Wolontariat - wspólna sprawa
Gdyby nie pewne życiowe doświadczenia, zapewne nie odezwałby się we mnie duch pomocy...
Spedziłam w szpitalach trochę życia. Trochę przez to widziałam. Jakoże w szpitalach pomieszkiwałam jako dziecko, moimi współtowarzyszami były dzieci.
Mając 12lat z braku wolnych miejsc pośród równolatków, wylądowałam na oddziale dla maluchów. Tam poznałam roczną Patrycję i pielęgniarkę Bernadettę. To one zaczęły odmieniać moje życie.
Pielęgniarka pozwalała mi sobie pomagać. Trzymałam pokute wenflonami rączki, nóżki kiedy ona kąpała dzieci, szczególnie zaś radosną Patrycję. Wtedy chyba narodziła się we mnie myśl - pomagania innym jest fajne.
Wieść o nas rozchodziła się po mieście. O naszej działalności wiedzą już i w innych parafiach. Dla mnie nie jest prawdą, że wolontariat to praca za darmo. Wynagrodzeniem jest uśmiech i gest. To ważniejsze niż pieniądze.
Skomentuj artykuł