Jak sobie radzić na emigracji?

(fot. Paul Atherton / Foter.com / CC BY-SA)
Barbara Michno-Wiecheć

W dzisiejszych czasach nie jest problemem wyjazd za granicę w poszukiwaniu nowej pracy i lepszego niż w Polsce życia. Każdy z nas ma znajomych, przyjaciół, członków rodziny "gdzieś w świecie".

Najbardziej popularny schemat - gdy jedno z małżonków łapie świetną okazję i wyjeżdża na jakiś czas z zamiarem ściągnięcia do siebie najbliższej rodziny. "Jakiś czas" często przedłuża się do kilkunastu miesięcy, kilku lat, po czym okazuje się, że nie ma potrzeby, aby dołączyła rodzina, gdyż wspólne sprawy ograniczają się jedynie do finansów.

Drugi obraz - dziewczyna z małej miejscowości, katolickiej rodziny, względna szara myszka, dobra uczennica, poprawna obywatelka, pracując za granicą poznaje dużo starszego od siebie mężczyznę, nawiązują romans - "bo żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią". Prowadzi podwójne życie, w tajemnicy przed wszystkimi, wierząc że partner rozwiedzie się dla niej, zostawi żonę i dzieci. Kolejny obraz - młody mężczyzna z dużą ambicją i presją spodziewającej się dziecka żony, wyjeżdża na kilka miesięcy, by zarobić pieniądze przed urodzeniem się syna. Realia zawodowe nie są dla niego sprzyjające, traci dużo czasu i pieniędzy na poszukiwanie pracy, przeciąga powrót do domu z nadzieją, że jednak sprosta oczekiwaniom, swoim i najbliższych.

Poznaje ludzi, którzy przekonują go, że rzeczywistość nie jest taka zła, że wystarczy jedna działka i świat staje się bardziej przyjazny. Powyższe sytuacje pokazują, jak łatwo w obliczu emigracyjnej samotności o kryzys wartości i tożsamości. Zapewne osoby żyjące za granicą dotyka o wiele więcej problemów, jednak na tych najbardziej chciałabym się w tym miejscu skoncentrować. W sytuacji, gdy mamy do czynienia z obcą kulturą, innymi normami społecznymi niż te, w których zostaliśmy wychowani, dochodzi do dysonansu pomiędzy tym, co w człowieku zakorzenione, a proponowanymi zmianami. Dodatkowo, świadomość lepszej pozycji materialnej, niż w rodzimym kraju, może prowadzić do pewnego rodzaju buntu wobec dotychczasowych norm ("zarabiam o wiele więcej niż ty, więc jestem niezależny, nikt mi nie będzie mówił co mam robić"), poczucia wyższości - nie tylko wobec osób mieszkających w Polsce, ale także wobec innych rodaków, którym nie wiedzie się tak dobrze w tym samym miejscu.

DEON.PL POLECA

Takie doświadczenia są bazą do tego, by człowiek czuł się coraz bardziej osamotniony i zdany wyłącznie na siebie. Poszukanie specjalisty, z którym można porozmawiać o swoich problemach też możne być dość trudne, zważywszy na barierę zarówno kultury, jak i języka. O oderwaniu od własnej tożsamości, może poruszać się wręcz mechanicznie po obszarze codziennych obowiązków do wykonania, bez zbytecznej refleksji nad własnym życiem psychicznym. Bywa, że tacy ludzie są o krok od poważniejszych zaburzeń, takich jak nerwica czy depresja. Jednak nawet mocna pozycja finansowa nie jest w stanie zaspokoić tego, co w człowieku najsilniejsze - potrzebę przynależności i stałości. Oczywiście na emigracji żyje wielu Polaków, którzy pokonali większe kryzysy, mają rodziny, wiodą satysfakcjonujące życie. Są jednak i tacy, którzy porzucili swoje dotychczasowe realia, gdyż konfrontacja z problemami okazała się wręcz niemożliwa. Wyjazd za granicę, poza szansą zawodową, stał się dla nich także pewnego rodzaju ucieczką i próbą rozpoczęcia życia całkiem innego, niż dotychczas - często z daleka od wartości, jakie wyznawali. Doświadczenie pokazuje zatrważająco rosnącą liczbę rozwodów spowodowanych rozłąką.

Do gabinetów terapeutycznych trafiają dzieci z takich rodzin, które nie potrafią poradzić sobie z tym, że mama/tata mieszka za granicą i nagle okazuje się, że ma tam swoją drugą rodzinę. One także przeżywają kryzys tożsamości, zmniejsza się ich poczucie bezpieczeństwa i stałości wartości. Można powiedzieć, że takie sytuacje zdarzają się także w Polsce, że nie trzeba wyjeżdżać za granicę, by nawiązać romans. Jednakże trzeba przyznać, iż o wiele łatwiej o takie rozwiązanie, gdy człowiek czuje się osamotniony, bez wsparcia bliskiej osoby, gdy przytłacza go codzienność lub gdy nie chce wracać do poważnych problemów, jakie zostawił w rodzinnym domu.

Dla każdego rozwiązanie takich trudnych sytuacji może być inne, nie można w tym miejscu generalizować, jednak warto zwrócić uwagę na trudne doświadczenia, które dość często pojawiają się w życiu na emigracji. Jak radzić sobie na emigracji - każdy, kto żyje za granicą dłuższy czas, ma zapewne swój unikatowy, sprawdzony sposób. Dla jednych jest to grupa zaufanych przyjaciół, wyznających podobne wartości, dla innych rozwiązaniem może się stać jak najszybszy przyjazd rodziny (choć to także w rzeczywistości nie jest takiej proste), jeszcze inni szukają specjalisty w postaci psychologa - indywidualnego lub online. Jednak bez względu na sposób, ważne jest, by zachować w sobie to, co najcenniejsze, co pozwala nam określić siebie, odnieść się krytycznie do tego, co nas otacza, a przede wszystkim - by żyć zgodnie w zgodzie z samym sobą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak sobie radzić na emigracji?
Komentarze (3)
Marcin Zieliński
9 lutego 2014, 08:27
Rzeczywiście. Poprzedni komentarz znakomity. No i odpowiada na zadane w tytule artykułu pytanie! Natomiast sam artykuł niezwykle powierzchowny, powtarzający stereotypy. I to w sposób dość prymitywny, wręcz propagandowy. Emigracja = rozwód, podwójne życie, narkotyki, ucieczka itd. A więc samo zło. Wybaczam, bo - jak rozumiem - autorka nie jest zawodową publicystką. Ale tym bardziej może lepiej pisać szczerze o swoim własnym życiu, doświadczeniu? Najlepiej w formie świadectwa wiary, dla zbudowania innych.
PN
Pieknie napisane :)
21 stycznia 2014, 13:30
Jak sobie radzić na emigracji? Tak samo jak w kraju - szukać dobrych ludzi, pozostać wiernym sobie i swoim przekonaniom, cieszyć się tym, co nas spotyka. Artykuł jest bardzo negatywny, natomiast z własnego doświadczenia wiem, że na emigracji spotkało mnie wiele dobrego. Usamodzielniłam się, poznałam wspaniałą katolicką wspólnotę, rozwinęłam się. Prawdopodobnie to samo zrobiłabym w Polsce, więc nie ma co demonizować wyjazdów, ani tych, którzy zostają. Liczy się to, co ma się w sercu. Wielu Polaków uważa, że 'ci, co wyjechali' się wywyższają. Nieprawda...wywyższają się ci, którzy tacy są. Czemu mam się wstydzić tego, że znam angielski i spędziłam kilka lat zagranicą? Czemu ktoś ma się wstydzić, że nie zna angielskiego, a całe życie spędzł w rodzinnej wiosce? Raz jeszcze - ważne jest to, co w sercu. ...
E
emigracja
9 listopada 2013, 21:25
Jak sobie radzić na emigracji? Tak samo jak w kraju - szukać dobrych ludzi, pozostać wiernym sobie i swoim przekonaniom, cieszyć się tym, co nas spotyka. Artykuł jest bardzo negatywny, natomiast z własnego doświadczenia wiem, że na emigracji spotkało mnie wiele dobrego. Usamodzielniłam się, poznałam wspaniałą katolicką wspólnotę, rozwinęłam się. Prawdopodobnie to samo zrobiłabym w Polsce, więc nie ma co demonizować wyjazdów, ani tych, którzy zostają. Liczy się to, co ma się w sercu. Wielu Polaków uważa, że 'ci, co wyjechali' się wywyższają. Nieprawda...wywyższają się ci, którzy tacy są. Czemu mam się wstydzić tego, że znam angielski i spędziłam kilka lat zagranicą? Czemu ktoś ma się wstydzić, że nie zna angielskiego, a całe życie spędzł w rodzinnej wiosce? Raz jeszcze - ważne jest to, co w sercu.