Okrutna miłość

(fot. Jill Justus / flickr.com)
slo

To zdanie o charakterze przysłowia czy też popularnego porzekadła zawsze - na różnych etapach życia - budziło uśmiech na twarzy Marii Jose: "Jeśli tylko sprawy mogą pójść w złym kierunku, możesz mieć pewność, że pójdą". Jednak że teraz przeklinała wesołość, którą zwykle reagowała na to powiedzenie.

Jej życie stawało się coraz gorszym piekłem i pomimo wszelkich podejmowanych prób nie potrafiła zapanować nad sytuacją. Od pewnego czasu zastanawiała się nad propozycją, którą złożył jej David, kiedy dzwonił ostatnio z Rzymu:

- Może byś pojechała do Hiszpanii? Odpoczynek dobrze ci zrobi.

DEON.PL POLECA

Kup książkę "Okrutna miłość" w sklepie DEON.pl

Wciąż czuła się bardzo zmęczona. To uczucie całkowitego braku sił, które męczyło ją przez cały dzień, stanowiło straszliwą torturę. Była przekonana, że w jej ciele dojrzewa jakaś dziwna choroba, jedna z tych, które są trudne do wykrycia, a kiedy już się o nich wie, okazuje się, że na ratunek jest za późno. Samotność, która stała się jej udziałem, ciągnęła ją bezlitośnie w dół, gdzie czekało na nią wyłącznie ciemne dno studni. Pesymizm, który coraz swobodniej rozprzestrzeniał się w jej wnętrzu, nie pozwalał jej dostrzec w żadnym momencie jakiejkolwiek poprawy samopoczucia i zapowiedzi możliwego ozdrowienia. Jej jedyną radością była córka - Victoria Solenne - i to dla niej odrzucała wszelkie myśli o łatwych rozwiązaniach czy infantylnych zachowaniach, w których nieraz miała ochotę się zatracić.

Ślub z tym człowiekiem był błędem. Ale prawdziwą katastrofą dla Marii Jose okazywało się dalsze życie z nim przez cały ten czas, w którym nadzieja na odzyskanie utraconego świata zabijała w niej umiejętność poprawnego rozpoznawania rzeczywistości. W końcu uznała swoje małżeństwo za stracone i nie chciała już słyszeć czegokolwiek o mężczyźnie, z którym spędziła prawie pięć lat swego życia. Zbyt wiele miała złych wspomnień, które wcale nie były uśpione, ale osaczały ją coraz bardziej natarczywie i coraz brutalniej.

Po serii ciągłych awantur, wzajemnych oskarżeń, obelg i pogróżek w maju 2004 roku dało się słyszeć ostatnie trzaśnięcie drzwiami w domu położonym w nowojorskiej dzielnicy Fort Lee. Peter zebrał swój skromny dobytek i postanowił definitywnie wynieść się z rodzinnego gniazda, choć już wcześniej wykonywał kroki świadczące o takim zamiarze, zawsze jednak kończące się zmianą decyzji. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w lutym tego samego roku. Maria Jose wiedziała, że decyzja męża nie wypływa z nagłej chęci ułatwienia jej życia.

Zdawała sobie sprawę, że ten człowiek, który torturował ją tak, że wcześniej nie była w stanie w ogóle sobie tego wyobrazić, i który tak intensywnie starał się uzyskać jej przebaczenie po kolejnych wybrykach, utrzymywał związki z innymi kobietami i od pewnego czasu organizował sobie nowe życie. Była pewna, że Peter ją oszukiwał, i to nie tylko w kwestii pracy, ale także w wielu innych sprawach. Ale choć na początku jego kłamstwa bolały ją i zatruwały krew, teraz przestały być źródłem jakichkolwiek cierpień. Nawet nie raniły już jej dumy, do której coraz bardziej zawzięcie się odwoływała. Wręcz przeciwnie, po raz pierwszy od długiego czasu głośny trzask zamykanych drzwi - w którym było więcej gwałtowności niż siły niszczącej - wydał się jej uszom niebiańską muzyką. Pewnie było tak dlatego, że osobą, która przez te drzwi przeszła, nie była ona sama, tylko mężczyzna - sprawca tylu krzywd jej samej oraz ich córki.

Sądziła, że powinna skorzystać z porzucenia przez męża małżeńskiego gniazda i wreszcie uporządkować własne życie. Zadzwoniła do rodziców, żeby im zakomunikować, że chce pojechać do Hiszpanii razem z córką. Prosiła ich również, żeby się przygotowali na ważne nowiny. Już od pewnego czasu rodzice obawiali się, że w małżeństwie starszej córki dzieje się coś niedobrego. Można było to wnosić po nieobecności Petera podczas ostatnich podróży Marii Jose do Walencji. Kiedy pytali ją, dlaczego mąż nie przyjeżdża razem z nią, zawsze tłumaczyła to ogromem pracy w rodzinnej firmie. Mówiła, że Peter woli jeździć do Francji albo do Wielkiej Brytanii, żeby spotykać się z ewentualnymi wspólnikami zainteresowanymi franszyzą albo założeniem lokalnego oddziału firmy. Rodzice akceptowali te wyjaśnienia, brali je za dobrą monetę, tak jak braliby każdy inny wymysł Marii Jose, ponieważ żadnej z córek woleli nie zadawać pytań dotyczących spraw osobistych. A poza tym porcja szczęścia, którą dostawali za każdym razem, kiedy mogli zobaczyć swoją wnuczkę - Victorię Solenne - równoważyła wszystkie obawy o los małżeństwa córki. Oboje byli przekonani, że jeśli któregoś dnia Maria Jose będzie miała im coś do powiedzenia, potrafi znaleźć najlepszy sposób, żeby to zrobić. I ten moment właśnie miał nadejść...

"Okrutna miłość" to prawdziwa historia o poświęceniu i odwadze kobiety, której miłość do dziecka nie zna granic. Po latach upokorzeń, oszustw i przemocy doświadczanej ze strony męża María postanawia zrobić wszystko, by ochronić przed nim swoją córeczkę. Prawdziwy dramat rozpoczyna się jednak, gdy prawo, zamiast je bronić, zaczyna im zagrażać.

Dlaczego autorka książki postanowiła opisać historię Marii José Carrascosy? Czy losy bohaterki skończą się happy endem? Na te i inne pytania odpowiada Reyes Monforte - autorka książki, obecnie uznanawana za jedną z najważniejszych autorek w Hiszpanii. Prezentujemy fragment wywiadu, który wkrótce ukaże się na DEON.pl

Anna Pasieka Blycharz: Kobiety są w stanie zrobić więcej dla miłości i to nie tylko do mężczyzny, ale może przede wszystkim z miłości do dzieci. Opowiada o tym Twoja kolejna powieść: "Okrutna miłość". I to nie tylko do mężczyzny, ale może przede wszystkim z miłości do dzieci. Opowiada o tym Twoja kolejna powieść: "Okrutna miłość". Bohaterka - prawniczka z Hiszpanii - wywozi ze Stanów Zjednoczonych córkę do rodzinnego kraju, chcąc chronić ją przed niezrównoważonym ojcem. Po powrocie do Nowego Jorku zostaje niesłusznie oskarżona i - bezsilna wobec amerykańskiego prawa - skazana na więzienie. Czy tutaj też możemy znaleźć jakiś wspólny mianownik dla różnych historii tego typu: kobiet, które są bezsilne wobec prawa i dyskryminowane?

Reyes Monforte: Każdy przypadek to odrębna historia, ale najpierw chciałabym zaznaczyć, że osobami dramatu nie są tu przede wszystkim kobiety, ojcowie czy rodzice, ale zawsze dzieci. Bardzo często to kobieta decyduje o wywiezieniu dziecka do innego kraju za plecami męża. W ostatnim czasie we Włoszech, w Hiszpanii, w Wielkiej Brytanii, we Francji, pojawiło się mnóstwo przypadków, kiedy jeden z rodziców zadecydował, z nieznanych powodów, opuścić partnera i uciec do innego kraju, nie pozostawiając po sobie śladu.

I, powtórzę, najsmutniejsza jest sytuacja niewinnych niczemu dzieci, które zostają pozbawione normalnego dzieciństwa, dlatego że dwie dorosłe osoby nie potrafią się dogadać. To ogromna krzywda. Również w przypadku Marii José Carrascosy to jej córka najbardziej cierpi: przywieziona do Hiszpanii, do domu swoich dziadków ze strony matki, pozostaje tam od 7 lat, odkąd jej matka została zamknięta w więzieniu. Nie może zobaczyć żadnego z rodziców. Oczywiście, drugą ofiarą jest sama Maria Jose, którą uwięziono jak groźnego i seryjnego przestępcę, podczas gdy sąd hiszpański przyznał jej pełne prawo do opieki nad córką. Wróciła do Stanów Zjednoczonych pewna, że ma rację i nic jej nie grozi - i to ją zgubiło. Została aresztowana i osadzona w więzieniu, bo amerykański wymiar sprawiedliwości nadał prawa do opieki nad córką tylko ojcu.

APB: Podejrzewam, że takich przypadków jest, niestety, dużo więcej, tylko nie są nagłaśniane przez media. Dlaczego zatem wybrałaś historię Marii José Carrascosy?

Jej przypadek zszokował opinię publicznej zarówno w Hiszpanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Ja poznałam jej historię za pośrednictwem mediów i poświęciłam jej w całości jeden z odcinków w radiowym programie. Rozmawiałam z nią przy kilku różnych okazjach, również w więzieniu i to był niemalże cud, nie tylko dlatego, że bardzo trudno było uzyskać formalną zgodę na rozmowę z nią.... Nie mogła rozmawiać swobodnie - Maria José złożyła skargę, że jej rozmowy były nagrywane przez centrum karne, więc nie była w stanie odpowiadać zupełnie szczerze, rozmowy były często przerywane. Co ważne, mogłam porozmawiać z osobami z jej najbliższego otoczenia, które przeżywają wraz z nią tę historię, z jej przyjaciółmi, rodziną, bliskimi...

Istnieje, oczywiście, również inna wersja - ta męża (chociaż nie jest to osoba łatwa do rozmowy, wyrzuca z siebie mnóstwo obelg i gróźb). Ja postanowiłam oddać głos w pełni Marii José. To niewiarygodne, że została skazana na 12 lat więzienia tylko dlatego, że zaistniała luka pomiędzy przepisami Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych, dwóch krajów, które nie umieją bądź nie starają się dojść do porozumienia w jej sprawie. Nikogo nie zabiła, nie oszukała, nie dokonała kradzieży, po prostu nic złego nie uczyniła... Tylko to, co uważała, że będzie najlepsze dla jej córki, działając zgodnie z prawem Hiszpanii. To niepokojące, że czyjeś życie może zostać tak łatwo zniszczone z powodu uporu dwóch państw, to nieuczciwe.

APB: Zgadzam się, to poruszająca historia, wobec której nie można pozostać obojętnym. Powiedz, jakie są szanse na rozwiązanie sprawy? Czy widzisz jakąś możliwość interwencji zewnętrznej, np. ze strony Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?

Nie byłabym zbytnią optymistką. Żadna ze stron nie chce ustąpić i każda z nich broni swojej wersji wydarzeń - a trudno byłoby znaleźć dwie równie skrajne postawy. Maria José nadal przebywa w więzieniu i stamtąd bardzo trudno kontynuować jej obronę. Wiem, że rodzina postarała się, aby dotrzeć wszędzie, gdzie się da. Jeżeli chodzi o córkę: podejrzewam, że kiedy skończy 18 lat i przestanie być pod opieką rządu, będzie mogła zdecydować, z kim chce być, komu wierzy i czyją trzyma stronę. W tym momencie córka nie chce znać ojca i, raz po raz, wysyła listy do władz amerykańskich z błaganiem, aby wypuścili jej mamę na wolność.

APB: Miejscami można odnieść wrażenie, że Maria José pozostaje współwinna i wpadła w tarapaty na własne życzenie: kto wychodzi za mąż po zaledwie paru miesiącach znajomości i to za mężczyznę poznanego w Internecie? Gdybyśmy nie wiedzieli, że książka jest oparta na faktach, historia poznania się Marii ze swoim przyszłym mężem byłaby niedorzeczna, naiwna, sztuczna... Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek, czym kierowała się Maria, dlaczego zdecydowała się na ślub aż tak szybko? Czy to był po prostu etap zakochania tak silnego, że straciła głowę i nie dopuszczała do siebie żadnych podejrzeń?

Przyczyny, dla których ludzie się w sobie zakochują i postanawiają być razem, są zawsze bardzo osobiste. W książce przebieg ich relacji zostaje opisany wiernie z tym, jak przeżyła i zapamiętała to Maria. Dziś wielu ludzi szuka partnera przez Internet i nie wszystkie te historie kończą się przecież źle. Nie wydaje mi się, żeby problem wynikał z tego, iż ich znajomość rozpoczęła się na stronie internetowej; równie dobrze mogła poznać go w pracy, w barze albo w parku, a finał byłby ten sam. Wszystko zależy od osób, które są bohaterami historii miłości, a nie od środowiska czy sytuacji, która stanowiła tło. Miłość czasami kończy się dobrze, innym razem źle, jednak jeżeli pojawia się oszustwo, trudno, aby skończyła się happy endem.

***

Niesamowita historia, w której rzeczywistość przerasta wyobraźnię. Aż trudno uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. To lektura wstrząsająca i obowiązkowa. (Małgorzata Kożuchowska)

Okrutna miłość - to prawdziwa historia o poświęceniu i odwadze kobiety, której miłość do dziecka nie zna granic. Po latach upokorzeń, oszustw i przemocy doświadczanej ze strony męża María postanawia zrobić wszystko, by ochronić przed nim swoją córeczkę. Prawdziwy dramat rozpoczyna się jednak, gdy prawo, zamiast je bronić, zaczyna im zagrażać.

Kup książkę "Okrutna miłość" w sklepie DEON.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Okrutna miłość
Komentarze (2)
AO
Anna O.
20 listopada 2014, 22:06
Kupiłam książkę w zasadzie dlatego, że widziałam, że jest nowością i akurat była w promocyjnej cenie na [url]http://www.ravelo.pl/okrutna-milosc-reyes-monforte,p100245850.html[/url] Ale muszę szczerze powiedzieć, że płakałam jak bóbr czytając Okrutną miłość. Ile kobieta jest w stanie znieść upokorzeń i ile determinacji i siły może mieć, żeby walczyć o swoje dziecko. To zrozumieć może jedynie kobieta, to może zrozumieć jedynie matka. Nie ma silniejszej więzi niż ta pomiędzy dzieckiem a matką i sądy powinny to wreszcie zrozumieć i respektować.
Paweł Tatrocki
30 listopada 2014, 16:03
Jak życie pokazuje to z tą miłością różnie bywa ... .