Nie na tym polega prawdziwa siła Kościoła
Atrakcyjne formy manifestowania przynależności do Kościoła, są potrzebne. Nie one jednak świadczą o jego sile. Wręcz przeciwnie.
Od wielu lat jesteśmy świadkami wielu spektakularnych wydarzeń, podczas których katolicy manifestują swoją wiarę. Procesje ulicami miast, tłumne pielgrzymki do Częstochowy, młodzież tańcząca na polach lednickich, licznie zgromadzeni ludzie odmawiający wspólnie różaniec lub sześćdziesiąt tysięcy modlących się ostatnio pod krzyżem.
Uczestnicy tych pięknych, dobrze zorganizowanych akcji, podkreślają ich wartość dla osobistego przeżywania wiary. Wielu młodych widzi w nich także fajne chrześcijańskie imprezowanie.
Uważam, że takie atrakcyjne formy manifestowania przynależności do Kościoła, są potrzebne. Nie one jednak świadczą o jego sile. Wręcz przeciwnie. Organizowanie się w duże grupy daje jedynie złudzenie siły i płochą nadzieję, że ludzie, którzy myślą inaczej niż my, w końcu dołączą do nas pociągnięci entuzjazmem tłumu lub zaczną się bardziej z nami liczyć.
Nie na tym polega prawdziwa siła Kościoła. Co na ten temat mówi Ewangelia?
W Kazaniu na Górze Jezus przestrzega przed modlitwą na ulicach, przed wielomówstwem w rozmowie z Bogiem. Podkreśla wartość pokornej modlitwy w zaciszu własnej izdebki. Gdy zwraca się do tłumu, pyta: Po co przyszliście? Na kartach Ewangelii czytamy, że ludzie licznie gromadzący się wokół Jezusa są słabi, pogubieni, spragnieni Jego słów i przede wszystkim uzdrowienia. Nie idą za Nim, by u Jego boku walczyć i chlubić się tym, że jest ich tak wielu. Każdy chce dopchać się do Jezusa, by porozmawiać z Nim osobiście o swoich bólach i rozterkach. Nie przychodzi im do głowy manifestowanie siły. Rozpaczają i błagają o litość. Jezusowi żal było tłumu (por. Mt 15,32) i litował się nad nim.
Dzisiaj, po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, chcemy śpiewać naszemu Panu, gromadzić się tłumnie, by wyrażać Mu wdzięczność za to, co dla nas zrobił. To naturalne. Dziwne byłoby, gdybyśmy tego nie robili. Nie w tym jest jednak nasza siła. Siłą Kościoła jest życie jego świętych potrafiących celebrować zwykłą codzienność z kapłańskim namaszczeniem, heroicznie kochać i cierpliwie znosić przeciwności. Prawdziwi święci żyją pośród nas, są pokorni i cisi. Nie wchodzą na piedestał, nie zabiegają o popularność. Roztaczają wokół siebie zapach świętości.
Ludzie pełni wdzięczności, wolni i odważni, otwarci na każdego, myślący pozytywnie o największych grzesznikach. Oni są siłą Kościoła. Dla świata naiwni i głupi, dla Boga najcenniejsi współpracownicy.
Paweł Apostoł mówi, że mocy należy szukać w naszych słabościach, w porażkach, w obelgach i niedostatkach (por. 2 Kor 12). Dopiero wtedy, gdy doświadczamy ludzkiej bezsilności i gdy niedomagamy, ujawnia się w pełni mądrość Boga i moc Jego Kościoła.
* * *
Tekst ukazał się na blogu zmudzinski.blog.deon.pl.
Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł