Czy Watykan ukrywa przed nami tajne księgi?

(fot. simone savoldi / unsplash)
ks. Marek Starowieyski

Niejednokrotnie można spotkać się z mniemaniem, iż Kościół, a nawet ogólniej, chrześcijaństwo, ma coś do ukrycia ‒ coś, czego nie można objawić wszystkim. Utwory zawierające te treści są ukryte gdzieś w Watykanie, a opublikowanie ich grozi strasznymi karami.

Jezus nie pozostawił po sobie żadnych pism. Ale pamięć o Nim trwała: powtarzano Jego słowa, wytworzył się swego rodzaju kanon Jego wypowiedzi i czynów, które były przypominane podczas spotkań chrześcijan. Tak działo się do momentu, kiedy chrześcijanie żyli w Jerozolimie, w Palestynie, ewentualnie w pobliskich miastach, np. Antiochii czy Damaszku. Z czasem jednak nauka Jezusowa rozszerzała się na cały ówczesny świat i już nie wystarczała tradycja ustna, trzeba było spisać to, co głosił Mistrz. Skoro zaś mówił On po aramejsku, a Jego nauka coraz częściej trafiała do Greków, konieczne stało się przełożenie Jego słów i opowieści o Nim na język grecki.

W drugiej połowie I w. podjęło się tego kilku z grona Jego pierwszych wyznawców: apostoł Mateusz użył języka aramejskiego, tekst następnie przełożono na język grecki, Marek spisał je nieco nieporadną greką dla chrześcijan w Rzymie, natomiast Łukasz, jedyny spośród autorów Ewangelii Grek, zebrał nauki Jezusa, posługując się elegancką greką. Ci trzej korzystali wzajemnie ze swoich dzieł, nazwano ich synoptykami. Pod koniec I wieku uzupełnił te trzy opisy ostatni ze świadków ‒ apostoł Jan. Dzięki nim z ustnej tradycji zrodziły się cztery opisy dobrej nowiny nazwane Ewangeliami.

Co z innymi pismami, które "może mieć Watykan"?

"Bo przecież jeśli Jezus był Bogiem, jak nauczał Kościół, to cuda musiały nieustannie Mu towarzyszyć!". Ludzie chcieli dowiedzieć się więcej o tym, jak to było z tym Bożym narodzeniem, co Pan Jezus robił jako dziecko. Pytali o losy Świętej Rodziny w Egipcie, o życie Maryi i Jej odejście z tego świata. Szukali wiadomości o bohaterach Ewangelii: o Maryi, o Józefie, o apostołach, lecz w pismach Nowego Testamentu ich nie znajdowali. Być może funkcjonowały one w tradycji nieprzekazanej przez Ewangelistów, gdyż taka na pewno istniała poza granicami ustalonymi przez Kościół, przecież zostało powiedziane, iż: "Wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce - czyli w Ewangelii Janowej ‒ uczynił Jezus wobec swych uczniów" (J 20,30). I być może okruchy słów i działalności znajdziemy w bardzo licznych pismach, które powstawały w czasach starożytnych poza Ewangeliami i ‒ szerzej ‒ poza Nowym Testamentem, a które nazwano apokryfami.

DEON.PL POLECA

Niewątpliwie pierwszym źródłem apokryfów była tradycja. Niemniej jednak niepilnowana obrastała ona w nowe fakty, zmieniane zależnie od poglądów autorów, dostosowywana do okoliczności, kraju i fantazji. Wiemy dobrze, jak rozrastają się wielokrotnie powtarzane wiadomości, pierwotnie konkretne i lakoniczne. Zabawa w głuchy telefon, w którą bawiliśmy się jako dzieci - wskazuje najlepiej, jak informacje przekazywane przez kolejnych ludzi potrafią się zmieniać!

Fantazja tworzyła apokryfy, ale fantazja ta bywała ograniczana: często dla opisów osób, sytuacji i słów z życia Jezusa i Maryi brano wydarzenia Starego Testamentu i poprzez analogię do nich opisywano życie postaci, o których Ewangelie nie przynoszą wiadomości. Tak powstała w II w. Proto­ ewangelia Jakuba, wychodząca prawdopodobnie od faktów (imiona rodziców), a opowieść o życiu Maryi zbudowano w niej, wzorując się na wydarzeniach i osobach wziętych ze Starego Testamentu, jak to ma miejsce na przykład w przypadku Anny, matki Maryi.

Czy to "tylko" fantazja twórców? A może są w tym fakty?

Niekiedy fantazja twórców apokryfów opierała się więc na faktach i na analogiach. Ale też bywała nieokiełznana i snuła opowieści nieprawdopodobne: o podróży Maryi do Egiptu i po Egipcie. Czasem w apokryfach budowana jest ciągłość postaci wzmiankowanych w Ewangeliach, przykładowo dobry i zły łotr pojawiają się właśnie w czasie wędrówki do Egiptu. Autorzy nie wahali się sięgać nawet do analogii wziętych z literatury klasycznej, np. historia uzdrowienia chłopca przemienionego w osła jest wprost wzięta z dzieł Apulejusza lub Lukiana z Samosaty.

Wszyscy pamiętamy wspaniały hymn o stworzeniu z Księgi Rodzaju opowiadający o Bogu, który stwarza świat i to, co na nim żyje, i który powołuje do istnienia człowieka. Pod tymi obrazami kryją się jednak zasadnicze prawdy wiary, a mianowicie, że Bóg jest stwórcą wszystkiego, że to, co stworzył, jest dobre, że człowiek jest stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Wszystkie te prawdy są wyrażone nie w pojęciach abstrakcyjnych i spekulacjach kosmogonicznych, jak by to uczynili Grecy, ale w obrazach.

Jak czytać obrazy ksiąg "ukrytych"?

Teologia Żydów to teologia wyrażona obrazami. I chrześcijanie to od nich przejęli ‒ obrazami wyrażali to, co Grecy opisywali, stosując pojęcia abstrakcyjne. Stąd też w apokryfach ‒ zwłaszcza najstarszych ‒ pod obrazami opowiadającymi o jakichś wydarzeniach kryje się teologia. Ten sposób komunikowania ówcześni odbiorcy świetnie rozumieli, natomiast dla nas nie zawsze jest on jasny: widzimy obrazy, a nie myśli pod nimi zawarte. Stąd częste nieporozumienia w interpretacji apokryfów, uważanych li tylko za barwne i fantazyjne obrazki, dobre dla małych dzieci.

Zdecydowanie warto jest czytać apokryfy: nieautoryzowane biografie Jezusa czy Maryi bez wątpienia mogą przynieść nam wiele dobra. Nie zapominajmy jednak, że to Ewangelia, biografia Jezusa autoryzowana przez Kościół, jest podstawą naszej wiary.

Fragmenty różnych apokryfów, zebrane w przystępnej formie jako opowieść przez księdza Przemysława Marka Szewczyka, dostępne są w książce wydanej przez Wydawnictwo WAM. Powyższy artykuł jest fragmentem z tej książki o nazwie "Jezus. Biografia nieautoryzowana" »

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Watykan ukrywa przed nami tajne księgi?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.