Chrześcijaństwo przed nami
Zamiast klasycznych „definicji” – kilka cytatów: do lektury i refleksji.
1.
Cytat pierwszy znalazłem w Ewangelii. „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 27, 20) – powiedział Jezus, rozsyłając swoich uczniów (to znaczy: również nas, żyjących dwa tysiące lat później).
To nasz, chrześcijański, pewnik – sęk w tym, żeby go dobrze zrozumieć i zinterpretować. Słowo Chrystusa mówi bowiem o Jego obecności, niekoniecznie zaś o formach, jakie przybiera ona w historii. Stary biskup częstochowski Teodor Kubina mawiał ponoć, że Kościół Chrystusowy (można chyba powiedzieć: chrześcijaństwo) na pewno przetrwa wszystkie dziejowe kataklizmy, jednak to wcale nie musi dotyczyć Kościoła (chrześcijaństwa)w Polsce ani w Europie…
W tym kontekście warto również przytoczyć słowa współczesnego szwajcarskiego teologa Walberta Buhlmanna, mimo że mogą się wydać szokujące: „Bóg już w czasach przedchrześcijańskich troszczył się o ludzi. Także w czasach »pochrześcijańskich« będzie to czynił – mimo że wierzymy, iż takich czasów nie będzie”.
2.
Cytat drugi pochodzi z Tradycji, z listu papieża Jana Pawła II skierowanego do prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera w kontekście tzw. sprawy Lefebvre’a (1988):
Ani sama dla siebie „dawność”, ani też sama dla siebie „nowość” nie odpowiada właściwemu pojęciu Tradycji w życiu Kościoła. Takie pojęcie bowiem oznacza wierne trwanie Kościoła w Prawdzie otrzymanej od Boga pośród zmiennych wydarzeń historii. Kościół jak ów ewangeliczny szafarz umiejętnie „wyjmuje ze skarbca swego rzeczy stare i nowe”.
Chrześcijaństwo przypomina górski strumień z jego „starością” i nieustanną „młodością”. Ma już dwa tysiące lat – i wciąż zaskakuje swoją świeżością i pięknem… Jak kobieta, o której pisali Ojcowie Kościoła: „młoda i niezmiernie piękna, tylko włosy pozostały kobiety sędziwej…” (Pasterz Hermasa).
3.
I wreszcie cytaty z myśli współczesnej. Autorem pierwszego jest prawosławny teolog i duszpasterz, ks. Aleksander Mień:
Chrystus wzywa ludzi do realizacji boskiego ideału. Tylko ludzie ograniczeni mogą wyobrażać sobie, że chrześcijaństwo urzeczywistniło się, że w pełni się ukonstytuowało – według jednych w IV wieku, a wedle drugich w wieku XIII lub w innym momencie. W rzeczywistości chrześcijaństwo poczyniło zaledwie swoje pierwsze kroki, kroki nieśmiałe, w dziejach ludzkości. Wiele słów Chrystusa jest dla nas niezrozumiałych… Historia chrześcijaństwa dopiero się zaczyna. Wszystko to, czego dokonano w przeszłości, wszystko to, co nazywamy obecnie historią chrześcijaństwa, jest zaledwie sumą prób; jedne z nich były niezręczne, a inne nieudane w realizacji1.
Z tekstem tym koresponduje wyznanie ks. Jozefa Tischnera:
Mam takie przekonanie, iż chrześcijaństwo – Ewangelię – mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą. Dotychczasowe dzieje były trudnym poszukiwaniem tożsamości Kościoła w sporze z innymi: z judaizmem, z pogaństwem, z odszczepieńcami od ortodoksji itd. Dziś stajemy przed okresem, w którym poszukiwanie i potwierdzanie tożsamości będzie się dokonywało poprzez odkrywanie podobieństw. Dotąd potwierdzaliśmy różnice, z których wylęgały się przeciwieństwa i krwawe sprzeczności. Nadszedł czas odwrotu. Zabitych już nie wskrzesimy, ale pokochawszy różnice, być może dojrzejemy do głębszego porozumienia” (Ksiądz na manowcach).
W udzielonym pod koniec życia wywiadzie-rzece Przekonać Pana Boga Tischner to swoje przekonanie, że „chrześcijaństwo jest dopiero przed nami”, doprecyzowywał i wyjaśniał.
Chodziło mi o to – mówił – że Ewangelii nie odczytaliśmy do końca, że dotychczasowe odczytania, choć wielkie i interesujące, nie są ostatnim słowem na jej temat. Nasz sposób rozumienia Ewangelii zawsze był uwikłany w rozmaite spory, przede wszystkim w spór o władzę. Wyplątanie się z tego sporu otworzy perspektywę, która niesie wyzwolenie.
Na koniec myśl ks. Tomaša Halika:
Czyż jednym z wyjaśnień słowa religio, religia, nie jest w końcu pochodzenie od czasownika relegere: czytać od nowa, czytać z możliwością zrozumienia? Czy wiara w istocie nie polega na re-interpretacji, na niebanalnym czytaniu sytuacji życiowych? (…) Apostoł Paweł niezmordowanie powtarza, że jeśli naprawdę uwierzyliśmy w Zmartwychwstanie, to znaczy, że już zostaliśmy w wskrzeszeni, że powstaliśmy z Chrystusem do nowego życia. Bramą do nowego życia jest nowe głębsze zrozumienie. Podstawą konwersji jest zwrot, który pozwala widzieć po nowemu, po nowemu rozumieć, po nowemu żyć (Noc spowiednika. Paradoksy małej wiary w epoce post optymistycznej).
4.
Z lektury zamieszczonych powyżej tekstów płynie jeden generalny wniosek: że Bóg jest większy od naszych pomysłów na to, jak Go szukać i wyznawać. I że każda próba zastąpienia CELU środkiem doń prowadzącym jest bałwochwalstwem.
Bieżący numer „Znaku” stawia pytanie, czy chrześcijanie nadążają za współczesnością. Trzeba w związku z tym powiedzieć jasno: chrześcijanie nie muszą niczego doganiać, za niczym pędzić, a jednocześnie nie mogą stać w miejscu i własnej wygody (oraz ludzkiego lęku przed zmianą) tłumaczyć wiernością Bogu.
Ich odpowiedzią na nadchodzący czas (paradoksalnie: zawsze tę samą odpowiedzią) powinna być świętość. Zakorzenienie w Bogu i otwarcie na drugiego człowieka. Okazane mu współczucie i solidarność jego lęku i nadziei. A także gotowość zakwestionowania tego, co zastane w świetle Ewangelii.
Tę odpowiedź znali już starożytni. Jedna z najstarszych recept dotyczących miejsca chrześcijan w świecie i sposobu, w jaki powinni oni w tym świecie funkcjonować, pochodzi z II wieku po Chrystusie:
Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. (…) ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. (…) Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.
Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. (…)
Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w wiecie chrześcijanie. (…) Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała, chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. (…) Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. (…) Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuścić (Do Diogneta).
JÓZEF MACIEJOWSKI, teolog-amator, publicysta, stały współpracownik „Znaku”.
[1] Cyt. za: W. Hryniewicz, Chrześcijaństwo nadziei, Krakow 2002.
Skomentuj artykuł