Przepis na naprawdę dobrego ojca!

(fot. youtube.com)
youtube.com / slo

Ojcostwo nie polega na pełnieniu roli bohatera, który od czasu do czasu wkracza odważnie do akcji w sytuacji zagrożenia rodziny czy dziecka. Ojcostwo domaga się stałej obecności, więzi z dzieckiem, opieki nad nim.

Dziecko potrzebuje dzielić z ojcem swoją codzienność - pisał J. Augustyn SJ.

I w takich właśnie, codziennych prozaicznych momentach, obecność taty sprawia, że czujemy się bezpiecznie, czujemy się kochani!!!

Czasu poświęconego dziecku nie da się nagromadzić i ofiarować mu w jednym momencie.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przepis na naprawdę dobrego ojca!
Komentarze (20)
A
Andrzej
22 grudnia 2014, 14:58
Piękna reklamówk i piękne przesłanie. Sam miałem bardzo utrudniony kontakt z Córą przez ponad 8 lat ale to jaką miłością się dziecko obdarowuje na początku potem procętuje :)
T
tradycja
20 lipca 2014, 20:04
Ojciec wychowuje swego syna na ojca słowem, radą i przede wszystkim przykładem.
K
Key
20 lipca 2014, 14:08
Podpisuję się pod wypowiedzią Jagny, dołączam do was, dziewczyny... :) Mój ojciec też zawalił sprawę, właściwie był nim tylko z punktu widzenia biologii... ;)
C
Córka
22 lipca 2014, 07:57
No niestety, mój też... Najlepszą decyzją w małżeństwie rodziców była decyzja o rozwodzie. :(
OC
Ojciec czterech synów
19 lipca 2014, 22:39
Polecam warsztaty dla dla mężczyzn a w szczególności ojców. [url]http://mestwoimilosc.pl[/url] Matteo
CB
Córeczka Boga :)
18 lipca 2014, 23:16
Polecam Wspólnotę Bożego Ojcostwa www.ojcze.pl
A
Anka
18 lipca 2014, 21:47
Jagna "witaj w klubie" :(
J
Jagna
18 lipca 2014, 16:37
Tak, to jest cudowne... Jak widzę jakieś obrazki związane z pięknym ojcostwem, gdy czytam jakieś teksty poświęcone temu tematowi, to mnie w gardle ściska i zwyczajnie chce mi się płakać. Bo ja nie miałam ojca, a gdy był, to ranił mnie i innych emocjonalnie. I teraz, po latach, gdy mam 25 lat, czuję się jakaś pusta i okaleczona. Proszę, napiszcie coś o tym, jak sobie mają radzić dzieci takich ojców! Również córki, bo głównie to się o synach pisze, gdy mowa o ojcach. 
N
Natalia
20 lipca 2014, 13:47
Mam lat 21. W okresie mojego dorastania, mój tata był w domu, ale tak naprawdę był to dla mnie obcy człowiek. Cały czas pracował, zamykał drzwi do pokoju, żeby mu nie przeszkadzano. Moje rozmowy z nim ograniczały się do: "co w szkole? dostałaś jakąś ocenę?" - "nie, nic ciekawego". Nie zdawałam sobie sprawy, jak powinna wyglądać moja relacja z tatą. Gdy zaczęły się kłótnie między rodzicami, jakby "przypomniał o swojej obecności", boleśnie przypomniał. Myślałam, że ja nie mam ojca, to jakiś obcy człowiek, który z nami mieszka. Dopiero wtedy wyszło na jaw, co myśli, bo nie mówił o swoich emocjach. Przeraziło mnie to wszystko. Też czułam się skrzywdzona, nie chciałam nigdy wychodzić za mąż. Poza tym, pewnie i przez te doświadczenia, miałam b. niskie poczucie własnej wartości, żyłam w lęku przed ludźmi i relacjami. Poza tym miałam oczywiście do taty ogromny żal. Dużo się w moim życiu zmieniło. W jaki sposób? Jedyną drogą jest Chrystus. Oddałam Mu wszystkie moje negatywne emocje; opowiedziałam Mu co czuję, jaka w domu jest sytuacja; pytałam Go, co mam robić; powiedziałam, że chcę tacie przebaczyć. Przebaczenie jest możliwe tylko Bożą mocą, sam człowiek tego nie dokona. Na początku ważna jest sama chęć przebaczenia, Bóg dokona reszty. Chrystus uzdrawia mnie, bo już nie czuję żalu. Wiem, że na to, jaki mój tata był i jest, wplynęły też zranienia, jakie inni ludzie mu zadali. Nikt z własnej woli nie chce nikogo ranić. Ponieważ byłam przez mojego tatę i relacje w domu zraniona, zauważyłam poźniej, że też przez to krzywdziłam innych. Człowiek zraniony rani innych. Oczywiście przebaczenie jest stopniowym, raczej powolnym procesem, który był konieczny też dla mnie samej - abym mogła żyć normalnie, coraz pełniej. Modlę się też za mojego tatę i widzę, że nasze relacje się poprawiają. Powoli, bo jeszcze nie bardzo umiemy ze sobą rozmawiać, ale rozmawiamy więcej i nasza więź się pogłębia. To w skrócie. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, chce porozmawiać, to jestem otwarta.
S
sh
20 lipca 2014, 22:02
Mat 11, 28-30
A
ASSERT
20 lipca 2014, 22:09
Ja też w domu tak miałem, z tatą, ale dużo zmieniło to, że przyjąłem Jezusa Chrystusa do swojego życia. Miałem taki "ciemny" "mroczny" okres w życiu kiedy to w domu było źle (awantury, kłótnie niszczenie psychiczne, pogarda, przemoc) do tego, doszły problemy w szkole (byłem kozłem ofiarnym) i nałóg (uzależnienie od pornografi). Wtedy z tego co pamiętam, to chodziłem, do szkoły słuchałem zminej mrocznej muzyki i trzymałem w sobie dużą nienawiść, a jednocześnie bałem się taty. Pamiętam, jak przychodziłem do domu i zamykałem się w pokoju na 4 spusty tak, że potem byłem za to atakowany i jak siedziałem non stop przed komputerem, albo to coś robiąc, albo siedząc w tym syfie. Po nawróceniu nie odrazu wszystko się zmieniło, ale Bóg po pewnym czasie wyprowadził mnie z domu, teraz mieszkam ponad 3 lata po za domem i mam gdzie mieszkać. Moje nastawienie do taty się zmieniło i teraz widzę go jako kogoś kto potrzebuje pomocy. Nałóg - jest coraz lepiej nie ma idealnie i tak w jedną sekundę wszystko zostało zabrane - nawrócenie JEST procesem. Teraz Bóg działa tak w moim życiu, że myślę, że planuje coś zrobić i ingerować, ostatnio Bóg dał mi do myślenia że czas naprawić relację z moim tatą. I naprawiłem, ucieszył się jak wróciłem, co będzie dalej Jemu oddaję, bo wiem, że Jemu mogę zaufać w 100% i On ma moc zmienić mojego tatę, tak żeby stał się dobry, i zbudować to co jest z ruin, pamiętaj. Jezus przyszedł zniszczyć dzieła diabła.
A
ASSERT
20 lipca 2014, 22:13
Miałem i mam tak samo, ale widzę jak Bóg działa w moim życiu i bardzo się cieszę, że On jest. Nawet jeśli mi się wydaję, i słyszę, że mojego taty NIE da się zmienić, to ja wtedy myślę, że Bóg jest Bogiem Wszechmogącym. Nie takim który wysłuchuje próśb i nic, tylko takim który chce działać w naszym życiu. W ewangelii jest fragment o córce Jair'a tak samo jest też w naszym życiu gdzie wszyscy mówią, że córka zmarła i nic nie da się zmienić tam Jezus mówi: "Nie bój się, wierz tylko" - i właśnie tyle wystarczy. Strach - bo naprawdę jakby policzyć ile razy jest napisane w Biblii - nie bój się, nie lękaj, nie trwóż, to jest tego dużo, i jest to b. ważne, aby wykonać krok wiary, bo jak się go wykona to Bóg potem robi krok w naszą stronę. Dlatego potrzeba też ufności.
N
Natalia
21 lipca 2014, 12:22
Bardzo się cieszę. Chwała Panu! Chwała Panu, który jest blisko i działa pośród nas.
J
Jagna
22 lipca 2014, 07:49
Dziękuję. Bardzo mądrze i dojrzale to wszystko przeżywasz, bo z Panem Bogiem. Piękne świadectwo, daje mi nadzieję. Ja też Mu się bardzo, bardzo powierzam. I widzę, jak On mnie przez to wszystko przeprowadza i chwała Mu za to!!! Ale mimo wszystko, mimo tego, że Bóg mnie prowadzi za rękę, to muszę się zmierzyć z tą rzeczywistością. I to jest bolesne i nieraz niewiadomo jak to zrobić i ta świadomość, że nieraz ranię innych, bo sama gdzieś nie nauczyłam się kochać... Straszne. Ale tacie wybaczyłam. Bo on jeszcze bardziej został okaleczony w mlodości. Ale jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? :)
J
Jagna
22 lipca 2014, 07:53
Dziękuję za świadectwo. Masz rację. Cieszę się, że otworzyłeś się na Pana Jezusa! Ja też jakiś czas temu i widzę tego owoce. Ale jeszcze trochę drogi przede mną... Tak jak mówisz, wychodzenie z tego wszystkiego, to długi proces.... Ale Bóg zawsze jest z nami i zawsze zwycięża. Jak dobrze, że Go mamy! 
A
ASSERT
22 lipca 2014, 14:42
Hej wymienimy się mail'ami? Moglibyśmy porozmawiać więcej o tym :) Mój email: shjeff@wp.pl
A
ASSERT
22 lipca 2014, 14:47
PS Też mam 21 lat. Więc myślę, że jesteśmy w podobnej sytuacji :)
N
Natalia
22 lipca 2014, 18:23
Chętnie. Już napisałam do Ciebie. ;)
N
Natalia
22 lipca 2014, 22:08
Cieszę się, że Ty również przeżywasz to z Bogiem i dajesz się Mu prowadzić. ;) Może nie będzie łatwo... Ale cierpienie przeżywane z Nim ma zupełnie inny wymiar... Łk 9, 23. Mt 11, 28-30 (cytowany już). Rz 8,18. Też bałam się, że nie potrafię kochać. Ale Chrystus uczy miłości. Myślę, że trzeba ciągle Go prosić, aby uzdolnił do kochania, abyśmy coraz bardziej kochali Boga, ludzi i siebie - taką miłoscią, jaką kocha On. Gdy nie wiem, co robić, jak zmierzyć się z bolesną rzeczywistością lub czuję własną bezsilność, opowiadam Mu o moich uczuciach - jak najdroższemu przyjacielowi - oddaję to Mu, pytam Go, co mam robić i proszę Go o pomoc. I to jest piękne, bo Bóg nie pozostawia swoich dzieci na pastwę losu, troskliwie opiekuje się nami, daje odpowiedzi... A siła do życia, przyjmowania Jego woli (czasem trudnej) i przezwyciężania trudności wypływa z relacji z Nim... Życzę Ci nieustannej Bożej opieki, błogosławieństwa i prowadzenia, trzymaj się! ;)
A
Andrzej
18 lipca 2014, 10:40
super, to o mnie !!!