(fot. Albertus82 / flickr.com)
go_and_back / artykuł nadesłany

... zgrzeszyłem. Czy jesteśmy świadomi takiego stanu jak grzech? Czym on jest? Przecież Bóg jest wszędzie, to po co mam się spowiadać przed osobą ludzką? Jak to możliwe, że można wszystko przebaczyć? Przecież to jest niemożliwe!

Jak tak można?? Wszystko?! Zdradę? Zabójstwo? Gwałt? No może niewielu z nas jest aż tak radykalnymi grzesznikami. Też niestety nie można powiedzieć, że jesteśmy wolni od grzechu, bo to jest... grzech. Grzech przeciw prawdzie; oszukiwanie samego siebie, a także Boga.

Dzisiaj znów doświadczyłem mocy przebaczenia. Stało się to - o zgrozo(!) - w konfesjonale przed księdzem. Wielu myśli, że po co mu wiedzieć nasze grzechy. To są w końcu nasze często najbardziej intymne sprawy, o których niekoniecznie chcemy komukolwiek mówić. Niestety nawet samemu sobie i Bogu. Jezus mówi "komu odpuścicie grzechu temu będą odpuszczone, a komu zatrzymacie, temu będą zatrzymane". No ale komu to mówił. Przecież w tamtych czasach nie było takiej osoby jak kapłan.

Mówił to apostołom, których już dziś nie ma. Właśnie! Nie ma dziś formalnie kogoś takiego jak apostoł. "Zawód" apostoła ewoluował przez dwa tysiące lat do miana kapłana. Kapłana, który jest pośrednikiem między Bogiem, a człowiekiem. W księdzu objawia się Jezus Chrystus. To nie są żadne bajki. Ja tego doświadczyłem. Mocy Jezusa w kapłanie podczas spowiedzi. Za każdym razem modle się o Ducha Świętego dla kapłana, przed którym będę się spowiadał, aby przez niego Bóg mógł mi pomóc, podpowiedzieć, czasem zganić. Nie wiem jak wy, ale ja podczas pierwszej spowiedzi doświadczyłem tak jakby coś wewnątrz mnie spadło. Jakiś ciężar. Zapanowało w środku takie miłe łaskotanie. Mieliście tak? To jest właśnie pokój i łaska przebaczenia. I tak zawsze się dzieje. Mocą Jezusa przez ręce kapłana.

Tak się zastanawiam, po co mi walka duchowa. Zdarza się, że chodzę po dwa-trzy razy na tydzień do spowiedzi. I to z grzechem ciężkim. Jaki w tym sens? Mnie osobiście uczy to wiary i pracy nad samym sobą. Uczę się samego siebie. Nauczycielem tym jest Bóg.

Wiesz, tak sobie myślę, że spowiedź jest moim zaczerpnięciem świeżego powietrza. Oczyszcza mnie, daję tlen komórkom mojego życia, które gdzieś już prawie obumarły. Do tego dochodzi drugi oddech powietrza podczas Eucharystii. Ten oddech jest tak potężny, że napędza mnie całego. Te dwa oddechy dają mi życie. Bez nich nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, żyć.

Kiedyś sobie pomyślałem, że pójście na msze bez spowiedzi (czyli łaski uświęcającej)j jest jak pójść się myć, ale nie napuścić sobie do wanny wody. Wprawdzie będziemy w łazience, nawet wejdziemy do wanny, ale nie umyjemy się. Wyjdziemy tak samo brudni jak wcześniej. Ale potem: "No przecież byłem w Kościele", ale co z tego, jak nadal jesteś tym samym śmierdziuchem. Coś tu nie gra. I to bardzo...

Polecam spowiedź, aby żyć w pokoju z Bogiem. Po cóż będziemy robić innego po śmierci jak tylko żyć razem z Bogiem i wpatrywać się w Jego Oblicze? Skoro bycie przy Bogu jest czymś dla mnie dobrym, miłym i lepszym niż życie w grzechu, to czego by nie być w stanie takim non stop? Tylko, że to wymaga trudu. A dzisiejsza mentalność jest taka, aby życie sobie ułatwiać, no i mamy tego efekty. Jakie? Rozejrzyj się.

"Poznacie ich po owocach" - owocach pracy i trudu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ojcze...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.