Spotkanie, które przemienia życie

s. Wioletta Ostrowska CSL / "Różaniec"

Rozmowa z ks. Krzysztofem Grzywoczem wykładowcą teologii duchowości na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego, penitencjarzem kościoła katedralnego w Opolu, kierownikiem duchowym

– Sakrament pokuty i pojednania wymaga wiary, by w kapłanie dostrzec kogoś więcej niż człowieka…

– Kapłan reprezentuje miłosiernego Jezusa, który przez jego posługę w szczególny, widzialny sposób objawia bogactwo swojej miłości. Wymaga to oczywiście wiary – nieodzownej w każdym momencie życia chrześcijanina. Gdy św. Józef dowiedział się, że jego żona oczekuje dziecka, zareagował tak jak każdy prawy mężczyzna, lecz wtedy usłyszał słowa: „Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej Małżonki, Maryi, bo to, co się w Niej poczęło, pochodzi od Ducha Świętego. Urodzi Syna i nadasz Mu imię Jezus, albowiem On uwolni swój lud od grzechów”. Także i dziś potrzeba wiary i odwagi Józefa, aby przyjąć prawdę o Kościele-Matce, która nosi w głębi swojej sakramentalnej tajemnicy Tego, który uwalnia od grzechów.

– Jak sobie radzić z lękiem przed spowiedzią?

– Lęk ten jest najczęściej owocem popełnionych grzechów i słuszną reakcją na niebezpieczeństwo, w jakim znajduje się grzesznik. W tym kontekście upatrywanie przyczyny w samej tylko spowiedzi jest nieporozumieniem i hamuje rozwój człowieka. Jeżeli jednak ten lęk wynika z doświadczenia spotkania z nieodpowiedzialnym spowiednikiem, to może być pozytywny i przyczynić się do starannego wyboru spowiadającego kapłana. Lęk przed spowiedzią może się także wiązać z nieprawdziwym obrazem Boga w nas. Dlatego uświadomienie sobie źródła lęku może być dobrą okazją, aby zapytać o prawdziwe oblicze Stwórcy.

– W jaki sposób należy się spowiadać, by sakrament ten przemieniał nas wewnętrznie?

– Tradycja chrześcijańska podaje warunki dobrej, owocnej spowiedzi. Chronią nas one przed automatycznym przyjmowaniem tego daru i pomagają tak go przeżyć, aby uzdrawiał i przemieniał nasze życie. Ważny jest proces poszukiwania właściwego i głębszego zrozumienia tych warunków: na czym polega dobry rachunek sumienia, żal za grzechy, szczerość wyznania grzechów, mocne postanowienie poprawy, zadośćuczynienie. Warunków sakramentu pokuty nie można raz na zawsze i definitywnie pojąć. Ich rozumienie dojrzewa wraz z rozwojem człowieka – na każdym jego etapie jest inne.

– Czego należy unikać, by nie wpaść w rutynowe traktowanie spowiedzi, schematyczne wyznawanie grzechów? W jaki sposób zamieniać „muszę” na „chcę” w podejściu do tego uzdrawiającego sakramentu?

– Rutyna spowodowana jest najczęściej utratą świadomości spotkania. Zawężenie spowiedzi jedynie do „śmietnika”, do którego wstydliwie wyrzucam swoje grzechy, prowadzi do ogołocenia jej z wewnętrznego blasku. Spowiedź jest nade wszystko intymną formą spotkania. Sakrament pokuty i pojednania to z istoty swej wydarzenie mistyczne, gdzie dana jest możliwość takiego przeżycia, jakiego doświadczyli apostołowie, Samarytanka, św. Faustyna Kowalska i wielu innych.

– Co sprawia penitentom najwięcej trudności?

– Często przeszkadza obawa związana z osobą spowiednika. Jeżeli ksiądz jest nieznany, pojawia się niepokój: „Czy będę dobrze zrozumiany, czy ksiądz mnie nie potępi i nie poniży, czy nie będzie zadawał kłopotliwych pytań?”. Dużo trudności sprawia penitentom nieumiejętność nazwania grzechu. Co właściwie jest grzechem? Konfrontacja z różnymi, często sprzecznymi, opiniami moralnymi (także w łonie Kościoła) może wprowadzić spore zamieszanie w przygotowaniu do spowiedzi. Przeszkadza, często podświadomie, niewłaściwy obraz Boga, któremu wyznajemy grzechy. Jeżeli traktuje się Go jako kogoś, kto uparcie trzyma się swoich moralnych zasad, które w rzeczywistości są nieludzkie, nieżyciowe, to przed takim „Bogiem” trudno mi będzie się dobrze wyspowiadać.

– Jakie warunki zdaniem Księdza trzeba spełnić, by spowiedź była owocna?

– Owocności tego sakramentu sprzyja spowiadanie się u stałego spowiednika, który zna penitenta, a to pozwala mu zobaczyć grzech w szerszym kontekście życia. W ten sposób przystępowanie do sakramentu pokuty może się także wiązać z jakąś formą kierownictwa duchowego. Czasami warto poświęcić czas, aby kogoś takiego znaleźć. Owocności spowiedzi sprzyja również jej głębsze rozumienie. Teologia tego sakramentu nie jest tylko wiedzą, lecz wydarzeniem, spotkaniem, które przenika i przemienia życie.

– Mimo wielu spowiedzi i mnóstwa postanowień wciąż się nam nie udaje, popadamy ciągle w te same grzechy. W jaki sposób radzić sobie ze zniechęceniem?

– Cel rozwoju życia duchowego nie może być sformułowany negatywnie. Sakrament pokuty i pojednania nie ma ostatecznie na celu walki z grzechem – usuwania go. Być może różnica na początku wydaje się subtelna, lecz właściwym celem spowiedzi jest rozpalanie serca miłością do Boga i swego bliźniego. W sakramencie pokuty stajemy przed Tym, w którym nie ma grzechu; wobec prawdziwej i najczystszej Miłości, która potrafi uzdrowić do głębi ludzkie życie. Ta zasadnicza koncentracja na miłości sprawia, że jesteśmy zdolni przekonać się o grzechu i zobaczyć go we właściwym świetle. Doświadczenie miłości nigdy nie zniechęca, natomiast zbyt duże skupienie uwagi tylko na grzechu – zawsze. Przed zbyt dużą koncentracją na grzechu chroni także świadomość, że przyjmuję ten sakrament nie tylko dla siebie. Jego katolickość sprawia, że dzięki mojej spowiedzi ktoś inny może otrzymać łaskę nawrócenia, pragnienie spowiedzi czy głębszy wgląd w prawdę o sobie.

– Ktoś boi się, że pewnych grzechów Bóg mu nie przebaczy. Co ma wtedy zrobić? Nie potrafi przebaczyć osobie, która go skrzywdziła. Czy Bóg mu przebaczy?

– Bóg nigdy nie zamyka drogi powrotu. Nie ma takiej „krainy zagubienia”, z której człowiek nie mógłby wrócić do domu Ojca. Jedynie on sam może taką przeszkodę sobie postawić. Ze strony Boga ona nie istnieje. Nawet ów łotr na krzyżu w ostatniej chwili mógł usłyszeć słowa: „Dziś będziesz ze Mną w raju”. Obarczanie Boga niemocą przebaczenia grzechów byłoby niebezpieczną iluzją, kłamstwem, które jest u podstaw wielu patologii życia duchowego i psychicznego.

Odnosząc się do drugiej części pytania, należy zauważyć, że przebaczenie innym pomaga dostrzec i przyjąć przebaczenie Boga. Mamy tylko jedno serce – jak bramę, przez którą wchodzi przebaczenie Boga i przebaczenie człowiekowi. Jeżeli zamknę tę bramę dla człowieka, zamykam ją i dla Boga. Jeżeli nie przebaczę bliźniemu, to Bóg mi przebaczy, ale ja sam nie będę umiał przyjąć tego przebaczenia.

– W jaki sposób uczyć się postawy miłosierdzia, przebaczenia sobie i bliźniemu?

– To jest bardzo dobre określenie: „uczyć się postawy miłosierdzia”. Postawa to pewien stały, utrwalony sposób postępowania. Tej postawy trzeba się uczyć w długim, trwającym aż do końca życia procesie. Myślę, że zaczyna się on od umiejętności przyjęcia miłosierdzia i przebaczenia. Kto nie potrafi przyjąć, nie umie też ofiarować. Na postawę miłosierdzia i przebaczenia składa się wiele elementów – to nie jest jeden magiczny akt, który decyduje o wszystkim. Postawa ojca z przypowieści o powrocie syna marnotrawnego ukazuje proces przebaczenia i jego elementy. Postawie miłosierdzia przeszkadzają różne iluzje z nią związane. Jeżeli ktoś oczekuje, że po przebaczeniu wszystko będzie tak, jak było wcześniej, że nie będzie już śladu krzywdy, to nigdy nie będzie zdolny do przebaczenia. Przebaczenie pozwala zagoić rany, które już „nie cuchną i nie ropieją”, ale blizny pozostaną na długo. Natomiast miłość, chociaż na jej obliczu pozostają blizny, staje się przez akt przebaczenia dojrzalsza i bardziej wiarygodna. Doświadczenie miłosierdzia i przebaczenia może uzdrowić obie strony z destrukcyjnego egocentryzmu.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała s. Wioletta Ostrowska CSL

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Spotkanie, które przemienia życie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.