Las zapłaci daninę

Łukasz Kaźmierczak

Opozycja, i ta lewicowa, i ta prawicowa, jest tym razem zgodna i mówi wprost: koalicja dąży do tego, żeby zagarnąć Lasy Państwowe. Rząd chce zrobić skok na ostatni wielki majątek skarbu państwa.

"Las jest dobrem naturalnym, dla którego forma organizacyjna spółki prawa handlowego nie jest odpowiednia. (…) Przeciwstawiam się idei prywatyzacji Lasów Państwowych". To słowa Donalda Tuska z 2007 r., z ulotki wyborczej wysyłanej wówczas do "Szanownych Leśników, Strażników Polskich Lasów". Brzmi pięknie. Ale co innego słowa, a co innego praktyka. Dziś rząd po raz kolejny próbuje bowiem podporządkować sobie, i przez to osłabić, finansową samodzielność "Lasów Państwowych", a to jest bardzo dla lasów niebezpieczne i prowadzić może nawet do ich prywatyzacji. Pierwszy krok w tym kierunku został właśnie uczyniony. Niestety.

15 minut "konsultacji"

DEON.PL POLECA

Najpierw krótkie przypomnienie: projekt nowelizacji Ustawy o lasach przyjęty przez rząd tuż po nowym roku zakłada, że od tego roku "Lasy Państwowe" mają przekazywać do kasy państwa część swoich przychodów, pochodzących w lwiej części ze sprzedaży drewna. Wskazano nawet konkretne sumy: w 2014 i 2015 r. "Lasy Państwowe" mają przekazać do centralnego budżetu kwotę po 800 mln zł, natomiast od roku 2016 będzie to już 2 proc. przychodów i to niezależnie od bieżącej kondycji finansowej "LP". Premier Donald Tusk zapowiedział, że w latach 2014-2015 z pozyskanych w ten sposób środków rząd wyda 1,3 mld zł na budowę i remonty dróg lokalnych. Mamy więc do czynienia z klasycznym socjalistycznym rozdziałem środków w czystej postaci: oddajcie nam pieniądze, a potem my wam coś z tego oddamy. Bo po co mają je wydatkować sami leśnicy, skoro z perspektywy Warszawy zapewne "lepiej" widać, co i gdzie jest potrzebne? O ile oczywiście przyjmiemy optymistyczne założenie, że te pieniądze rzeczywiście pójdą na infrastrukturę lokalną, a nie na jakieś pilne i niecierpiące zwłoki potrzeby w rodzaju ratowania tonącego okrętu z napisem "ZUS". Zupełnie nie wzięto przy tym pod uwagę, że "Lasy Państwowe" i tak płacą co roku pokaźne sumy na rzecz skarbu państwa w postaci podatku VAT, CIT oraz podatków lokalnych. Wielce symptomatyczna jest także sama forma wprowadzenia nowelizacji. Widać wyraźnie, że rząd odrobił lekcję z 2007 r., kiedy to próbował włączyć "Lasy Państwowe" do sektora finansów publicznych. Robił to jednak na tyle powoli, że udało się wówczas zorganizować ogromny społeczny protest przeciwko temu rozwiązaniu (m.in. ponad milion podpisów zebranych pod wnioskiem referendalnym). Wtedy rząd się przestraszył i wycofał projekt. Teraz takiego błędu już nie popełniono - nie było żadnych rozbudowanych konsultacji społecznych, ba! - nie było w ogóle żadnych konsultacji. Nadzorujący prace nad rządowym projektem minister środowiska Maciej Grabowski postawił po prostu leśników przed faktami dokonanymi: w czasie spotkania z dyrekcją "Lasów Państwowych" i organizacjami z branży leśnej przedstawił jedynie wysokość "daniny", jaką "Lasy Państwowe" mają wpłacać corocznie do kasy państwa. A po piętnastu minutach wyszedł.

Ciekawie rządowy projekt tłumaczył premier Donald Tusk, przekonując, że "w perspektywie wielu lat stabilizuje on sytuację «Lasów Państwowych» i pozwoli im funkcjonować co najmniej tak samo dobrze, jak do tej pory". Skąd takie przeświadczenie? Otóż według szefa rządu "LP" funkcjonowały "w przesadnie komfortowym kontekście finansowym", co mogło grozić… nieracjonalnym wydawaniem tych środków. Czyli jeśli ktoś do tej pory dobrze gospodarował i zdołał zgromadzić jakieś oszczędności, to należy mu je odebrać, żeby źle nimi nie gospodarował. Paranoja.

Tylko referendum

Przy takim poziomie zdeterminowania rządu jedyną możliwością odwrócenia sytuacji jest właściwie tylko sięgnięcie po raz kolejny do referendum obywatelskiego. Za takim rozwiązaniem optuje klub parlamentarny PiS. Ale w tej sprawie barwy polityczne są tak naprawdę drugorzędne. Bo nasz unikatowy, polski las, stanowiący nadal jedną czwartą powierzchni kraju, jest przecież kompletnie apolityczny. Gra toczy się w tym przypadku o naprawdę dużą stawkę, a kto myśli, że to tylko kolejna doraźna wojenka na linii PO-PiS, jest w dużym błędzie. Spójrzmy na to z boku: kilka dni temu dyrekcja "Lasów Państwowych", przypomniała, że są one jednostką samofinansującą się, która funkcjonuje na zasadach rynkowych i bez żadnych dopłat z budżetu.

Dowód? W 2012 r. "LP" wypracowały zysk netto wynoszący prawie 60 mln zł, a do skarbu państwa odprowadziły niemal 168 mln zł podatku leśnego oraz ponad 42 mln zł podatku dochodowego. Po cóż więc majstrować przy czymś, co od wielu lat działa z powodzeniem? Tymczasem jeśli zabierze się "Lasom" ich oszczędności, wówczas staną się one niewydolne i nie będą mogły projektować swojej działalności w dłuższej perspektywie czasowej. A jej podstawą jest właśnie tzw. operat urządzeniowy lasu - dziesięcioletni plan, który zakłada rozważne, służące całemu społeczeństwu korzystanie z zasobów leśnych i to w taki sposób, aby po dekadzie tych zasobów było jeszcze więcej.

Zwolennicy referendum przekonują zatem, że nowelizacja Ustawy o lasach jest niepotrzebna i niebezpieczna. "Nie uratuje to budżetu państwa, ale zdestabilizuje system finansowania Polskich Lasów Państwowych - stwierdził poseł PIS prof. Jan Szyszko, główny koordynator akcji referendalnej. - W krótkim czasie okaże się, że «Lasy Państwowe» są bankrutem i należy je poddać restrukturyzacji, a więc prywatyzacji. I to jest głównym, ukrytym celem obecnego rządu Donalda Tuska" - podsumował były minister środowiska w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, przypominając, że w 2016 r. będzie już także dozwolony w Polsce wolny obrót ziemią i ziemią leśną dla obcokrajowców.

Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, któremu szefuje Szyszko, rozpoczęło akcję zbierania podpisów pod referendum obywatelskim, które ma zawierać dwa pytania. Pierwsze - "Czy jesteś za utrzymaniem dotychczasowego systemu finansowania albo funkcjonowania państwowego gospodarstwa leśnego «Lasy Państwowe» określonego w ustawie z dnia 28 września 1991 roku o Lasach Państwowych, co zabezpiecza dotychczasową rolę tego podmiotu w wypełnianiu potrzeb narodowych?". Drugie - "Czy jesteś za zobowiązaniem rządu do pilnych renegocjacji Traktatu Akcesyjnego w zakresie wolnego obrotu ziemią dla obcokrajowców w Polsce (…)?".

Zdzieranie skóry

Sam premier Donald Tusk powtarza, że "Lasy Państwowe" nie zostaną sprywatyzowane. Szef rządu zaproponował nawet zmiany konstytucyjne, które gwarantowałyby "trwałość rozwiązania, jakim są «Lasy Państwowe», z wolnym wstępem i korzystaniem z lasów przez wszystkich obywateli". Pytanie tylko, czy przy braku samodzielności i płynności finansowej "Lasów Państwowych" za kilka, kilkanaście lat będzie jeszcze co chronić? Takie pytania padały także podczas obrad połączonych sejmowych komisji Finansów Publicznych oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, debatujących w ekspresowym tempie nad rządową ustawą. Posłowie opozycji zarzucili, że rządowy projekt zamienia rozumne użytkowanie polskich lasów na ich krótkowzroczną, bezrozumną eksploatację. Jeden z parlamentarzystów przywołał także słowa Zbigniewa Kuszlewicza, szefa sekcji leśnej "Solidarności", który stwierdził: "Owcę można strzyc wielokrotnie, mając z tego korzyści. Zedrzeć z niej skórę - tylko raz".

Podczas burzliwej sejmowej debaty cała opozycja zgodnie wskazywała, że propozycja rządowa wzbudza także poważne wątpliwości konstytucyjne i podważa zaufanie do państwa. "Koalicja jakimś fortelem dąży do tego, żeby zagarnąć «Lasy Państwowe», chce zrobić skok na ostatni wielki majątek skarbu państwa. Nie ma na to naszej zgody" - mówił Dariusz Joński z SLD. A Jacek Bogucki z SP stwierdził wprost: "W słowach uznawanych powszechnie za niecenzuralne brakuje takich, którymi można było określić waszą inicjatywę.(…) Nie wystarczyło OFE (...) Jak nie ma czego sprzedać, to można sprzedać polskie lasy. Lasy nie są własnością PO, ale własnością narodu". To jednak na nic się zdało. Podczas pośpiesznego głosowania posłowie koalicyjnej większości przyjęli bez poprawek rządowy projekt noweli o lasach. Przeciw była cała opozycja. Teraz pozostały naprawdę już tylko dwie drogi: Trybunał Konstytucyjny i wspomniany wyżej obywatelski sprzeciw wyrażony poprzez referendum.

Podpisy pod referendum w sprawie przyszłości "Lasów Państwowych" zbiera Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Listy z podpisami pod wnioskiem należy przekazywać pod adresem: prof. Jan Szyszko, poseł na Sejm RP, ul. Wiejska 4/6/8, 00-902 Warszawa. Więcej informacji o referendum i wniosek do pobrania na www.ekorozwoj.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Las zapłaci daninę
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.