Żyć w duchu Ewangelii

Żyć w duchu Ewangelii Wyd. WAM
Ks. Marian Bendyk / Wyd. WAM

Dla wielu współczesnych ludzi Chrystus pozostaje "Wielkim Nieznajomym". W odczuciu ks. Mariana Bendyka, nawet dla znaczącej liczby wierzących Chrystus jest "Wielkim Nieobecnym".

Tym, którzy dużo o Nim wiedzą, lecz nie potrafią z wiarą przeżywać Jego obecności w wydarzeniach codziennego życia, autor proponuje zagłębienie się w czytania liturgiczne przypadające na rok A.

Na kanwie ewangelicznych perykop powstały prezentowane homilie, bogato ilustrowane przykładami.

DEON.PL POLECA

Przeżywamy w naszym życiu kolejny Adwent. Otrzymujemy nową szansę na to, abyśmy wreszcie dostrzegli, co naprawdę jest najważniejsze, co naprawdę się liczy. Bóg po raz kolejny wychodzi naprzeciw każdego z nas po to, abyśmy mogli Go ujrzeć w małym Dziecięciu w noc betlejemską. Czy Syn Boży znajdzie dla siebie miejsce w naszych sercach w czasie tegorocznego Adwentu i Bożego Narodzenia? Czy nasze wysiłki i dążenia zakończą się powodzeniem? Czy nie zmarnujemy tegorocznego Adwentu, ponownie danej nam szansy? To już zależy od każdego z nas.

W pierwszą niedzielę Adwentu Bóg nawołuje nas do nieustannego czuwania i bycia gotowym na przyjście Pana. W Ewangelii według św. Mateusza kilkakrotnie słyszymy słowa: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie".

Pewien mnich uskarżał się Bogu, że aż pięć razy dziennie odwiedza Go, modląc się pobożnie, a Pan Bóg jeszcze ani razu w życiu nie był u niego. Bóg się uśmiechnął i obiecał, że jutro złoży mu wizytę. Zakonnik zrobił wielkie sprzątanie (takie jak na Wielkanoc), a później czekał na obiecane odwiedziny. W tym czasie trzy razy wzywano go na furtę: do dziecka - dał mu jabłko; do żebraka - obdarował go bochenkiem chleba, do szukającego rady - pożyczył mu książkę. Za każdym razem bardzo się śpieszył, aby nie przegapić odwiedzin Dostojnego Gościa. Ale On jakoś nie przychodził. Następnego dnia na modlitwie robił Panu Bogu gorzkie wyrzuty, że nie dotrzymał słowa. Bóg uśmiechnął się, pokazał jabłko, chleb i książkę i powiedział: „Trzy razy chciałem cię odwiedzić, ale za każdym razem nie miałeś dla Mnie czasu".

Bóg pragnie również nas odwiedzić. Czyni to poprzez wydarzenia codziennego życia, a szczególnie pragnie do nas przychodzić w czasie Adwentu. Czy staramy się na te odwiedziny dobrze przygotować? Czy mamy czas dla naszego Boga? Ile poświęcamy serca i czasu w codziennym życiu: Bogu - naszemu najlepszemu Ojcu, Chrystusowi - naszemu przybranemu Bratu i Duchowi Świętemu, który nas uświęca i prowadzi? Czy się naprawdę modlimy? Modlitwa jest przecież wyrazem naszej miłości do Boga. W tym miejscu pomyślmy o naszym uczestnictwie w Mszach świętych, o korzystaniu z sakramentu pokuty, o naszej modlitwie porannej i wieczornej i o odpowiedzialności za życie i dobro duchowe Kościoła, nas samych i naszych najbliższych.

Apel z Ewangelii odnosi się nie tylko do życia duchowego, ale w ogóle do całego naszego życia. Wszyscy musimy nieustannie czuwać i być gotowymi na to, co w każdej chwili może się wydarzyć. Lekarz dokonujący operacji, pielęgniarka czuwająca nad chorym, strażak czuwający nad bezpieczeństwem ludzi, pilot samolotu, kierowca... Również w naszym codziennym życiu każdy z nas powinien czuwać, trzymać rękę na pulsie, być przygotowanym. Czyni to matka czy ojciec reagujący na płacz dziecka, do którego trzeba wstać w nocy. Trzeba czuwać w kuchni w czasie gotowania, czuwać i wyliczać nasze przychody i rozchody, aby nie popaść w długi. Czuwać i słuchać tego, co mówi nauczyciel w czasie lekcji i podczas egzaminów. Jeżeli zatem czuwanie jest czymś koniecznym i zwyczajnym w naszym życiu codziennym, to nie dziwmy się, że adwentowe czytania wzywają nas do czuwania i nieustannej gotowości na przyjście Pana, w czasie tegorocznych świąt Bożego Narodzenia, a także na spotkanie się z Nim w chwili naszej śmierci.

Wielki polityk i mąż stanu powiedział kiedyś, że „stała czujność jest ceną wolności" (Napoleon Bonaparte). Słowa te są wciąż aktualne w naszym codziennym życiu, przede wszystkim duchowym. Zły duch robi wszystko, by odwieść nas od czujności, spraw zbawienia i wiary. Nieraz będzie nam podsuwał wymówki: Nie mam czasu na modlitwę, na wiarę, nie mam czasu dla Boga. Tak jakby Chrystus był tylko dodatkiem do naszego życia, jakby był dodatkiem do zakupów przedświątecznych. A przecież to On, nie ktoś albo coś innego, stanowi istotę naszej osobowości, to On jest „duszą naszej duszy" i sensem naszego życia. Powinniśmy zatem mieć dla Niego czas zawsze i wszędzie!

Słusznie zatem upomina nas św. Paweł: „Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas [...] Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie i przyobleczmy się w Pana Jezusa Chrystusa (por. Rz 13, 11-13), w Jego łaskę i miłość, w Jego prawdę i dobro".

A zatem tegoroczny Adwent powinien być dla nas czasem, w którym lepiej poznamy samych siebie. Czasem wyznania naszych grzechów Bogu i otwarcia naszych serc dla Chrystusa, który przychodzi. Czasem, w którym z całego serca odpowiemy Bogu: Marana tha, przyjdź Panie, bo czuwam i z utęsknieniem czekam na Ciebie.

Prośmy Chrystusa z całego serca słowami modlitwy:

Tak szybko mija tegoroczny Adwent. Rozpoczął się jakby wczoraj, a tu już druga niedziela Adwentu. Ewangelia stawia przed nami proroka znad Jordanu, Jana Chrzciciela wzywającego nas do nawrócenia i przygotowania się na przyjście Pana: „Głos wołającego na pustyni, przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego". W jaki sposób powinniśmy starać się dobrze przygotować? Prześledźmy następujący z życia wzięty przykład.

Oto grupa turystów zwiedza podnóża Alp, podróżując autobusem jedną z najbardziej krętych dróg na świecie. Kierowca autobusu jedzie tą trasą dopiero drugi raz, stąd też wydaje się być bardzo podekscytowany, tym bardziej, że w następnym dniu trasa będzie prowadzić ponad jedną z najniebezpieczniejszych przepaści. Tuż przed rozpoczęciem wycieczki kierowca odwraca się do podróżujących z nim turystów i zaczyna modlić się na głos, prosząc Boga o to, aby nie zawiodły go jego umiejętności i aby autobus spisywał się jak najlepiej. Po modlitwie kierowca rozpoczął jazdę. Niestety nie ujechali zbyt daleko, gdyż okazało się, że silnik zaczął się przegrzewać z powodu braku wody w chłodnicy. Zatrzymali się na chwilę, z najbliższego strumyka dolano wody do chłodnicy i ruszyli dalej. Nie był to jednak zbyt udany dzień dla kierowcy i grupy turystów. Kiedy autobus wspinał się pod stromą górę, wiele kilometrów od miejsca przeznaczenia, nagle zgasł silnik. Tym razem okazało się, że zabrakło benzyny w baku samochodu. W tym miejscu turyści musieli kilka godzin czekać, aż do momentu, w którym przyjechał po nich zapasowy autobus. Przejęty kierowca przed podróżą nie zapomniał nawet o modlitwie, niestety nie wlał wody do chłodnicy i paliwa do baku.

My też rozpoczęliśmy podróż, której celem jest dobre przygotowanie naszego serca na pamiątkę narodzin Syna Bożego. Jak mamy tego dokonać, aby w tym czasie nie popełnić podobnych błędów jak kierowca z przytoczonej historii? Otóż przede wszystkim musimy pamiętać, że największą przeszkodą w naszym oczekiwaniu na przyjście Pana jest grzech, czyli nasze nieposłuszeństwo wobec woli Boga.

Przygotować drogę Panu oznacza zatem konieczność odrzucenia grzechu, czyli naszego nawrócenia. A nawrócić się prawdziwie, to nie tylko żałować za grzechy, które popełniliśmy, ale również odwrócić się od zła, a zwrócić się ku Bogu, postanawiając, że tego zła nie będziemy w przyszłości popełniali. Powinniśmy zatem postawić sobie kilka pytań: które z moich zachowań, czynów, obrażają albo czy nie podobają się Bogu? Może to jest częste przeklinanie, zaniedbywanie modlitwy, uczestnictwa we Mszy świętej, plotkowanie, złośliwość, nieczystość, nadużywanie alkoholu, nieuczciwość... ? Dalej powinniśmy zapytać siebie

O zaniedbywanie spraw, które Bogu się podobają i są Mu miłe - takich jak czytanie Pisma Świętego, modlitwa, miłość bliźnich, cierpliwość, podnoszenie innych na duchu, pomoc biednym

1 potrzebującym. Czynienie zatem tego, co Bogu się sprzeciwia, i niepodejmowanie tego, czego Bóg od nas żąda - to są te bariery, które powstrzymują Chrystusa od przyjścia do naszych serc w czasie Bożego Narodzenia. Starajmy się zatem usunąć te przeszkody, a wtedy Syn Boży narodzi się nie tylko w Betlejem, ale również w naszych sercach.

Zwróćmy baczną uwagę na jeszcze jeden ważny element tegorocznego Adwentu. Oprócz przygotowania samych siebie, powinniśmy również okazać pomoc bliźnim, a szczególnie naszym najbliższym w ich duchowym oczekiwaniu na przyjście Pana. Innymi słowy powinniśmy starać się być dla nich takim współczesnym Janem Chrzcicielem. Nie możemy zatem w tym świętym czasie myśleć tylko o samych sobie, o tym, żeby tylko nam było dobrze; abym ja się nawrócił, aby Chrystus narodził się tylko w moim sercu. Święta Bożego Narodzenia to święta rodzinne. Zatem tak jak Maryja i Józef czynili wszystko, aby z miłością przyjąć Bożą Dziecinę, tak i przed nami jest powinność zadbania o duchowe narodziny Chrystusa w sercach naszych najbliższych. Żona zatroszczy się o duchowe dobro męża, o to, aby uczestniczył w rekolekcjach, przystąpił do spowiedzi. Mąż powinien także zadbać o duchowe dobro dla swojej żony, modlić się za nią i otoczyć ją swoją miłością. Na rodzicach spoczywa obowiązek troski o duchowe dobro swoich dzieci. Z kolei dzieci powinny odpowiedzieć swoją miłością na ich miłość i modlić się za rodziców. W tym świętym czasie nie może być nikogo w naszych rodzinach, kto czułby się niezauważany, ignorowany, niechciany czy niekochany.

Boże Narodzenie to nie tylko święta rodzinne, ale również święta całych wspólnot: sąsiedzkich, pracowniczych, parafialnych... Umiejmy troszczyć się o ich wspólne dobro duchowe, aby klimat i radość Bożego Narodzenia zagościły w sercach wszystkich znanych nam ludzi. A zatem nie egoizm, nie tylko kupowanie, sprzątanie, gotowanie są najistotniejsze. Najważniejsze w tym czasie są miłość Boga i naszych bliźnich, a przede wszystkim otwartość naszych serc na wszystko, co przynosi Chrystus poprzez swoje radosne narodzenie.

Zakończmy nasze rozważanie modlitwą:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Żyć w duchu Ewangelii
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.