Nauczyciele - sprzymierzeńcy w wychowaniu?
Pragnę pokazać rodzicom, że warto otworzyć się na nauczyciela własnego dziecka i blisko z nim współpracować, oraz pokazać nauczycielom błogosławieństwo pracy w przymierzu z rodzicami ucznia - dla ucznia, ale także dla siebie, dla własnej satysfakcji zawodowej, dla poczucia nauczycielskiego spełnienia.
Odwołując się do licznych badań, można zwrócić uwagę na interesujące zależności. Dla przykładu: nauczyciele tym wyżej cenią swoją pracę i cieszą się z dokonanego wyboru drogi zawodowej, im lepiej wypowiadają się o rodzicach swoich uczniów i im bardziej angażują ich w sprawy edukacji dzieci oraz szeroko rozumiane życie klasy i szkoły. Jak można się spodziewać, lepsze są przy tym wyniki osiągane przez uczniów i silniejsze jest ich poczucie profesjonalnej skuteczności samych uczących. Sprzymierzeńcom udaje się lepiej...
Po jednej stronie
Świadome bycie rodziców i nauczycieli w przymierzu: po jednej stronie, zawsze z uczniem i dla ucznia, owocuje wzajemnością i satysfakcją. Powstaje sytuacja, w której jedni i drudzy dają wiele trzeciemu, który jest dla nich ważny, ale również sobie; ów trzeci bierze najwięcej, ale także najwięcej daje, choć w trudno dostrzegalnej, dalszej perspektywie społecznej.
Mamy w Polsce około czterdziestu tysięcy szkół z sześciuset pięćdziesięcioma tysiącami nauczycieli; uczy się w nich około sześć i pół miliona uczniów. Proste przeniesienie tych liczb na przedstawione współzależności, wynikające z pracy nauczycieli i rodziców w przymierzu - dla uczniów i wraz z nimi - oznaczałoby, że... około piętnaście milionów Polaków w różnym wieku, z różnym wykształceniem i średnią dochodów żyje w poczuciu podmiotowości i zadowolenia, bo ich problemy są widziane, ich "praca się liczy, a głos jest słyszany" (jak mówiła jedna z badanych przeze mnie matek). Tych piętnaście milionów powinno być zwiastunem kolejnych, uczących się od nich pokoleń, które będą wspólnie rozwiązywać problemy i rozwijać się we wzajemności satysfakcjonującego dawania i brania.
O tym, że rodzice i nauczyciele chcą przysposabiać się do swojej roli, uczyć się, jak najlepiej spełniać swoją odpowiedzialność wobec dzieci i jak budować przy tym obywatelskie społeczeństwo, wiadomo od dawna. Z przeglądu sytuacji oświatowej w krajach europejskich (sieć informacji Eurydice) wynika, że wiele z nich systemowo od 20-30 lat łoży na kształcenie rodziców i nauczycieli w tym zakresie.
Poznać się, by rozumieć się wzajemnie
W przymierzu zawsze najpierw chodzi o to, by wzajemnie się poznać i dzięki temu lepiej rozumieć. Powinno zależeć na tym nauczycielowi, który chce pracować z poczuciem sensu i widzieć korzystne efekty swoich działań w dobrze rozwijającym się dziecku. Żaden współczesny nauczyciel, kontaktując się z dzieckiem jedynie w szkole, poza środowiskiem jego życia, w dodatku średnio zaledwie 3-4 godziny dziennie (lub krócej), nie jest w stanie spełnić wymagań współczesnej edukacji. Tylko we współpracy z domem, z rodzicami i najbliższym otoczeniem ucznia nauczyciel może skutecznie realizować stawiane przed nim cele.
Przekraczać progi
Poznać się tak, by wzajemnie się rozumieć i trwać w przymierzu, to przede wszystkim docenić znaczenie pierwszych kontaktów, które trafnie określa się przełamywaniem lodów. Należy do nich również cała sieć zrytualizowanych praktyk, zaczynających się na długo przed pierwszym szkolnym dzwonkiem, a ukierunkowanych na ukształtowanie ucznia, którego zadaniem przez wiele lat będzie uczęszczanie do szkoły. Warto zatrzymać się przy tej pierwszej postaci poznawania się sprzymierzeńców, bo wydaje się być ona kluczową wobec kolejnych.
Wzajemne prawa i obowiązki
Wzajemne prawa i obowiązki stanowią treść regulacji prawnych. Wiedzę w tym zakresie rozwijają też doświadczenia rodziców i nauczycieli, ich komentarze, polemiki i aktualne problemy, dostępne między innymi w Internecie, na przykład na stronie Rodzicielskiej www (http://rodzice.vulcan.pl).
W najbardziej ogólnym ujęciu o sytuacji prawnej należy powiedzieć, że w Polsce jest ona ulokowaniem rodziców w szkolnej społeczności. Mają być, jak uczniowie i nauczyciele, częścią wspólnoty, którą w sensie społecznym jest szkoła.
- Współpracując z rodzicami swoich uczniów nie koncentruje się na tym, co oni wiedzą, albo na tym, co sam myśli, że wiedzą. Najbardziej pochłania go to, co powinni wiedzieć.
- Dba o to, by wiedza docierała nie tylko do tych rodziców, którzy byli obecni na zebraniu. Upewnia się zawsze, że trafiła do wszystkich.
- Okazuje postawę akceptującą wobec rodziców, przy czym akceptacja osoby rodzica nie oznacza bezwarunkowej akceptacji jego postępowania. W swoim środowisku kształtuje szacunek do rodziców oraz przekonanie, że są oni pierwszymi nauczycielami swoich dzieci, i mają na nie największy wpływ, a z pewnością większy niż nauczyciel.
- Wykazuje zainteresowanie uczestnictwem rodziców w życiu szkoły. Dba o to, by ich przedstawicielstwo w strukturze zarządzania szkołą było rzeczywiste (m.in. inicjując dyskusję o roli klasowego reprezentanta w radzie szkoły).
- Zachęca rodziców do dzielenia się z innymi swoimi wartościami, celami, potrzebami. Organizuje spotkania tak, by mogli bez przeszkód odkrywać się wzajemnie, znajdując siebie i własne dziecko w otaczającej ich różnorodności poglądów, stylów życia itp.
- Nie zapomina o roli rodziców w decydowaniu o dziecku (np. w terapii pedagogiczno-psychologicznej czy różnorodnych zajęciach indywidualnych). Rozmawia z nimi, podejmując diagnozy i plany dalszego działania wobec dziecka.
- Różnicuje sposoby dzielenia się wiedzą. Inaczej pracuje np. z rodzicem, który samotnie wychowuje dziecko, wspiera go pamiętając o tym, że nie ma on z kim dzielić swojego rodzicielstwa.
Wymiana informacji pomiędzy szkołą i domem dziecka znajduje liczne uzasadnienia odsyłające do rozwoju dziecka, jego własnej oraz społecznej przyszłości. Miejsce, środowisko życia, społeczne otoczenie pełni tu bowiem niezwykle znaczącą rolę.
Szkoła nigdy nie powinna ignorować granic ukształtowanych kulturą domu rodzinnego dziecka, grupy etnicznej, z której ono pochodzi itd. Jako sprzymierzeńcy, nauczyciele nie mogą zapominać, że jej próg przekroczyło dziecko konkretnych rodziców, członek określonej społeczności. Wniosło do niej sprawy specyficzne dla tych mikrowspólnot, może przez to wzbogacić jednostkowe tożsamości oraz instytucjonalną tożsamość szkoły, samo także przyjmując wpływy kultur, o które w niej się ociera. To istota międzykulturowości, ściślej - kompetencji kształtowanej w ramach tej idei. Żaden nauczyciel ani żadna szkoła nie powinni wykraczać poza obszar takiego wpływu. Powinni natomiast podmiotowo traktować uczniów, ich rodziny i otoczenie, szanując wzajemnie własną podmiotowość i autonomię. Powstanie spójnych środowisk warunkowane jest systematyczną współpracą nauczyciela z rodziną ucznia oraz jego szerszym otoczeniem.
Nawet najbardziej skrupulatna praca i wytężone wysiłki nauczyciela nie są wystarczające dla podjęcia decyzji, co do stanu rozwojowego dziecka. Wiedza o nim, zaczerpnięta od rodziców, pozwala na ukształtowanie diagnozy dającej realną szansę efektywnego działania w przyszłości.
Z badań wynika, że nauczyciele raczej mało wiedzą o swoich uczniach, nie dostrzegając przez to ich indywidualności. W związku z tym nie organizują wystarczająco wielu aktywności pozwalających uczniom poznać się wzajemnie, poznać swoje osobowości, zainteresowania, umiejętności. Stąd też postrzegają się oni jako odrębnie funkcjonujące jednostki i zachowaniem wobec siebie utwierdzają stereotypy.
Wspólne z rodzicami diagnozowanie, przybierające postać dzielenia się wiedzą o dziecku oraz doświadczeń związanych ze wspieraniem jego rozwoju, wydaje się być jedną z najprostszych dróg do ukształtowania dobrze funkcjonujących, wspierających się wspólnot uczniowskich.
Współzarządzanie rozumiane jest tutaj szeroko, jako uczestnictwo rodziców w podejmowaniu decyzji dotyczących uczniów oraz domu i szkoły, które są głównymi środowiskami ich życia.
Każdy rodzic pragnie dobra swoich dzieci i wypowiada się właściwymi sobie sposobami o tym, jak do niego dotrzeć. Chodzi o to, by umożliwić te wypowiedzi i uczynić je wartościowymi nie tylko dla tego jednego dziecka i jego rodziców, lecz całej społeczności. Na współzarządzaniu powinni korzystać wszyscy jego uczestnicy.
Wprowadzanie rodziców w proces podejmowania wszelkich decyzji o dziecku, szkole, nie jest dążeniem do ukształtowania ich dominacji w strukturach zarządzania. Wspólne decydowanie jest dzieleniem się opartym na jednoczącym celu i honorowaniu wzajemnego wpływu. Warto przy tym pamiętać, że współzarządzanie to również współodpowiedzialność. Bez takiego przełożenia trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek skuteczność.
prof. dr hab. Maria Mendel - prorektor ds. kształcenia Uniwersytetu Gdańskiego, autorka wielu książek i publikacji dot. spraw współpracy szkoły i rodziców
Artykuł opracowany na podstawie książki: Maria Mendel, Rodzice i nauczyciele jako sprzymierzeńcy, Wydawnictwo Harmonia, Gdańsk 2007.
Skomentuj artykuł