Protest z głową

(fot. DonkeyHotey/flickr.com)
ks. Artur Stopka / "Przewodnik Katolicki"

Trzy tysiące internautów podpisało petycję o wycofanie ze sprzedaży "Dużej książki o aborcji" lub przynajmniej przeniesienie jej do działu dla dorosłych. I Empik ustąpił - zafrasowała się niedawno "Gazeta Wyborcza".

Artykuł o tej sprawie podsumowała komentarzem jednej z autorek książki: "Duchowni kontrolują Sejm, szkoły, księgarnie, szpitale, a za chwilę apteki. Co jeszcze?". Problem w tym, że z protestem przeciwko tej książce duchowni nie mieli wiele wspólnego. Podobnie jak z licznymi innymi skutecznymi akcjami protestacyjnymi w obronie podstawowych wartości, które miały w ostatnich latach miejsce w Polsce.

Petycje.pl

Petycję w sprawie wymienionej książki zamieściła w serwisie "petycje.pl" pani Natalia, mieszkanka jednej z podpoznańskich miejscowości. Nie zrobiła tego anonimowo. Podała swoje imię, nazwisko, nazwę miejscowości, a nawet kod pocztowy. Napisała po prostu: "My, niżej podpisani, żądamy wycofania z salonów Empik książki Duża książka o aborcji autorstwa Kazimiery Szczuki i Katarzyny Bratkowskiej (Wydawnictwo Czarna Owca). Kategorycznie sprzeciwiamy się obecności tej książki na półkach księgarni Empik, gdyż propaguje ona aborcję wśród młodzieży".

DEON.PL POLECA

Dodała, że publikacja "przedstawia problem aborcji w sposób tendencyjny i jednostronny" i podała merytoryczne uzasadnienie. Udowodniła, że zna sprawę w szczegółach, bo przywołała słowa rzeczniczki Empiku, wyjaśniającej, dlaczego książka znajduje się na półkach dla młodzieży. Pani Natalia bez agresji skrytykowała firmę, odwołując się do czegoś, co fachowo nazywa się "wizerunkiem". "Tak duża sieć księgarni powinna dbać o kształtowanie dojrzałych postaw wśród młodych ludzi" - stwierdziła.

Moją uwagę jednak najbardziej przykuło zdanie zamieszczone pod koniec petycji: "Jeśli nasze żądanie nie zostanie spełnione, stanowczo wnosimy o przeniesienie Dużej książki o aborcji do innego działu". Jak widać z opisu zawartego w gazecie, właśnie to żądanie zostało spełnione przez Empik.

Petycję zamieszczoną przez panią Natalię - co łatwo sprawdzić - podpisało ok. 3 tys. internautów. Przeciw było niespełna trzystu. Te 3 tys. internetowych podpisów wystarczyło, aby wielka sieć księgarni zareagowała.

Każdy może działać

Czy protestujący przeciwko wtrynianiu młodym klientom księgarni demoralizującej ich zdaniem książki odnieśli sukces? Przecież publikacja wciąż jest dostępna, tyle że na innej półce, kilka regałów dalej. Takie sceptyczne komentarze można znaleźć nawet pod samym tekstem petycji. Warto jednak zastanowić się nad reakcją "GW". Czy ona nie świadczy o tym, że mimo wszystko mamy do czynienia z liczącym się osiągnięciem? Moim zdaniem nie tylko nerwowy tekst na łamach gazety dowodzi, iż akcja nie dość, że miała sens, to również okazała się sukcesem. Kolejny raz pokazała, że są skuteczne sposoby wpływania na to, jakie wartości są promowane i uznawane w przestrzeni publicznej, bez konieczności angażowania od razu najwyższych autorytetów i sięgania po wielki dzwon.

Znana sprzed kilku lat akcja mieszkańców Józefowa, którzy nie kupowali prasy w kioskach eksponujących pisma i filmy pornograficzne, stała się inspiracją dla wielu spontanicznych oddalonych od siebie przedsięwzięć, w których zwykli ludzie zabrali się za oczyszczanie swego otoczenia z treści złych, obraźliwych i poniżających. Okazało się, że nie trzeba milionów podpisów pod protestami. Okazało się, że jeśli się protestuje z głową, dobrze wybierając adresata protestu i stawiając realne żądania, można metodą małych kroków bardzo dużo osiągnąć. Okazuje się też, że do spontanicznych akcji dołączają się z własnej inicjatywy rozmaite instytucje, które wzmacniają siłę nacisku. Dowodem jest między innymi działalność Stowarzyszenia Twoja Sprawa, które w obronie godności kobiety w reklamach zyskało zaskakujących sprzymierzeńców.

Nie wymyśliliśmy zresztą niczego nowego. Na świecie od lat zwyczajni ludzie skutecznie wpływają na kształt przestrzeni publicznej. Metody są różne, ale zwykle proste. Czasami to zbieranie podpisów, czasami bojkot, innym razem pisanie listów albo e-maili. Firmy są bardzo wrażliwe na to, jakie skojarzenia budzą ich produkty. Nie bez powodu w zeszłym roku ogromny koncern produkujący napoje chłodzące wycofał swoje logo ze scenografii, na której tle dwóch prezenterów radiowych wykonywało piosenkę obrażającą pamięć Prezydenta RP, ofiary katastrofy lotniczej.

Jest jeszcze jeden aspekt protestowania z głową. Ostatnio także w Polsce szerokim echem odbiła się akcja w obronie skazanej na śmierć pakistańskiej chrześcijanki Asii Bibi. Jednak pod koniec października w Radiu Watykańskim pojawił się apel o ciszę medialną wokół tej sprawy. Paul Bhatti, katolik, doradca ds. mniejszości religijnych premiera Pakistanu, a zarazem brat ministra, który został zamordowany właśnie za obronę Asii Bibi i promowanie projektu prawa mającego zmienić tzw. ustawę o bluźnierstwie, wyjaśnił, że nie chodzi o ukrywanie prawdy. Jego zdaniem milczenie mediów jest teraz potrzebne, by na prowadzonych z władzami rozmowach o zmianie ustawy nie skupiać uwagi fundamentalistów.

Obserwując w ostatnich latach wiele akcji protestacyjnych w obronie różnych wartości, odkryłem pewną zasadę. Akcja jest skuteczna, jeżeli jej organizatorzy naprawdę walczą o sprawę, a nie chodzi im o promowanie siebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Protest z głową
Komentarze (11)
BW
Bartek Węgrzyn
8 listopada 2011, 23:08
Nie wiem jak działa w tym konkretnym przypadku ale nie jest to wykluczone - każdy tego typu ruch trzeba mierzyć indywidualnie. Dane będzie miał Empik. Pozdrawiam!
L
leszek
8 listopada 2011, 22:22
 Przeniesienie książki z działu młodzieżowego do działu dla dorosłych powoduje trzykrotny spadek sprzedaży ?
BW
Bartek Węgrzyn
8 listopada 2011, 22:18
Witam, na moc książki ekspozycja nie ma wpływu, ale na sprzedaż owszem - pracuję w sieci handlowej, sama zmiana ekspozycji bez dodatkowych akcji marketingowych może zmienić wyniki sprzedaży nawet trzykrotnie. Brawa dla internautów. Pozdrawiam
L
leszek
8 listopada 2011, 22:00
No i jaki jest końcowy efekt tej walki z książką, której nawet nie ma potrzeby czytać, bo z góry wiadomo co zawiera. Książka została przeniesiona w księgarni z jednej półki na drugą. Wyraźnie owi "internauci" głeboko wierzą,  że w księgarni "moc" książki zależy od miejsca ekspozycji. A ponieważ książek nie czytają, to bardzo możliwe, że mają metafizyczne podejście do ksiązek jako magicznego artefaktu. Ja niestety czytam dużo książek i jestem wyznawcą teorii, że "moc" ksiązki zalezy od jej treści, a nie od tego z jakiej półki na nas zerka.
A
Agata
8 listopada 2011, 21:32
pani Agato, gdybym chciał czytać wszystkie książki sprzeczne z moimi poglądami to by mi życia nie starczyło, wolę poświęcić mój czas na wartościowe pozycje, natomiast mogę polegać na innych ludziech mądrzejszych ode mnie, których poglądy znam i ufam im Panie Jacku, ale top zdanie chyba nie do mnie :) Ja cytowałam wypowiedź Internauty Leszka, a poniżej na nią odpowiedziałam. Pod Pana zdaniem w pełni się podpisuję
MP
Matka Polka
8 listopada 2011, 21:11
Jeżeli promuje aborcję, to protest bez czytania książki jest w pełni uzasadniony dla każdego katolika. Poza tym - autorka, która dotąd nie popisała się promowaniem jakichkolwiek wartości (chyba, że feminizmu, co mnie obraża, podobnie jak parytety). Cóż, jaka jest Szczuka - każdy widzi... Sama chętnie podpiszę każdy tego typu protest. Dziwi mnie inna rzecz - tak częste w wypowiedziach obrażanie Polaków, zarzucanie im zaściankowości :) Skąd u internautów taki brak kultury dyskusji, szacunku dla cudzych poglądów, a może kompleksy? Zapewniam, że człowiek o prawicowych poglądach nie musi być ani głupszy, ani mniej "europejski".
A
Agata
8 listopada 2011, 20:45
Ja jestem ciekaw, czy ktokolwiek przeczytał tę książkę i zna jej treść. Obawiam się, że dla 99% uczestników tej debaty znajomość się ograniczna do tytułu i nazwiska jednej ze współautorek. To jest chyba Polska właśnie, zero merytorycznej dyskusji, a tylko produkcja głupoty i błazenady. Niestety, ale myślenie i merytoryczna treść wymaga jednak pewnego wysiłku umysłowego - np. przeczytania książki będącej przedmiotem sporu - a o to zawsze najtrudniej. Najprościej błaznować i wypowiadać rytualne zaklęcia. Owszem,cała Polska.Bo wszak doskonale wiadomo, że w każdym innym kraju na calusieńkim świecie ludzie zawsze dyskutują merytorycznie i na argumenty.To się chyba kompleks polaczka nazywa - znajdowanie calej masy ułomności, które są cechą tylko i wyłącznie Polaków.  Nie do końca rozumiem sformułowanie "internauci" miast internauci w sytuacji,gdy grupa rzeczywiście z użytkowników Internetu się składała.Co do znajomości treści-piszesz o myśleniu - również do niego zachęcam.Ludzie bowiem dysponują taką cechą,jak umiejętmność wnioskowania na podstawie przeszlych doświadczeń.Znając opinię pani Szczuki na temat aboprcji oraz styl formułowania tych opinii jest chyba dosyć przewidywalne,jakie treści w książce się znajdują.Nie podejrzewam Szczuki o napisanie książki antyaborcyjnej,Biedronia pochwalającego seks międzypłciowy,a Urbana o stworzenie wywiadu-rzeki ze swym proboszczem.Może właśnie na podstawie takiego wnioskowania ponad 3 tysiące osób pod petycją się podpisało
L
leszek
8 listopada 2011, 19:53
 Ja jestem ciekaw, czy ktokolwiek przeczytał tę książkę i zna jej treść. Obawiam się, że dla 99% uczestników tej debaty znajomość się ograniczna do tytułu i nazwiska jednej ze współautorek. Najpierw sejmowy błazen się domaga wpisania książki na listę podręczników - oczywiście bez czytania książki i żadnej eksperckiej opinii, czy na pewno jest właściwa dla młodzieży, po czym  "internauci" się domagają wycofania książki, aczkolwiek na pewno ani jedna osoba nawet nie miała książki w ręku, a na końcu Empik przenosi książkę do innego działu, tak jakby przeniesienie książki z półki na półkę miało jakiekolwiek znaczenie. A na końcu Gazeta Wyborcza dodaje rytualne straszenie zalewem klerykalizmu, aczkolwiek nie potrafi wskazać żeby Kościół miał z tym cokolwiek wspólnego. To jest chyba Polska właśnie, zero merytorycznej dyskusji, a tylko produkcja głupoty i błazenady. Niestety, ale myślenie i merytoryczna treść wymaga jednak pewnego wysiłku umysłowego - np. przeczytania książki będącej przedmiotem sporu - a o to zawsze najtrudniej. Najprościej błaznować i wypowiadać rytualne zaklęcia.
8 listopada 2011, 19:12
"Duchowni kontrolują Sejm, szkoły, księgarnie, szpitale, a za chwilę apteki. Co jeszcze?" Przypomina teksty typu: Żydzi kontrolują Sejm, szkoły, księgarnie, szpitale, a za chwilę apteki. Co jeszcze? Wtedy to jest mowa nienawiści... A ponoć to KRK uczy hipokryzji, ha ha ha. Akurat duchowieństwo różnych religii było w XX wieku jedną z najbardziej prześladowanych przez lewactwo grup. Z tego co pamiętam w Czerwonej Kamczpuczy ocalało zaledwie kilka procent mnichów buddyjskich. Tymczasem rzekomi obrońcy mniejszości i piewcy tolerancji zapominają o swoich ideałach dając upust swojej klerofobii.
M
Martyna
8 listopada 2011, 18:57
 Dzięki petycji zrobiło się głośno o książce...
M
MR4
8 listopada 2011, 15:55
 Gdzie można jeszcze podpisać protest