Znak równości

Konferencja prasowa na temat wizyty prezydenta USA Baracka Obamy w Warszawie, zorganizowana przez przedstawicieli części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. (fot. PAP/Paweł Supernak)
Mieczysław Gil / "Dziennik Polski"

Ze zrozumiałych względów rządzący w PRL-u komuniści wojnę polsko-bolszewicką zbywali wymownym milczeniem.

"Władzy ludowej" nie na rękę było przypominanie bolszewickiej awantury, której cele określił Lenin widząc w Polsce "...nie centrum polskiego rządu burżuazyjnego i republiki kapitału, ale centrum współczesnego systemu imperialistycznego". Polska miała być etapem na drodze do podboju państw europejskich i przekształcenia ich w republiki radzieckie.

Bardzo niewiele, jeśli chodzi o upowszechnienie wiedzy na temat lat 1919/20, zmieniło się w III RP. Co prawda w 2004 r. polscy i rosyjscy historycy wydali w Rosji zbiór dokumentów i publikacji naukowych pt: "Krasnoarmiejcy w niewoli polskiej", ale jak nietrudno wywnioskować, przeciętny obywatel nie ma pojęcia o istnieniu takiej publikacji. Być może emitowany właśnie w TVP serial "1920. Wojna i miłość" przybliży widzom oblicze bolszewickiego nawałnicy na Polskę. Warto jeszcze raz podkreślić: jeńców wziętych do niewoli w wyniku wojny polsko-bolszewickiej celowo nie mordowano. Nikt do nich nie strzelał.

Na przełomie lat 80. i 90. XX w., już po rozpadzie Związku Radzieckiego, temat śmierci czerwonoarmistów podnoszony był w Rosji jako przeciwwaga dla ujawnionej w końcu przez Moskwę, a zleconej rozkazem Stalina, zbrodni katyńskiej. W ostatnich dniach znów jesteśmy świadkami stawiania znaku równości. "Tablica za tablicę" - przekonują rosyjskie media. Strzałków w rewanżu za tablicę w Smoleńsku. Otóż różnica polega na tym, że tablica na bezimiennym głazie została zainstalowana w równo pół roku po tragicznej katastrofie. Przez ten czas nikt z oficjalnych władz ani Rosji, ani też Polski, nie uznał za stosowne choćby jednym słowem uhonorować tragicznie zmarłych uczestników lotu prezydenckiego samolotu. Zrobili to dopiero 14 listopada 2010 r. znani z imienia i nazwiska (Adam Kalita i Grzegorz Surdy) członkowie Stowarzyszenia Katyń 2010 w obecności części rodzin tragicznie zmarłych, a także władz Smoleńska i przedstawiciela polskiej ambasady. Nikt nie zasłaniał twarzy ani nie korzystał z ochrony nocy. Film z odsłonięcia tablicy pokazały media.

W całej historii nie tyle dziwi stanowisko Rosji, choć, trzeba przyznać, oficjalne podejście rosyjskiego MSZ do incydentu w Strzałkowie jest wyważone. Zdumiewa i bulwersuje istnienie silnego prorosyjskiego lobby nad Wisłą. Dla Stanisława Cioska, byłego polskiego ambasadora w Rosji, jedna rzecz jest warta drugiej. Tablice postawiono bez akceptacji drugiej strony i całkowicie niedyplomatycznie określa to jako "rynsztokowe historie". "Ciekaw jestem teraz" - ironizuje Stanisław Ciosek - "czy cerkiew prawosławna zgłosi się, by przechowywać tę »świętą tablicę« ze Strzałkowa, bo słyszałem, że tablica smoleńska będzie umieszczona w jednym z polskich bazylik i traktowana jako relikwia". Były dygnitarz PZPR najwyraźniej zapomniał, że Armia Czerwona walczyła wyłącznie pod sztandarem sierpa i młota, a cerkwie w najlepszym przypadku zamieniano na magazyny.

Pytany przez "Nowyje Izwiestia" Leszek Miller zapewnił, że z naszej oficjalnej strony nie ma pod adresem Rosjan żadnych oskarżeń i krytyki, są tylko zwykłe robocze uwagi. Trzeba oddać byłemu premierowi żelazną konsekwencję. Już w dwie godziny po katastrofie w wywiadzie dla TVN24 jednoznacznie wskazywał prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako winnego. Teraz też przypisał rodakom "lwią część odpowiedzialności". Z satysfakcją poinformował rosyjskich czytelników (podaję za "Rzeczpospolitą"), że: "...polscy użytkownicy internetu wystąpili z inicjatywą zmniejszenia liczby informacji o śledztwie (smoleńskim). Na niektórych portalach wprowadzono pewnego rodzaju cenzurę - jeśli w informacji pojawiają się słowa »Smoleńsk«, »katastrofa samolotu« i temu podobne, serwer po prostu blokuje taką wiadomość" - chwali się były premier polskiego rządu, a prywatnie kolega Izabeli Jarugi-Nowackiej, Jolanty Szymanek-Deresz czy kandydata SLD na prezydenta, Jerzego Szmajdzińskiego, którzy także zginęli w tej katastrofie.

I niech to wystarczy za cały komentarz.

Źródło: Znak równości

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Znak równości
Komentarze (1)
J
Jogi
27 maja 2011, 13:46
Pytany przez "Nowyje Izwiestia" Leszek Miller zapewnił, że z naszej oficjalnej strony nie ma pod adresem Rosjan żadnych oskarżeń i krytyki, są tylko zwykłe robocze uwagi. Trzeba oddać byłemu premierowi żelazną konsekwencję. Już w dwie godziny po katastrofie w wywiadzie dla TVN24 jednoznacznie wskazywał prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako winnego. Teraz też przypisał rodakom "lwią część odpowiedzialności". Z satysfakcją poinformował rosyjskich czytelników (podaję za "Rzeczpospolitą"), że: "...polscy użytkownicy internetu wystąpili z inicjatywą zmniejszenia liczby informacji o śledztwie (smoleńskim). Na niektórych portalach wprowadzono pewnego rodzaju cenzurę - jeśli w informacji pojawiają się słowa »Smoleńsk«, »katastrofa samolotu« i temu podobne, serwer po prostu blokuje taką wiadomość" - chwali się były premier polskiego rządu, a prywatnie kolega Izabeli Jarugi-Nowackiej, Jolanty Szymanek-Deresz czy kandydata SLD na prezydenta, Jerzego Szmajdzińskiego, którzy także zginęli w tej katastrofie. No właśnie...