Jestem słaba, nieraz chciałam odebrać sobie życie [DROGA KRZYŻOWA]

(fot. shutterstock.com)
blond-teo.blog.deon.pl

Jak często masz już dość, czujesz że straciłeś wszystko? Masz chęć zapaść się pod ziemię i nie widzisz już pomocy?

Każdy z nas się zmienia. W kwestii fizycznej jest to oczywiste, z takich małych uroczych różowych aniołków wyrastamy na kobietę / mężczyznę. Często też nasza fizyczność i jej zmiana jest związana z obowiązującymi trendami, z tym, co przemija. Niby pragniemy być kimś wyjątkowym, w których pół świata będzie wpatrywać się jak w dzieło sztuki, a z drugiej strony dążymy do tego, by mało różnić się od nadanych kanonów piękna, które obserwujemy w kolorowej prasie czy Internecie.

Z każdą zmianą zewnętrzną, czasem mniej a czasem więcej zmieniamy się w środku. Czasem ten nasz nowy styl ma na to wpływ, bo wiadomo, punk rock to nie tylko muzyka, to styl bycia.

DEON.PL POLECA

Ale oprócz tego codziennie doświadczamy nowych spotkań, nowych doświadczeń. Nawet jeśli wydaje nam się, że nasze życie to monotonia. Czasem do zmiany potrzeba wielkiego pożaru, a czasem wystarczy mała iskra.

A jak wydaje Ci się, teraz doświadczasz wielkiego ognia czy ledwo widocznego płomienia? Co mnie zmieniło? A raczej zmienia? To ludzie. Jak to mówią, "Przypadek" to ksywka Ducha Świętego i mają rację.

Zmieniam się codziennie, walcząc o swoją Twarz i Godność swego życia, o relację z Bogiem. Przeżywam swoją Drogę Krzyżową:

Stacja I. Jezus na śmierć skazany

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Nie miał przy sobie ani jednego przyjaciela, bo wszyscy, którym wyświadczył dobro, poszli sobie. To jest samotność, która przekracza wszystko. To samotność, którą pewnie znasz. We wszystkich sytuacjach, kiedy jesteś sam, kiedy wydaje ci się, że wszyscy źle o tobie mówią i krzywo na ciebie patrzą, spróbuj zobaczyć Jezusa.

Był samotny tylko dlatego, że my ludzie odważyliśmy się skazać Boga. Mówisz, że to nie prawda? Że to Piłat wydał wyrok, a Ty jesteś tylko w tłumie? Dlaczego w nim jesteś? Dlaczego tak biernie patrzysz na to, co się dzieje? Gdzie jest Twoja odwaga? Boisz się wyróżnić z tłumu, bo to przyciągnie na Ciebie kłopoty? Chrystus miał kłopoty, bo Cię kocha!

Konformizm daje względne poczucie bezpieczeństwa. Odważ się zauważyć i zawalczyć. Odważ się pomóc tym, których mijasz na ulicy, którzy są skazani na walkę o własne życie, o siebie. A jeżeli walczysz i czujesz się samotny, wiedz, że Bóg jest. Tłum, który otacza Twoją batalię jeszcze nie wie, ale ja wiem i On też wie, że dasz radę! Że zwyciężysz!

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Są takie momenty w życiu każdego człowieka, że wie, że bez podjęcia trudu, nie będzie pozytywnego zakończenia. Często sama świadomość walki, bólu i wszelkich negatywnych dla nas elementów dotyczących naszego życia zniechęca nas, by powiedzieć: "Jezu ufam Tobię, biorę to na klatę", by iść na przód. Chrystus wiedząc, że czeka go wiele łez, potu, bólu fizycznego i psychicznego, nienawiści ze strony innych, bierze tą belkę bez zająknięcia, bo wie, że prowadzi to do zwycięstwa.

Jak często w naszym życiu szukamy jakichkolwiek wymówek, by się dodatkowo zaangażować? Jak często nie chcemy podejmować próby naprawy relacji, związku czy sytuacji a lepiej zamienić je nowymi?

Jak często nie masz czasu dla drugiego człowieka? Jak często oczekujesz czegoś w zamian za to, że ktoś prosi Cię o pomoc? Jak często twierdzisz, że nie jesteś wart tego, by ktoś wyciągnął do Ciebie rękę, podjąć próbę zmiany? Jesteś tego wart. Bo jesteś wart więcej niż wszystkie bogactwa świata.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja III. Pierwszy upadek

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Zaczynasz tę walkę, zebrałeś się w sobie a już pierwszy upadek, pierwsza pokusa zwyciężyła. Jest to najboleśniejszy upadek, mimo iż masz najwięcej siły. Dlaczego? Bo zauważasz, że jesteś tylko kruchym, słabym człowiekiem. I sam nie dasz rady. Próbujesz komunikować światu, że nie jesteś samowystarczalny. Inni to lekceważą, mówią, "nie przesadzaj". Dla kogoś Twój problem może być małą dziurką, dla Ciebie wielkim kanionem, ale nie poddawaj się. Wstań.

Wiem, że jest to bardzo trudne. Może wydawać się niemożliwe. Jednak w Bogu wszystko jest możliwe. Chrystus powstał i ruszył dalej dla Ciebie! Jeśli Ty nie wierzysz w swoje siły, uwierz, że to nie belka jest zbyt ciężka. Tylko Ty musisz nauczyć się pokory i woli walki. Pamiętaj, nikt nie jest samowystarczalny. On jest, tylko musisz Go zauważyć! Samotność może być wśród tłumu, jednak nie istnieje w relacji z Bogiem.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja IV. Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Mama. Mama czuwa, mama wie, czego każde dziecko chce, mama kocha, mama wie najlepiej. Maryja swoim FIAT zgodziła się na przeogromne cierpienie, na odpowiedzialność, na miłość, która nie będzie usłana różami. Wiedziała, że bycie Matką Króla Niebieskiego nie będzie otoczone złotem i dworskim życiem oraz przywilejami, a raczej posługą, cierpieniem i zaufaniem.

Oglądanie batalii bliskiej osoby, której nie można pomóc albo nie jest się w stanie, jest okropnym przeżyciem. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie pomóc komuś, bo nie chce albo nie jesteś w stanie, to bądź. Bądź przy nim, usiądź z nim na gałęzi jego życia i daj mu swoją cichą obecność. Świadomość, że ktoś bliski jest z nami, jest bardzo ważna i potrzebna w życiu.

Rozejrzyj się, zapewne są osoby, na których Tobie zależy, którzy smucą się, bo Ty jesteś smutny. Nie odtrącaj ich! Dziękuj za nich każdego dnia! Pamiętaj, że w ramionach Maryi jest miejsce dla każdego! Nawet dla największego grzesznika! Dobrze, że jesteś!

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja V. Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Przypadkowe spotkania mogą wiele wnieść do naszego życia. Każdy człowiek może stać się naszym Szymonem. Doceniaj to, że ludzie mogą Ci pomóc. Nie zastanawiaj się, czy ktoś to robi z przymusu, z korzyści swoich, bezinteresownie czy jednak interesownie. Czy ktoś go o to poprosił, czy z własnej woli.

Każda pomoc ma sens. Może być to uśmiech, rada, pomoc finansowa, czy gest. Jednak pamiętaj, że nie można się od nich uzależnić i oczekiwać, że nagle wszyscy za nas wykonają pracę. Chrystus nie oczekiwał, że ktokolwiek będzie dźwigał jego krzyż. Wiedział, że to Jego zadanie, to część założonego planu. Jednak nie robił "scen", że sam sobie poradzi, że nikt nie ma dotykać Krzyża, bo to Jego Misja a nikogo innego - uszanował i przyjął pomoc. Nie wiemy, czy Szymon działał interesownie czy nie, jednak należy pamiętać, że każda pomoc ubogaca obie strony.

Nie odtrącaj innych, jeśli chcą Ci pomóc! Nie bądź egoistą. Nikt sam świata nie zbawi.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja VI. Weronika ociera twarz Jezusowi

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Codziennie nakładamy maski, sztucznie się uśmiechamy, udajemy, że wszystko jest OK. Bierzemy tabletki uspokajające, nakładamy na siebie coraz więcej obowiązków, popadamy w nałogi, by ukryć przed światem prawdziwą swą twarz. Jezus na chuście świętej Weroniki zostawia oblicze człowieka cierpiącego, zmęczonego, nie udając, że wszystko jest dobrze. Ukazuje swoją ludzkość.

Czy mam odwagę pokazać światu, że jestem słaby? Że mam problem? Nie chodzi o afiszowanie się teraz i użalanie się nad sobą razem z całym światem, jednak pamiętaj: masz prawo być zmęczony, słaby, smutny. Jesteś człowiekiem, to jest naturalne. Nie bój pokazywać się swojej wyjątkowości, swoich talentów oraz słabości. Ukaż światu swoją prawdziwą twarz, dając tym odwagę innym!

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja VII. Drugi upadek

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Już raz upadłeś, upadasz po raz kolejny i zapewne nie ostatni. To naturalne, że masz prawo błądzić, że gubisz się w labiryncie. Nikt nie jest doskonały. Nikt nie ma prawa śmiać się z Twojej porażki. Upadek nie jest porażką. Jest początkiem szczytu. Bez trudu nie potrafimy dostrzec tego, co piękne, docenić wartości osiągniętego celu. Nie poddawaj się. Chrystus, Syn Boży, też upadł kolejny raz. On powstał! Ty również powstaniesz!

Może nie widzisz teraz liny, wyjścia, możliwości. Ono istnieje, jest tuż obok, jednak trzeba chcieć je zauważyć. Dotknij Panie moich oczu, abym przejrzał.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja VIII. Jezus spotyka płaczące niewiasty

Wiele osób powtarza, że łzy są oczyszczeniem. To dlaczego tak bardzo wstydzimy się ich? Dlaczego nie chcemy ukazywać emocji, powiedzieć to mnie boli?

Jezus mówi niewiastom, by nie płakały nad Nim, ale nad sobą i ich dziećmi. Dlaczego często zbyt przejmujemy się całym spektrum, otoczką, czymś, co zupełnie nas nie dotyczy. Roztrząsamy się nad tym, na co nie mamy sami wpływu i nie dotyczy konkretnie nas i naszych najbliższych? A nie umiemy przyznać, że u nas jest źle?

Dlaczego potrafimy manifestować w przeróżny sposób, ustawiając buty, rysując kredą, wychodzić na ulicę, a nie potrafimy zareagować na brak poprawnych relacji matki z dzieckiem, agresji u sąsiada za ścianą czy wskazujących na samobójcze zamiary młodych osób nas otaczających? Dlaczego bierzemy udział w wielkich akcjach, a nie umiemy zawalczyć o własne podwórko, sami z siebie, zanim wydarzy się tragedia?

Zastanów się. Możesz uratować kogoś, pomóc jednej konkretnej osobie. Możesz zmienić świat.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja IX. Trzeci upadek

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Było dobrze i znów klęska. Znów leżysz. Pojawia się zmęczenie, brak jakiejkolwiek motywacji. Nawet jeśli cel jest już widoczny. Twierdzisz, że już nie dasz rady.

Wstań. Twoja wiara da Ci siłę. Chrystus wstaje już trzeci raz, a może ta liczba to tylko symbol a upadków był pięćdziesiąt. On się nie wycofał. Nie marudził. Wstał właśnie dla Ciebie, byś Ty również mógł wstać i dalej walczyć.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja X. Jezus z szat obnażony

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Obdarcie Jezusa z szat było odebraniem mu godności człowieczej, jaka mu została. Rzucono losy o Jego szaty, został wystawiony na pośmiewisko. Jak często my obdzieramy innych z ich ludzkości? Jak często masz już dość, czujesz, że straciłeś wszystko? Masz chęć zapaść się pod ziemię. Nie widzisz już pomocy? Zakończyć tą ziemską wędrówkę?

Czujesz, że jesteś człowiekiem tylko wtedy, jak jesteś drugiemu bliźniemu potrzebny, a jeśli nie masz mu nic do zaoferowania, jesteś nikim? Jesteś śmieciem, które należy wyrzucić? Czujesz, że ta samotność Cię obnaża?

Dla Boga jesteś najważniejszy. Niezależnie od tego, ile przykrości mu sprawiłeś, ile razy się od niego odwróciłeś, ile razy się modlisz i ile pielgrzymek przeszedłeś. Jesteś Jego cennym skarbem. Dla Ciebie wydał swego Syna, by przezwyciężyć Śmierć. Byś cieszył się radością z życia wiecznego.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja XI. Jezus przybity do krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

To nie Bóg Ojciec wymyślił krzyż, to straszne narzędzie tortur i tę okrutną formę egzekucji. Krzyż wymyślili ludzie tej ziemi. Zarówno krzyż w sensie dosłownym - jako narzędzie egzekucji, jak też krzyż w sensie symbolicznym - jako symbol każdego cierpienia, krzywdy, niesprawiedliwości, okrucieństwa wobec drugiego człowieka. Każdy krzyż to dzieło człowieka. Bóg nie zsyła nam krzyży. Do krzyża przybijamy się sami, kiedy poddajemy się naszym słabościom lub kiedy jesteśmy krzywdzeni przez innych ludzi. Czasami jesteśmy tak naiwni, że z własnej inicjatywy idziemy do tych, którzy nas przybiją do jakiegoś krzyża fizycznego, psychicznego, moralnego czy duchowego.

To nie gwoździe przybiły Chrystusa. To nie drzewo jest ciężarem. To nie wyboje na drodze sprawiają że upadam. To grzech.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja XII. Jezus umiera na krzyżu

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Umieram, wyniszczam się każdego dnia. Każdego dnia walczę, to może być mój ostatni dzień, ostatni uśmiech, ostatnia Eucharystia. Śmierć na krzyżu to nie tylko najwyższy znak nieodwołalnej miłości, ale także najbardziej wyraźny znak ceny, jaką zapłaciłeś, Chryste, za Twoją miłość aż do końca. Tuż przed śmiercią w swoich ludzkich uwarunkowaniach wykrzyczałeś słowa, które mną wstrząsają: "Boże mój, czemuś mnie opuścił…".

Oto co przeżywałeś w obliczu okrutnego, niewinnego cierpienia, w obliczu bezpośredniej bliskości śmierci. Poczułeś się wtedy po ludzku opuszczony przez Boga, który jest Miłością. Nie poddałeś się jednak emocjonalnej rozpaczy. Tak jak nieodwołalna była Twoja miłość do ludzi, tak równie nieodwołalne było Twoje zaufanie do Tego, od którego wyszedłeś i do którego teraz wracasz: "Ojcze w Twoje ręce oddaję ducha mego". W sytuacji, kiedy ktoś przybija mnie do krzyża cierpienia albo kiedy ja sam wyrządzam sobie krzywdę, ulegając moim grzechom i słabościom, pragnę razem z Tobą, Chryste, wykrzyczeć całe moje zaufanie do Tego, który nie opuścił Ciebie i który nigdy o mnie nie zapomni: Ojcze w Twoje ręce oddaję moją przeszłość i teraźniejszość, a także moją nadzieję na lepszą przyszłość.

Boże, pomóż mi.

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja XIII. Jezus zdjęty z krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

Wykonało się. Skończyła się ta cała męka, ta trudna droga, to cierpienie. Teraz już nie ma tego, co złe. Nie ma nic. Nic. Również w moim życiu nawet po największych próbach i cierpieniach przychodzą chwile ulgi. Przychodzi moment zdjęcia z krzyża. Na tej ziemi nic nie jest wieczne. Na szczęście nie są wieczne także krzyże, które my, ludzie, dźwigamy. One też osiągają kiedyś swój kres. Dotyczy to wszystkich form cierpienia i wszystkich krzyży. I tych, które są ceną za miłość, i tych, które okazują się ceną za grzech, a także tych, które są konsekwencją naszej naiwności czy bezradności.

To już koniec. Czy zrozumiałem sens tego cierpienia? Czy nie będę po raz kolejny walczyć z tą samą słabością? Czy będę teraz w końcu szczęśliwy?

Zmiłuj się nad nami Panie.

Stacja XIV. Jezus złożony do grobu

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.

To już koniec! A może jednak początek czegoś nowego wspaniałego. Jezu Chryste, owi dobrzy ludzie, którzy użyczyli Ci własnego grobu, zrozumieli, że Twój krzyż, Twoja śmierć to były gesty męczeńskiej miłości. Miłości heroicznej i bez granic. Stąd ich ogromna wdzięczność oraz szacunek dla Twego umęczonego ciała.

Jednak niektórzy ludzie zupełnie inaczej zareagowali na Twoją ukrzyżowaną miłość. Oni postanowili zamknąć Ciebie w grobie, byś już więcej stamtąd nie wyszedł. Ci ludzie próbowali i nadal próbują zablokować historię Zbawienia i ukryć przed światem ową najwspanialszą nowinę o tym, że Bóg nie zapomniał o swoim ludzie, że jeszcze raz i nieodwołalnie potwierdził swoją miłość do człowieka. Niestety nadal są tacy, którzy łudzą się, że dzięki ich przebiegłości czy cynizmowi historia miłości Boga do człowieka pójdzie w zapomnienie.

Jakże naiwni i biedni są tacy ludzie. Zapominają, że Twojej Miłości nikt nie jest w stanie zamknąć w grobie przeszłości i zapomnienia, gdyż jest to Miłość silniejsza od śmierci, od grzechów i słabości.

A jak z Twoją Drogą? Z Twoją walką? Nie pozwól całemu trudowi iść w zapomnienie! Nie daj się zamknąć światu! Jesteś zwycięzcą! Twoja wiara i Miłość Boga uzdrawia i podnosi! Pamiętaj, On nigdy Cię nie zostawi!

Ta walka, ta droga mnie zmienia, buduje mnie każdego dnia, mimo, iż jest czasem fatalnie. Mimo, że taplam się, upadam, płaczę, czuję się obdarta z godności, udaję.

Przybieram na tej drodze innych różne postawy, czasem Weroniki, czasem Szymona, czasem płaczek, ale w mojej drodze krzyżowej się rozwijam! To ona mnie zmienia. Zmieniają mnie ludzie, którzy odkrywają moje oblicze niczym św. Weronika, którzy mi pomagają i mówią "Wera, rusz się, ja Ci pomogę" niczym Cyrenejczyk.

Są też bliscy, którzy jak Maryja chcieliby wziąć moje cierpnie, jednak jest to niemożliwe.

Co mnie zmienia? Bóg. Jeśli nie odkryjemy Chrystusa, nie odkrywamy siebie. Bez Chrystusa niczego nie zrozumiemy, bo nie rozumem poznajemy, lecz sercem i Duchem, Miłością - co ma miejsce w Chrystusie. Duch to relacja z Bogiem. Dusza to siła życiowa. Ciało - relacje z innymi.

Te trzy aspekty w jednej osobie to kwintesencja człowieczeństwa. Co mnie zmienia? Chrystus - źródło życia i Jego obecność we mnie i w Tobie. Tak, jestem słabeuszem, nieraz chciałam odebrać sobie życie, do dzisiaj walczę i żyję na prochach, ale wiem, że Chrystus jest! Że to nie przypadek, co teraz się dzieje, że moja wspólnota to nie ucieczka przed samotnością a umocnienie.

Jednak człowiek w swoim życiu fruwa na dwóch skrzydłach - intelekcie i wierze, tylko dobra synchronizacja sprawia, że czuję się bezpiecznie, że mogę osiągać więcej, że mogę podziwiać świat. Co jest Tym spoiwem? Chrystus w mojej codzienności. To On mnie zmienił. To On mnie zmienia.

Tekst pochodzi z bloga blond-teo.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jestem słaba, nieraz chciałam odebrać sobie życie [DROGA KRZYŻOWA]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.