Rodzic kontra nauczyciel

Rodzic kontra nauczyciel
(fot. Brandon Christopher Warren / flickr.com)
Reinhold Miller / slo

Przychodząc do szkoły swych dzieci rodzice przynoszą ze sobą przeżycia, doświadczenia i znamiona z własnego okresu szkolnego.

Wtedy były to: radość, napięte oczekiwanie, niepewność, a także strach i obawy już na początku szkoły oraz związane z tym pytania: Jak to wszystko będzie wyglądać? Kogo już znam? Czy to tylko ja sam muszę być z dala od domu? Kim jest ta nauczycielka? Czy można robić to, co sprawia przyjemność? Czy trzeba robić to, czego się nie chce, być zajętym i uważnym, nudzić się i wspaniale wykonywać swoją cząstkę, otrzymywać dobre i złe oceny, być chwalonym i karanym, błyszczeć i kompromitować się, lubić się, kłócić się i znów znosić się, poznawać siebie i innych, podpatrywać, ustawiać, oceniać, osądzać - i zauważać: jestem inny niż pozostali, mam z innymi cechy wspólne - jesteśmy różni i podobni…

DEON.PL POLECA

Dwanaście do trzynastu lat nauki, pięć do ośmiu godzin dziennie, przez mniej więcej dwieście dni w roku spędzili rodzice w szkole - co stanowi kawał życia. Ta wielość doświadczeń wprowadza ich do szkoły jako dorosłych, wobec nauczycieli - z dobrymi i złymi wspomnieniami, z pełnymi radości, mieszanymi i obciążającymi odczuciami. Cechy rodziców nabyte "w tamtym czasie" oddziaływają w teraźniejszości. Wspomnienia z przeszłości mieszają się z fantazjami i doświadczeniami zdobywanymi w teraźniejszości: nauczyciel jako osoba przyjazna lub surowa, zdystansowana lub nieprzystępna, wczuwająca się lub autorytarna. Do tego osoba nauczyciela również w dalszym przebiegu relacji jest przeżywana lub fantazjowana, a ponadto oceniana jako dobry przyjaciel, surowy nauczyciel, nic nie rozumiejący arogant, pełen współczucia terapeuta, lub nawet jako znienawidzony wróg.

W zależności od doświadczenia i oceny, nauczyciele działają i reagują w sposób pełen oczekiwań, otwarcie, ostrożnie lub lękliwie, są odprężeni lub spięci, otwarci lub skrycie agresywni, wyzywający lub pełni dystansu. Jak zawsze: już przy pierwszym spotkaniu w ogóle nie ma mowy o tym, żeby wobec personelu nauczycielskiego występowali w sposób neutralny, naiwny, bez uprzedzeń lub bez osądów.

W szóstej klasie ciągle powtarzają się skargi na nauczyciela. Przed wywiadówką ma miejsce ostra dysputa. Podczas zebrania rozmawia się o wszystkim, tylko nie o konflikcie. Jak się wydaje nikt z rodziców nie ośmiela się wyartykułować tego tematu. Wobec jednego z przyjaciół wypowiadają się przedstawiciele rodziców: "Boimy się, że nauczyciel opacznie zrozumie naszą krytykę i swą złość wyleje na nasze dzieci."

Otwarcie "szuflad" jest tak samo konieczne jak oczyszczenie ich z gratów. Przy tym, aby osiągnąć zbliżenie między rodzicami i nauczycielami, powinno się przetrzeć ścieżkę. W ten sposób rodzi się otwarcie i zaufanie, skuteczna komunikacja i kooperacja dla dobra i dla wspierania rozwoju dzieci (i to zawsze własnych!). Cieszy, gdy pojawiają się następujące rozwiązania konfliktów:

Sobota po południu: pan T. dzwoni prywatnie do dyrektorki szkoły, w ostrych słowach skarży się na nauczycielkę i bezwarunkowo żąda natychmiastowej rozmowy na temat tego problemu. Dyrektorka szkoły wysłuchuje go krótko i umawia się na rozmowę na poniedziałek. Pan T. chcąc nie chcąc zgadza się na to. W poniedziałek w południe pan T. pokazuje się w szkole. Dyrektorka szkoły już z daleka widząc goi woła: "W sobotę najchętniej udusiłby mnie pan przez telefon." Pan T. zatrzymuje się zdumiony, wykrzywia twarz, a następnie zaczyna głośno śmiać się: "Jest pani jedyną osobą, która tak mnie przyjmuje. Wszystkiego bym oczekiwał, tylko nie tego! Dziękuję, że teraz ma pani dla mnie czas." Po czym zajmuje miejsce w gabinecie dyrektorki…

Burza nie jest groźna, jeśli nie nastawia się do niej burtą. Wówczas wspólne żeglowanie jest możliwe!

Oczekiwania

Z własnych doświadczeń szkolnych, z wiedzą o zadaniach szkoły oraz z życzeniem, by wspierać i kształcić swe dzieci, w szerokim spektrum rodzą się oczekiwania wobec nauczycieli: od surowego belfra, poprzez cierpliwego tłumacza, aż po pobłażliwego, rozumiejącego człowieka, łagodnego oceniającego… Dlatego potrzebne jest spojrzenie z perspektywy obu stron, aby wydobyć to, co jest rzeczywistością, a co jest fantazją, jakie wrażenia pochodzą z własnych szkolnych doświadczeń, co można zrobić, a co okazuje jest nierealne.

Pan N., z zawodu adwokat, w ostry sposób stawia nauczycielce zarzuty, że jego syn przy końcu szkoły podstawowej otrzymał zalecenie dalszego uczenia się w szkole głównej, a nie jak oczekiwał w gimnazjum. Następuje ostra wymiana zdań, przytacza się argumenty i kontrargumenty. Na życzenie obu stron powołuje się mediatora, ojciec reaguje spokojniej, a nauczycielka może wygłosić swoje racje, bez dalszych zarzutów formułowanych przez ojca. Klimat rozmowy łagodnieje.

Zauważa się, że pan N. walczy wewnętrznie i nieoczekiwanie pod koniec rozmowy mówi: "Jak państwo myślą, kto za piętnaście lat przejmie moją kancelarię?"

Na powierzchni gorzkie zarzuty, a wewnątrz zmartwienia i troski oraz oczekiwanie: gimnazjum zamiast szkoły głównej.

"Pułapki" po stronie nauczycieli polegają na tym, by oczekiwania rodziców "automatycznie" wiązać z celem spełnienia ich. Jednakże dobre zamiary nie mogą prowadzić do wyrzeczenia się ważnego oddzielenia oczekiwań, od możliwości ich spełnienia:

Oczekiwania rodziców -jakkolwiek -"mają prawo" istnieć i są przyjmowane przez nauczycieli. Spełnienie oczekiwań leży w możliwościach, statutach i granicach szkoły.

Rozczarowania

Można zrozumieć fakt, że, jak w nakreślonym przypadku, ojciec-adwokat "w sposób naturalny" jest rozczarowany, ale nie może to być racją do tego, by odwołać decyzję. Poprzez rozmowę należy pozwolić mu zrozumieć decyzję szkoły, przedłożyć wyjaśnienie i zaproponować rozwiązania alternatywne.

Pracuję z grupą lekarzy. Rozmawiamy o lękach i oczekiwaniach ich pacjentów. Ich wspólne podsumowanie brzmi między innymi tak: przecież nie możemy cofnąć (dotąd złej) diagnozy wynikającej z naszych badań tylko po to, żeby pacjenci czuli się lepiej.

Przenosząc to na szkołę oznacza to: nie możemy cofnąć "diagnozy" dotyczącej stanu rozwoju i nauczania powierzonych nam dzieci i młodzieży, tylko po to, żeby oni i ich rodzice "lepiej" się czuli. Możemy być jednak ludźmi wrażliwymi i pełnymi zrozumienia, działać jasno i wyjaśnić sprawę oraz wyjść z propozycją wsparcia.

Dalej trzeba rozróżniać:
a) nie możemy rozczarować nikogo, komu nie złożyliśmy żadnych obietnic
b) każdy sam może się rozczarować albo czuć się rozczarowanym, w oparciu o swe własne oczekiwania = oczekiwania jako osobowa całość
c) w rozczarowaniu innej osoby mamy udział wtedy, gdy składaliśmy jej obietnice bądź przyrzeczenia i nie dotrzymaliśmy ich (dlatego zgodne z prawdą jest zdanie: "człowieku, w jaki sposób JA się rozczarowałem!", a nie: "w jaki sposób TY mnie rozczarowałeś!").

Zasadniczo obowiązuje reguła: zamiast odsuwać rozczarowania, trzeba brać je na siebie i rozumieć -jednakże bez konieczności spełnienia żądań kryjących się za rozczarowaniami (czyli inaczej mówiąc posłuszeństwa).

W tym kontekście Terhard wskazuje na to, że w związku z obrazem nauczyciela (który mają również rodzice) "chodzi nie tyle o odbicie rzeczywistych relacji, ile o wynik kolektywnych, społecznych konstrukcji, w który wchodzą również życzenia i fantazje, nadzieje, rozczarowania i do pewnego stopnia również nienawiść, jak np. zazdrość oraz zawiść" (Terhard, 2010, s. 40).

Rozczarowania wyłaniające się z niespełnionych oczekiwań potrzebują "czasu obróbki", którego trwanie ma różną długość, w zależności od osobowości i historii życiowej. ("Dziecko kochane" szybciej będzie gotowe do dialogu, niż "dziecko niekochane".) Na końcu mogą wyniknąć pozytywne przesunięcia akcentu: od nieufności do zaufania, od odmowy do konfrontacji (= dyskurs na poziomie oczu), od uprzedzenia do otwartości, od obcości do bliskości, od sporu do wspomagającej rozmowy, od różnych dróg do wspólnych celów, od różnych działań do wspólnych rozwiązań.

Bezradność u nauczycieli rodzi się wtedy, gdy rodzice sprawują funkcję instancji kontrolnej i korzystają z własnego udziału w wychowaniu.

Wiecej w książce: JAK PRZEŻYĆ W SZKOLE - Reinhold Miller

***

Rodzic kontra nauczyciel - zdjęcie w treści artykułu

JAK PRZEŻYĆ W SZKOLE - Reinhold Miller

Zawodowe obciążenia, wygórowane oczekiwania, lęki egzystencjalne, zaskakujące zachowania uczniów, nieznośna presja kolegów i rodziców często wywołują w nauczycielach głośne bądź ciche wołanie o pomoc.

Zamiarem autora tej książki jest jasne nazwanie niedogodności i trudności związanych z nauczaniem w szkole. Reinhold Miller - doświadczony dydaktyk i metodyk, zastanawia się nad sposobami działania nauczycieli, które doprowadziły ich do poczucia bezsilności. Nade wszystko radzi, jak osiągnąć większą niezależność, pewność siebie i satysfakcję w pracy nauczycielskiej.

Niezastąpiony poradnik zarówno dla początkujących jak i doświadczonych "życiem" nauczycieli.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzic kontra nauczyciel
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.