Krzyże i racjonalność
W związku z wyrokiem w Strasburgu w Polsce pojawiły się żądania usuwania krzyży motywowane naruszeniem wolności konstytucyjnych. Czy można jednak traktować je jako poważne i racjonalne, skoro w parze z nimi nie idą żądania usunięcia poważniejszych naruszeń dóbr osobistych?
W wyniku wydania przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu tak zwanego wyroku w sprawie krzyży we Włoszech, rozpoczęła się dyskusja na temat obecności krzyża w przestrzeni publicznej. Trwa ona również w Polsce i nic nie wskazuje na to, by prędko miała się skończyć. W niniejszym tekście nie chodzi jednak o podawanie kolejnych argumentów za lub przeciw tej obecności, ale o... racjonalizm, logikę podejmowanych działań. Konkretnie działań tych, którzy domagają się zdejmowania krzyży wiszących w urzędach czy szkołach. Inną sprawą jest racjonalizm działania tych, którzy krzyże chcieliby wieszać wszędzie, niemalże w toj-tojach. Ale to temat na osobny tekst.
Być może krzyż wiszący w urzędzie czy szkole, wbrew argumentom jego obrońców, że jest to nie tylko symbol chrześcijaństwa, ale również, a może przede wszystkim symbol miłości, u człowieka niewierzącego wywołuje zupełnie inne uczucia i jest odczytywany jako naruszenie dóbr osobistych, wolności konstytucyjnych, bo niesie przekaz ideologiczny, mówi, jak żyć. Nie można twierdzić, że tak nie jest. Problem w tym, że trochę trudno w to uwierzyć, gdy za żądaniem usunięcia krzyża nie idą żądania usunięcia przekazu chrześcijańskiego z innych sfer przestrzeni publicznej, w których obecność tego przekazu jest bardziej dotkliwa i może bardziej naruszać dobra osobiste. W urzędzie czy szkole jest się bowiem przez jakiś czas. Tymczasem przekaz religijny, nasycony symbolami religijnymi, dociera do każdego z nas na co dzień w jego własnym domu, na ulicy, w miejscu pracy. Wdziera się on w sferę naszej prywatności chociażby poprzez mass-media. Oczywiście, można nie włączać radia czy telewizji na kanały religijne, ale przecież również na antenach publicznego radia i publicznej telewizji emitowane są audycje religijne. Żądanie ich usunięcia, a przynajmniej opatrzenia ostrzeżeniem, że jest to program mogący naruszać dobra osobiste, wydaje się więc oczywiste.
Być może podobne ostrzeżenia powinno się również umieszczać przed przydrożnymi krzyżami, cmentarzami, a przede wszystkim kościołami. Może należałoby wręcz żądać zasłonięcia ich, na przykład takimi rusztowaniami, jakimi obudowuje się remontowane kamienice.
Największym jednak naruszeniem dóbr osobistych jest niedziela. Oto bowiem zmusza się człowieka, niezależnie od tego, czy jest on wierzący, czy nie, do nieprzychodzenia do pracy w święto chrześcijańskie upamiętniające Zmartwychwstanie założyciela tej religii. Co więcej, w niektóre święta chrześcijańskie narusza się inne wolności, bo na przykład uniemożliwia się robienie zakupów. Żądanie zniesienia niedzieli jako obowiązkowego dnia wolnego od pracy jest więc zdecydowanie ważniejsze niż żądanie usuwania krzyży.
Jeśli zaś jakiś dzień miałby być wolny od pracy dla wszystkich niezwiązanych z żadną religią, to powinien to być któryś z dni w środku tygodnia, żeby nie mógł być utożsamiany z chrześcijańską niedzielą, żydowską sobotą czy muzułmańskim piątkiem.
A tak na marginesie: to niewyobrażalne szczęście mieć w pracy niewierzącego kolegę, bo kto inny jak nie on chętnie będzie pracował w niedzielę, gdy jest taka potrzeba? Wielkim naruszeniem wolności konstytucyjnych jest też Boże Narodzenie i cały okres przed tym świętem. Czy dóbr osobistych nie naruszają bowiem wszechobecne kolędy, mówiące wszak o narodzeniu założyciela chrześcijaństwa? Czy nie narusza ich postać świętego Mikołaja - jeśli nie jest on przerobiony na coca-colowego krasnoluda - świętego chrześcijańskiego, który wspomagał biednych? Czy tych dóbr nie naruszają choinki, mimo wszystko również niosące przekaz religijny? Należy wprawdzie przypuszczać, że ci, którzy domagają się usunięcia krzyży, ani nie świętują Bożego Narodzenia, ani nie jedzą kolacji wigilijnej, ani nie ubierają choinki, ani nie obdarowują nikogo prezentami. Niewątpliwie jednak cała przedświąteczna i świąteczna atmosfera i to, co wtedy dzieje się w przestrzeni publicznej - to wszystko narusza dobra i wolności konstytucyjne. Wprawdzie niełatwo to wszystko zlikwidować, ale próbować trzeba.
Trudno zatem żądania usunięcia krzyży ze szkół i urzędów traktować jako poważne i racjonalne, gdy nie idą z nimi w parze żądania związane z poważniejszymi naruszeniami dóbr osobistych i wolności konstytucyjnych. Logika i racjonalność są ważne, bardzo ważne - nawet w działaniach dotyczących ideologii.
Skomentuj artykuł