Oni nas potrzebują

s. Agnieszka Langa ZSNM

 Swietłogorsk - miasto na Białorusi, w którym pełnię obecnie posługę - liczy ok. 70 tys. ludności. Znajdują się w nim trzy cerkwie prawosławne i jeden kościół rzymskokatolicki. Są również przedstawiciele innych wyznań. Nie brak też świadków Jehowy.

W kwestii religii ludzie mają tu duży wybór, choć tak naprawdę nie bardzo są zainteresowani tym, co od Boga pochodzi. Ponad 70 lat nasilonej ateizacji doprowadziło ich do takiego wyjałowienia wewnętrznego, że trudno sobie wyobrazić, co faktycznie kryje się w ich sercach.

Mały obrazek z życia. Pewna babula pierwszy raz przyszła do kościoła w wieku 80 lat. Nigdy dotychczas nie korzystała z sakramentu pojednania. Zaproponowałam spotkanie w jej mieszkaniu. Zgodziła się bardzo chętnie. Gdy zapytałam, czy nie chciałaby przygotować się do spowiedzi, wykazała spore zainteresowanie, dopóki nie poruszyłam kwestii grzechu. Tu zaczął się poważny problem, gdyż babula w swoim mniemaniu nie popełniła żadnego przewinienia. Bardzo trudno było ją przekonać. Powiedziałam jej, że nie ma człowieka bez grzechu, przytaczając słowa św. Jana: Każdy, kto mówi, że nie ma grzechu, jest kłamcą. A ona na to: "Każdy może tak, ale ja niegrzeszna". A gdy po długim roztrząsaniu swojego życia doszła do wniosku, że ma grzechy, pojawił się jeszcze większy problem - wyznanie ich przed księdzem. W żadnym wypadku nie zamierzała tego uczynić. Trzeba było długo modlić się za babulę, cierpliwie objaśniać, dlaczego powinna wyznać grzechy na spowiedzi, aby w końcu mogła uczynić ten krok. Odnoszę jednak wrażenie, że nie pojęła tego w pełni.

Takich sytuacji mamy tutaj więcej. Często ludzie powtarzają: "My wierim w sercu". Kościół, sakramenty i modlitwa to dla nich kwestie bardzo odległe. Człowiekowi, który całe życie nie kłaniał się prawdziwemu Bogu, dzisiaj trudno przekroczyć próg świątyni i paść na kolana. Są pojedyncze osoby, które czują w sercu, że powinny przyjść do kościoła, proszą o przygotowanie do sakramentów, ale ten proces postępuje bardzo powoli.

Potrzeba wiele modlitwy i cierpliwości, by ci ludzie zrozumieli, czym rzeczywiście dla nich samych jest Kościół, dla ich bliskich i dla otoczenia, w którym funkcjonują. Dlatego pragnę zwrócić się do Czytelników z gorącym apelem o modlitwę za wszystkich zagubionych w życiu duchowym.

Bóg chce być wśród ludzi

Tego, jak bardzo jesteśmy tu, na Białorusi, potrzebne i oczekiwane, doświadczamy zwłaszcza wtedy, gdy na krótki czas wyjeżdżamy do Polski. Ostatnio byłam w kraju trzy tygodnie. W dniu mojego powrotu zadzwonił telefon. Odezwał się głos: "Dzwoni Walik. Moja mama"… Płacz i cisza. Uspokajam go. Cisza… Potem znów głos: "Moja mama w szpitalu… Paraliż". Obiecałam modlitwę i zaznaczyłam, że odwiedzę ją w szpitalu. Zadowolony podziękował. Na drugi dzień poszłam do szpitala. Babula Malwina nie mogła mówić, tylko się uśmiechała. Zapytałam: "Może księdza"? Pokiwała głową, że tak. Poszłam po księdza, który udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych. Dzięki temu jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że nasza obecność w tym miejscu jest bardzo ważna. Jesteśmy tym ludziom potrzebni. Choć czasem przychodzi myśl, że niczego tu nie zdziałamy. Bóg chce być wśród ludzi i chce być z ludźmi. Naszym zadaniem jest Mu w tym pomóc.

Obecnie konsumpcja wszędzie zbiera swoje żniwo, przez co ubożeje system prawdziwych wartości. A życie wieczne w ogóle nie wchodzi w rachubę. Któż bowiem wie, czy ono istnieje? Takie przekonanie jest tutaj powszechne.

Miało miejsce również drugie wydarzenie, w którym dostrzegłam działanie Boga przez naszą posługę. Pewnego dnia zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam słuchawkę i usłyszałam rozpaczliwy płacz, a potem głos: "Niech s. Agnieszka zejdzie na dół! Pomóżcie! Błagam!". Zapytałam, co się stało. Dziewczyna o imieniu Kasia odparła, że z mamą jest bardzo źle - mówi od rzeczy, twierdzi, że tego dnia umrze. Zeszłam na dół i zapytałam: "Gdzie mama?". "W samochodzie, z tatą". Zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić, zwłaszcza że nie było księdza. Jeżeli mówi od rzeczy, to pomóc może tylko psychiatra. Nagle Bóg zesłał mi olśniewającą myśl: "Podejdź do niej". Powiedziałam do Kasi: "Idziemy do samochodu". Mama z tatą wyszli nam na spotkanie. Dostrzegłam, że to nasza parafianka Ania, bardzo przerażona. Zwróciłam się do niej słowami: "Aniu, co z tobą?". Ona: "Musimy porozmawiać". Kiedy zostałyśmy same, przyznała, że chce się wyspowiadać. "Aniu, przykro mi, ale nie ma księdza. Będzie wieczorem. Może wtedy przyjdziesz?". Zgodziła się. Pod koniec rozmowy poprosiła o modlitwę w swojej intencji do Matki Bożej Budsławskiej. Utwierdziłam ją w przekonaniu, że Matka Boża nigdy nie odmówi swojej pomocy. Na pewno wyzwoli ją od lęku i ześle pokój. Poprosiła, żebym dała jej obrazek Matki Bożej Budsławskiej, bo tylko Ona ją zrozumie. Byłam wzruszona jej postawą i wielką wiarą podobną do wiary kobiety kananejskiej z Ewangelii. Odeszła zupełnie uspokojona, a ja poczułam się bardzo szczęśliwa. I po raz wtóry Bóg dał mi jasno do zrozumienia, jak bardzo nas potrzebuje w tym właśnie miejscu, gdzie ludzie cierpią i są zagubieni duchowo. Świat wokół nich to świat pogański, w którym funkcjonują liczne zabobony, a strach przed drugim człowiekiem wydaje się nie mieć granic. Nie ma tutaj tej wolności, o której pisze św. Paweł: "Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?". Spotykamy ludzi niby wierzących, uczęszczających do kościoła, a gdy wypowiedzą jakieś nieszczęsne słowo, szukają niemalowanego drzewa, by odpukać, żeby coś złego się nie stało. Aby dotrzeć do umysłów tych ludzi i przekonać ich, że to Bóg wszechmocny rządzi światem, a nie drzewo czy jakiś inny przedmiot, potrzeba dużo czasu, a przede wszystkim modlitwy, aby Duch Święty przyszedł im z pomocą, oświecił ich umysły i pozwolił im zrozumieć to wszystko, co zostało tak doszczętnie wyrwane z ich serc. Zabrano im Boga, a nie dano niczego w zamian. Pustkę, jaką przeżywają, zapełniają różnymi zabobonami i gusłami. Niełatwo jest żyć, nie pokładając ufności, jeśli nie w Bogu, to w czymkolwiek innym.

Taki jest świat, w którym żyjemy, a który został nam dany, abyśmy z Bożą pomocą, pracą i modlitwą mogli go przemieniać w prawdziwe królestwo Boże, w którym będzie panował nasz Pan, Jezus Chrystus.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Oni nas potrzebują
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.