Przerażony Gedeon

dk. Jacek Wolan SP / "eSPe" 2/2010

Poprzednie dwa teksty poświęcone były postaciom z Nowego Testamentu. Tym razem nadszedł czas na bohatera ze Starego Testamentu. To postać stosunkowo mało znana, a szkoda. Chociaż żył jakieś trzy tysiące lat przed nami, to w jednym jest do nas bardzo podobny. Odczuwał lęk przed powołaniem. O kogo chodzi? Jest to opowieść o Gedeonie. Na początek garść informacji historycznych, żeby wiedzieć z kim w ogóle mamy do czynienia.

Sędzia, czyli kto?

Rzecz działa się w Kanaanie po wejściu Narodu Wybranego do Ziemi Obiecanej. Jak wiemy około połowy XIII wieku przed Chrystusem Izraelici pod wodzą Mojżesza wyszli z Egiptu. Później przez czterdzieści lat wędrowali przez pustynię i w końcu około roku 1200 przekroczyli Jordan i weszli do ziemi „mlekiem i miodem płynącej”. Niestety, nie było już z nimi Mojżesza, który zmarł tuż przed przekroczeniem Jordanu, ale znalazł się godny Jego następca, Jozue. Pod jego wodzą Izraelici zaczęli zdobywać ziemie dzisiejszej Palestyny. Po ich podbiciu zmarł także Jozue. W chwili jego śmierci każde z plemion Izraelskich zajmowało swoje ziemie, ale nie dało się zauważyć jednego przywódcy dla wszystkich pokoleń.

Gedeon był jednym z Sędziów. Stary Testament wspomina, że było ich dwunastu. Ich historie możemy przeczytać w Księdze Sędziów (zbieżność nazw jest tutaj nieprzypadkowa). Nie byli to jednak sędziowie w naszym rozumieniu. Nie rozstrzygali spornych spraw w sądzie. Byli to charyzmatyczni przywódcy, powoływani przez Jahwe dla ratowaniu Narodu Wybranego w sytuacjach zagrożenia. Jako wodzowie wojskowi gromadzili wokół siebie kilka plemion, nie byli jednak stałymi rządcami jak król.

Okres Sędziów obejmuje ok. 200 lat, od wspomnianego wejścia Izraelitów do Ziemi Obiecanej aż po ustanowienie monarchii (na pierwszego króla Izraela namaszczony został w 1030 roku Saul). Cały ten okres to „huśtawka” wierności i niewierności Bogu Jahwe. Naród zachowuje przykazania i jest wierny przymierzu z Góry Synaj, ale po pewnym czasie odwraca się od swego Boga i zaczyna oddawać cześć bożkom pogańskim. Ściąga w ten sposób na siebie Jego gniew. Jahwe pozwala na ucisk Izraelitów, bo chce, by się opamiętali. Izraelici pragną nawrócenia, dlatego Bóg lituje się nad swoim Narodem i powołuje kolejnego Sędziego, by wyzwolić Izraelitów z ucisku.

Tak jest i tym razem. „Izraelici czynili to, co złe w oczach Pana, i Pan wydał ich na siedem lat w ręce Madianitów (Sdz 6, 1)”.Madianici stanowili jeden ze szczepów arabskich. Zamieszkiwali północno-zachodnie ziemie Arabii, na wschód od Morza Czerwonego. Nie budowali trwałych osad - byli nomadami i prowadzili życie wędrowne. Wprawdzie od Izraelitów oddzielała ich ziemia Moabu, ale nie przeszkadzało im to jednak robić okazjonalnych wypraw rabunkowych. Jako nomadzi nie interesowali się zajmowaniem kraju, tylko łupem i ewentualnie wypasaniem pastwisk. Na swoich wielbłądach mogli organizować błyskawiczne wypady łupieżcze i powracać do swego obozu.

Madianici „nie pozostawiali Izraelowi żadnych środków do życia – ani owiec, ani wołów, ani osłów (Sdz 6, 4)”. Mało tego: zdarzało się, że ledwie co Izraelici zasiali i kiedy zboże było jeszcze w stadium wzrostu, ci spadali jak szarańcza ze swymi wielbłądami i wypasali młode, niedojrzałe, jeszcze zielone zboże. Dla Żydów, jako ludności rolniczej, oznaczało to utratę zbiorów, brak chleba i głód. Zresztą autor natchniony tak puentuje całą zaistniała sytuację: „Madianici wtrącili więc Izraela w wielką nędzę. Poczęli zatem Izraelici wołać do Pana (Sdz 6, 6)”.

Najmniejszy spośród najuboższych

Właśnie w takich okolicznościach dziejowych na scenie pojawia się nasz bohater, Gedeon. Ukazał mu się Anioł Pana, by mu obwieścić wolę Bożą. Czy Gedeon był na to przygotowany? Nie! W tajemnicy przed Madianitami młócił swoje zboże. Pewnie był w nim strach i jak najszybciej chciał zakończyć to ryzykowne zajęcie. Ni stąd ni zowąd przychodzi anioł i mówi do niego: „Pan jest z tobą, dzielny wojowniku (Sdz 6, 12)”. Cóż za paradoks. On ze strachu przed madianickimi rabusiami po kryjomu młóci zboże, a anioł zwraca się do niego „wojowniku”!

Jak nasz bohater poradził sobie z Bożym wezwaniem? Przypomnijmy, żył w ciągłym napięciu. Strach przed Madianitami sprowokował go do przeprowadzenia zimnej kalkulacji. Szybko obliczył własne możliwości. „Ród mój jest najbiedniejszy z pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca (Sdz 6,15)”. Taka jest spontaniczna, ale szczera odpowiedź na wezwanie Boże. Rodzi się w nim szereg pytań, a to popycha go do następnego kroku. Aby się upewnić, że to rzeczywiście Bóg go wzywa, prosi Go o znak. Przygotowuje ofiarę i czeka na jej przyjęcie, którego znakiem miało być zesłanie ognia. Tak też się stało – z nieba spadł ogień i strawił żertwę. Nasz przelękniony bohater zrozumiał, że to Pan powołuje go do tego szalonego zadania.

Wobec tego, czego doświadczył, nie mógł czekać bezczynnie. Mocna wiara w Boga Jahwe popycha go do pierwszego odważnego kroku. Gedeon burzy ołtarz Baala i niszczy aszerę. Baal był pogańskim bogiem pogody, władcą burz. Pamiętajmy, że cały czas jesteśmy w okresie luźnego związku plemion izraelskich, jeszcze nie cały Kanaan został zdobyty, a miejscowa ludność czci swoich bogów. Izraelici ulegali wpływom obcych ludów i nie zawsze zachowywali czystą wiarę w jedynego Boga Jahwe. Tak było i tym razem. Ojciec Gedeona, Joasz był właścicielem ołtarza wybudowanego do składania ofiar Baalowi. Gedeon kierowany poleceniem Jahwe zburzył ów ołtarz i tajemniczą aszerę, czyli drewniany słup, najczęściej rzeźbiony stawiany w miejscach kultu Baala. Symbolizował on Aszerę, którą czczono jako boginię płodności, uważaną za żonę Baala. Gedeon nie mógł pozwolić na to, by jego ojciec składał hołd pogańskim bożkom, dlatego zniszczył i ołtarz, i ów drewniany słup. Od tego też dnia zaczęto nazywać go Jerubaal, bo walczył z Baalem.

Runo Gedeona

Można by pomyśleć, że od tej pory Gedeon zacznie odważnie realizować wezwanie Boże i stanie na czele wojsk przeciwstawiając się Madianitom. Dzieje się jednak inaczej. Znowu ogarnia go lęk i ponownie prosi Boga, by dał mu znak, że istotnie jest z nim. Gedeon kładzie runo wełny na ziemi i oczekuje, że rosa spadnie tylko na runo, a ziemia będzie sucha. Gdy wstał rano rzeczywiście z wełny wycisnął wodę, a ziemia była sucha. To nie wszystko, bo ten znak nie do końca go przekonał. Powtarza doświadczenie tym razem prosząc Boga, by wilgotna była ziemia, a wełna sucha. Kiedy Pan dokonał i takiego znaku Gedeon uznał, iż to rzeczywiście Bóg go posyła i jest w stanie mocą Jahwe uwolnić swój naród od napaści Madianitów.

Gedeon wybrał więc 300 ludzi z 22 tysięcy, które początkowo ruszyły za nim. Podzielił ich na trzy grupy. Uzbrojeni w rogi, puste dzbany i pochodnie hukiem i okrzykami zaskoczyli nieprzyjaciela w nocy. W obozie Madianitów wybuchła panika. Jeden zaczął zabijać drugiego, niektórzy zaczęli uciekać. Izraelici ruszyli w pogoń za nimi. Zwycięstwo było pełne i Gedeon sprowadził na ziemie zamieszkiwane przez Izraela pokój na czterdzieści lat, aż do swojej śmierci.

Sędzia o powołaniu

Popatrzmy jeszcze raz na powołanie Gedeona i wyciągnijmy kilka wniosków. Po pierwsze. Bóg powołując wkracza w codzienność człowieka. Przychodzi często w najmniej oczekiwanym momencie. Czasem jego wezwanie spada „jak grom z jasnego nieba”. Po drugie, w wyborze dokonywanym przez Boga nie liczą się ludzkie kalkulacje. Gedeon pochodził z mało znaczącego rodu. Sam nie upatruje w sobie żadnych nadzwyczajnych zdolności. A jednak w oczach Bożych uchodzi za właściwego kandydata do tego zadania. To on zostaje powołany na Sędziego. Następna obserwacja - powołanie jest wezwaniem do konkretnej misji. Izrael cierpiał nędzę z powodu ciągłych napaści ze strony Madianitów. Gedeonowi podstępem udało się wypędzić wrogów z ich ziemi. Było to konkretne zadanie. Z tym związana jest kolejna prawda - Bóg obiecuje Gedeonowi: „Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża (Sdz 6, 16)”. Ostatecznie wróg został pokonany przez grupę 300 mężczyzn, a więc to nie ludzka siła zdecydowała o zwycięstwie a Boża pomoc.

I na koniec to, co dla naszych rozważań było najistotniejsze. Powołanie rodzi w Gedeonie lęk, niepewność. Prosi Boga o jeden znak, drugi, następny. Bóg odpowiada, bo rozumie niepewność człowieka. Jednak przychodzi moment, kiedy Gedeon podejmuje decyzję, nie prosi już o znaki. Idzie w ciemno za Bożym wezwaniem.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Przerażony Gedeon
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.