To powinno stać się nawykiem każdego chrześcijanina

(fot. Alexandra Kirr on Unsplash)
dobrawnuczka.blog.deon.pl

Gdybyśmy zaczęli to robić, to świat byłby naprawdę piękniejszy.

Spotkaliście Go? - Zmartwychwstałego - Czy już Go spotkaliście?

To wcale nie jest retoryczne pytanie. Tak. Wiem. Wielkanoc była daaaawno - już prawie trzy tygodnie temu ;), ale przecież nie każdy mógł być tym zającem, który jako pierwszy zobaczył Pana Jezusa wychodzącego z grobu po trzech dniach. Może spotkałeś Go kilka dni później albo dopiero spotkasz. Bo że to spotkanie jest nieuniknione, wiem na pewno. Kto kocha, dąży do spotkania.

DEON.PL POLECA

Żyje we mnie Pan!

Mnie w tym roku Pan Jezus kolejny raz zaskoczył i spotkałam Go nie tam, gdzie się spodziewałam. Właściwie od początku Wielkiego Postu mówił do mnie nie to, co chciałam usłyszeć i nie z tych miejsc, z których oczekiwałam. I może dlatego był to dla mnie tak dobry czas. Wyrwał z rutyny, zmuszał do myślenia i wychodzenia poza utarte ścieżki. Co ważniejsze, od Wielkiej Nocy ta świadomość, że On JEST i ŻYJE we mnie (sic!!!) napełnia pokojem i wdzięcznością. Niby nic nowego, a jednak prawdziwa rewolucja.

Zwyczajny - niezwyczajny

To, czego najmocniej doświadczam w ostatnich tygodniach to tego, że Pan Bóg aż do szaleństwa chce być z nami w naszej codzienności. Uderza mnie z wielką mocą myśl, że Chrystus Zmartwychwstały nie objawia się otoczony kordonem chórów anielskich, nie ogłasza swego zwycięstwa na piedestale w Świątyni Jerozolimskiej, nie organizuje Pochodu Tryumfu śladami Drogi Krzyżowej. Wręcz przeciwnie - objawia się w intymnych relacjach, na uboczu, w samym środku lęków, smutków i obaw. I w tym objawieniu jest tak bardzo ludzki. Zwyczajny ("Macie tu coś do jedzenia?" - pyta. No facet. Z krwi i kości facet ;)).

Te sceny stają mi przed oczami, gdy w wielkanocnym uniesieniu rozmyślam, co konkretnie robię, a co mogłabym jeszcze zrobić dla głoszenia Dobrej Nowiny w świecie. Są dla mnie dobitnym przypomnieniem, że Pan Jezus nie oczekuje zbawców świata w "copy-wersji", tylko świadków. W tych miejscach i w tej rzeczywistości, w której Bóg nas powołuje i do której uzdalnia. A że chrześcijaninem się nie "jest", a "staje" - to rok liturgiczny może być prawdziwym błogosławieństwem. Bo budowanie więzi z Nim, bo nawracanie, bo zmienianie siebie - to proces, droga, niekończąca się przygoda.

Moc Słowa

Myśląc o trwającym okresie wielkanocnym, próbuję dostrzec, co we mnie zmienił. Na co uwrażliwił. Do czego zachęcił, zainspirował czas Wielkiego Postu i Wielkiego Świętowania. Jednym z moich postanowień było zrobienie przestrzeni dla spraw duchowych przez ograniczenie kontaktu z mediami. Pozwoliło mi to się wyciszyć i objadać najlepszym ze Słów. Po Wielkiej Nocy nie wróciłam do sieci i namiętnego czytania dzienników. Nie, paradoksalnie, im więcej kontaktu ze Słowem Bożym, tym większy Jego głód mi doskwiera. A przy tym mam wrażenie, że jestem bardziej wyczulona na to, co słyszę i widzę w swoim życiu.

Język naszych dyskusji w internetach razi jeszcze bardziej, a brak szacunku do dialogu i do drugiego człowieka fizycznie boli. Zaglądam od czasu do czasu na portale i zastanawiam się, dlaczego tak chętnie sięgamy po słowa podziału i oceny. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo różnie interpretujemy Jezusowe przesłanie w samym kościele. Siedząc w tramwaju, stojąc w kolejce w warzywniaku, czekając na dziecko w przedszkolu przysłuchuję się naszym rozmowom i nie mogę pojąć, dlaczego tyle w nas zgorzknienia, podejrzliwości, agresji. I dlaczego, skoro trwamy w radosnym okresie wielkanocnym, ten przekaz o tym, że nasze życie ma sens, każdy człowiek jest godny miłości, a śmierć to nie koniec, a początek - nie rezonuje w przestrzeni publicznej, zmieniając ją i nas na lepsze.

Wiem, że świata nie zmienię, ale nie znaczy to, że nie mam wpływu na to, jak on wygląda. I myślę sobie, że Pan Jezus nie oczekuje ode mnie nie wiadomo jakich gestów, akcji, deklaracji. Ot, po prostu powstrzymania się od kąśliwej uwagi, gdy dziecko po raz dziesiąty rozlało soczek na stole. Przemilczenia plotki. Dwukrotnego przemyślenia, czy opinia, którą zamierzam wygłosić, sprawia, że coś naprawdę zmieni się na lepsze. Ale nie chodzi też tylko o to, by czegoś nie mówić.

Myślę, że świat naprawdę byłby piękniejszy, gdybyśmy my, przeciętni, szarzy, zwyczajni katolicy, zabiegani za pracą, rozrywani sprzecznymi pragnieniami i marzeniami, próbujący po prostu w mniej lub bardziej udany sposób żyć ewangelicznymi wskazówkami - zaczęli więcej mówić o tym, co Dobre. Po prostu. Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo mocno dostrzegam w sobie to, że na widok chamskiego zachowania, pełnej inwektyw i jadu dyskusji w internecie, czy choćby tyrady utyskiwań sąsiadki na rząd, spisek i złych ludzi - MILCZĘ. Wycofuję się. Omijam szerokim łukiem. "Szkoda czasu". "Tu nie ma w ogóle jak dyskutować". "I tak to nic nie zmieni". "Nie ma się co denerwować". Znacie to? A przecież czasem wystarczy komuś po prostu z uśmiechem powiedzieć: "A ja mam inne zdanie" :) A przynajmniej - spróbować ;).

Od kilku tygodni bardzo mocno doskwiera mi więc ta myśl, że właśnie chodzi o to, byśmy GŁOSILI. I tak, owszem, jeśli trzeba, to słowem ;). Oczywiste jest to, że najlepszy jest po prostu przykład życia, niemniej, słowa (też) mają moc. Nikt z nas nie wie, co komu jest naprawdę potrzebne. Nikt z nas nie wie, jaki efekt przyniesie pozytywny, niepozorny wpis w zalewie hejtowych wiadomości. Nikt z nas nie wie, czy i kiedy nasza ustna reakcja zatrzyma ciąg żalów, pretensji i spiskowych teorii dziejów. Więc tym bardziej warto, byśmy tam, gdzie ciemno, nieśli światło, a gdzie rozłam - słowo pokoju. Jeśli nam się wydaje, że nie potrafimy - to spokojnie. Dostaliśmy przecież obietnicę, że Duch powie nam, co mamy mówić. Jeśli nam się nie chce, to za każdym razem, gdy dopadnie nas ochota, by czegoś dobrego nie powiedzieć, niech nam stanie przed oczami myśl, że z tego zaniechania cieszy się zły.

Jeśli chcesz zachować dobro, to musisz je pomnażać - zdaje się mówić ewangelia o talentach. Więc mnóżmy dobro także słowami. Jeśli Twój mechanik naprawił Ci samochód, powiedz mu: "Świetna robota. Dziękuję". Jeśli nauczyciel poprowadził ciekawy wykład, podejdź i mu to powiedz. Jeśli kurier wniósł ci paczkę na ósme piętro, doceń wysiłek. Jeśli przeczytasz ciekawy artykuł, napisz pod nim, co ci się podobało. Jeśli byłeś na kapitalnym koncercie - poślij mejla ze swoimi wrażeniami. Nie ograniczaj się do wielkich wydarzeń i nietuzinkowych przeżyć. Niech wdzięczność, docenianie, pozytywny przekaz stanie się naszym chrześcijańskim nawykiem. Mówmy czule do naszych bliskich i serdecznie do nieznajomych. Nie zakładajmy, że ktoś wie, że robi, coś fajnego, cennego w naszych oczach - tylko mu o tym powiedzmy. Niech to będzie nasza zwyczajna, uboga, cicha - Krucjata Dobrego Komentarza :).

Tekst pochodzi z bloga dobrawnuczka.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To powinno stać się nawykiem każdego chrześcijanina
Komentarze (1)
15 maja 2019, 11:20
Przeczytałem ze zrozumieniem ;) Extra artykuł, właśnie o to chodzi.