„Prawo naturalne” a kryzys wiary i teologii

(fot. silent shot/flickr.com)
Tomek Ruda / artykuł nadesłany

W debacie publicznej dotyczącej bardzo wrażliwych kwestii moralnych dotyczących praw rodziny, obrony życia, praw osób o odmiennej orientacji seksualnej Kościół Katolicki dosyć często szafuje i pojęciem prawa naturalnego jako jedynej podstawy porządku społecznego.

Niestety statystyki dotyczące rozumienia i zastosowania prawd moralnych wynikające z deklarowanej wiary chrześcijańskiej są co najmniej niepokojące. Większość wiernych świeckich nie rozumie i nie akceptuje nauczania moralnego Kościoła. Sądzę również, że większość księży pomimo swojej formacji nie jest w stanie wyjaśnić nauczania moralnego Kościoła. Dialog pasterzy (zwłaszcza biskupów) z wiernymi sprowadza się do często bezrefleksyjnego rzucania pojęciami typu „natura ludzka”, „prawo naturalne”, „porządek prawny”, dzielenia ludzi na służących Szatanowi lub Bogu, straszenia piekłem.

W niniejszym eseju chciałbym, krótko zarysować problemy związane z pojęciem „prawa naturalnego” i problemami jakie są z nim związane zwłaszcza w najważniejszej dla Kościoła kwestii wzrostu życia wiary. Wiara niewątpliwie wpływa na poziom teologii, więc każdy poważnie myślący i wierzący teolog powinien się zastanowić nad tą kwestią.

DEON.PL POLECA

Pojęcie „prawa naturalnego” tak jak jest przedstawiane przez Kościół pochodzi od Arystotelesa, który twierdził, że wszystkie byty dążą do celu właściwemu swojej naturze. Św. Tomasz z Akwinu jako filozof kierujący się Objawieniem chrześcijańskim rozwinął kwestię „prawa naturalnego” poprzez zauważenie, że wiara w Boga Stworzyciela całkowicie różnego od swojego stworzenia rodzi problem relacji natury i łaski, wolności Boga i wolności człowieka – mówiąc krótko wyróżnił porządek naturalny i nadnaturalny. Intuicja Tomasza jest jak najbardziej słuszna. Niestety wielu teologów prezentujących myśl Tomasza zapomniało i tak jest do dziś, że o sprawach związanych z Bogiem - w tym także relacji natury i łaski – można mówić tylko posługując się analogią. Zamiast wskazywać na tajemnicę myśl Tomasza była wykorzystywana jako swoisty naukowy podręcznik wiedzy o świecie w walce z modernizmem. Na nieadekwatność argumentacji teologicznej bazującej zbyt silnie na myśli Tomasza a jej raczej interpretacjach wskazywał Yves Congar.

Tomasz tworzył swoje dzieło w miejscu czasach gdzie dominującym system społecznym był feudalizm, którego smutnym przejawem – zwłaszcza w okresie przedreformacyjnym – były ciągłe kłótnie pomiędzy władzą Kościelną (papież i biskupi) i świecką (król, książęta) bez uwzględniania jakichkolwiek praw ludzi, nad którymi mało się władzę. Jako że kultura była przeniknięta symboliką chrześcijańską, a nauk humanistyczne i przyrodnicze nie były rozwinięte tak jak dzisiaj swoje racje udowadniano teologicznie.

Wyróżnienie przez Tomasza nadnatury i natury – prawa naturalnego służyło raczej interesom politycznym niż wzrostowi wiary Kościoła. W Kościele zakorzeniły się silne podziały, trwające w Polce do dzisiaj, na wiernych i heretyków (często chodzi o ludzi inaczej i krytycznie spoglądających na wiarę), pasterzy i owce (rządzący i rządzeni), świat szatana i świat chrześcijański. Nierzadko do narzucania poglądów religijnych i politycznych posuwano się do wojen i przemocy. Zachodnia filozofia świecka również ma tendencje do dualizmów – wystarczy spojrzeć na odpowiedzi dotyczące natury człowieka (od „człowiek człowiekowi wilkiem” do ślepej wiary w dobroć człowieka we współczesnej psychologii). Być może współczesnym pokłosiem zakorzenionych silnie dualizmów jest głośne szafowanie pojęciami cywilizacji śmierci i cywilizacji życia bez uwzględnienia faktu, że walka dobra i zła jest obecna w całej historii ludzkości i że dobro na pewno zwycięży.

Obrońcy tezy prawa naturalnego będą wywodzić jej pochodzenie również od świętego Pawła (Rz 2,14) i mają rację. Jednak kontekst wyraźnie odróżnia Prawo od natury, i podkreśla że przestrzeganie przykazań znaczy coś więcej niż tylko pójście za naturą. Jeżeli ktoś nie znając Prawa idzie za naturą to i tak jego usprawiedliwienie nie dokonuje się tylko dzięki uczynkom ale dzięki wolnemu działaniu Boga (Bóg jako sędzia). Tak więc posługiwanie i zatrzymanie się na pojęciu prawa naturalnego to tylko minimum, a w przypadku Kościoła, który głosi konieczność chrztu i nawrócenia się do Jezusa oznaczałoby, że Jezus nie ma tak naprawdę nic do zaoferowania oprócz wysokiej moralności. Scena młodzieńca, który ze smutkiem odchodzi od Jezusa wymagającego całkowitego pójścia za nim jest bardzo wymowna.

Dodatkowe problemy jakie rodzi głoszenie moralności przy odwoływaniu się do „prawa naturalnego” to jak sama nazwa ("prawo" kojarzy się raczej z prawem stanowiony) wskazuje duże ryzyko sprowadzenia chrześcijaństwa do naturalizmu. Rolę Boga spełniałoby właśnie pojęcie „prawa naturalnego” pokrywającego się całkowicie z pojęciami „ludzkości”, „społeczności”, „civitas christiana”. Za pojęciami kryje się antropocentryczna, czasami wręcz egoistyczna wizja świata.

W takiej wizji liturgia, nabożeństwo byłyby bardziej miejscami budzenia uczuć religijnych lub posłuszeństwa wobec rządzących niż miejscami doświadczania obecności Boga żywego, który pragnie dzielić się swoim nadprzyrodzonym życiem z człowiekiem. Taka celebracja bardziej przypominałoby to mitologię czy terapię psychologiczną niż istotę życia chrześcijańskiego. Głównym celem życia Kościoła byłyby korzyści materialne.

Obserwując poziom życia liturgicznego i modlitewnego wśród duchowieństwa, oraz poziom ich dialogu z wiernymi świeckimi w Polsce trzeba z przykrością stwierdzić, że tak jest i dzisiaj. Zamiast zająć się nieistniejącą katechezą dorosłych – choćby poprzez przykładanie się do formacji homiletycznej – w debacie publicznej molestuje się wiernego abstrakcyjnymi pojęciami z filozofii i teologii bez odwołania się najpierw do argumentów płynących z prostej wiary (być może hierarchowie są niewierzący albo są słabymi świadkami). Kościół zamiast przykładać się do głoszenia Ewangelii kłóci się o posiadłości – dosłownie budynki, bez wiernych - oraz kreuje się na partię głoszącą Katolicką Naukę Społęczną w jedynie słusznej wersji tomistycznej.

Tomizm jest dobrym systemem jeżeli chodzi opisywanie stosunków zachodzących miedzy różnymi podmiotami, ale nie daje odpowiedzi na wiele pytań, chociażby dlatego, że jest silnym odzwierciedleniem zachodniej kultury prawniczej, która nie jest jedyną prawdziwą i obowiązującą na świecie.

Moim zdaniem wykład moralności chrześcijańskiej powinienen powrócić do źródeł to jest do właściwie celebrowanej liturgii, świadectwa-męczęństwa, i zejścia (hierarchów) na ziemię aby zobaczyć, że Dobro mimo wszysto ma siłę przebicia i wpływa na postawy ludzi. Chrześcijaństwo ma poprzez swoich świadków inspirować do nawrócenia i zmiany obyczajów a nie narzucać je za pomocą ustaw. Taką wizję Katolickiej Nauki Społecznej jako zaczynu do przemiany świata i przybliżenia się Królestwa Bożego reprezentuje chociażby Bartolomeo Sorge SJ.

Nie należy zapominać o dialogu z ateistami, nawet tymi wojującymi. Ich reakcje na obrońców życia mówiące np., że „zakaz aborcji zrodzi podziemie” należy odczytać nie jako głupotę, ale jako wezwanie-pytanie a jakość naszego chrześcijańskiego życia, które powino być odzwierciedleniem otrzymanego daru Bożego życia, którego nie da się zamknąć w pojęciu prawa naturalnego.

Moim zdaniem należy również powrócić do biblijnego rozumienia sprawiedliwości społecznej, a nie opierać się tylko na podziale dokonanym przez św. Tomasza. Skoro celem życia człowieka jest zjednoczenie z Bogiem, to sprawiedliwość należy określić jako tworzenie takich warunków, które by to umożliwiały ze szczególnym uwzględnieniem współdziałania Boga ze swoim stworzeniem. Inaczej, jak nam to słusznie zarzuca teologia protestancka dojdzie do sakralizacji prawa naturalnego.

Wiąże się to bezpośrednio ze wspomnianą wyżej koniecznością podniesienia jakości formacji liturgicznej oraz katechezy dorosłych. Pojęcie prawa naturalnego i odpowiedzialności należałoby więc poszerzyć lub powiązać z pojęciem kapłaństwa powszechnego wzorowanego na Chrystusie, który znosi cierpienia i niesprawiedliwości całego stworzenia (solidarność, współczucie) i mimo grzechów i słabości oczyszcza (ofiara) i prowadzi do Ojca (zbawienie, wyzwolenie, zmartwychwstanie). Siłą i motywacją do takiej realizacji prawa naturalnego nie mogą być przyrodzone siły człowieka ale moc płynąca z przymierza (kolejne konieczne powiązanie z pojęciem prawa naturalnego) Boga z człowiekiem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

„Prawo naturalne” a kryzys wiary i teologii
Komentarze (1)
OT
ot tak zerknalem
10 stycznia 2011, 22:49
analiza prawa naturalnego w kategoriach historycznych i eklezjalnych moze byc ciekawa, ale nie daje odpowiedzi na istote sprawy; lepiej podejsc do tego filozoficznie, rozwazajac prawo natualne o zmiennej tresci, dynamiczne koncepcje prawa naturalnego, rozne koncepcje dobra, ktore wplywaja na wizje tegoz prawa; jest wielu ciekawych filozofow wspolczesnych; proponuje na poczatek polemike pomiedzy Finnisem a Nussbaum, powodzenia temat ciekawy i niekoniecznie martwy...