List do syna
Chcę się przyznać do jednej rzeczy: zdradzam Cię. Zdradzam Cię z moją pracą, którą przynoszę do domu, z moim egoizmem, z moim telefonem i "internetami"…
Adresuję ten list do Ciebie, choć tak naprawdę głównym odbiorcą będę ja. Chcę w nim opowiedzieć zarówno o mojej miłości do Ciebie, moich radościach z Tobą związanych, jak i o moich smutkach i troskach. Chcę w nim zobaczyć moje ojcostwo.
Długo na Ciebie czekaliśmy. Kilka dobrych lat. W tym czasie pojawiały się nadzieja, rozczarowanie, a także żałoba. Masz bowiem w Niebie rodzeństwo, o którym jeszcze nie wiesz, bo jakoś nie mieliśmy z mamą odwagi Ci o nim powiedzieć. Baliśmy się, że nie zrozumiesz, a może po prostu lękaliśmy się, że odpowiadając na Twoje pytania, będziemy musieli zmierzyć się z tą bolesną przeszłością raz jeszcze. Wiem jednak, że nie możemy długo czekać, że ten dzień wkrótce nadejdzie.
Kiedy się pojawiłeś, drżałem ze szczęścia, ale i z przejęcia. Zamartwiałem się, czy dam radę, czy będę umiał stanąć na wysokości zadania i być dla Ciebie dobrym ojcem, stworzyć dom, w którym będziesz czuł się bezpiecznie i szczęśliwie. Razem z Twoją mamą łapaliśmy każdy dzień i każdą noc Twego życia. Wsłuchiwaliśmy się w każdy Twój odgłos, nie chcieliśmy stracić żadnej chwili.
Zastanawiałem się, jaki będziesz, jak będziesz się rozwijał, w którą stronę podążysz? Snułem plany wspólnych wypraw, przygód, wyobrażałem sobie, jak będziesz się rozwijał. Muszę przyznać, że chyba za bardzo się do tych myśli przywiązywałem. Jesteś bowiem absolutnym mistrzem zaskoczeń.
Pierwsze zaskoczenie przyszło bardzo szybko. Od początku bardzo dużo chorowałeś, co chwilę wyprawy do szpitala, kolejne badania w poszukiwaniu nie wiadomo czego, kolejne infekcje. Zaskoczyłeś nas tą kruchością a jednocześnie wielką siłą, pogodą w przyjmowaniu tego losu, zaufaniem, którym nas obdarzałeś w tych bolesnych momentach. Miałeś, wbrew pozorom więcej siły i spokoju niż my, sfrustrowani tą sytuacją, zmęczeni niepewnością.
Zaskakiwałeś nas też tym, jak szybko dawałeś się do czegoś przekonać, jak przyjmowałeś nasze argumenty bez problemu i zaskakujesz nas dziś, kiedy mając niespełna dziesięć lat, tak łatwo potrafisz wyrażać złość i się buntować. Zaskakiwałeś nas tym, jak szybko nauczyłeś się czytać i liczyć. Do dziś nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich nazw gadów kopalnych i współczesnych ssaków morskich, którymi ty wciąż bezbłędnie operujesz. Pochłaniasz mnóstwo książek, uczestniczysz z powodzeniem w konkursach. I z tego jestem (jesteśmy) bardzo dumni. Ale z tego łatwo być dumnym. Są jednak rzeczy, których akceptacja w Tobie sprawia mi trudność - wolałbym, żebyś zamiast znać nazwiska większości piłkarzy Euro 2016 grał świetnie w piłkę, miał sportowe zacięcie, lepszą koordynację ruchową, żebyś szybciej jeździł na rowerze, wspinał się jak koledzy po drzewach i bił z nimi, żebyś… No właśnie… Wszędzie moje oczekiwania.
Kiedy byłem w Twoim wieku, byłem bardzo do Ciebie podobny. Zrozumiałem to całkiem niedawno. Też odstawałem od rówieśników w wielu aspektach. I też mój tato wolałby, żebym coś, żebym tamto… Pamiętam, że długo nie spełniałem jego oczekiwań i bardzo mnie to bolało. Potwornie. Ale poszedłem mimo wszystko swoją drogą, inną niż większość moich kolegów i po latach usłyszałem od mojego ojca, że jest ze mnie dumny.
Jestem pewien, że kochał mnie zawsze, ale nie potrafił tego wyrazić, ani słowami, ani czynem. Ja chcę Ci powiedzieć już dziś, że jestem z Ciebie dumny, nie tylko z twoich osiągnięć, ale z tego, że po prostu jesteś moim synem, że już teraz idziesz, zapewne jeszcze po omacku i wbrew wielu przeszkodom, ale jednak swoją ścieżką. Będę się starał wspierać Cię w niej. Nauczyłeś mnie, jak wiele jest we mnie egoizmu, w jak wielu aspektach muszę porzucić swoją wizję Ciebie. Nauczyłeś mnie, że bycie ojcem, to przede wszystkim towarzyszenie i pomoc, dodawanie sił dziecku, w każdych warunkach, w każdej sytuacji, nawet w tej przez nas nie wymarzonej.
Mówisz, że mnie kochasz i że jestem super tatą. Jak widać, nie wszystko jeszcze stracone. Ja też Cię kocham.
Chciałem Ci się przyznać (a również i sobie) do jeszcze jednej rzeczy: zdradzam cię. Zdradzam Cię z moją pracą, którą przynoszę nieraz do domu, z moim egoizmem, z moim telefonem i "internetami"… Marcin Świetlicki napisał kiedyś: "Otóż: w jakiś tam sposób nie byłem ci wierny; istniał świat. A to rozprasza. Ja budziłem się i żyłem, dotykałem, jadłem, rozmawiałem, piłem wino i grałem w ludzkie gry, jeździłem koleją i pozowałem do zdjęć, rozproszyłem się, wybacz".
Wybacz mi.
Mocno i najczulej jednocześnie Cię przytulam. Po ojcowsku. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz trochę lepszym ojcem niż ja. A ja pomogę Ci się nim stać.
Skomentuj artykuł