Zielono w głowach lewicy
Polski przemysł od 2013 r. czekają ciężkie lata z "winy" CO2, bo ograniczenie emisji tego gazu do atmosfery być może będzie wymuszane nie tylko zapisami Pakietu Klimatycznego, ale dodatkowo większymi cenami pozwoleń na emisję.
Konrad Szymański: To prawda. W obecnej sytuacji na rynku emisji CO2 polski przemysł jest jeszcze w stanie, choć z trudem, przełknąć dzisiejsze, jeszcze dość niskie ceny pozwoleń (każda produkcja przemysłowa zanieczyszczająca atmosferę wymaga zakupu pozwoleń na emisję). Nowym problemem i - z przykrością to mówię - nielojalnością UE wobec Polski, jest próba zdjęcia z europejskiego rynku aukcyjnego 900 mln uprawnień (pozwoleń), tzw. backloading, po to, by sztucznie zawyżyć ich cenę.
Wiesława Lewandowska: Mniej uprawnień do emisji - to czystsze środowisko. Nie o to tu chodzi?
Z pozoru tak. To taki podażowy trick i naprawdę skrajna nielojalność unijnych decydentów, która ma na celu tylko jedno - podwyższyć te ceny do tego stopnia, aby opłacalne były przeróżne i niekonkurencyjne odnawialne źródła energii. A to znaczy, że nie wszyscy będą mogli rozwijać przemysł. Polski przemysł może się więc znaleźć w poważnych tarapatach.
Trzeba więc bardziej zdecydowanie protestować na forum unijnym?
Potrzebna jest nie tylko zdecydowana postawa rządu, na szczęście, jak dotąd dość klarowna, ale bardzo ważną rolę może odegrać Parlament Europejski.
W którym Polska jednak nie ma odpowiednich sojuszników...?
Rzeczywiście, jesteśmy trochę osamotnieni. Tym bardziej zastanawiająca wydaje się postawa posłów polskiej lewicy, którzy po raz pierwszy w dość lekkomyślny i lekceważący sposób głosowali w Parlamencie Europejskim przeciw gospodarczym interesom Polski. Już chyba każdy w Polsce wie, że zaostrzanie europejskiej polityki klimatycznej będzie się odbywać olbrzymim kosztem naszej gospodarki. Tymczasem posłowie lewicy (z dwoma wyjątkami) zdecydowali się na to, żeby głosować w tej sprawie zgodnie z europejską polityczną poprawnością. Poparli propozycję Komisji Europejskiej dającą możliwość administracyjnego podwyższania cen uprawnień do emisji CO2. To jest bardzo zły precedens, ponieważ do tej pory w najżywotniejszych dla Polski sprawach potrafiliśmy w Brukseli działać wspólnie, ponad podziałami politycznymi. Mam nadzieję, że zrewidują swoje stanowisko w kolejnych głosowaniach.
Nie po raz pierwszy pełna resentymentów i kompleksów polska lewica chce się przyrównać do lewicy europejskiej...
To prawda. Tyle, że polscy "nowocześni" lewicowcy robią to kosztem interesu własnego kraju, czego nie uczyniliby ich koledzy z Niemiec, Francji, Belgii. A to właśnie polskich głosów zabrakło do poparcia korzystnej dla Polski poprawki. Deputowani SLD i Europy Plus opowiedzieli się za abstrakcyjną ideologią, a nie za bardzo konkretnym interesem własnego kraju.
Czy ten obecny napór europejskiej lewicy na zaostrzanie regulacji klimatycznych wynika wyłącznie z unijnej ekoideologii?
Nie sądzę, aby tylko czysta ideologia była przyczyną zaostrzenia europejskiej debaty klimatycznej. Całkiem śmiało można postawić tezę, że są w UE politycy zainteresowani tym, aby polityka klimatyczna dusiła przemysł Europy Środkowej. Po to, aby na powrót uzyskać swoje przewagi konkurencyjne. Chodzi tu o bardzo duże interesy polityczno-gospodarcze. A więc założenie, że ci wielcy gracze będą stać i milczeć, że nie wykorzystają i nie nadużyją argumentów ekologicznych, byłoby naiwnością.
Dlaczego sprawa redukcji emisji CO2 jest tak istotna szczególnie właśnie dla Polski?
Każde zaostrzenie polityki klimatycznej będzie skutkowało tym, że w Polsce wzrosną koszty prowadzenia działalności przemysłowej w wielu najważniejszych branżach (chemia, stal, papier, cement, szkło). Zważywszy, że Polska jest krajem granicznym UE - a więc tuż za naszą wschodnią granicą, w obwodzie kaliningradzkim, na Białorusi, na Ukrainie, nie działa Pakiet Klimatyczny - przeniesienie bardzo wielu elementów produkcji przemysłowej o 300 km dalej nie będzie stanowiło wielkiego problemu. Dlatego to właśnie dla Polski sprawa klimatycznych restrykcji staje się podwójnie gardłowa; jesteśmy krajem będącym wciąż na dorobku, usiłującym doganiać rozwinięte kraje Europy Zachodniej, a jednocześnie krajem najbardziej narażonym na "ucieczkę" produkcji. Mamy się naprawdę czego bać.
Czy dalsze zaostrzenie polityki klimatycznej nie wpłynie w sposób bardziej znaczący także na cały przemysł europejski? Reszta Europy naprawdę nie ma się czego bać?
Dla całej UE to zaostrzenie oznacza, że proces wychodzenia z kryzysu będzie jeszcze dłuższy, ponieważ najlepszą metodą jego likwidacji jest odbudowa przemysłowej bazy produkcyjnej i tworzenie miejsc pracy. A gospodarka nie ruszy, jeśli będzie obciążana coraz większymi kosztami. Jedynym krajem, który ciągle ma perspektywę zrównoważenia budżetu, są dzisiaj Niemcy. A to dlatego, że zachowały swoją bazę przemysłową, która wciąż jest w stanie dużo produkować, i to coraz więcej na rynki pozaeuropejskie. Ta niemiecka lekcja powinna być lekcją dla całej Unii, szczególnie dla nas.
Tym bardziej, że właśnie Niemcy, niedawni promotorzy alternatywnych źródeł energii, teraz, nieco pokątnie, zwracają się ku węglowi!
No właśnie! Zakłamanie tej całej klimatyczno-energetycznej sytuacji polega na tym, że ci sami politycy, którzy mówią, że węgiel jest zły, bo psuje klimat, że trzeba porzucić niebezpieczną energię jądrową, którzy usilnie namawiają innych do przechodzenia na odnawialne źródła energii, drugą ręką przyklaskują tworzeniu nowych elektrowni węglowych. To stawia Europę w dziwnie niejasnym świetle wobec świata.
Dlaczego?
- Powszechnie w Europie krytykowane Stany Zjednoczone - za jakoby nieekologiczne wykorzystywanie źródeł niekonwencjonalnych gazu i ropy - mają pod względem ochrony środowiska i zmniejszania emisji CO2 dużo większe osiągnięcia niż cała Europa. I to bez Pakietu Klimatycznego, bez kosztów i obciążeń dla gospodarki.
- Czy sądząc po pierwszych oznakach rehabilitacji węgla, w Europie można oczekiwać też zmian w podejściu do polityki klimatycznej?
- Myślę, że dla wielu polityków w Europie otrzeźwieniem już jest właśnie kryzys gospodarczy. W Parlamencie Europejskim widać wyraźnie, że nasze argumenty są teraz dużo bardziej popularne niż 2-4 lata temu. Kiedyś byliśmy w tej sprawie w wyraźnej mniejszości, dzisiaj w wielu głosowaniach sięgamy połowy, a czasem przewagi. Już w roku 2008 udało nam się zbudować mniejszość blokującą. (Warto przypomnieć tym, którzy wtedy jeszcze tak bardzo lekceważąco podchodzili do traktatu nicejskiego, że tzw. mniejszość blokująca jest możliwa właśnie dzięki temu traktatowi.) Nie prowadzimy więc tej walki o rozsądną politykę klimatyczną całkiem sami, choć ciągle na ogół jesteśmy w mniejszości. Niestety, nadal nie do wszystkich dociera ta prosta konstatacja ekonomiczna, że koszty produkcji mają wpływ na istnienie bądź nieistnienie przemysłu. Bardzo symptomatyczny jest tu np. podział w rządzie niemieckim, gdzie po naszej stronie (czyli przeciw zaostrzaniu reguł "Pakietu Klimatycznego") jest Ministerstwo Gospodarki, zaś Ministerstwo Środowiska opowiada się za kolejnymi restrykcjami. Podziały wśród europejskich polityków są więc ostre, choć wyraźnie następuje - moim zdaniem - pozytywna ewolucja poglądów. Można mieć zatem pewne nadzieje.
- A co dalej z polskimi nadziejami na rozwiązanie problemów energetycznych poprzez wydobycie gazu z łupków?
- Mamy wciąż tę możliwość, choć pierwsze reakcje były zbyt euforyczne. Niestety, są to inwestycje wymagające wielu olbrzymich nakładów finansowych i wielu jeszcze lat, zanim będzie mogła nastąpić przemysłowa eksploatacja. W przyszłości możemy istotnie zmienić swą sytuację energetyczną właśnie dzięki wykorzystywaniu źródeł niekonwencjonalnych, jednakże pod warunkiem stworzenia korzystnych i stabilnych warunków regulacyjnych i podatkowych.
- Naprawdę nikt i nic nie może nam w tym przeszkodzić?
- Na szczęście jeszcze nie wszystkie decyzje zapadają w Brukseli i akurat na bieg tej sprawy sami mamy wpływ. Powinniśmy więc przede wszystkim pokonać problemy tkwiące w polskim prawie (prawo geologiczne, węglowodorowe). Niestety, straciliśmy już dwa lata. Rząd przedstawił wreszcie pierwszy pakiet regulacji, bardzo zresztą bliski temu, co PiS zaproponował dużo wcześniej. A zatem jest szansa politycznego porozumienia, konstruktywnej debaty i consensusu. Kluczową sprawą będzie wyjaśnienie sytuacji podatkowej inwestorów. Oczywiście, należy też pilnować, aby w UE nie doszło do niekorzystnych dla Polski zmian prawa. Trzeba mieć wyobraźnię i świadomość tego, które elementy prawa europejskiego mogą wpływać na te przyszłościowe polskie inwestycje i - nieustannie czuwać. Przede wszystkim jednak sami musimy odrobić własną lekcję tu, w kraju.
- Co jest dziś największym problemem "ekologicznie zakręconej" Europy? Może niedostatek wyobraźni, że wpada we własne sidła?
- Europa musi porzucić ambicje "naprawienia klimatu" w pojedynkę, bez żadnego zrozumienia u tych największych na świecie graczy przemysłowych, którzy są w 80 proc. odpowiedzialni za emisję CO2. Tak więc, bez względu na to, co w Europie sądzimy na temat hipotezy o wpływie człowieka na pogarszanie się klimatu, jedno jest pewne: produkcja przemysłowa UE nie odgrywa dominującej roli w tym procesie - globalnie rzecz biorąc, europejskie emisje są niewielkie. Europa musi więc porzucić zupełnie nierealistyczną hipotezę, że będzie przewodziła i dawała przykład w tej dziedzinie, narzucając kaganiec na własną gospodarkę i płacąc olbrzymie tego koszty. Tym bardziej jest to niemądre, że nikogo na świecie ten przykład nie pociąga. Europa sama nie rozwiąże klimatycznych problemów całej Ziemi. Potrzebne jest w tej sprawie globalne porozumienie. Bez niego Europa działa samobójczo, na szkodę własnej gospodarki (a w konsekwencji i dobrobytu indywidualnych osób), czyniąc ją coraz bardziej niekonkurencyjną wobec świata.
- Jednak poszczególne kraje europejskie nie protestują przeciw Pakietowi Klimatycznemu, nawet z pobudek egoistyczno-gospodarczych. Czy czyni to tylko Polska?
- Dla wielu krajów reguły Pakietu obecnie obowiązujące nie są aż tak bardzo dokuczliwe, ponieważ mają dostęp do niskoemisyjnych źródeł energii. Polska jest rzeczywiście w sytuacji najbardziej krytycznej, ale na szczęście jesteśmy coraz mniej osamotnieni. Zmiana opinii publicznej w Europie jest coraz bardziej wyraźna, coraz więcej polityków dostrzega te nieproporcjonalne koszty gospodarcze. I nie jest już tak - bardzo w to wierzę - że możemy czekać tylko i wyłącznie na złe wiadomości.
- Tymczasem w polityce krajowej mówi się dziś, że to nie PiS, ale CO2 obali koalicję PO-PSL...
- Widać wyraźnie, że wielu polityków PSL ma stanowisko dużo bardziej sceptyczne wobec tego, co się dzieje w zakresie polityki klimatycznej i potencjalnie może to być temat wybuchowy, także na forum europejskim... Natomiast dziś z pewnością polski rząd prezentuje jednolite stanowisko. Niepokoić może tylko wspomniany flirt lewicy (SLD i Europa Plus) z europejską polityką klimatyczną.
* * *
Konrad Szymański - polityk, prawnik, publicysta, od 2004 r. poseł do Parlamentu Europejskiego
Skomentuj artykuł