Jak dobrze wychować dziecko

(fot. Eneas / flickr.com / CC BY)
Barbara Michno-Wiecheć / artykuł nadesłany

W ostatnich czasach media niemalże codziennie donoszą o stosowaniu przemocy wobec dzieci - od tych najbardziej okrutnych przypadków po "drobne siniaki" pojawiające się niespodziewanie często na ciele dziecka. Nagłaśniane są kampanie społeczne promujące wychowywanie dzieci bez używania wobec nich przemocy, kar fizycznych oraz ukazujące poważne konsekwencje płynące z ich poniżania i ośmieszania.

Wydawać by się mogło, że jeszcze zbyt mało mamy przykładów i trudnych lekcji, aby zmienić podejście do wychowywania i wprowadzania małego człowieka w dorosły świat. Być może w opiekunach istnieje tak silna potrzeba bycia autorytetem, że chcą ją zaspokajać w myśl powiedzenia, że "cel uświęca środki". A przecież nie od dziś wiadomo, że posłuszeństwo budowane na lęku przed uniknięciem kary wybuchnie przekornym zachowaniem o znacznie większej sile niż bunt prowadzący do wykształcenia się poczucia niezależności.

Obecnie na rynku wydawniczym można znaleźć wiele poradników psychologicznych, w których autorzy dokładnie podpowiadają rodzicom, w jaki sposób mogą postępować w konkretnych sytuacjach, aby jednocześnie wyegzekwować posłuszeństwo i nie urazić godności dziecka. Wśród licznych propozycji najbardziej urzekła mnie jedna prosta zasada, którą już w 1921 r. zaznaczyła wybitna psychoanalityczka dziecięca, Melanie Klein. Mianowicie chodzi o to, aby "przede wszystkim odrzucać kary i groźby fizyczne, a posłuszeństwo niezbędne w procesie wychowywania uzyskiwać, wycofując od czasu do czasu okazywanie czułości". I chociaż Klein nie powiedziała niczego odkrywczego, innowacyjnego, to po prawie stu latach my nadal nie uświadamiamy sobie tej oczywistej prawdy i nie potrafimy jej wykorzystać dla dobra dzieci.

Według Maslowa, do podstawowych potrzeb człowieka, poza zaspokojeniem tych fizjologicznych, należy potrzeba afiliacji i miłości. Oznacza to, że bez względu na wiek, płeć, rasę, światopogląd, wykształcenie, pozycję społeczną i stan konta bankowego - każdy, absolutnie każdy człowiek nosi w sobie pragnienie bycia ważnym, szanowanym, akceptowanym, docenianym i kochanym. U dzieci najwyraźniej widać to, czego im brakuje, ponieważ zwykle bez skrępowania domagają się gratyfikacji swoich potrzeb. Często dziecko potrafi na chwilę przerwać zabawę, aby podejść do rodzica, przytulić się, po czym wraca do poprzedniego zajęcia. Skoro jest to tak ważne, postępując zgodnie ze wskazówkami specjalistów od wychowania, "zabierając miłość" można jak najbardziej być skutecznym. Tylko jak to zrobić, aby jednocześnie być stanowczym, konsekwentnym, wymagającym, a przy tym czułym i kochającym rodzicem?

DEON.PL POLECA

Wejście osoby dorosłej w świat przeżyć dziecka, próba wysłuchania, zrozumienia i prawdziwego dialogu nie należy do łatwych zadań. Może czasami wystarczy wyłączyć telewizor czy komputer i zamiast rekompensaty w postaci najnowszego iPhone’a spędzić czas w piaskownicy czy przy wielkiej budowli z klocków, aby przyjrzeć się temu, co dziecko ma nam do powiedzenia i co swoim pozornym nieposłuszeństwem próbuje u nas wywalczyć. Może wystarczy w wielkim dziecięcym szale emocji po prostu zostawić malucha samego w pokoju i poczekać, aż się uspokoi (o ile nie wymaga interwencji w momencie demolowania otoczenia :)) Wtedy (o zgrozo!) kary cielesne w sposób naturalny i trwały zostaną usunięte z naszego pakietu metod wychowawczych, a tak powszechne: "liczę do trzech (… a potem pożałujesz)" będzie oznaczało głośne: "szukam!!!" i początek dobrej zabawy.

Życzę wszystkim rodzicom dużo cierpliwości, wrażliwości na swoje dzieci, otwartych serc oraz wzajemnej fascynacji płynącej z przebywania ze swoimi pociechami. Powodzenia!

Barbara Michno-Wiecheć - psycholog, psychoterapeuta

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak dobrze wychować dziecko
Komentarze (2)
T
tila
1 lipca 2014, 23:48
Też jestem psychologiem i terapeuta dlatego ze zgrozą czytam poradę M. Klein, którą szanuję za twórczą teorię, ale nie do końca zgadzam się z jej postawą wobec dzieci. Tzn. można świetnie rozumieć i interpretować, ale nie tworzyć bazpiecznego klimatu, tak w terapii, jak i w rodzinie, co uważam za podstawe zadanie rodzica i terapeuty. Podobne zdziwienie, lub oburzenie wywołuje we mnie "zabieranie miłości" cyt. za autorką artykułu. Zabrać dziecku miłość choćby na chwilę, oznacza wzbudzić w nim ogromny lęk często nieprzewidywalny i dramatyczny w skutkach. Cytując inną, znacznie bliższą mi postać ze świata psychoanalizy Alice Miller: Utrata miłości rodzica, dla dziecka jest niemal równoznaczna ze śmiercią". Kogo bowiem ma ono bardziej bliskiego, cennego i potrzebnego niż rodzica? Nie można wpajać postawy: jesteś grzeczny/a, posłuszny/a to cię kocham, jak nie to nie kocham. Kocham zawsze, nie zawsze natomiast podoba mi się to co robisz. Zamiast wycofywania miłości proponuję zastanowienie się nad potrzebami i kontekstem zachowania dzieck. Co chce nam przekazać? No i może poluzowanie sobie najpierw, a później dziecku z parciem na nieomylność i absolutność rodzica. Czy grzeczne dziecko to naprawdę ideał?
A
anngela
2 października 2013, 13:28
Wychowanie małych ludzi jest trudną pracą. Sama mam w domu trójkę takich rozrabiaków i czasem trzeba do nich anielskiej cierpliwości, żeby nie zrobić czegoś, czego będę później żałowała. Zdarzyło mi się dać klapsa swojemu dziecku, do dziś dnia mam przed oczami wyraz twarzy córki, jej zdumione, zawiedzione i rozczarowane oczka, nigdy tego nie zapomnę. Ja ten błąd popełniłam, codziennie się modlę by nigdy więcej się nie powtórzył.