Nie wierzymy w to, w co wierzymy

(fot. Miguel Ángel García. / flickr.com / CC BY 2.0)
http://awemniesamym.blog.deon.pl/

W jubileuszowym 3000 wydaniu Polityki możemy przeczytać artykuł komentujący wyniki badań ośrodka CBOS na temat stosunku Polaków do Kościoła i religii. Oczywiście można uznać go za kolejny bezpardonowy atak na katolików i głowy sobie nim nie zawracać w ogóle. Niestety jednak, stwierdzenia tam zawarte niemal w stu procentach odpowiadają temu, co obserwuję w swoim otoczeniu na co dzień, a widać to "gołym okiem", bez specjalistycznych technik socjotechnicznych. Potwierdzają to również inne badania, prowadzone przez ośrodki katolickie.

Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego na swojej stronie internetowej podaje dane na rok 2013: na niedzielną Mszę św. uczęszcza regularnie - 39,1 proc. Polaków; do Komunii św. przystępuje 16,3 proc. Deklaratywnie ponad 90 proc. uznaje się za katolików. Czy to oznacza, że większość z tych, którzy omijają szerokim łukiem kościół i nie odczuwają potrzeby uczestnictwa we Mszy św. nie zrozumiało pytania? Jak podaje Polityka, nie tyle nie rozumieją, co interpretują swoje "bycie katolikiem" zupełnie dowolnie i "po swojemu". Polski katolik statystyczny, jak wynika z badań CBOS to mieszanka prawd wary wybieranych całkowicie dowolnie, pogłębiającej się wyraźnie niewiedzy na temat nauki Kościoła i dogmatów, relatywizmu moralnego, popkultury i najzwyklejszych w świecie zabobonów, mądrości ludowej rodem z facebooka itp. Jednym słowem coraz wyraźniej religia katolicka przemienia się w świecką neopogańską pseudofilozofię moralną pt. "dobre i moralne jest to - co mi w danej chwili pasuje"!

Pytanie, jakie się nasuwa po lekturze artykułu: to dobrze dla Kościoła czy źle? Czy odkrywamy tu jakąś Amerykę czy było tak zawsze? Przecież ludzi głęboko religijnych, prawdziwych świętych od zawsze było mało. Większość z nas od zawsze ślizgała się gładko po powierzchni takich czy innych ideologii, a zdecydowana mniejszość była autentycznie głęboko zaangażowana. Dzisiaj obok "statystycznego katolika" mamy przy każdej lub prawie każdej parafii grupy wspólnotowe, głęboko zaangażowane w poprawę swojej wiary, życie zgodne z nauczaniem Kościoła, autentycznie zaangażowane w życie parafii itp. Może idąc tropem autora podającego przykład Francji, lepiej dla samego Kościoła byłoby, gdyby katolików było mało, ale dobrej jakości? Może i tak, gdyby nie jedno mocno niepokojące pytanie: co zamiast?

Jak wiadomo ludzkość nie raz i nie dwa próbowała stworzyć jakąś świecką religijność bez Boga, akceptowalną dla wszystkich, jednak takiej świeckiej religii alternatywnej nigdy nie udało się wymyślić! Póki żyjemy wygodnie i bezpiecznie na naszej wysepce spokoju Europie otoczonej morzem szaleństwa, jest ok. Gorzej, kiedy owo szaleństwo zaczyna zatapiać szczęśliwą wyspę. Dopóki nasz relatywizm moralny dotyczy wyboru typu: pójść w niedzielę do kościoła czy na rower, też ok. Ale jak wiemy, kiedy nie ma granicy dla naszego wątpienia, kiedy każdy wybór można racjonalnie uzasadnić, rodzą się pokusy, a z pokusami rodzą się demony. Skoro wszystko można wytłumaczyć, to może racjonalniej dla całego społeczeństwa będzie wprowadzić eutanazję, a skoro ludzie zbyt chorzy nie są nam potrzebni, a i dla nich samych byłoby lepiej, gdyby nie istnieli, to i zbyt ułomni fizycznie czy umysłowo też nie? Bezdomni tylko śmierdzą w komunikacji miejskiej i szpecą naszą piękną wyłożoną pozbrukiem ojczyznę! Może jakieś rozwiązanie radykalne?

Można tak mnożyć przykłady bez końca, bo wątpienie, relatywizacja, umowność końca nie mają i są bezdenne jak samo piekło. Piekło, które możemy zbudować sobie sami na ziemi. Wystarczy chwila nieuwagi. Wszystkich tych, którzy zarzucą autorowi czarnowidztwo odsyłam - vide wiek dwudziesty! Czy w Polsce możliwe jest ustalenie jednego, zgodnego kierunku politycznego? Nigdy! Jednego pomysłu na gospodarkę? Też nie! Programu społecznego? Nic z tych rzeczy! Natomiast wierzę głęboko, że przynajmniej można ustalić granicę, poza którą się nie wypuszczamy, którą wspólnie dla wszystkich uznajemy za nieprzekraczalną, która jest dziedzictwem i podporą naszej całej cywilizacji. Za punkt graniczny takiej czy innej moralności uznajemy - dziesięć przykazań, Dekalog! Wierzę, że jest to możliwe!

Raport CBOS wcale nie tylko i wcale niekoniecznie dotyczy dobrego samopoczucia Kościoła i katolików w Polsce. Dotyczy fundamentalnego pytania, na czym oprzeć budowę naszej cywilizacji! Ja postuluję Dekalog, jest jakaś alternatywa?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wierzymy w to, w co wierzymy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.