Nie na tym polega prawdziwa siła Kościoła

(fot. depositphotos.com)

Atrakcyjne formy manifestowania przynależności do Kościoła, są potrzebne. Nie one jednak świadczą o jego sile. Wręcz przeciwnie.

Od wielu lat jesteśmy świadkami wielu spektakularnych wydarzeń, podczas których katolicy manifestują swoją wiarę. Procesje ulicami miast, tłumne pielgrzymki do Częstochowy, młodzież tańcząca na polach lednickich, licznie zgromadzeni ludzie odmawiający wspólnie różaniec lub sześćdziesiąt tysięcy modlących się ostatnio pod krzyżem.

Uczestnicy tych pięknych, dobrze zorganizowanych akcji, podkreślają ich wartość dla osobistego przeżywania wiary. Wielu młodych widzi w nich także fajne chrześcijańskie imprezowanie.

DEON.PL POLECA

Uważam, że takie atrakcyjne formy manifestowania przynależności do Kościoła, są potrzebne. Nie one jednak świadczą o jego sile. Wręcz przeciwnie. Organizowanie się w duże grupy daje jedynie złudzenie siły i płochą nadzieję, że ludzie, którzy myślą inaczej niż my, w końcu dołączą do nas pociągnięci entuzjazmem tłumu lub zaczną się bardziej z nami liczyć.

Nie na tym polega prawdziwa siła Kościoła. Co na ten temat mówi Ewangelia?

W Kazaniu na Górze Jezus przestrzega przed modlitwą na ulicach, przed wielomówstwem w rozmowie z Bogiem. Podkreśla wartość pokornej modlitwy w zaciszu własnej izdebki. Gdy zwraca się do tłumu, pyta: Po co przyszliście? Na kartach Ewangelii czytamy, że ludzie licznie gromadzący się wokół Jezusa są słabi, pogubieni, spragnieni Jego słów i przede wszystkim uzdrowienia. Nie idą za Nim, by u Jego boku walczyć i chlubić się tym, że jest ich tak wielu. Każdy chce dopchać się do Jezusa, by porozmawiać z Nim osobiście o swoich bólach i rozterkach. Nie przychodzi im do głowy manifestowanie siły. Rozpaczają i błagają o litość. Jezusowi żal było tłumu (por. Mt 15,32) i litował się nad nim.

Dzisiaj, po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, chcemy śpiewać naszemu Panu, gromadzić się tłumnie, by wyrażać Mu wdzięczność za to, co dla nas zrobił. To naturalne. Dziwne byłoby, gdybyśmy tego nie robili. Nie w tym jest jednak nasza siła. Siłą Kościoła jest życie jego świętych potrafiących celebrować zwykłą codzienność z kapłańskim namaszczeniem, heroicznie kochać i cierpliwie znosić przeciwności. Prawdziwi święci żyją pośród nas, są pokorni i cisi. Nie wchodzą na piedestał, nie zabiegają o popularność. Roztaczają wokół siebie zapach świętości.

Ludzie pełni wdzięczności, wolni i odważni, otwarci na każdego, myślący pozytywnie o największych grzesznikach. Oni są siłą Kościoła. Dla świata naiwni i głupi, dla Boga najcenniejsi współpracownicy.

Paweł Apostoł mówi, że mocy należy szukać w naszych słabościach, w porażkach, w obelgach i niedostatkach (por. 2 Kor 12). Dopiero wtedy, gdy doświadczamy ludzkiej bezsilności i gdy niedomagamy, ujawnia się w pełni mądrość Boga i moc Jego Kościoła.

* * *

Tekst ukazał się na blogu zmudzinski.blog.deon.pl.

Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie na tym polega prawdziwa siła Kościoła
Komentarze (2)
SB
Sylwia Bakalarska
15 października 2019, 17:02
Zgadzam się z opinią autora. Siłą Kościoła są jego święci, a miejscem Królestwa Bożego są ludzkie serca. Zewnętrzna manifestacja ma o tyle swą wartość, o ile ma pokrycie w życiu wewnętrznym. Ale ja te zgromadzenia wierzących rozumiem nie jako manifestacje siły ale połączenie w celu wspolnej modlitwy
EK
~ewa kowalska
3 października 2019, 00:15
Kilka miesięcy temu spotkałam koleżankę, z którą miałam ostatnio rzadki kontakt. Wiele lat wcześniej należała do tych atrakcyjnych kobiet, o które zabiega wielu mężczyzn. Zazdrościłam jej po cichu tego powodzenia. Wyszła za mąż za zaradnego, ładnego chłopaka, mieli sklep, zbudowali dom. Wszystko im padło, zostały długi, dobiegając do 60-tki wynajmują mieszkanie,dodatkowo jedno z dzieci po rozwodzie mieszka z nimi. Totalna klęska życiowa - pomyślałby niejeden. Ale koleżanka pogodna, jak w najlepszych latach swej młodości. Pytam, jak sobie radzi w tak radykalnie zmienionej sytuacji. - Wiesz, jak jest trudno biorę różaniec i wracam do pionu - odpowiada i uśmiecha się łagodnie Nie ma żalu do nikogo, ani do Pana Boga, ani do męża, ani do siebie. Ma modlitwę, wystarcza. Żadne świadectwo, ani cudowne uzdrowienie, ani wyjście z nałogów nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak wiara tej kobiety. To są te perły ukryte w ziemi o których mówił Jezus.