O polskiej polityce wschodniej

Wizyta prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w Polsce (fot. prezydent.pl)
Janusz Sepioł / "Dziennik Polski"

W kwestii ukraińskiej od lat dominowała w Polsce doktryna wypracowana jeszcze przed odzyskaniem suwerenności przez krąg emigracyjnych intelektualistów skupionych wokół paryskiego miesięcznika "Kultura". Jego liderami byli Jerzy Giedroyc (1906 - 2000) i Juliusz Mieroszewski (1906-1976).

Doktryna ta, od roku 1974 nazywana była w skrócie "ULB" od nazw: Ukraina, Litwa, Białoruś. Jej istotą była teza, że Polska może być bezpieczna i suwerenna bez utraconych w Jałcie ziem wschodnich i że walka o utrzymanie granicy zachodniej na Odrze i Nysie jest nie do pogodzenia z ideą powrotu do przedwojennych granic na wschodzie. Doktryna ta zakładała powstanie w bliżej nieokreślonej przyszłości państw narodowych za naszą wschodnią granicą i postulowała, by Polska wszelkimi siłami wspierała proces wybijania się na niepodległość Ukrainy, Litwy i Białorusi, a następnie dążyła do możliwie najlepszych relacji ze swymi przyszłymi sąsiadami. Co więcej, koncepcja ULB postulowała równoległość strategii dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją i wskazywała konieczność nawiązywania szerokich kontaktów z wszystkimi rosyjskimi środowiskami zainteresowanymi demokratyczną modernizacją swojego kraju.

Formuła Giedroycia - Mieroszewskiego była jedyną doktryną polityki wschodniej wspartą na odrzuceniu uprzedzeń nacjonalistycznych i nawiązaniu trudnych przyjaźni z narodami ukraińskim, litewskim i białoruskim. Mówiła: partnerstwo z Rosją tak, ale nie kosztem wspólnych sąsiadów. Kto chce uniknąć konfliktów, musi uznać ich niepodległość. Właśnie idea niepodległości Ukrainy stanowiła istotę pomysłu Giedroycia i - trzeba to powiedzieć - że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku uznawana była za czyste szaleństwo. A jednak dzięki działaniom miesięcznika "Kultura" udało się przełamać kurtynę milczenia i kłamstw, wprowadzić w obieg odmienne poglądy i cele, otworzyć oczy polskich elit na problemy Ukrainy. Bez tego dorobku nasze stosunki po upadku komunizmu i powstanie suwerennej Polski i Ukrainy wyglądałaby o wiele gorzej niż obecnie.

20 lat po cudzie

Koncepcja Giedroycia była obowiązkową lekturą wszystkich polskich opozycjonistów, dlatego nie należy się dziwić, że Polska była pierwszym państwem na świecie, które uznało niepodległość Ukrainy. Jesteśmy w Polsce z tego faktu dumni, gdyż uważamy, że powstanie niepodległego państwa ukraińskiego jest wydarzeniem ważnym nie tylko dla samej Ukrainy, ale także dla Europy i całego świata. To moment o przełomowym znaczeniu geopolitycznym. Problem Ukrainy stał się problemem europejskim, ponieważ rzutuje na stosunki pomiędzy zachodnią a wschodnią częścią Europy, a szczególnie na procesy demokratyzacji tej ostatniej.

Pochodną programu Giedroycia była prowadzona przez Polskę po 1991 roku polityka dwutorowości, która opierała się na przyznaniu Ukrainie specjalnego statusu (priorytetu) i traktowaniu jej jako najważniejszego partnera na wschodzie, przed całą Wspólnotą Niepodległych Państw, zdominowaną przez Rosję. Takie w każdym razie były deklaracje.

Co z dziedzictwa Giedroycia zachowuje aktualność, gdy mamy do czynienia już nie z ULB, ale z BUMAG-ą (Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Azerbejdżan, Gruzja)? Sytuacja 20 lat po cudzie niepodległości jest wyraźnie inna. Gruntowne zmiany objęły wszystkie liczące się w tej grze kraje. Polska stała się członkiem sojuszu NATO i członkiem UE. Jest szóstą co do wielkości gospodarką w UE i krajem, który silnie wspiera każde działanie wzmacniające Unię, nawet kosztem państw narodowych. Jest rzecznikiem jak najsilniejszej unii politycznej i gospodarczej. Należy pamiętać, że Unia Europejska, nawet jeśli przeżywa dziś wewnętrzne problemy, to nadal jest największym ugrupowaniem gospodarczym świata, liczącym 500 mln mieszkańców, z PKB większym od amerykańskiego i największym rynkiem wewnętrznym. Rosja, po okresie wewnętrznego kryzysu i załamania, odbudowała swoją spoistość, gospodarczą dynamikę i nie kryje chęci odgrywania roli mocarstwowej. Ukraina, nie mając jasnej perspektywy członkostwa w UE, nie została zmobilizowana do całościowych i trudnych reform (choćby w zakresie przyjęcia prawa europejskiego), przeżywa istotne problemy strukturalne, a jej strategiczne wybory nie są odbierane jako jednoznaczne. Litwa poszła drogą podobną do Polski i jest dziś członkiem struktur zachodnich - europejskiej i atlantyckiej. Białoruś prowadzi najbardziej ekscentryczną i nieprzewidywalną politykę, co zmusza ją do szukania partnerów i przyjaciół na innych kontynentach. Nie można już zatem mówić o polityce wobec ULB, bo to mozaika nowych, zróżnicowanych problemów, co więcej - pojawiających się w nowych kontekstach.

Siedem punktów

Założenia doktryny Giedroycia pozostają słuszne, ale już nie wystarczające, bo jej wyjściowe uwarunkowania stały się nieaktualne. W tej sytuacji można wskazać następujące punkty orientacyjne polskiej polityki wschodniej:
Po pierwsze, Polska nie zamierza prowadzić samodzielnej polityki wobec BUMAG-i i Rosji, ale stara się najpełniej wpisać we wschodnią politykę europejską. Inny pogląd byłby wyrazem megalomanii i przeceniania naszego potencjału.

Po drugie, Polska chce czynnie współtworzyć wschodnią politykę europejską i pełnić ważną rolę w jej wdrażaniu. To oczywiste, że Malta czy Irlandia mają mniejsze zainteresowania i ograniczone kompetencje w tym zakresie. Zadaniem Polski jest jednak pilnowanie, aby np. polityka w stosunku do krajów Maghrebu nie zdominowała zainteresowania europejskich decydentów.

Po trzecie, priorytetem polityki wschodniej UE i jej największych krajów jest Rosja. Polska nie zamierza mieć gorszych relacji z Rosją niż pozostałe kraje. Jeśli Rosja rzeczywiście chce dokonać modernizacji, to jej zwrot ku Europie jest koniecznością. Chyba, że ktoś rozważa modernizację w oparciu o potencjał Chin.

Po czwarte, Unia, a Polska w szczególności - jako sąsiad bezpośredni - chciałaby być otoczona państwami demokratycznymi, o rynkowej gospodarce, z którymi możliwe jest utrzymanie swobodnego ruchu osób, towarów i idei. Jako młody członek Unii Europejskiej i aktualnie największy beneficjent jej programów pomocowych wiemy, że nie ma dziś woli, ani atmosfery do kolejnego rozszerzania Wspólnoty. Ale to nie znaczy, że jej idee i wartości nie powinny być zaszczepiane tam, gdzie to możliwe. Stowarzyszenia i partnerstwa z Unią powinny być rozszerzane i pogłębiane. Przygotują one, prędzej czy później, grunt do członkostwa.

Po piąte, Unia Europejska dysponuje "miękką siłą" - atrakcyjnością swojego rynku (rynek to ilość ludzi pomnożona przez ich dochody), potencjałem kapitału, technologii, praktyk. Otwarta współpraca z UE jest dla każdego państwa bezprecedensową szansą na dobrobyt i awans cywilizacyjny.

Po szóste, nie ulega wątpliwości, że kraje BUMAG-i, jako w większości prawosławne, związane przez wieki z Rosją, kulturą rosyjską, ze znacząca obecnością języka rosyjskiego, będą zawsze znajdowały się w szczególnych relacjach z Rosją. To jest sytuacja naturalna. Ale mogą przyjmować wartości reprezentowane przez Unie Europejską, a nawet NATO i rozwijać partnerstwo z zachodnią i środkową częścią kontynentu. Jesteśmy zainteresowani, aby kraje te nie znalazły się w sytuacji wyboru "albo - albo". Temu ma służyć zbliżenie UE i Rosji. Byłoby swoistym paradoksem, gdyby któryś z tych krajów miał gorsze relacje z UE niż Rosja. A to akurat, niestety, przypadek dzisiejszej Białorusi.

Po siódme, UE może rozwijać programy pomocowe dotyczące największych wyzwań stojących przed społeczeństwami krajów BUMAG-i. I to na dodatek w daleko większym stopniu niż w relacjach z Rosją. Rosja jest zamożnym krajem ogromnych zasobów i posiada wszelkie możliwości, by rozwiązywać swoje problemy samodzielnie. Kraje BUMAG-i są w sytuacji trudniejszej, dlatego to do nich adresowany jest program Partnerstwo Wschodnie, stanowiący szczególną część Polityki Sąsiedztwa. Węgry i Polska podczas swoich prezydencji będą dążyć, aby taki program utrwalać, rozszerzać i zwiększać jego finansowy wymiar. Zgodnie jednak z Giedroyciową ideą dwutorowości unijna dyplomacja musi dostarczyć skutecznych argumentów, że to partnerstwo nie jest wymierzone przeciwko Rosji, ale że dla tego kraju Unia ma inną, równoległą, równie interesującą i dostosowaną do jej rangi ofertę współpracy.

Janusz Sepioł - jest senatorem RP z ramienia Platformy Obywatelskiej.

Źródło:O polskiej polityce wschodniejwww.dziennikpolski24.pl 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O polskiej polityce wschodniej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.