Gdzie jest mój ojciec?
W okresie prenatalnym oraz w pierwszych dwóch, trzech latach życia dziecka, to matka zaprasza i dopuszcza ojca do budowania więzi z nim. Obojgu rodzicom konieczna jest świadomość, że dziecko potrzebuje ojca od pierwszych miesięcy swego życia.
Chociaż dziecko nie jest w stanie jako pierwsze podjąć inicjatywy w nawiązaniu więzi z ojcem, to w sposób instynktowny szuka ojca wokół siebie. Jeżeli go nie znajduje, czasami spontanicznie zwraca się ku przypadkowemu mężczyźnie. Kiedyś byłem świadkiem zabawnej sytuacji. Spacerowałem z kolegą po parku. W pewnej chwili do kolegi podbiegł jakiś maluch i mówi: "Tata, tata, tata". Zaraz przybiegła jego mama i wyjaśniła malcowi: "To nie jest twój tata". Dziecko odeszło. Myślę, że takie zachowanie można by interpretować jako znak. Dziecko pyta: "Gdzie jest mój ojciec? Ja go potrzebuję".
Miłość ojca różni się od miłości matki. Te dwa rodzaje miłości nie konkurują ze sobą, ale dopełniają się. Kiedy dziecko pyta o ojca, wcale nie znaczy, że nie docenia miłości matki. I odwrotnie. Kiedy nierozważne ciocie pytają malucha: "Kogo bardziej lubisz: mamę czy tatę?", ten odpowiada bardzo mądrze: "I mamę, i tatę". Dziecko równorzędnie traktuje miłość ojca i matki i nie wprowadza między oboma rodzajami miłości jakiegokolwiek przeciwstawienia i rywalizacji.
Jasne podkreślanie konieczności i równorzędności miłości ojca i matki wobec dziecka jest dziś szczególnie konieczne ze względu na banalizowanie odmienności ról obu płci. Istniejące różnice interpretuje się w kluczu przeciwstawienia i walki płci, a nie wzajemnej komplementarności. Zamiast wzajemnego, cudownego dopełniania się płci i fascynacji sobą nawzajem, które od zawsze było zasadniczym tematem sztuki, podkreśla się rywalizację płci. Jest to wielka choroba cywilizacji zachodniej, która stanowi jedną z głównych przyczyn rozbicia małżeństwa i rodziny.
Ojciec powinien okazać dziecku akceptację przez ojcowski gest przytulenia, ale nie musi tego robić w taki sposób jak matka. Wielu mężczyzn nie lubi wylewnie okazywać uczuć, więc nie muszą podejmować tytanicznych wysiłków, by się przełamywać. Dla dziecka ważna jest akceptująca, dająca poczucie bezpieczeństwa obecność ojca, który może wyrazić swoją życzliwość przez rozmowę. Twórczy dialog z dzieckiem, ciekawa zabawa, w której istnieje akcja i ruch, są dla dziecka tak samo miłe, jak pieszczoty mamy. O ile miłość matki bywa bardziej statyczna, jakby zatrzymująca dziecko w swoich ramionach, o tyle miłość ojca wyraża się we wspólnym twórczym ruchu.
Matki wychowujące samotnie swoje dzieci powinny mieć świadomość, że ich dzieci potrzebują także męskiej obecności. Winny więc rozeznawać, w jaki sposób umożliwić dziecku kontakt z mężczyzną (dziadek, wujek, przyjaciel domu), wypełniając choć w części lukę, jaką jest nieobecność ojca.
Niedawno ukazała się książka amerykańskiego autora Daniela W. Driscolla pt. Tacierzyństwo. Zostaniesz tatusiem i wszystko się zmieni. Tytuł tej książki jest niezwykle dwuznaczny. Dlaczego? Ponieważ jest zbudowany na urazie do ojcostwa. Pojęcie ojcostwa brzmi zbyt surowo, wymagająco, zatem pojawia się tendencja, by je złagodzić. Tworzy się nowe słowo "tacierzyństwo", paralelne do "macierzyństwa".
Tymczasem ojcostwo nie może stawać się dzisiaj przedłużeniem macierzyństwa tylko dlatego, że pojęcie ojca kojarzy się nam negatywnie, a pojęcie matki pozytywnie. Leczenie zranionego pojęcia ojcostwa poprzez kojarzenie go z pojęciem macierzyństwa jest - przynajmniej w języku polskim - zamazywaniem relacji między tymi rolami. Ojciec nie może być drugą matką. Dziecko nie potrzebuje dwóch matek, lecz matki i ojca. Kiedy Parlament Europejski w 1994 roku wezwał kraje Unii Europejskiej do zaakceptowania małżeństw homoseksualnych i adopcji przez nie dzieci, Jan Paweł II przed modlitwą Anioł Pański (20 II 1994) powiedział bardzo prosto, że dziecku wyrządza się poważną krzywdę, ponieważ tak zwana rodzina zastępcza proponuje mu "dwóch ojców" albo "dwie matki". Dziecko zaś potrzebuje jednego ojca i jednej matki.
W książce Zrozumieć dziecko. Rozmowy o wychowaniu Franęoise Dolto, znana terapeutka francuska, przytacza fragment listu ojca, w którym przedstawia on swoją trudność w relacjach z dziećmi i prosi autorkę o komentarz: "Mam siedmioipółletniego syna i sześcioletnią córeczkę, które odrzucają moje pieszczoty i pocałunki - pisze ojciec. - Robią to czasami ze śmiechem, jakby sobie ze mnie żartowały. Ostatnio, gdy odprowadzaliśmy je do szkoły, obcałowały matkę, ja udawałem, że jestem zazdrosny, a mój syn odpowiedział mi tak: «Tobie nie należą się całusy, bo ty mnie nie urodziłeś». Dla ojca stanowi to chyba wielki problem" - kończy autor listu. Franęoise Dolto odpowiada: "To bardzo ciekawe, bo być może więcej ojców reaguje w ten sposób. Ten pan sam stworzył warunki, z powodu których teraz cierpi, bo miłość do ojca nigdy nie przejawia się w kontakcie fizycznym. Można mówić o kontakcie fizycznym, gdy dziecko jest malutkie, czemu nie? Ale to powinno się skończyć bardzo wcześnie lub istnieć w jak najmniejszym stopniu. Ojciec to osoba, która kładzie dziecku rękę na ramieniu, mówiąc: «Synku» albo «Córeczko»; ojciec bierze dziecko na kolana, śpiewa mu piosenkę, wyjaśnia obrazki z książki lub czasopisma, opowiadając o rzeczach wziętych z życia, i to wszystko. Wyjaśnia również powody, dla których jest nieobecny, powody, dla których człowiek postępuje tak lub inaczej. Ponieważ sam często przebywa poza domem, dziecko może myśleć, że lepiej zna życie od mamy, która zna się zwłaszcza na sprawach dotyczących domu. Wydaje mi się, że ten pan zachowuje się wobec swych dzieci jak spragnione pocałunków niemowlę. Dlatego też myślę, że on nie liczy się w ich życiu".
Wiecej w książce: Spragnieni miłości - Józef Augustyn SJ
Skomentuj artykuł