Ojcze Nasz, któryś dał futro Kowalskiej

(fot. Andrzej Sochacki)
http://marcin1985.blogspot.com

Po co idę do Kościoła, jeśli nie skupiam się na spotkaniu z Chrystusem? Czy powinienem chodzić? Może lepiej będzie, jak zostanę w domu?

Obiecałem sobie, że nigdy o tym nie napiszę. Przyrzekałem, zaklinałem i wiele innych rzeczy robiłem, żeby o tym nie pisać. Nie da się. Po prostu jak jestem na eucharystii i w czasie Ojcze Nasz, ktoś przede mną gada, to krew przestaje mi do mózgu dopływać.

Człowiek ma ochotę klepnąć w ramię i zwrócić uwagę, ale za chwilę przychodzi myśl: Przecież to dorośli ludzie, starsi ode mnie o 20 lat, więc co ja będę im zwracał uwagę. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się raz albo dwa, to pewnie nie robił bym z tego tematu do pisania. Jednak powtarzalność takich sytuacji jest niesamowita.

Tekst nie będzie miły ani delikatny. Może kogoś obrazić albo wywołać zgorszenie, ale będzie prawdziwy. Nie chodzi mi o to, aby rozliczać kogoś czy wyżywać się na wszystkich dookoła, bo sam nie jestem idealny. Gdybym był, to takich sytuacji w kościele bym nie widział, tylko skupił się na spotkaniu z Jezusem. Niestety idealny nie jestem i razi mnie cała sytuacja. Do dzieła.

Od momentu mojego nawrócenia staram się modlić systematycznie. Pilnuję tego i gospodaruję czas tak, aby dla Jezusa te kilkadziesiąt minut dziennie zostało. Początkowo sprawiało mi to niezwykłą trudność, bo jest przecież milion innych "lepszych" zajęć. Udało się to pokonać. Niestety pojawił się kolejny problem. Przecież nie może być tak, że szatan da nam spokój i pozwoli bez jakiegokolwiek wysiłku rozmawiać z Bogiem. Chodzi o skupienie w czasie modlitwy. Zawsze uważałem, że jak mam iść do sklepu po mleko i bułkę, to kupuję mleko i bułkę a nie czekoladę i pomidory. Jak na podwórku za oknem stoi Jaś i Staś i chcę zawołać Stasia, to wołam Stasia a nie krzyczę do Jasia, żeby powiedział Stasiowi, że go wołam. Wydaje się to bardzo logiczne. Jednak przekładając tę prostą logikę na modlitwę dostrzec można pewne rozbieżności. Posłużę się przykładem. Jestem w kościele i uczestniczę w Eucharystii. Jest moment modlitwy Ojcze Nasz i zaczynam modlić się tak, jak wszyscy dookoła. Moje usta mówią słowo po słowie, zdanie po zdaniu modlitwę, której nauczył nas Chrystus. Co jednak dzieje się w mojej głowie?

Kowalska:
"Ojcze nasz któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi …"
Nowakowa:
"Ojcze nasz któryś jest w niebie, skąd Kowalska ma to futro, przyjdź królestwo Twoje, pewnie na przecenie kupiła, bądź wola Twoja, ciekawe ile zapłaciła…"

Jak często wypowiadamy słowa Chrystusa, nie myśląc kompletnie o tym, co one za sobą niosą. Przykład Nowakowej wcale taki skrajny nie jest. Niby idę rozmawiać z Jezusem, niby dziękuję mu i proszę o coś, ale jeśli przyszła też Kowalska w nowym futrze, to trzeba Jezusa odstawić na bok i zająć się Kowalską.

Odpuść Nowakowej nasze winy…

Pamiętacie program Tik Tak? Był jednym z punktów, których nie opuszczałem. Jako bąbel siedziałem przed telewizorem, z językiem na brodzie, i czekałem na Pana Tik Taka. Jak pojawiała się czołówka, to głowa w rytm muzyki latała mi, to w jedną a to w drugą stronę. Na tik w prawo a na tak w lewo. Ach, jakie to cudowne wspomnienia. Czasami przypominają mi się, o dziwo, na eucharystii, za sprawą osób siedzących przede mną. Często widzę, że panowie też oglądali Pana Tik Taka bo kręcą głowami, jak ja przed telewizorem. A to w lewo a to w prawo, potem dwa razy w lewo i raz w prawo i na odwrót, żeby się w głowie nie zakręciło. Samo kręcenie można by jeszcze podpiąć pod jakieś zmiany zwyrodnieniowe w odcinku szyjnym kręgosłupa. Trzeba ćwiczyć, więc nie ma co tracić czasu. Niestety czasami dochodzą do tego efekty specjalne - kłapanie paszczą. Tego już nie da się wytłumaczyć defektem kręgosłupa.

…ale nas zbaw od złego.

Tak na poważnie, to boli serce gdy człowiek widzi takie rzeczy. Można się z tego śmiać i nie przykładać większej uwagi do problemu, ale skala tych zjawisk zaczyna przerażać. Tak jak pisałem na początku, ja też mam problem ze skupieniem się w czasie modlitwy, ale z tym walczę. Wiem, że wielu ludzi też walczy, ale jeszcze więcej złożyło broń już bardzo dawno temu. Ciałem jesteś na mszy a sercem w pracy, na wczorajszej imprezie czy też przy swoim ulubionym serialu.

Powstaje w takim razie pytanie: Po co idę do Kościoła jeśli nie skupiam się na spotkaniu z Chrystusem? Czy powinienem chodzić? Może lepiej będzie jak zostanę w domu? Nie. Uczestnictwo w eucharystii jest podstawą do budowania swojej wiary. Nawet jeśli dookoła ciebie ludzie gadają, kręcą głowami czy też przeszkadzają w eucharystii, to twoja obecność jest ważna. Nawet jeśli ty gadasz, twoja obecność jest ważna. Bóg znajdzie drogę do każdego serca. Nawet tego najbardziej zatwardziałego ale trzeba być blisko Boga, nawet nieświadomie. Dlatego obecność w kościele jest tak ważna.

Chrześcijańska obojętność i bylejakość jest problemem z podwójnym dnem. Wierzch, to problem zachowania na eucharystii. Letni katolik niby chodzi do kościoła ale na chodzeniu się kończy. Głębszy problem dotyczy czegoś zupełnie innego. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: Dlaczego kościół w Polsce przechodzi taki kryzys? Dlaczego młodzi ludzie idą za kimś takim jak Palikot? Dlaczego walczą z kościołem, z krzyżem w Sejmie? Dlaczego chcą usunąć religię ze szkół? Dyskusje na ten temat zazwyczaj są burzliwe, pełne niepotrzebnych emocji, wyzwisk, przekleństw a nawet łez i ogromnego bólu. Moim zdaniem problemem nie jest kościół, problemem nie jest Palikot, problemem nie jest nasze zachowanie na mszy, problemem jest nasze serce. Serce chrześcijanina. Serce, które jest słabe z braku wiary i rozmowy z Bogiem. Serce, które przegrywa walkę ze złem, beznadziejnością i szatanem. Jeśli zaufam Bogu, to wygram. To nie szatan jest silny, to my jesteśmy słabi. Na szczęście jest sposób na zwycięstwo:

Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.
- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek.

A dobrym pożywieniem jest modlitwa.

Z Bogiem

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ojcze Nasz, któryś dał futro Kowalskiej
Komentarze (4)
STANISŁAW SZCZEPANEK
7 grudnia 2011, 20:43
Buncolku, ty się skup na sobie, a ocenianie innych pozostaw Panu Bogu. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Przypominam również perykopę o dwóch modlących się: faryzeuszu i celniku oraz ocenie tego zdarzenia, dokonanej przez Pana Jezusa. Trafiłeś jak kulą w płot. Mnie się ten tekst bardzo podoba, ponieważ autor wcale nie atakuje ani nie osądza konkretnych ludzi, lecz ich zachowania.  A przecież owoce Mszy Świętej i Komunii Świętej nigdy nie zależą od Boga, lecz od człowieka, dokładnie rzecz biorąc od jego otwarcia się na Bożą łaskę. Myślenie o niebieskich migdałach to najlepszy sposób na odejście z niczym. Mój ulubiony święty - Ignacy Loyola - napisał - "gdy zaczynasz się modlić albo wchodzisz do kościoła zawsze wycisz się i zadaj sobie pytanie - do kogo idę i po co?"
C
czytelnik
23 listopada 2011, 23:17
a mi się podoba tekst... poproszę o następny!
J
joan
23 listopada 2011, 09:59
Buncolku, ty się skup na sobie, a ocenianie innych pozostaw Panu Bogu. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Ty sa zawsze przestrzegasz tej zasady, kiedy kometujesz?
jazmig jazmig
22 listopada 2011, 16:48
 Buncolku, ty się skup na sobie, a ocenianie innych pozostaw Panu Bogu. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Przypominam również perykopę o dwóch modlących się: faryzeuszu i celniku oraz ocenie tego zdarzenia, dokonanej przez Pana Jezusa.