Bezdomni trzydziestoletni

Leszek Galarowicz / "Dziennik Polski"

Filozof dialogu Martin Buber w opisie duchowego rozwoju człowieka odróżnił dwa rodzaje epok: epoki zadomowienia i bezdomności. W tych pierwszych człowiek żyje w świecie jak w domu, a w epokach bezdomności jest jak wędrowiec, czuje się w świecie obco, nie jest u siebie. Współczesny polski trzydziestolatek żyje w bezdomności nie tylko duchowej, ale również realnej.

Zazwyczaj nie jest posiadaczem własnego M, ale wynajmuje, mieszka z rodzicami, żyje na kredyt. Mój typowy rówieśnik ma co najwyżej namiastkę domu. Czy prawdziwym domem można nazwać wynajmowane mieszkanie, życie po ślubie wspólnie z rodzicami, czy własne lokum na trzydziestoletni kredyt?

Nie trąbią o tym media, nikt z tego powodu nie strajkuje, ani nie przywiązuje się do drzew. Problem jakby w ogóle nie istniał, skoro nie stał się tematem spektaklu medialnego. Czasem jakiś polityk w kampanii wyborczej przebąknie o mieszkaniach dla młodych małżeństw, jest program dopłat do kredytów, są TBS-y, zwrot VAT-u na materiały budowlane, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. A wystarczy rozejrzeć się po rodzinie, znajomych i okaże się, że problem jest poważny i dotyczy rzeszy młodych Polaków, także dobrze wykształconych i rozpoczynających obiecujące kariery, próbujących rozpocząć dorosłe życie. Owe próby kończą się różnym skutkiem: część pozostaje z rodzicami tak długo, jak się da albo jeszcze dłużej, inni wynajmują mieszkania, biorą gigantyczne kredyty, liczą na przychylność rodziny lub łut szczęścia.

DEON.PL POLECA

Pokolenie Polaków, którzy wchodzą albo weszli w dorosłość jest generacją bezdomnych. Nie dosłownie, bo wszyscy gdzieś mieszkają, ale nie są u siebie. Niektórzy skazani na siebie, nie mogąc liczyć na pomoc rodziny a tylko na swoje przeciętne zarobki, zostają w życiowych blokach. Na starcie w dorosłość zostaną o co najmniej kilka lat w tyle za rówieśnikami, którzy taką pomoc otrzymali.

Część podejmuje ryzyko mieszkania razem z rodzicami lub teściami. Na czym polega ryzyko? Wystarczy poczytać wypowiedzi młodych małżeństw z forów internetowych. Młode pary zgodnym chórem przestrzegają przed rozpoczynaniem życia po ślubie z rodzicami. Mają sporo racji: klimat dobrych rad teściów czy rodziców nie jest najlepszy do budowania nowej rodziny. My z żoną świadomie podjęliśmy to ryzyko. Gdyby nie ta decyzja, pewnie musieliby odłożyć ślub o kilka lat. Mieszkamy w zaadaptowanym poddaszu w domu jej rodziców. Udało nam się ustalić odpowiednie granice, zachować odrębność i prywatność. W tym czasie budowaliśmy własny dom.

Jakie są przyczyny bezdomności młodych Polaków? Tomek jak wielu swoich rówieśników mieszka z rodzicami, bo to i wygodnie i oszczędnie. Jak śpiewał Wojciech Młynarski "Nie ma jak u mamy". Niektórzy młodzi chyba za bardzo wzięli sobie jego słowa do serca. Jest dach nad głową, mama ugotuje, nieraz upierze. Część dwudziesto- i trzydziestolatków świadomie nie chce wchodzić w dorosłe życie, nawet jeśli mają taką możliwość. Nierzadko grubo po trzydziestce cały czas pozostają na łasce rodziców. Boją się samodzielności, odpowiedzialności i obowiązków. Wiedzą, że mając dużo więcej wolnego czasu, mogą przeznaczyć go na swoje przyjemności: kursy tańca, wycieczki itp. Dom traktują jak hotel, który zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie, a nie wymaga prawie żadnego nakładu pracy.

Niejeden młody Polak w pewnym momencie staje przed dylematem: opóźnić kilka lat wspólne życie czy iść z życiem na kompromis. Do momentu, gdy sam nie stanąłem przed wyborem mieszkania po ślubie, należałem do grona zagorzałych przeciwników mieszkania z rodzicami tudzież teściami. Trudno było wśród znajomych znaleźć zwolenników takiego rozwiązania. Właściwie zewsząd słyszeliśmy przestrogi. Znaliśmy przykre doświadczenia innych, też rodziców, cioć, wujków. I chociaż mam świadomość, że nie jestem w pełni na swoim, to gdybym ponownie stanął przed takim wyborem, postąpiłbym podobnie.

Wprawdzie sytuacja młodych Polaków nie jest godna pozazdroszczenia, czasem jest bardzo ciężka, ale jest kilka sposobów wyjścia z bezdomności. Wymagają one roztropności, umiejętności rezygnowania z części swoich kosztownych zachcianek oraz cierpliwości. Zamiast od razu kupować wymarzone trzypokojowe mieszkanie, można zacząć od kawalerki, a potem stopniowo zamieniać lokum na większe.

Inny sposób polega na zamieszkaniu (jeśli pozwalają na to warunki) na kilka lat z rodzicami i odkładaniu przez ten czas pieniędzy na własne mieszkanie albo w wersji optymistycznej - budowanie domu etapami.

Niestety, nasze pokolenie w odróżnieniu od generacji rodziców czy dziadków grzeszy niecierpliwą zachłannością: wszystko chcemy mieć od razu, szybko i najlepsze. Bo przecież trzeba zaszpanować eleganckim wozem, wyjechać koniecznie na wycieczkę zagraniczną, kupić drogi sprzęt RTV i konsumować, konsumować... Potem niektórzy sobie przypominają, że właściwie niczego im nie brakuje, oprócz własnego kąta. Nasi rodzice postępowali roztropniej, dochodzili do celu małymi krokami, nie zadłużali się na tak gigantyczne kwoty. A dziś młodzi, którzy zaczynają wspólne życie, chcieliby na dzień dobry mieszkać w dwu bądź trzypokojowym mieszkaniu, nawet kosztem ogromnego obciążenia kredytami.

Wyniki ostatnich badań pokazują, że w grupie młodzieży w wieku 25-34 lat aż 44 proc. mężczyzn (i co trzecia kobieta) w Polsce mieszka nadal z rodzicami. Młodzi Polacy częściej niż ich europejscy rówieśnicy zamieszkują z rodzicami. To, że nie kwapią się do całkowitego usamodzielnienia nie do końca wynika z ich wygodnictwa, lenistwa czy obawy przed dorosłością. Niestety, problem mieszkań w naszym kraju po okresie transformacji ustrojowej nie został rozwiązany. Wcześniej mieszkań nie było, trzeba było czekać na przydział, załatwiać. Teraz można swobodnie przebierać w ofertach deweloperów, ale ceny są horrendalne. Bezradność państwa nie zwalnia nas od tego, by odpowiednio wcześnie myśleć o wspólnym domu i podejmować mądre decyzje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bezdomni trzydziestoletni
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.