Wakacje po chrześcijańsku

Adoracja Najświętszego Sakramentu (fot. lednica2000.pl)
Praedicatorum / artykuł nadesłany

Czy z Boga można zrezygnować na czas wakacji? Czy świadomość jego obecności może popsuć nam plany i radość ze spędzania wolnego czasu? Kilka rad jak spędzić niebanalne wakacje.

Pamiętam czasy, gdy jako mały chłopiec pochłaniałem każdy dzień wakacji. Wychowany na jednej z wielu małych wsi, nie dostrzegałem świata poza swoim podwórkiem. Na nic zdawały się statystyki w wiadomościach, że po raz kolejny ponad 80% dzieci nie wyjedzie na wakacje. Ja miałem własne zakamarki i kumpli, z którymi te najwspanialsze dni przeżywałem na wsi. Z czasem dojrzałem i pojawiła się we mnie chęć wybiegnięcia poza zwyczajne, miłe spędzanie wolnego czasu. Postanowiłem spędzić wakacje niebanalnie, wynieść z nich także treść.

W 2006 roku trafiłem na Zlot Orląt - wakacje organizowanie przez Duszpasterstwo Akademickie oo. Dominikanów. Było to kilka tygodni po przyjęciu sakramentu bierzmowania. Słyszałem od starszych przyjaciół, że muszę być od teraz dojrzałym chrześcijaninem. Miałem poczucie zagubienia, które potęgowało piękno i ogrom otaczających nas Pól Lednickich. Był to mój pierwszy i samotny wyjazd, burzący dotychczasowy schemat wakacji. Nie miałem wtedy pojęcia o wielu rzeczach. Organizatorem był dominikanin, podobno sławny. Chodziły słuchy, że twórca Lednicy. Wiele mi to wtedy nie mówiło.

DEON.PL POLECA

Codzienna jutrznia, nieszpory, Msza Święta, Koronka do Bożego Miłosierdzia - co ja tu robię? To zdrowe modlić się tyle? Takie były moje pytania w pierwszych dniach pobytu. Wtedy największą radością była dla mnie codzienna praca, karmienie osłów, rozbijanie pola namiotowego. Już niedługo miało się to zmienić. Rozważaliśmy czytania z dnia oraz przemówienia Jana Pawła II do młodzieży. Zabrzmiały mi wtedy w uszach dwa zdania: "Wymagajcie od siebie nawet, gdyby inni od was nie wymagali" oraz "Musicie być silniejsi niż warunki, w których przyszło wam żyć". To był ten moment. Wyjazd wakacyjny zamienił się w poszukiwanie Boga.

Od tamtego dnia szukałem Go wśród otaczających mnie ludzi, ale przede wszystkim w codziennych zadaniach, modlitwach, wszędzie. Odłożyłem w kąt zegarek i mierzyłem czas wschodem i zachodem słońca. Od jutrzni do nieszporów. Z chęcią chodziłem na nasze nabożeństwa - budowałem wtedy relację z Tym, który stał się dla mnie żywy. Spotykaliśmy się popołudniami ze znanymi ludźmi, którzy otwarcie mówili o swojej relacji z Bogiem. Uświadomiło nam to, że okazywanie wiary jest czymś zupełnie normalnym, a świat stanął na głowie ze swoją modą na laicyzację przestrzeni publicznej.

Z czasem wyraziliśmy pragnienie, by kończyć dzień Adoracją Najświętszego Sakramentu. Ojciec Jan nie odmówił nam tego. Nauczyliśmy się budować wspaniałą atmosferę, która sprzyjała intymności spotkania Boga z człowiekiem. Noce spędzaliśmy nad brzegiem jeziora, w łodzi, patrząc w gwiazdy i czekając na wschód słońca. Wśród tylu wydarzeń były to wakacje, które pozwoliły mi na prawdę wypocząć i się zrelaksować.

Żal było wracać. Ojciec Jan ukazał nam pełne znaczenie i promieniowanie ojcostwa. Był to wspaniały czas również ze względu na zawiązane tam przyjaźnie. Na całe życie. Dzisiaj jesteśmy już znacznie dalej. Nowicjusze stali się braćmi i ojcami, wiele wakacyjnych zauroczeń przeistoczyło się w małżeństwa, pojawiły się dzieci. Kleryk został kapłanem, a ja? Jestem studentem, który do dzisiaj powraca w te strony. Do orlego gniazda, tam gdzie stała się Polska. Dzisiaj razem z innymi młodymi ludźmi staramy się, by każdy, kto trafi na te wakacje, nie wyjechał sam. By zabrał ze sobą Boga. Dla mnie każde kolejne wakacje to poszukiwanie i wzrastanie. Robienie tego, co kocham z Tym, którego kocham - z Bogiem.

Z perspektywy czasu wiem, że było to pragnienie od Boga. Pragnienie wejścia w autentyczną relację z Nim. Nasza wiara stawia przed nami wymagania. Nie możemy być katolikami w określonych porach dnia, tygodnia, miesiąca. Zwłaszcza wakacje powinny być czasem, w którym budujemy i pogłębiamy swoją osobowość. Nie przymuszani standardami edukacyjnymi, możemy rozwijać własne umiejętności, te, na które nie mamy czasu w roku akademickim, w pracy. Ważne, by dzielić się radością, jaka z nich płynie, z Bogiem. Jego bardzo interesuje, jak spełniamy się w tym, co sprawia nam największą przyjemność. Nie bójmy się wybierać wakacji wspólnotowych, szytych na miarę rekolekcji. Zapraszajmy też Boga na te, które sami organizujemy. On chętnie wybierze się z nami w góry i nad morze. Życzę Wam i sobie kolejnych wspaniałych wakacji, na poszukiwaniu prawdy o samym sobie i relacji z Bogiem. Niebanalnie - tak to dobre słowo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wakacje po chrześcijańsku
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.