To, czego nie widać
Weryfikacja mojego motta, dotyczącego własnej twórczości: "maluje, żeby nie mówić", musiała w końcu nastąpić. Teraz odbiorca wymaga, by artysta wytłumaczył się z tego, co zrobił. Pewnie i słusznie.
Droga, nim powstanie myśl o stworzeniu konkretnego obrazu, do jego realizacji jest różna. Zarówno pod względem impulsu, emocji i czasu.
Wtedy, gdy obraz oglądamy w pracowni artysty, w galerii podczas wernisażu, możemy dowiedzieć się czegoś o konkretnej pracy. O twórcy, jego emocjach, bliżej "dotknąć" tego, co chciał przekazać artysta. Nawet wtedy, gdy abstrakcja nosi tytuł: "Bez tytułu", poznać tajemnice związana z powstawaniem pracy. Teraz mniej jest Galerii, wernisaży, tradycyjnych merytorycznie świetnie przygotowanych katalogów.
Jest internet z masą obrazów. Pięknych, kolorowych w tonacji durowej i tych stonowanych, molowych. Jeśli obraz przedstawia coś w miarę konkretnego, a tytuł jest sugestywny, odbiór jest prosty. Komunikat - tytuł, ilustracja - obraz. Twórca podaje towar - odbiorca go ocenia. Znacznie trudniejszy jest odbiór abstrakcji.
Abstrakcja jest cudowną formą wypowiedzi. Malarz może opowiedzieć wszystko, obnażyć duszę, najbardziej skrywane tajemnice. Operuje własnym kodem, symbolem, skrótem. Nadaje każdej plamie, płaszczyźnie, kresce, każdemu dotknięciu pędzla znaczenia. W nich kryją się treści i emocje. Na koniec pracy, gdy widzi własną duszę obnażoną, nadaje tytuł: "Bez tytułu" i śmiało pokazuje prace "światu".
Oczywiście emocje, towarzyszące tworzeniu pracy, są widoczne, możemy ocenić kompozycje, działa na nas kolor i układ obrazu. Strona formalna i emocjonalna. Brak treści. W pierwszej kolejności te elementy są najważniejsze!
Pierwszy kontakt z pracą, przemawia do odbiorcy lub nie. To malarstwo, a nie literatura, która wymaga pięknych zdań. To najważniejszy moment.
Ale... (podobno wszystko, co jest przed ale, w zdaniu się nie liczy) wiem z doświadczenia, że odbiorca gotowy na kupno obrazu, powieszenie go we własnym domu, lub ofiarowanie komuś bliskiemu, chce wiedzieć coś więcej o obrazie, o tym, jak powstał, dlaczego powstał, zrozumieć tę specyficzną dla każdej abstrakcji zawiłą symbolikę. By kropka i kreska, plama i kształt miały jakieś znaczenie.
Gdy staję twarzą w twarz z zainteresowanym moją pracą, gdy przełknę pierwsze klika kwadratowych słów i widzę w oczach odbiorcy żywe zainteresowanie, coraz bardziej się otwieram i opowiadam. Nie zawsze wszystko, ale to zależy...
Ups, łatwo pisać ogólnikami, znacznie trudniej zrealizować to dla "anonimowego"odbiorcy.
Ale do dzieła:
Tego czego nie widać. Na początek - "Nawrócenie"
Myśli, jakie towarzyszyły mi przy tworzeniu bardzo syntetycznego, abstrakcyjnego obrazu, było wiele. Oczywiście jestem grzesznicą i to taką czasem przez duże G. Dlatego wybór, jak u wielu wielkich i mniejszych, i nawet tych poślednich malarzy, padł na zilustrowanie tematu biblijnego nawrócenia Szawła.
Zobrazowaniu przeważnie towarzyszy dynamizm, ekspresja, zgodna z opisem biblijnym, rzecz jasna w stylu danego twórcy. To, co się wydarzyło w drodze do Damaszku, było wstrząsem dla Pawła z Tarsu. To prawda.
Tymczasem podczas mojej osobistej kontemplacji tego fragmentu Biblii spływał na mnie spokój. Jest nadzieja! Dla wszystkich, nawet dla mnie! Ten właśnie spokój, stan błogostanu, kiedy otwieram się na wolę Bożą, jest najważniejszy. Tak właśnie widzę i obrazuje moment, w którym doznaję olśnienia, nawrócenia, korekty własnej drogi, którą kroczę, nierzadko błądząc. Wszystko wtedy jest proste, oczywiste, jasne.
Spokój, światłość, która wypływa od Boga, wypełnia wszystko, co mnie otacza, wraz ze mną, aż po same brzegi. Olśnienie Absolutem i zamknięcie oczu na sprawy nieistotne. Blask DOBRA, koloru światła, w którym nic nie można ukryć, który jest. Oczywista konkretna jasność wolnego umysłu. WIELKA, nieograniczona wylewająca się łaska z nieba.
Światłość bez fajerwerków i efektów specjalnych, wibrująca delikatnie w powietrzu, stała, ale nie nudna. Wnosząca spokój i ład w moje życie. Wypełnia mnie, gromadzi się staje się intensywna, jest jej tak dużo, że gotowa jestem na dawanie. Dzielenie się dobrem. Nagromadzenie emocji...
Teraz wystarczy stanąć przed blejtramem i zacząć malować. Synteza myśli, analiza i znów synteza.
By to wyrazić, posłużyłam się skrajnie syntetyczną kompozycją obrazu.
Prosty układ kompozycyjny. Płaszczyzna z delikatną, ale bogatą fakturą. Niuanse kolorystyczne, widoczne pociągnięcia pędzla. Powstaje obraz, upraszczam go i jeszcze raz syntetyzuje, pozbawiam ozdobników, koncentruje się na prostocie i spokoju. Bez dekoracji i wabików. Pozostaję jednak wierna fakturze malarskiej i jego pięknu miękkiej formy. Nie sprowadzam obrazu do gładkiej płaszczyzny, apli złotego koloru. Nie, światło wibruje, dygoce, jest żywe, wdziera się w każdy ciemny zakamarek mojej duszy! Nie mam już nic do ukrycia.
Jasno blady żółty kolor, przechodzący w odcienie oranżu i intensywnej żółci.
Dołem kompozycja zamknięta pasem intensywniejszej barwy. To miłość którą dostałam. Teraz mogę się nią z Wami podzielić.
Skomentuj artykuł