Kolęda czyli wizyta

rysował Przemysław Wysogląd SJ
Jarosław Naliwajko SJ

Moi Drodzy, nadszedł czas, w którym Nowy Rok przestał być nowy, a stał się bieżący. W tym okresie przesilenia na osiedlach polskich miast oraz na dróżkach polskich wsi pojawiają się drobne pochody. Podążają w nich najczęściej księża z ministrantami. Właśnie dziś ta prastara polska tradycja stała się tematem numer jeden w naszej zakrystii.

– To już nie są te kolędy, co dawniej bywały. Oj nie te – smutnym i pełnym zadumy głosem odezwał się Stary. Uwagę tę musiał skierować do Średniego, który towarzyszył mu w drodze do zakrystii.
– Eee tam! Kolęda to kolęda – wtracił się do ich rozmowy Młody. – Przychodzi się i jest.
– O właśnie. Takie czasy! – Średni uniesionym głosem zareagował na słowa Młodego. – Byle szybko, byle jak, byle tylko więcej! Tak się to dzisiaj wszystkie sprawy załatwia. I w życiu, i w Kościele.
– A co tu więcej można zrobić?
– Niech posłuchają... – Stary nabrał powietrza i wstrzymał oddech.
– A niby czego, skoro już dawno po kolędzie nie chodził? – Zakrystianka zgłosiła krytyczną uwagę.
– Dlatego właśnie wiem, jak było dawniej – odpowiedział logicznie Stary.
– Nie ma co tu filozofować. Dawniej był ksiądz, teraz też jest. Dawniej byli ministranci, dzisiaj też są. No może wtedy na dokładkę i kościelny chodził, ale to już cała różnica – stwierdził Młody.
– Nic a nic na sprawie się nie zna – przerwał mu Stary. – Otóż, jak ksiądz chodził po kolędzie to wszyscy czekali na niego w domu. Gospodarstwo było zamiecione. Gospodarz witał osobę duchowną już od płotu, a na końcu odprowadzał do sąsiada. W domu było wszystko przygotowane. Cała chałupa wysprzątana. Gospodarze byli wymyci, wyczesani, wystrojeni. Dzieci, ile ich tam było – ośmioro, jedenaścioro – wszystkie stały w rządku. I, co najważniejsze, głośno i bez pomyłki recytowały pacierz. Cały pacierz. – dodał.
– Ale to w XIX wieku było i na dodatek na wsi – stwierdził Młody.
– Ten jak coś palnie! – Średni złapał się za boki. – Musi wiedzieć, że wczoraj u niejednej takiej rodziny byłem. Kolęda musi być przeżyciem. Trzeba mieć czas dla ludzi, by usiąść, porozmawiać, poznać problemy, udzielić rady.
– Ja to widzę inaczej. Dziś liczy się czas. Trzeba wejść do domu, pomodlić się, wyświęcić i iść dalej.
– Prznajmniej nie zawraca się głowy ludziom, którzy przychodzą zmęczeni po pracy – dopowiedziała Zakrystianka.
– No to katastrofa jest! Katastrofa! – Stary, gdyby mógł, wyrwałby sobie resztkę włosów z głowy.
– A gdzie w tym wszystkim troska duszpasterska jest?! Pochylenie się nad problemami ludzi, rodzin, parafi, diecezji i Kościoła – pytał retorycznie Średni.
– Faktycznie o tym zapomniałem – odpowiedział Młody. – Trzeba jeszcze kopertę zabrać.
W zakrystii zapadła cisza. Przerwał ją Młody, który próbował wybranąć z tej kłopotliwej sytuacji. Sytuacji, w której się znalazł – nie bójmy się tego powiedzieć głośno– na własne życzenie.
– No przecież chyba ludzie lubią, gdy okazuje im się akceptację połączoną z wdzięcznością?
I tak to, Moi Drodzy, po raz kolejny okazało się, że to, co dobre i bardzo dobre, prawie zawsze mamy już za sobą.

Kolęda - badanie przeprowadzane raz w roku na potrzeby kościelnego raportu statystycznego.

DEON.PL POLECA

Filozofować- czynić proste myśli nad wyraz skomplikowanymi, a skomplikowane lapidarnymi.

Katastrofa - moment, w którym już jesteś za progiem drzwi i przypominasz sobie, że to dziś jest ta cholerna rocznica.

Troska duszpasterska - pomarszczenie czoła, przymrużenie oczu i nabranie powietrza.

Pochylać się nad problemami - spełnia się w czasie dopijania porannej kawy, a wyczerpuje w retorycznym pytaniu: ile to ludzie potrafią jeszcze znieść?

Rok bieżący - jedyna pewna i stała rzecz w tych dzisiejszych czasach.

Ministrant - mały człowiek, a dodaje księdzu powagi.

Temat numer jeden - to, o czym wszyscy mówią, a co i tak nie ma żadnego znaczenia.

Pacierz - rano lista życzeń, wieczorem księga skarg i zażaleń.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kolęda czyli wizyta
Komentarze (5)
ŁZ
Łukasz z Warszawy
26 lutego 2011, 00:45
 Mieszkam w Warszawie. Parafia duża, kilku księży, wizyta duszpasterska co dwa lata, aby ( cytuję Księdza Proboszcza) " nie wchodzić na chwile i wychodzić, tylko porozmawiać". Co niedziele słyszę, że księza dziękują za przyjęcie, wspólną modlitwę, rozmowę i dobrowolne ofiary.  Więc sie przygotowaliśmy z Żoną na wizytę.  I tu wielkie rozczarowanie, ksiądz przyszedł, pomodlił się, spytał czy chodzimy do kościoła, dał dzieciom i nam po obrazku i powiedział, że wroći po płaszcz. Był u nas ok 4 min.  Razem z drugim księdzem w niecałe trzy godziny "obskoczyli" ok 70 mieszkań. ( I byli z tego dumni, że zdązyli ). A ja miałem nadzieję na rozmowę, bo mimo że mam tylko 30 lat pamiętam rozmowy z moim Częstochowskim Proboszczem, który szanował swoich parafian.
E
em
6 lutego 2011, 09:35
""Kolęda - badanie przeprowadzane raz w roku na potrzeby kościelnego raportu statystycznego." przyznam, że tym razem płycizna.
:
:)
1 lutego 2011, 10:30
 Są takie miejsca w Polsce gdzie kolęda tak wygląda jak w opisie "Starego", łącznie z odprowadzaniem księdza :) - fajne, bo to święto dla wszystkich i księża też to bardzo przeżywają. W dużym mieście to chyba jednak nie do wykonania, bo kolęda w parafii trwałby pół roku.
X
xx
1 lutego 2011, 10:05
 Słowniczek - rewelacja! Tekst taki sobie.
J
Ja
31 stycznia 2011, 19:09
Sowniczek - genialny! Dawno sie tak nie usmialem