Czy masz niskie poczucie własnej wartości? By to sprawdzić, zadaj sobie te pięć pytań

Fot. Ruben Valenzuela / Unsplash

W czym przejawia się wysokie i niskie poczucie własnej wartości? Jak je w sobie rozpoznać? By dokonać wewnętrznej diagnozy, warto zadać sobie pięć pytań dotyczących ważnych życiowych obszarów - pisze s. Małgorzata Lekan w swojej nowej książce " Cała ja. O przyjaźni ze sobą i swoim ciałem".

Jakie masz ambicje? 

Ktoś, kto ma wysokie poczucie własnej wartości, będzie stawiał sobie ambitne cele i dążył do tego, co wartościowe. Na przykład, jeśli ma smykałkę naukowca, nie poprzestanie na doktoracie, ale będzie parł do przodu – dążył do profesury i do wszystkiego, co tylko da się osiągnąć. Będzie inwestował czas, środki finansowe, siły, by móc się sprawdzić na nieznanych wodach. Pamiętam z warsztatów pięćdziesięcioletnią kobietę, matkę wielodzietną, która śmiało zwierzyła się z tego, że marzy o zdobyciu Mont Blanc. Poraziła mnie jej wiara w to, że jest to możliwe, a jeśli nawet ostatecznie się nie uda, to i tak warto spróbować. Patrząc z drugiej strony: osoba o niskim poczuciu własnej wartości zasadniczo będzie dążyć do utrwalania tego, co znajome i bezpieczne. Nowe wyzwanie to dla niej zbyt duże ryzyko porażki – i choć nęci ją to, co może osiągnąć w przypadku powodzenia przedsięwzięcia, to jednak brak gwarancji często wycofuje ją z działania. Niskie poczucie własnej wartości kształtuje w nas postawę lęku przed zmianą i niechęć wobec stawiania sobie wymagań. Jakie są zatem twoje życiowe cele i wyzwania? Niekoniecznie musi to być zdobycie najwyższego szczytu Europy czy przebiegnięcie maratonu, ale czy w ogóle masz w swoim życiu takie obszary, w których chcesz się przekraczać, rozwijać? Czy masz aspiracje na więcej, czy wystarczy ci jedynie ciepła woda w kranie i prąd?

Jak podchodzisz do problemów?

Kolejnym kryterium pomagającym określić siłę poczucia własnej wartości jest sposób mierzenia się z problemami. Osoba o wysokim poczuciu własnej wartości nie ucieka od potencjalnych trudności, nie udaje, że ich nie ma, nie zamyka na nie oczu, tylko nazywa je i próbuje coś z nimi zrobić. I przeciwnie: osoba o niskim poczuciu własnej wartości, często zanim jeszcze postawi dokładną diagnozę problemu, wpada w przygnębienie lub przybiera bierną postawę. A zatem aktywność czy bierność? Nietrudno rozszyfrować to już u dzieci. Co robi twoje dziecko, gdy skończą mu się kartki do rysowania? Siedzi i czeka, aż ktoś domyśli się, że czegoś mu brakuje, czy szuka rozwiązania? Działa czy jest bezwolne? Albo czy nie jest tak, że współcześni sześćdziesięciolatkowie mieliby dziś ogromny problem w odnalezieniu się na rynku pracy? Ich pokolenie w czasach komunizmu zostało nauczone pewnej bezwolności; gdy zdobyli pracę, rzadko ją zmieniali, zazwyczaj trzymali się swojej posady do emerytury, a gdy ją tracili, często przypłacali to zdrowiem psychicznym. Jakie jest twoje podejście do problemów? Ile jest w tobie elastyczności, a ile bezwolności? Czy twoja odpowiedź na to, co cię spotyka, jest aktywna czy bierna?

Mówisz o sobie czy tylko przytakujesz innym? 

Po trzecie, osoba o wysokim poczuciu własnej wartości ma potrzebę autoekspresji. Gdy coś robi, czymś się zajmuje, o czymś intensywnie myśli, aż ciśnie się jej na usta: „Hej, zobacz, co się we mnie dzieje! Chcę ci opowiedzieć, czego doświadczyłam”. Nie skrywa tego w sobie – czuje, że jest to wyjątkowe, a ponadto wierzy, że to wszystko chwali Boga. Choć może się tak czasem wydawać, podobna postawa nie jest przejawem egoizmu lub pychy, ale pragnieniem dzielenia się tym, co ma się w sobie, któremu towarzyszy przekonanie, że świat coś straci, jeśli zatrzyma się to tylko dla siebie. Jak natomiast będzie zachowywać się osoba z niskim poczuciem własnej wartości? Jej życiowym nawykiem będzie przytakiwanie innym, skupianie się na nich i w ten sposób zapominanie o sobie.

Znasz takie kobiety, które całą swą uwagę koncentrują na mężu i dzieciach albo szefie i wymaganiach w pracy? Które żyją jak w kieracie, a przez to nawet nie uświadamiają sobie, że przecież mają własne życie wewnętrzne, za rozwój którego są całkowicie odpowiedzialne, i że mogą (a nawet powinny) dzielić się nim z innymi? Nie reflektują, że mogą zrobić coś inaczej – „Moja mama tak układała łyżki, moja babcia tak układała łyżki, ja też tak robię i ty, dziecko, też o tym nie zapomnij”. A co, jeśli ono zechce położyć łyżkę w poprzek? Takiej kobiecie o niskim poczuciu własnej wartości może się wydawać, że nie ma potrzeby autorefleksji, a tymczasem jest to jedynie nabyta bierność.

Jaki jest twój styl bycia i mówienia?

Poczucie własnej wartości wyraża się też w moim ciele i sposobie komunikowania się z innymi. Człowiek o wysokim poczuciu własnej wartości będzie zatem mówił w sposób otwarty, uczciwy i adekwatny do sytuacji. Nie przyjmuje on postawy, którą można by określić słowami: „Po pierwsze przepraszam, że żyję, a po drugie chciałbym powiedzieć, że…”. Taka „kwękająca”, często też nieasertywna i pozornie pokorna postawa nie świadczy o docenieniu swojej godności. Podobnie, gdy ktoś próbuje zwrócić na siebie uwagę koloryzowaniem swoich wypowiedzi i zbytnią śmiałością.

W tym kontekście przypomina mi się pewna historia z mojego pobytu na studiach w USA. Zaproszono nas – wszystkich zagranicznych studentów – na spotkanie integracyjne, na którym zaserwowano słynne macaroni and cheese, czyli makaron z sosem serowym. Tak jak każdy potrafił, rozmawiał po angielsku, bo najważniejsze było, by próbować mówić i nie bać się komunikować mimo popełnianych błędów. W pewnej chwili podszedł do mnie mężczyzna i zagadnął: Hi, I’m Dick („Cześć, jestem Dick”), na co ja: Hi, I’m Sister Margaret („Cześć, jestem siostra Małgorzata”), co było początkiem bardzo serdecznej rozmowy, podczas której okazało się, że mój nowy kolega to wicerektor uczelni. Byłam totalnie zaskoczona tym, z jakim luzem i bezpośredniością rozmawiał ze mną i innymi studentami. Innym razem, gdy weszłam do jego gabinetu, zastałam go z nogami na biurku i usłyszałam: Hi, Sister Margaret, how are you? („Cześć, siostro Małgorzato, jak się masz?”), i znów przeżyłam szok i niedowierzanie, jak silny w amerykańskiej kulturze jest dystans do siebie, swojej funkcji i prestiżu.

W USA niemalże od maleńkości uczą cię zdrowego poczucia własnej wartości, niezależnego od okoliczności. Tam nikt nie przeprasza za to, że „zużywa tlen”. Nawet jeśli wykazujesz cechy skrajnie introwertyczne, od dziecka uczona jesteś publicznego zabierania głosu. Jak jest u ciebie? Co o twoim poczuciu własnej wartości mówi twój sposób komunikacji? A może jesteś zakompleksionym omnibusem, który mimo że ma wiele do powiedzenia, boi się odezwać?

Jak budujesz relacje?

To, jak myślę o sobie, jak odczuwam i doceniam siebie (czyli ogólnie mówiąc: moje poczucie własnej wartości) silnie weryfikuje relacje, które buduję – nie tylko te najbliższe: małżeńskie czy rodzicielskie, ale też z dalszą rodziną, sąsiadami i znajomymi z pracy, wspólnoty, osiedla. Kiedyś moja znajoma podzieliła się ze mną refleksją, że odnajdując poczucie własnej wartości i żyjąc zgodnie z nim, ma wrażenie, iż staje się przytłaczająca dla swojego otoczenia, szczególnie dla męża: „Zaczynam odbierać to tak, jakby moje poczucie własnej wartości było czymś zbyt dużym, z czym on sobie nie radzi. Czuję się winna, a wynikające z tego frustrację i złość uzewnętrzniam przez nieuczciwą i nieadekwatną komunikację”.

Ta kobieta od jakiegoś czasu pracowała nad sobą, więc przeszła wewnętrzną drogę, której jej mąż jeszcze nie pokonał. Ona stała się jak gdyby kierowcą Formuły 1 i wypruła do przodu, a on dalej jechał maluchem i pozostawał mocno w tyle. Jak widać, proces odkrywania własnej wartości może być też niezwykle trudny na poziomie relacji. Osoby o niskim poczuciu własnej wartości nie dają sobie prawa do szczęścia. Myślą, że nie zasługują na nie, jak również na wszelkie dobro, którego doświadczają w życiu: udane małżeństwo, zdrowe i utalentowane dzieci, powodzenie w pracy itd.

To wszystko oczywiście silnie determinuje ich sposoby funkcjonowania z innymi. Dostrzegam to na przykład w zachowaniu niektórych współczesnych młodych mężczyzn. Część z nich, mimo solidnego wykształcenia, nie czuje się komfortowo w obecności swoich atrakcyjnych równolatek, które nie tylko wiedzą, czego chcą od życia i ku temu z ogromną determinacją dążą, ale także wyznaczają sobie ambitne cele naukowe czy finansowe. Niskie poczucie własnej wartości objawia się w tym przypadku niezdolnością do spokojnego przyjęcia bogactwa talentów i osiągnięć swojej potencjalnej żony, a obecna w nich wewnętrzna konieczność ciągłego porównywania się jedynie pogłębia kompleksy i wycofuje z działania. A przecież „inaczej” nie jest synonimem „gorzej”.

Czy można mieć za dużo poczucia własnej wartości? 

W tym kontekście często rodzi się pytanie o to, czy można mieć w sobie zbyt dużo poczucia własnej wartości. Otóż wydaje się, że nie. Poczucie własnej wartości albo się ma, albo nam go brakuje. Gdybyśmy bowiem postawili obok siebie dwie osoby, z których jedna miałaby niskie poczucie wartości, a druga wręcz przeciwnie – odznaczałaby się zdrowym podejściem do tego obszaru własnej tożsamości, to prawdopodobnie okazałoby się, że zachowanie osoby o wysokim poczuciu wartości jest przerażające dla tej, która go nie ma.

W takich chwilach – podobnie jak w całym życiu – warto kierować się miłością i próbować wyczuć, czy nie lepiej nieco „przygasić” swoją moc, by pomóc drugiemu poczuć się śmielej w mojej obecności i tym samym dać sobie nawzajem szansę zbudowania relacji. Oczywiście nie chodzi o udawanie słabości – istnieje przecież coś pośredniego pomiędzy ciszą a koncertem całej orkiestry symfonicznej, na przykład delikatny dźwięk fletu – ale o świadomą rezygnację z eksponowania swojej naturalnej siły, by ośmielić innych. Takie podejście jest mądre, współczujące, wspierające, bo gdy pokażemy od razu maksimum swoich możliwości, to tamta osoba najprawdopodobniej ucieknie.

Nie trzeba zatem tracić świadomości siebie – wystarczy zmniejszyć natężenie własnej ekspresji. Pamiętam poruszającą rozmowę z pewną osobą, której dom rodzinny pozwolił odkryć poczucie własnej wartości, ale przygasiła je szkoła, a dokładnie kontakty rówieśnicze. Opowiadała: „Gdy poszłam do szkoły, lgnęłam do innych dzieci, bo byłam jedynaczką. Okazało się jednak, że uważają mnie za egoistkę, właśnie z tego powodu, że jestem pewna siebie i znam swoją wartość. Zaczęłam się więc stopować, co spowodowało długi – zbyt długi – proces przygaszania siebie”. W takich sytuacjach punktem zwrotnym może być nazwanie tego, co się w nas wydarzyło. Świadomość bowiem zawsze daje siłę do działania i zmiany, jeśli ta jest konieczna.

---

Tekst jest fragmentem wydanej przez Wydawnictwo WAM książki " Cała ja. O przyjaźni ze sobą i swoim ciałem"  autorstwa s. Małgorzaty Lekan. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy masz niskie poczucie własnej wartości? By to sprawdzić, zadaj sobie te pięć pytań
Komentarze (3)
AT
~A T
2 października 2024, 01:00
Tzw niskie poczucie wartości może wprost wynikać z niskich umiejętności, szczególnie - społecznych. Wtedy cóż - trzeba nadrobić tyły, a to jest trudne. Może też wynikać z [narzuconego przez innych] wypaczonego sposobu oceniania. W żadnym przypadku nie pomoże pompowanie ego, sprzedawane dla kontrastu jako 'wysokie poczucie wartości'.
TB
~Tadeusz Borkowski
28 września 2024, 11:20
A gdzie tu jest miejsce dla Ducha Świetego, Jezusa, O. Pio i innych świętych? Czy to wiara czy my sami siebie doskonalimy? ważna jest między innymi ideologie w które wierzymy, a które w ciagu życia się zmieniaja. Jeżeiu wszystko co robię zalezy ode mnie to nie ma dla mnie ratunku.
SX
Stanisław X
1 października 2024, 09:03
Wiara nie polega na tym, że w każdej dawanej radzie musimy przywoływać Boga i wszystkich świętych i bić nimi ludzi po łbach. Jak ktoś komuś doradzi, żeby iść do lekarza, gdy jest się chorym, to oburzy się Pan, że w tej radzie nie ma mowy o ofiarowaniu cierpienia Bogu? Proszę się nie doszukiwać wszędzie wielkiej wojny, tak jakby prozaiczna rada dotycząca samopoczucia miała ukrytą agendę oddalania od Boga, bo to absurd.