Najpierw praca, potem studia

Magdalena Uchto / "Dziennik Polski"

Uparła się, że założy salon piękności psów. Zdała maturę, zrobiła kurs groomerski (sztuki pielęgnacji zwierząt), wyjechała do Anglii, by mieć jakiekolwiek pieniądze na start. Ale musiała też złożyć - w Powiatowym Urzędzie Pracy w Miechowie - wniosek o dotację na rozpoczęcie działalności gospodarczej.

Dziś - po kilku miesiącach prowadzenia własnego biznesu - 20-letnia Judyta Rzemieniec przyznaje, że innej pracy już sobie nie wyobraża.

Wszystko zaczęło się, gdy jej mama kupiła yorka. - Trzeba było się nim odpowiednio zająć. Wtedy dowiedziałam się, że można zawodowo zajmować się pielęgnacją zwierząt. I postanowiłam, trochę wbrew woli rodziców, że zajmę się strzyżeniem i szkoleniem psów - mówi Judyta.

W listopadzie ubiegłego roku złożyła wniosek o dotację. Miesiąc później otrzymała 19 100 zł i w lutym otworzyła w Miechowie Salon Piękności Psów "Pies na Medal". W domu wygospodarowała jedno pomieszczenie. Kupiła wannę i stół z podnośnikiem elektrycznym, nożyczki, maszynki do strzyżenia - ale nie byle jakie. Dobra kosztuje około 700 zł, a każde ostrze ponad 100 zł. W salonie ma trzy suszarki oraz szampony i odżywki przeznaczone do różnych rodzajów i kolorów sierści. Jest też sterylizator do narzędzi.

Prowadzi także sprzedaż akcesoriów, a przy salonie działa też szkoła dla psów. Największe zainteresowanie wzbudza jednak salon. Najczęściej klientami są tu małe psiaki; rozwinął się nawet Klub Aktywnego Yorka. Z usług korzystają też większe psy - m.in. sznaucer olbrzymi czy owczarek francuski briard. Wizyta trwa od godziny do nawet pięciu.

- Wszystko zależy od stanu sierści psa. Najgorzej jest po okresie jesienno-zimowym. Są właściciele, którzy uważają, że wtedy psów się nie strzyże. Ale to nieprawda, bo robią się kołtuny, które wcale psiaka nie grzeją. Futro, by ogrzało, musi być rozczesane - wyjaśnia Judyta. I dlatego świadczy też usługi ograniczające się tylko do rozczesywania sierści.

W salonie nie ma strzyżenia bez kąpania. - I oczywiście suszenia, podczas którego tak układam sierść, by strzyżenie wyszło jak najlepiej - dodaje. Właścicielom pozwala uczestniczyć tylko w pierwszej wizycie. - Psiaki są dużo spokojniejsze bez właścicieli. Ale zależy mi, żeby mogli zobaczyć, że zwierzakowi nie dzieje się tutaj żadna krzywda. A przy okazji mogą się nauczyć, jak właściwie dbać o dobry stan psiego futra. W pracy bardzo pomaga mi to, że jestem instruktorką szkolenia psów i wiem jak je uspokoić, by można było się nimi zająć - mówi Judyta.

Zakładając salon, znalazła niszę na miechowskim rynku usług. I wszystko postawiła na jedną kartę. Uznała, że rozwinie biznes zanim rozpocznie studia. - Pomyślałam, że po maturze zajmę się działalnością gospodarczą, natomiast teraz będę studiować zarządzanie ze specjalizacją "psychologia biznesu". W ten sposób kończąc studia będę miała już kilkuletnie doświadczenie zawodowe. Marzą mi się też studia podyplomowe z zakresu psychologii zwierząt.

Nie wyobrażam sobie innej pracy niż ta, którą obecnie wykonuję. Dzięki temu, że jest to jednocześnie moja pasja z przyjemnością pogłębiam swoją wiedzę i doskonalę swoje umiejętności na różnych kursach, warsztatach i seminariach - dodaje.

Judyta Rzemieniec liczy, że uda jej się utrzymać firmę. Chce, by usługi dla psów, które wykonuje były dostępne dla mieszkańców Miechowa i okolicznych miejscowości. A fakt, że miesięcznie salon odwiedza od 50 do 80 psów świadczy o tym, że na taką działalność jest zapotrzebowanie.

Źródło: Najpierw praca, potem studia

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Najpierw praca, potem studia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.