Przesiąknięci Beatlesami

(fot. Old Shoe Woman/flickr.com)
Paweł Gzyl / "Dziennik Polski"

W tym roku w Krakowie po raz pierwszy odbyła się polska edycja międzynarodowego "Dnia Beatlesów". O fascynacji liverpoolską czwórką opowiada ich - być może - największy fan w Polsce, Piotr Metz - dziennikarz muzyczny i redaktor naczelny miesięcznika Machina.

Paweł Gzyl: Dorastałeś w latach 70., kiedy nie było już Beatlesów. Co sprawiło, że zainteresowałeś się ich muzyką?

Piotr Metz: Stało się to znacznie wcześniej. Kiedy miałem osiem lat, mój wujek i zarazem ojciec chrzestny, wokalista krakowskiego zespołu Szwagry, zabrał mnie do kina na film "A Hard Day`s Night". Wtedy po raz pierwszy usłyszałem i zobaczyłem Beatlesów. Wrażenie było ogromne. Od razu pognałem do sklepu na Grodzkiej i kupiłem pocztówkę dźwiękową z "Help". Ziarno zostało zasiane.

Jak zdobyłeś pierwsze albumy liverpoolskiej czwórki?

Wymieniłem magnetofon szpulowy na cztery albumy Beatlesów! Był wśród nich "Let It Be", więc to musiało zdarzyć się po 1970 roku. Pamiętam, że pierwsze dwa nagrania z krążka były wyszczerbione i żeby przeszły na gramofonie, musiałem podnosić igłę do góry i przesuwać ją do przodu. Przez wiele lat znałem te utwory jedynie w takiej wersji. (śmiech) Potem kupiłem w jednym z krakowskich antykwariatów stary numer "New Musical Express". I tam znalazłem adres holenderskiego fanklubu Beatlesów. Skontaktowałem się z nim - tak odkryłem fascynujący świat bootlegów i nieoficjalnych wydawnictw związanych z tym zespołem.

Wyjeżdżałeś na spotkania tego fanklubu?

Po raz pierwszy pojawiłem się na zlocie w Hamburgu. To był raj dla kolekcjonerów. Niestety, miałem wtedy poważnie ograniczone środki nabywcze... Tak się jednak złożyło, że jeden z moich kolegów, który przestał interesować się muzyką, podarował mi całe pudło singli. Znalazłem wśród nich płytę promującą firmę Ringo Starra, która... produkowała meble. Wziąłem ten krążek do Hamburga i tam znalazłem kolekcjonera, któremu zaproponowałem wymianę za bootlegi, które miał ze sobą. Kiedy wybrałem dwadzieścia płyt, spojrzałem na niego, a on powiedział "No, dalej, bierz jeszcze". Wtedy zrozumiałem, że mój singiel musiał być sporo wart. Dzisiaj wiem, że w zbiorach kolekcjonerów na całym świecie są jedynie trzy jego egzemplarze, a ich wartość sięga tysięcy funtów! (śmiech)

Interesowały Cię tylko płyty? Nie zbierałeś też przypadkiem plakatów?

Nie i nie oprawiałem ich w ramki zdjęć. Był jednak wyjątek. W 1979 roku napisałem do Johna Lennona, którego adres przy Dakota House znaliśmy wszyscy w fanklubie. Wysłałem mu pocztówkę z "Imagine" oraz amerykański znaczek zwrotny, który kupiłem w krakowskim sklepie filatelistycznym. W odpowiedzi otrzymałem kartkę z podpisem i zabawnymi rysunkami. To było coś!

Beatlesi otworzyli Ci drogę do mediów - pamiętam, jak w latach 80. zacząłeś pojawiać się w radiowej Trójce z ich płytami.

Mało tego: Beatlesom zawdzięczam również naukę języka angielskiego i ciekawość świata. Kiedy stałem się członkiem ich fanklubu, zrozumiałem że mogę odkrywać nieznany mi świat, choć mieszkam za żelazną kurtyną. Beatlesi byli wspólnym tematem dla ludzi z różnych krajów - ze Wschodu i z Zachodu. Nie było między nami żadnych barier. I zostało tak do dzisiaj. Beatlesi nie są dla mnie jakimś romantycznym wspomnieniem młodości, ale czymś wciąż żywym. Dzięki nim uwierzyłem, że mogę się dzielić z innymi swą muzyczną wiedzą i pasją. I od kilku lat znowu mam dobrą passę. Kiedy były otwarte dni Trójki, przyszło wiele osób, które słuchało moich porannych audycji z Beatlesami. Okazało się, że dzieciaki nie chcą wychodzić z domu do szkoły, dopóki nie skończy się program. (śmiech)

Miałeś okazję zrobić wywiad z którymś z Beatlesów?

Dwukrotnie - z Paulem McCartneyem i Ringo Starrem. Pierwszy zaskoczył mnie in minus. To było tuż po śmierci jego żony, Lindy, a on zachowywał się, jakby miał dwadzieścia lat, był niepoważny. I dlatego jakoś krzywo to wypadło. A przecież to człowiek, który nie musi niczego już udowadniać. Co więcej, ponieważ zabroniono dziennikarzom robić zdjęcia i prosić o autografy, agenci organizujący spotkanie pstryknęli nam wszystkim wspólne foto. Niestety, nigdy nie dostałem jego kopii. Ringo był zupełnie inny - przyjazny, pozytywny, podpisał płyty, które przyniosłem. Spotkaliśmy się w słynnym studiu Abbey Road, przyszedł punktualnie o 10 rano, a kiedy powiedziałem na powitanie "Hello, I`m Peter from Poland", on odpowiedział - "Hello, I`m Ringo from Ringoland".

Beatlesi w ciągu zaledwie sześciu lat działalności dokonali rewolucji w muzyce popularnej. A my przez następne czterdzieści lat analizujemy to, co po sobie zostawili. (śmiech) Co dekadę kolejne pokolenie odkrywa ich muzykę. To, że wydany w 2000 roku album "One" z najpopularniejszymi piosenkami Beatlesów sprzedał się w ilości 25 milionów egzemplarzy, nie jest przypadkiem. Wszyscy, którzy zajmują się popem czy rockiem, są świadomie lub podświadomie przesiąknięci ich muzyką. Owszem, te najwcześniejsze nagrania brzmią dzisiaj oldskulowo, ale te późniejsze - już nie. "Abbey Road" do dzisiaj nie wypada archaicznie. I to eksperymentalne podejście Beatlesów do muzyki fascynuje dziś najbardziej. Młodzi artyści doceniają ich poszukiwania i sami udają się ich tropem. Co więcej - Beatlesom udało się wyprowadzić muzykę popularną z kręgu nastoletnich odbiorców. Jej słuchaczami stali się ludzie dorośli i nie było w tym żadnego obciachu.

Słuchasz nadal Beatlesów?

Oczywiście, choć może nie tyle, ile bym chciał, bo z racji obowiązków zawodowych muszę poświęcać sporo czasu na nowości. Ponieważ nie wyrzucam żadnych płyt, mam w domu nagrania Beatlesów w różnych formatach - od oryginalnych, pierwszych wydań na winylach, przez unikalne kompakty opublikowane tylko w Japonii, po najnowsze remastery. Samą "Abbey Road" mam aż w sześciu różnych wersjach. (śmiech) Ostatnio zgrałem sobie 90 godzin materiału z sesji na "Let It Be" na iPoda i słucham podczas podróży.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przesiąknięci Beatlesami
Komentarze (4)
AK
ALi Kopert
18 lutego 2011, 21:38
Nie tylko Lennon jak sie okazuje ale fakt Lenno byl okultysta z kwi i kosci to fakt >„Podnieć mnie, nieboszczyku”. Nieboszczykiem był dla Lennona Chrystus. Muzyk potwierdził to podczas prezentacji Diabelskiego Białego Albumu: Chrześcijaństwo zniknie, rozpadnie się i odejdzie. Nie chce mi się nawet o tym dyskutować. Mam rację, a i historia mi ją przyzna, już jesteśmy bardziej popularni niż Chrystus. Nie wiem, co pierwsze przeminie – rock czy chrześcijaństwo (ibidem). W słowach tych słyszymy: „Jezus Chrystus umarł, został pogrzebany”. Lennon nie raz ogłaszał publicznie, że zawarł pakt z ciemnymi mocami. Na okładce płyty Sargent Pepper Lonely Hearts Club Band umieścił portret Crowleya. Znamienne słowa wypowiedział kiedyś Derek Taylor, długoletni agent prasowy zespołu: Oni są kompletnie antychrystusowi. Naturalnie ja też jestem antychrystusowy. Ale oni są tak bardzo antychrystusowi, że aż mnie zdumiewają, a to nie jest łatwe (Saturday Evening Post, 8 sierpnia 1964). Eksperyment Beatlesów potwierdził tezę Crowleya, że dzięki umiejętności mówienia, czytania, pisania i myślenia w „odwrotnym języku” można pozyskać nowych sympatyków satanizmu przy całkowitej ich nieświadomości.< (cytat z sąsiedniego artykułu "Religia rocka") CZY TYLKO JOHN LENNON Z CZWÓRKI BYŁ A N T Y C H R Y S T E M ?
K
kks40
6 sierpnia 2010, 10:32
ODPOWIEDŹ JEST PROSTA : NASZ WIARA UCZY BŁOGOSŁAWIĆ , A NIE ZŁORZECZYĆ W MYŚL "ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ"
V
vinyl
6 sierpnia 2010, 07:12
  A co powiesz na to, że Watykan nie tak dawno pobłogosławił swoim imprimatur nie tylko Santanę i Oasis, ale również Beatlesów, Michaela Jacksona, Paula Simona, U2, Pink Floyd i Fleetwood Mac. A Watykański dziennik ''L'Osservatore Romano'' opublikował listę albumów popowych, których katolicy mogą słuchać bez konieczności spowiadania się z tego. Na tej liście znalazł się i "Thriller" i "Dark Side of the Moon"????
K
kks40
5 sierpnia 2010, 19:13
 >„Podnieć mnie, nieboszczyku”. Nieboszczykiem był dla Lennona Chrystus. Muzyk potwierdził to podczas prezentacji Diabelskiego Białego Albumu: Chrześcijaństwo zniknie, rozpadnie się i odejdzie. Nie chce mi się nawet o tym dyskutować. Mam rację, a i historia mi ją przyzna, już jesteśmy bardziej popularni niż Chrystus. Nie wiem, co pierwsze przeminie – rock czy chrześcijaństwo (ibidem). W słowach tych słyszymy: „Jezus Chrystus umarł, został pogrzebany”. Lennon nie raz ogłaszał publicznie, że zawarł pakt z ciemnymi mocami. Na okładce płyty Sargent Pepper Lonely Hearts Club Band umieścił portret Crowleya. Znamienne słowa wypowiedział kiedyś Derek Taylor, długoletni agent prasowy zespołu: Oni są kompletnie antychrystusowi. Naturalnie ja też jestem antychrystusowy. Ale oni są tak bardzo antychrystusowi, że aż mnie zdumiewają, a to nie jest łatwe (Saturday Evening Post, 8 sierpnia 1964). Eksperyment Beatlesów potwierdził tezę Crowleya, że dzięki umiejętności mówienia, czytania, pisania i myślenia w „odwrotnym języku” można pozyskać nowych sympatyków satanizmu przy całkowitej ich nieświadomości.< (cytat z sąsiedniego artykułu "Religia rocka") CZY TYLKO JOHN LENNON Z CZWÓRKI BYŁ   A N T Y C H R Y S T E M ?