Jezus nie zna się na reklamie?
Kiedy czytam fragment z Ewangelii św. Jana, o ukazaniu się Jezusa uczniom po zmartwychwstaniu (J 20, 24-29), i patrzę na postawę św. Tomasza to, zamiast zastanawiać się nad postawą niewiernego, skupiam się na Chrystusie. To, że Tomasz powiedział, że jak nie włoży paluchów, to nie uwierzy, jest po części winą Chrystusa.
Najlepsza reklama to taka, która dociera do jak największej grupy odbiorców. To reklama, która swoim przekazem pokazuje wymierne korzyści konsumentowi. Powinna być ciekawa, jasna w odbiorze, nie budząca wątpliwości i nie pozostawiająca niedomówień, co do jasności przekazu. Firmy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych spotów reklamowych. Moją uwagę zwracają szczególnie te, które wykorzystują humor jako sposób na wyróżnienie się. Nie od dziś wiadomo także, że reklama jest dźwignią handlu. Bez niej istnienie na rynku graniczy z cudem. Ulotki, gazetki, mailing, foldery, banery, szyldy, ekrany LED-owe na ulicach miast, pozycjonowanie w internecie i cała masa innych sposobów na zaistnienie na rynku.
Kiedy czytam fragment z Ewangelii św. Jana, o ukazaniu się Jezusa uczniom po zmartwychwstaniu (J 20, 24-29), i patrzę na postawę św. Tomasza to, zamiast zastanawiać się nad postawą niewiernego, skupiam się na Chrystusie. To, że Tomasz powiedział, że jak nie włoży paluchów, to nie uwierzy, jest po części winą Chrystusa.
Przecież Jezus mógł to rozegrać zupełnie inaczej. Mógł kilkoma gestami zamknąć usta wszystkim niedowiarkom. Mógł po zmartwychwstaniu pójść do Piłata i powiedzieć: "I co teraz cwaniaczku?" Mógł ukazać się faryzeuszom i pokazać im, powiedzmy, "gest Kozakiewicza". Mógł zwołać konferencję prasową przed grobem. Odsunąć kamień, przesunąć, podnieść, przenieść, rozwalić, zrobić cokolwiek, żeby zobaczyli go wszyscy i uwierzyli - tak jak Tomasz.
W tamtym czasie Jezus Chrystus zaliczył jedną wielką reklamową i marketingową klapę. Mógł za jednym zamachem załatwić cały "religijny rynek". Nie byłoby najmniejszych wątpliwości. Czy jednak takie rozwiązanie byłoby dobre?
Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, bez wątpienia mogę powiedzieć, że Jezus Chrystus zrobił to, co mógł najlepszego dla nas. Oprócz wiedzy i nauki pozostawił nam wiarę. Wiarę w niego, w jego Bożą moc, zmartwychwstanie i możliwość tej niezwykłej duchowej i odczuwalnej, nie tylko przez rozum ale i przez serce relacji z Nim. Czy jako Syn Boży nie mógł czynić cudów? Czy nie mógł pokazać się wszystkim? Czy nie mógł ukazać swojej wielkiej mocy w sposób spektakularny? Mógł, ale tego nie zrobił, chyba dla naszego dobra. Mógł roznieść wieść o swoim zmartwychwstaniu szybciej niż facebook, ale tego nie zrobił. Powierzył tą misję apostołom. Powierzył tę misję swoim uczniom i każdemu, kto w niego uwierzył. Jeden drugiemu, drugi trzeciemu, trzeci czwartemu i tak aż do końca świata. Amen.
Skomentuj artykuł