Staruszka z niemiecką lufą

(fot. Anosmia / flickr.com/ CC)
Quebec / artykuł nadesłany

Wydarzyło się to w pewien zwykły dzień. Kolejna wystawa w muzeum Schindlera w Krakowie. Kolejni ocaleni. W rzeczywistości nie tak piękni jak aktorzy z Listy Schindlera. Miejsce to nie tak przejmujące (co oczywistość) jak Auschwitz, lecz z jaką bogatą historią.

Byłem w Oświęcimiu. Zastanawiam się, jaki jest sens ciągania w takie miejsca dziecka w wieku gimnazjalnym. Mentosy w autobusie, postój w jakimś barze i tłum Azjatów przy bramie obozów. Każdy wyposażony w malutki aparacik i szczerzący się do każdego wokół. Coś podejrzanie wyglądały takie uśmiechy na nasz widok. Stado głodomorów niczym sfora psów spuszczona.

Co dalej? Były włosy za szybą, sterta okularów, ciasna cela ojca Kolbego. Aaa ! Jeszcze mój wychowawca, robiący zdjęcia wszystkiemu, co miało tabliczkę, mimo że nie było wolno. Ktoś w ogóle pilnował tego miejsca? Jak się okazało parę lat temu chyba nie... Tyle pamiętam z tej wyprawy.

Holokaust i losy Żydów w Polsce to studnia bez dna. To z jednej strony wampiryczny Gross, to wspomnienia z kanałów Chiger. Żadne z nich nie zdołało mnie tak zaskoczyć jak pewna staruszka. Na pozór jeszcze jeden z wytworów "planety babć". Na oko osiemdziesiątka, zielony beret widywany na ogół z lewej strony kościelnej publiczności. Zawsze mnie to zastanawiało dlaczego akurat z lewej? Wzdychają do Marxa czy może im tam po prostu cieplej? Wzruszona. Jako jedyna z tłumku znieczulających się winem odbiorców sztuki Holokaustu. Zagadnąłem ją. Nauczył mnie tego skaczący po biurkach Robin Williams w filmie, na którym beczę jak bóbr. Stanąłem oko w oko z opancerzoną w beret staruszką. Jak się okazało, tak wygląda naoczny świadek II Wojny Światowej.

Nastolatka. W takim wieku przyglądała się nazistowskiemu piekłu na ulicach Krakowa. Dużo pamięta. Żydów odzianych w same marynarki w charakterze odśnieżarek ulic, czy opis egzekucji na Lubiczu. Tam, gdzie jak to nazywa, stoi dziś taki ładny domek (biurowiec) bohaterscy Polacy zabili dwóch niemieckich żołnierzy. Ci sami bohaterowie całowali po butach przybyłych na miejsce hitlerowców, gdy Ci przymierzali się do rozstrzelania w odwecie czterdziestu cywilów. Na próżno. Pamiętam, gdy się zastanawiałem dlaczego byliśmy tak bierni wobec wroga - już się dowiedziałem. Starszej pani było dane poznać hitlerowców z bliska - odległości lufy małego pistoletu. Akurat wiozła tramwajem paczkę ze szmuglowanymi papierosami i akurat nadziała się na wygłodniałych tytoniu Niemców. Uciekła. Uciekała jeszcze nie raz, spotykając ludzi, o których czytamy w ochoczo wydawanych historycznych czasopismach. Przeglądam je, gdy wędruję do supermarketu po colę. Przyznaję, ze raz się skusiłam, bo było o rabacji galicyjskiej, ale to raz..

Paradoksem jest, że poznała syna Hansa Franka - skądinąd kolejnego po Wazach rezydenta Wawelu. "Wielu Polaków było gorszych niż Niemcy, Panie". Można się spierać z tymi słowami, kłócić, ale wypowiedział je naoczny świadek tych wydarzeń. Krzywiąca się na dźwięk słowa 'volksdojcz' i z szelmowskim uśmiechem wyznająca, że Ci Niemcy to bardzo przystojni byli. Takie przystojniaczki nas podbiły. Myślę, że łatwiej jest nam z tym żyć, że to właśnie oni tego dokonali - Ci piękni, wykształceni i wysportowani. Wolimy takich najeźdźców od zgarbionych Żydów o szpiczastych nosach, nad których losem pochylamy głowy, ale potrafiliśmy ich palić w stodołach tuż po wojnie - niczym złą babę Jagę. Dumni następcy Imperium Cezara, kontra semiccy szarlatani. Tak łatwo przecież zatrzeć granice między ofiarą i katem. Starsza Pani jednak nienawidzi Niemców i nie kryje się z tym. Skradziono jej dzieciństwo, wypełniając je scenariuszem rodem z piekła. Choć została na świecie sama ze swoimi wspomnieniami, nie chce ich spisywać. Ze spuszczoną głowa chwyta mnie mocno za ramię mówiąc - "Kotku, wojna to zło". Nie wie, ile ten kotek będzie żył (patrząc na to co się dzieje wokół to pewno mnie dopadnie jakiś skorupiak) ale nie życzy mi. Nie życzy przeżycia tego, co Ona. Zostania czarno-białą kliszą wypełnioną obrazami ludzkich dramatów.

Dziwiła się. Zaskoczyło ją, skąd tuż po ogłoszeniu końca wojny w Krakowie tyle Żydowskich par spacerowało bulwarami ręka w rękę. - Jednak się gdzieś pochowali - mówi triumfalnie. Bo w bezkresnym morzu zawsze znajdzie się choć skrawek wystającego lądu. Nie wolno nam zapomnieć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Staruszka z niemiecką lufą
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.