Miałam w życiu czas, kiedy nie potrafiłam się modlić. Było to dla mnie trudne

(fot. shutterstock.com)
niezawodnanadzieja.blog.deon.pl

Modlitwa nie jest dla mnie oczywistością. Nie jest czymś co przychodzi łatwo, prosto, bez walki.

Mam wielkie pragnienia, lecz z lenistwa, braku patrzenia na nie i zabiegania - zaniedbuję je. Czuję zaproszenie, ale z niego nie korzystam.

Miałam w życiu czas, kiedy nie potrafiłam się modlić. Było to dla mnie trudne, bo zauważyłam, że modlitwa w codziennym zabieganiu przestaje mi wystarczać. Owszem, "najadałam" się nią na chwilę, wyglądało na to, że jest dobrze. Z czasem jednak zobaczyłam, że mój duchowy brzuch mnie boli - jadłam coś, co zapychało moje potrzeby, ale ich nie wypełniało.

DEON.PL POLECA

Ci, którzy trochę mnie znają, wiedzą, że lubię pytać. Z Jezusem jest podobnie, gdy czegoś nie wiem - mówię Mu o tym. Nauczyłam się, by pytać bardzo konkretnie i wprost. Wtedy w zupełnie nieoczekiwany sposób dostaję odpowiedź na moje wołanie. Tak było i tym razem.

Nosiłam w sobie od dawna wielkie pragnienie czytania Pisma Świętego. Wydawało mi się to mało realne - o ile czytanie książek, gdy dzieci podchodzą do mnie ze swoimi potrzebami i mi przerywają - nie jest dla mnie problemem, o tyle do czytania Biblii potrzebowałam spokoju. Przestrzeni. Ciszy i samotności. Czasu. Nie miałam tego, uznałam więc, że bez sensu w ogóle zaczynać.

Mniej więcej w tym czasie oglądałam stories na Instagramie Ani, która opowiadała o swoim doświadczeniu modlitwy. Powiedziała na nim coś, co było dla mnie bardzo uwalniające.

Wiele razy coś zaczynałam i po czasie okazywało się, że brak mi na to czasu. Bałam się, że z czytaniem Pisma będzie tak samo. Słowa Ani pokazały mi jednak inną perspektywę.

Teraz nie możesz? Ok. Wrócisz, gdy będziesz mogła.

Jakie bingo! Odkrycie! Wiem, że to może wydawać się dziwne. Jak to? Zaczynać i nie kończyć? Ale co było dla mnie lepsze? Zacząć i porzucić za miesiąc czy w ogóle nie zrobić nic?

Im dłużej z tym chodziłam, tym bardziej widziałam, jak bardzo polegam na sobie, na swoim chceniu, chwilowej sile, która raz jest, raz jej nie ma. A Jezus zapraszał tu i teraz, do konkretu. Czułam, że bardzo potrzebuję Pisma Świętego i jeszcze bardziej potrzebuję, by słowa, które mnie dotykają zapisywać, rozważać, wracać do nich. Zaczęłam tak robić i widzę jak to bardzo mnie przemienia - czuję, że to jest dla mnie na teraz. Wziąć jedno zdanie dziennie, zapisać i nim żyć. Niewiele? Dla mnie bardzo dużo!

Często noszę w sobie poczucie, że moje niewiele jest nic nie warte. Wcale tak nie jest! Mój ruch może zaprowadzić myśli, serce, pragnienia gdzieś dalej. Muszę jednak zrobić pierwszy, mały krok. Muszę sprawdzić czy ta nowa forma jest dla mnie na TERAZ. Być może jutro będzie to coś innego, ale dziś zmienia mnie właśnie to. Dlaczego więc po to nie sięgnąć?

Mam wielkie pragnienia. One nie zawsze są współmierne do tego, co mogę dziś. Rezygnuję. A Pan Bóg w swojej subtelności daje mi znać, że On chce to moje małe zamienić w wielkie.

Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miałam w życiu czas, kiedy nie potrafiłam się modlić. Było to dla mnie trudne
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.