Koszmary minionego lata

Andrzej Solak / Wzrastanie

Czystka o znamionach

Ludobójstwa Polaków na Wołyniu nie było. Tak przynajmniej orzekli posłowie Sejmu RP.

Okazało się, że wyrżnięcie dziesiątków tysięcy ludzi - osada po osadzie, rodzina po rodzinie - to nie było ludobójstwo. Że najdziksze tortury, wbijanie gwoździ w czaszkę, piłowanie i rozrąbywanie ciał, palenie żywcem, krzyżowanie dzieci na ścianach domów - że to wcale nie ludobójstwo. Że sto kilkadziesiąt tysięcy trupów Polaków i uczciwych Ukraińców, "lacka krow po kolina", o której śpiewali radośnie bandyci UPA - że to nie ludobójstwo.

Tego lata polskojęzyczni politycy nazwali zbrodnię elegancko, układnie, "niekonfrontacyjnie". Ich zdaniem na Wołyniu wydarzyła się tylko "czystka etniczna o znamionach ludobójstwa". Tak, tylko czystka.

Ojcowie i synowie

Wśród tych eleganckich i układnych panów posłów był również syn "żołnierza" UPA, oskarżonego o udział w zbrodniach wojennych, w tym spalenia wsi Wiązownica (gdzie zamordowano 91 Polaków, w tym wiele kobiet i dzieci).

Rozpętała się burza, bo wynikałoby z tego, że syn bandyty orzekał i decydował w Sejmie, czy należy uczcić ofiary bandytów. Sam pan poseł potwierdził upowską przeszłość swego rodziciela, choć zaprzeczył jego udziałowi w eksterminacji Wiązownicy (ponoć jego ojciec "działał" w innym powiecie). Przy okazji wyznał, że jest dumny ze swego tatusia. Zapewne wyborcy pana posła są z niego równie dumni.

Wyobraziłem sobie podobną dyskusję na temat Zagłady Żydów. Co napisałaby "Gazeta Wyborcza", gdyby syn funkcjonariusza Gestapo głosował w Sejmie przeciw uznaniu Holokaustu za ludobójstwo?

Opór przeciw polskiej agresji

Na tym nie koniec. Organizatorzy i uczestnicy rekonstrukcji historycznej w Radymnie, mającej upamiętnić rzeź wołyńską, spotkali się z ostrymi atakami w mediach. Wcale nie w mediach ukraińskich, ale w polskich (!). Mrowie mediotów usilnie starało się przykryć natrętnym pustosłowiem zmasakrowane zwłoki polskich Kresowian, a równocześnie rzucało gromy na ludzi, którzy dzisiaj nie chcą zapomnieć o zbrodni.

Efekty już widać. Oto ukraińska rada okręgu wołyńskiego potępiła ostro nawet tak złagodzoną uchwałę polskiego Parlamentu (jako rzekomo "antyukraińską" i "szowinistyczną"), pochwaliła zaś "aktywne działania Ukraińców" na Wołyniu w 1943 roku i ich "opór przeciw agresji". Z kolei we Lwowie zażądano usunięcia "symboli polskiej okupacji wojskowej", a konkretnie Szczerbca upamiętniającego poległe Orlęta Lwowskie.

Czy ktoś jest zdziwiony? Czy gadające głowy w Sejmie i mediach naprawdę wierzyły, że dobierając ostrożne słówka zdołają ugłaskać pogrobowców rezunów? Czy ktokolwiek spodziewał się szacunku za postawę o znamionach kundlizmu?

Posłanki Grodzkiej troska o dzieci

Parlamentarzyści nie mieli ochoty zająć się należycie ofiarami Rzezi Wołyńskiej, bowiem ich głowy zaprzątały sprawy dla nich ważniejsze.

Oto posłanka płci obojga Anna Grodzka z Ruchu Palikota przygotowała projekt ustawy, w myśl której 13-latkowie będą mogli dokonywać wyboru swojej płci. Tak, to nie jest ponury żart; według pomysłu Grodzkiej już 13-letnie dziecko, dopiero przeżywające okres dojrzewania, miałoby decydować, czy chce zostać kobietą czy mężczyzną.

Powiem tyle - bardzo współczuję osobie nazywającej się dzisiaj Anna Grodzka z powodu jej problemów. Natomiast nie mam tyle zrozumienia dla tych jej 19.451 wyborców, którzy sprawili, że osobisty dramat Anny Grodzkiej staje się problemem ogółu.

"Szakal" i inni

W gmachu Sejmu wystawę o Rzezi Wołyńskiej upchnięto gdzieś na boku, za to w wyjątkowo eksponowanym miejscu, bo w holu głównym, stanęła wystawa przedstawiająca… pary pederastów. Najwidoczniej polskich parlamentarzystów rozpierała potrzeba obcowania z tymi obrazkami.

Posłowie chcieli zapewne poczuć się światowcami, wolnymi od pruderyjnej zaściankowości; takimi jak słynny wenezuelski terrorysta Iljicz Ramirez Sanchez, znany bardziej pod pseudonimami "Carlos" i "Szakal". Osobnik ten odsiaduje we Francji karę dożywotniego więzienia (udowodniono mu zamordowanie 24 osób, on sam przechwala się zabiciem w zamachach dwóch tysięcy ludzi). Niedawno "Szakal" zdobył znowu rozgłos, albowiem w więzieniu był świadkiem homoseksualnego "ślubu" dwóch osadzonych tam zboczeńców. W roli szczęśliwych nowożeńców wystąpił wtedy niejaki Alfredo Stranieri (seryjny zabójca skazany za zamordowanie czterech osób), którego miłością życia okazał się kumpel spod celi Gaiffe Germain (skazany za morderstwo i poćwiartowanie ciała ofiary). Przyznajmy, że ci "światowcy" bardzo do siebie pasują.

Demokracja w natarciu

Z wydarzeń w wielkim świecie odnotujmy zaangażowanie na rzecz krzewienia demokracji okazywane przez prezydenta USA Baracka Obamę, który otwarcie przyznał się, że kazał dostarczyć broń syryjskim rebeliantom zmagającym się z tamtejszą dyktaturą.

Skuteczność bojowa buntowników od razu wzrosła - najpierw oderżnęli głowę pojmanemu misjonarzowi francuskiemu, potem zaś uprowadzili polskiego fotoreportera. Wcześniej Obama zapowiadał dokonanie interwencji zbrojnej w Syrii w wypadku użycia tam gazów bojowych; potem jednak wycofał się z tego pomysłu, kiedy gazów użyli… umiłowani przez niego przeciwnicy dyktatury.

Ramiona olbrzymów

330 lat temu, w niedzielę 12 września 1683 r. pod Wiedniem rozegrała się bitwa, która zadecydowała o losach naszego kontynentu. Przez cały dzień wojska chrześcijańskie - polskie, cesarskie i niemieckie - przełamywały opór zastępów muzułmanów. Na wzgórzu Kahlenberg łopotała wielka czerwona chorągiew z białym krzyżem - sygnał dla wyczerpanych obrońców Wiednia, że odsiecz nadeszła.

Miało się już ku godzinie siedemnastej, gdy naczelny wódz chrześcijan, król Jan III Sobieski dał rozkaz do szarży. Rozległ się grzmot bębnów i dwadzieścia tysięcy jeźdźców spłynęło ze wzgórz Lasu Wiedeńskiego w stronę pohańców. Opuścili kopie "w pół ucha końskiego" i ruszyli, najpierw wolno, potem przyspieszając.

Biła się wtedy również piechota i artyleria, od wielu godzin. Ale przecież wszyscy zamarli, kiedy ruszyła ta szarża, kiedy osiemdziesiąt tysięcy kopyt załomotało w ziemię. Wszyscy, nasi i Turczyni, wbili wzrok w galopujących jeźdźców.

Wielki wezyr turecki Kara Mustafa pchnął przeciw nim swą najlepszą jazdę, ciężkozbrojnych spahisów - a chrześcijanie zdruzgotali ich jednym uderzeniem. Potem złamali szyki piechoty janczarskiej, przeszli przez nią jak przez dym. Rozerwali szyk wojsk osmańskich niczym rycerska kopia trzymana w pewnym ręku. Zaś ostrzem tej kopii była polska husaria, jakieś trzy tysiące zakutych w stal jeźdźców, strasznych jak lwy i tygrysy, których skórami ozdabiali swe pancerze.

Wiedeń był ocalony. Islam rozpoczął odwrót na wschód. Tak tworzy się historię.

Żołnierze króla Jana wiedzieli o co przelewają krew. Wszak rzekł im przed bitwą: "Walczymy za naszą ojczyznę i za chrześcijaństwo, walczymy nie za cesarza, lecz za Boga".

***

Może warto przypomnieć te czyny i te słowa współczesnym polskim politykom o zajęczych sercach i szczurzych sumieniach, których cele i działania wyznaczają słowa: "kadencja", "słupki sondaży" oraz "wysokość diety". Czy uczestnicy wiekopomnej odsieczy wiedeńskiej bali by się dzisiaj nazwać po imieniu ludobójstwo wołyńskie?

Andrzej Solak
www.krzyzowiec.prv.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Koszmary minionego lata
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.