"Zakochałam się w księdzu. Uwielbiałam konfesjonał, w którym zawsze czułam się wysłuchana"

(fot. shutterstock.com)
niezawodnanadzieja.blog.deon.pl

Mąż wraca z pracy zmęczony, pobawi się z dzieckiem i idzie spać. Jego moje wnętrze nie interesuje, a ja mam wrażenie, że tam jest burza. Nagle pojawia się ten trzeci.

Po publikacji ostatniego tekstu, który dotyczył wdzięczności za kapłanów, dostałam wiele ciepłych, dobrych słów. Dziękuję za nie - pokazują mi jak warto dzielić się dobrem!

Dostałam też dwie wiadomości bardzo trudne, przepełnione bólem. O jednej z nich chciałam Wam trochę opowiedzieć.

Kobieta (przed trzydziestką) pisze, że ma męża, dziecko i zakazaną miłość. On w pracy, ona w domu. Ciągle się mijają. Nagle pojawia się ten trzeci. Najpierw wysłuchał w konfesjonale o tym, jak jej ciężko, później rozmawiała z nim raz, drugi… i czuje, że to co miało przynosić korzyść, niszczy ją wewnętrznie. Zakochała się. I co teraz?

Pytam: zakochałaś się, bo cię fizycznie pociąga? Czy może przywiązałaś się nie do człowieka, ale do kapłaństwa? Zawiesiłaś się takiego księdza, którym może być obojętnie jaki facet - byle by słuchał, był zawsze uprzejmy, spokojny i gotowy pomóc? Pytam nie z ciekawości czy wścibstwa. Pytam, bo widzę jaki ból nosi w sobie ta kobieta, a wiem, że nie ona jedna czuje się winna, że ma uczucia.

Mówi mi, że zaczęła uwielbiać konfesjonał - zawsze może powiedzieć jak jej ciężko i zostanie wysłuchana, nawet jeśli ksiądz tego nie skomentuje. A ona tak bardzo potrzebuje mieć do kogo otworzyć usta.

- A twój mąż? - pytam.

Mąż wraca z pracy zmęczony, pobawi się z dzieckiem i idzie spać. Jego moje wnętrze nie interesuje, a ja mam wrażenie, że tam jest burza.

Im dłużej rozmawiamy, tym bardziej widzę, że nie o zakochanie tu chodzi. Raczej dotykamy czegoś, co tak naprawdę nie istnieje. Powstał w niej obraz człowieka, który jest zawsze gotowy jej wysłuchać, który jest blisko. Uzależniła się tak bardzo od tego, co daje jej kapłan, że o nim samym nie może przestać myśleć. I co teraz?

Przeżyłam kilka podobnych relacji, choć bardzo intensywnie jedną. Nie byłam wtedy w małżeństwie, ale czułam się samotna - początek studiów, nowi ludzi, nowe miejsca. I konfesjonał, w którym zawsze czekał. Pamiętam, że zapalała mi się czerwona lampka, gdy czułam, że chcę napisać smsa do swojego spowiednika, bo spotkało mnie to czy tamto. Tak po prostu. Dziś widzę, że nie tylko moje zachowanie było naznaczone pewną nieodpowiedzialnością za tę relację, ale dawno przestałam odczuwać z tego powodu jakikolwiek żal, bo wiele mnie ta historia nauczyła.

W końcu był moment, gdy poczułam, że jestem pod ścianą. Tak bardzo chciałam kontaktu z nim, że widziałam, że to nie jest już relacja ksiądz-wierna, a ja tak naprawdę innej nie chciałam. Nie wiedziałam co z tym zrobić… Studiowałam wtedy na uczelni wojskowej, większość zajęć miałam przy gabinecie, w którym przesiadywał nasz kapelan. Poczułam na modlitwie, by pójść i poprosić go o pomoc.

Bardzo dobrze pamiętam tę rozmowę. Nie byłam mocno zdenerwowana, wręcz przeciwnie - dość łatwo wyartykułowałam w czym rzecz. I usłyszałam wtedy słowa, których bardzo potrzebowałam

On już wybrał.

Nawet jeśli czuje to, co ty, nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa, bo ty nie jego potrzebujesz, ale Boga.

Pamiętam, że rozmawialiśmy bardzo długo i to, co gdzieś mocno we mnie zapadło to pewien radykalizm.

Skasuj numer telefonu, adres mail i wszystkie inne opcje kontaktu. Nie jeździj do kościoła, gdzie on pracuje. Poszukaj gdzie indziej Boga, a zapewniam, że znajdziesz. Będzie bolało, ale opłaca się. Poczujesz się wolna.

Zrobiłam to, co kapelan mi radził - miał rację. Droga Autorko listu, opowiedziałam ci już moją historię wcześniej, dziękuję, że zgodziłaś się na to, bym o niej tutaj napisała. Wierzę, że warto, bo jest nas wiele… Może niektóre zakochały się prawdziwie - nie tylko w duchu, ale i w ciele. Może przystojny wikary sprawia, że mają motylki w brzuchu? A może jest tu ktoś, kto tak bardzo przywarł do człowieka, że przestał widzieć Boga?

Odwróć wzrok, zacznij patrzeć w inną twarz - warto!

Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Zakochałam się w księdzu. Uwielbiałam konfesjonał, w którym zawsze czułam się wysłuchana"
Komentarze (2)
EG
~Eryka G
19 września 2024, 23:47
Warto skasować numer i odejść bez słowa, bo? Bo księża nie są nauczeni radzić sobie z emocjami? Bo kobiety są niedołężne emocjonalnie? Czyli jak zaczyna Ci serce mocniej stukać na widok kolegi z pracy, to zmień pracę? Jak na widok sąsiada - sprzedaj mieszkanie? Paranoja. Pojawia się uczucie, nawet jeśli jest ono u dwojga osób, które z jakichś powodów nie mogą być ze sobą, to niech je normalnie, jak ludzie po prostu przeżyją! Od czego mamy rozum?
ZJ
~Zygmunt Jerzy Nowak
17 czerwca 2022, 16:55
Jest pewna ilość księży, którzy w konfesjonale robią za tzw "bieda-psychologa". To znaczy zamiast mówić spowiadającym się o Bogu, o sumieniu, o moralności - to użalają się nad ludzkimi historiami, potakują płaczącym, przyświadczają tym którzy się uskarżają na złego męża/żonę/synową/sąsiada/szefa. Zero Boga, tylko głaskanie człowieka, który jest smutny. O, tacy spowiednicy to prawdziwy skarb. U takich zawsze będzie kolejka do spowiedzi, a nie u tych co są zwięźli, zdecydowani i nakazują stanowczo zerwanie z grzechem.