunktdlaswiata.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Siła kobiety i jej pozycja w chrześcijaństwie
Komentarze (16)
TP
~Tomasz Pasierbek
22 listopada 2020, 23:44
W mojej wspólnocie kobiety pełnią różne ważne zadania: pieką ciasta na wspólnotowe spotkania, sprzątają żuczek, organizują zajęcia dla dzieci, parę udziela się w grupie muzycznej, konkretnie macha tamburynem i kołatkami. Jestem naprawdę poruszony widząc jak rozwijają swoje talenty
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
23 listopada 2020, 15:08
Nie rozumiem dlaczego Pan utożsamia to, co odkrywa się w sobie dzięki wierze, chrześcijaństwie z posługą we wspólnocie. W mojej opinie rozwijanie talentów nie kończy się wyłącznie na wspólnocie, choć dla mnie jest ona niezbędna, bo wzrastam duchowo i pogłębiam wiarę. Aspekty integracyjne są uzupełnieniem wspólnoty. Nie fundamentem. Najważniejsze jest to, jak dzięki temu, co wnosimy we wspólnote, możemy powodować by ludzie dookoła nas i my sami rozwijali talent wiary, który jest najważniejszy, a dzięki niemu mieli siłę, chęć i motywacje by kształtować też inne talenty. A na dodatek mieli ludzi, którzy wspierają nas w tym co robimy poza wspólnotą.
MK
~Matylda Kostrzewska
28 grudnia 2020, 21:53
Jednak zbytnie zaangażowanie kobiety we wspólnotę/rodzinę/"kobiece" obowiązki (a nie da się zaangażować tylko trochę) sprawia, że na odrywanie i rozwój już nie ma czasu...I pozostaje medal za...najlepiej upieczone ciasto czy odplamioną plamę.
KG
~Karolina Grzechocińska
22 listopada 2020, 22:37
Czy mogę prosić Autorkę o rozwinięcie słów "Przyszedł w momencie dziejowym, jakim przyszedł, kultura była jaka była. "? Czemu ma służyć to zdanie, jaki sens się za nimi kryje?
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
23 listopada 2020, 15:00
Miałam na myśli jaką rolę społeczną odgrywały kobiety w tamtych czasach. To determinuje mocno poruszanie wątku kobiet w Pismie, to ile się o nich mówi i czy w ogóle. Spotkałam się z argumentami, że gdyby Jezus przyszedł by w obecnych czasach to mogło by być inaczej, inną rolę by na łamach Pisma odgrywały, inne posługi może by im były również powierzone. Stąd ta wstawka.
KG
~Karolina Grzechocińska
26 listopada 2020, 00:21
Bardzo dziękuję za odpowiedź :) Pisze Pani, że rola społeczna kobiety w tamtych czasach dosłownie "determinuje mocno" poruszanie wątku kobiet w Piśmie, innymi słowy, że tamta kultura i społeczeństwo w dużej mierze zadecydowało o tym czy i ile się o kobietach w Piśmie mówi. Czy na tym etapie dobrze Panią rozumiem? Bo jeżeli tak, to oznaczałoby to, że Pismo Święte nie jest do końca uniwersalne, ponieważ, jak zresztą Pani sama zauważa, dotyczyło kultury "która była", różnej od dzisiejszej. Nieskończona i uniwersalna mądrość Boga została ograniczona czy "naznaczona" kulturą, w której ją spisywano, a która - jak każda kultura - nie jest uniwersalna. Czyli widziałabym dwie opcje: 1) próbujemy "na siłę" wpisać to, co było wtedy w kulturę dzisiejszą; 2) przyznajemy, że niektóre myśli, które znajdują się w Piśmie (pytanie tylko jak je rozpoznać) są już nieaktualne, a więc w odniesieniu do dzisiejszych czasów niedokładne, a nawet błędne. Jak Pani to widzi? Co dalej?
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
26 listopada 2020, 12:49
Biblia jest prawdą o Bogu, ale też o człowieku. O jego stanach duchowych, drogach, którymi może go poprowadzić Bóg, wątpliwościach, zwycięstwach, upadkach, pradakosach i zagmatwaniach życiowych. Dualizm Biblii jest piękną sprawą, bo pokazuje, że droga bycia prowadzonym każdego z nas przez Niego jest inna. Dlatego dla mnie postacie w Biblii mają imiona, płcie, ale ja mogę stanąć w dowolnym momencie w podobnej sytuacji w swoim życiu i tutaj moim zdaniem objawia się uniwersalizm. Dualizm i różnorodność postaw, to jak każdy prorok działał, to, że Jezus przychodził do każdego, chorego, niepełnosprawnego, grzesznika, zabójcy, cudzołożnicy - to jest fundament
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
26 listopada 2020, 12:53
I najważniejsze w Biblii jest to, żeby odnaleźć dzięki temu, że opisuje ona historię każdego z nas Boga, zbudować swoją relację z Nim, przyjąć ten dar życia, który nam powierzył. Ewangelia i tak opisuje sytuacje, które normalnie by zostały pominięte, przez tamtą kulturę. Spotkanie Jezusa z Samarytanką, nawrócenie cudzołożnicy, pokazanie, że to kobiety najpierw uwierzyły,a uczniowie na dokładkę ich słowom nie. Myślę, że przez kulturę dużo więcej postaw pojawia się w osobach płci męskiej ponieważ oni zajmowali jakąkolwiek rolę społeczną w społeczeńśtwie. Ale ile razy odnajdzie się ktoś w ich miejscu, tyle razy, że On jest powołany do takich samych czynów
TS
~Taki Sobie
22 listopada 2020, 18:08
Hmmmm...., dzisiaj i owszem, Mistrzyni Rollanda Garrosa, Olga Tokarczuk noblistka, .... wiele innych wspaniałych kobiet pokazujących potencjał, mogących go pokazać dzięki innym feministkom, niestety nie KK. Pomyślcie kobiety zanim coś tu napiszecie na te "obrzydliwe, śmieszne" feministki bo gdyby nie one............ . Potencjał kobiet? Najlepiej z pandemią poradziły sobie Nowe Zelandia i Finlandia...... Tak kobiety mają olbrzymi potencjał. Ale napewno ciekawy tekst :)
M*
Monika * Monika
22 listopada 2020, 17:08
I znowu kobieta sprowadzona do tradycyjnej roli strażniczki domowego ogniska. Cieszę się, że Autorkę to satysfakcjonuje. Ja jednak pozostaję w przekonaniu, że części kobiet to nie wystarcza, mają trochę szersze horyzonty. Skupianie się li tylko na dziecku i - oczywiście - mężu (jakżeby nie) oznacza, że marnujemy ogromny potencjał, który kobiety mogą wnieść do polityki, życia społecznego i KK. Ale nie tak, jak dotychczas - sprzątając kościoły i usługując księżom - tylko czynnie biorąc udział w kształtowaniu Kościoła. Jak Autorka zauważyła, mamy inny moment dziejowy, kultura się zmieniła, czas na zmiany w Kościele.
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
22 listopada 2020, 18:28
Pani odrobinę mnie źle zrozumiała. W żaden sposób nie sprowadzam kobiety do roli strażniczki domowego ogniska. Oczywiście uważam, że macierzyństwo jest cudownym darem. Ale widzę, że dzięki empatii, sile charakteru i zdolnością do budzenia życia w innych kobiety potrafią trafiać niesamowicie do ludzi. Umiemy z łatwością nawiązywać kontakty. Wnosimy w relacje międzyludzkie niesamowitego ducha;) Jesteśmy piękne, warto żebyśmy szukały tej siły, która miała Maryja. Jako studentka nauk ścisłych wiem, co to obracać się w towarzystwie wyłącznie facetów. Nie czuję się w żadnym wypadku gorsza, słabsza ani, nie myślę, że nie powinnam się uczyć, kształcić, w przyszłości pracować. Co to aktywnego działania w KK - wydaje mi się, że posługa, którą pełnie jest czynna więc nie mam problemu wychodzić do ludzi z wiarą, odważnie i mówić, nauczać jak mogę. Przykro mi, że tak Pani odebrała ten tekst. Postaram się następnym razem być bardziej dokładna w doborze słów i żeby niosły jaśniejszy przekaz.
AM
~Alicja M.M.
22 listopada 2020, 20:22
Ale k a ż d y wybór wiążę się z rezygnacją z czegoś. Łączenie zaangażowania w rodzinę z zaangażowaniem w świat zewnętrzny też (nie mam złudzeń, wiem z doświadczenia). W jakimś sensie, jest zawsze nieporównywalnie więcej tego, z czego rezygnujemy (i bynajmniej nie dotyczy to jedynie kobiet). Natomiast tylko to, co wybieramy, możemy wypełnić sensem. A myślenie w kategoriach "marnowania potencjału" niezbyt w tym pomaga.
M*
Monika * Monika
23 listopada 2020, 12:33
Dziękuję za dopisek. Tak, teraz mamy płaszczyznę porozumienia! I teraz w pełni rozumiem i popieram Pani wywody. Życzę dużo radości z wykonywanej posługi. Pozdrawiam serdecznie,
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
23 listopada 2020, 14:54
Oczywiście, zgadzam się jak najbardziej, że zawsze trzeba z czegoś rezygnować. Dlatego warto dostrzec w życiu to co najpiękniejszego możemy dawać, co najpiękniejszego możemy czerpać i w jaki sposób przeżywać dni, by być blisko Boga. O marnowaniu potencjału - bardziej chodziło mi o to, żeby się nie bać próbować. Czasamy widzimy, że coś nam wychodzi, może to jest jakaś droga, ale rezygnujemy przedwcześnie, bo brak nam pewności siebie :)
KD
Kontrapunkt Dlaswiata
23 listopada 2020, 14:55
Bardzo się cieszę, że udało się sprostować :) Wszystkiego dobrego i również pozdrawiam :)
TO
~Tomasz Ostański
22 listopada 2020, 16:44
Dziękuję autorce za ten tekst. Jestem mężczyzną. Jestem więc zachwycony postawą kobiety dostrzegającej wyjątkowe piękno potencjału i ogromną wartość jej płci. Taki głos, zwłaszcza w pseudo feministycznym szumie medialnych skarg na niedocenianie roli kobiety w społeczności Kościoła lub szerszej jest potrzebny, wartościowy i budujący.