Rodzicu! Tak zainteresujesz dziecko wiarą

(fot. xavier mouton / unsplash)

Nie da się inaczej dziecka zainteresować wiarą, jak tylko w ten jeden sposób.

Dzieci mają jakiś wewnętrzny radar. Kiedyś usłyszałam, że maluchy podświadomie lgną do dobrych ludzi. Przyznacie, że coś w tym jest? Pewnym jest natomiast, że łatwo wykrywają nawet lekką nutkę fałszu.

Dlatego, moim zdaniem to poświęcenie i trud związany z zabieraniem dziecka do kościoła ma sens wyłącznie wtedy, gdy na co dzień żyjemy z Chrystusem. Chcąc przekazać dziecku wiarę, najpierw sami musimy ją mieć. Inaczej się nie da, bo nie można ofiarować czegoś, czego się nie posiada. Tylko wtedy zainteresujemy malucha Bogiem i wiarą, kiedy każdego dnia sami będziemy żyć Ewangelią i w bliskości Chrystusa.

Ważne, żebyś rodzicu sam czerpał z tych zdrojów łask, jakimi są:

DEON.PL POLECA

  • Modlitwa
  • Słowo Boże
  • Sakramenty

Dzieci tym swoim radarem wyczują, że nie karmicie ich rytuałami, czy tradycją, a żywą wiarą, którą sami macie.

Żyj Eucharystią

Pamiętam takie wydarzenie z kopalni Soli w Wieliczce. W kaplicy św. Kingi, w każdą niedzielę, odbywają się tam msze święte. Wierni zjeżdżają szybem Daniłowicza od godziny 7:00. Msza zaczyna się o 7.30. Warto się choć raz wybrać z dziećmi, jeśli będziecie w okolicy.

Wnętrza kopalni mają piękny klimat i dość dobrą akustykę. Przekonał się o tym mój mąż, który jakoś tak lubi sobie iść na koniec kolejki do Komunii Świętej. Ja poszłam wcześniej z najmłodszym synem, który nagle na całe gardło zaczął wołać: "Tato chodź szybko! Nie idziesz? Komunia! Tato, co ty niegrzeczny byłeś, czy co?" Tak pędzącego do Komunii Św. męża jeszcze w życiu nie widziałam.

Miejcie świadomość, że wasze życie ma znaczenie. Nie wychowacie do świętości tylko prowadząc dziecko na mszę świętą i religię. Do kościoła nie można chodzić na pokaz dla dziecka, ale z przekonania.

Wiele starszych osób pamięta, że kiedyś ojciec i matka przed spowiedzią przychodzili przeprosić swoje dzieci. Piękny i wymowny gest! Czy przepraszacie swoje dzieci, gdy zawalicie? Czy mówicie, czym dla Was jest spowiedź, Eucharystia, czy msza święta?

Żyj Ewangelią

Mów dziecku o Dobrej Nowinie. Opowiadaj o scenach z kart Pisma Świętego. Opowiadaj o świętych. Przed Mszą możesz przeczytać i opowiedzieć maluchowi niedzielną Ewangelię. Spraw też, by poznało życiorys swojego patrona. Poczytaj religijną książkę dla dzieci. Dziś mamy ich całe mnóstwo.

Pamiętam jak moja babcia czytała mi fragmenty życiorysu bł. Anieli Salawy, albo Dzienniczek św. Siostry Faustyny, jeszcze przed jej kanonizacją. Małym dzieciom nie polecam, bo do dziś pamiętam jak bałam się zasnąć po wizjach czyśća i piekła, jakie miała święta

Dzienniczek stał się dla mnie drogowskazem w dorosłym życiu. Niezatarte wrażenie wydało owoc I do tych opowieści nie trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać. Zwykle ze swoimi dziećmi o Bożych sprawach rozmawiam przed snem, na spacerze, w drodze do kościoła, ale i przy lepieniu pierogów - kiedy tylko nadarzy się okazja.

Czym więcej opowiadasz, tym częściej jest okazja, bo dzieci zadają pytania.

Żyj Wiarą

Dbaj o rodzinne rytuały. Niedzielny obiad, przed którym krótko się pomodlicie. Rodzinny pacierz, jeśli nie codzienny, to chociaż w świątecznym dniu. Dbajcie o wspólna modlitwę, gdy w Waszej rodzinie ma zdarzyć się coś wyjątkowego lub wśród bliskich zagości choroba. Czy pokazujesz dziecku, że modlitwa może być też spontaniczna? Tak zupełnie bez okazji.

U mnie w rodzinie jeszcze mówimy przy wyjściu: "Zostańcie z Bogiem" - tak by ten, kto zostaje, mógł odpowiedzieć: "Boże Cię prowadź". Pamiętam, że po powrocie w niedzielę z kościoła w moim rodzinnym domu mówiło się: “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Dziś już tego nie ma, dlatego że do kościoła chodzimy razem i nikt w domu na nas nie czeka.

Warto pielęgnować te zwroty. Codziennie powierzać bliskich Bogu.

Kolejny drobny, a tak ważny gest, to błogosławieństwo dzieci. I to nie tylko wtedy, gdy idą do Pierwszej Komunii Świętej lub do ślubu - ale każdego dnia, gdy zostawiamy je w przedszkolu, wyruszają na rower lub tuż przed snem.

Żyj modlitwą

Trzeba zadbać o modlitwę dziecka, ale ważnym jest także, byśmy sami dbali o kontakt ze Stwórcą. Jak Twój przykład wpływa na życie dziecka, możemy dostrzec we wspomnieniach św. Jana Pawła II o ojcu:

"Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym".

Zadbaj więc o życie modlitwą. Nie na pokaz, a szczerą. Oczywiście przy gromadce małych urwisów, to będą prędzej krótkie i spontaniczne akty strzeliste z prośbą o wytrwanie, niż duchowość ignacjańska w pełnej krasie.

A gdy naprawdę, ale to naprawdę opadasz z sił przy swoim niesfornym dziecku, ofiaruj swój trud i poświęcenie. Najlepiej w intencji tych matek, które w szpitalach i domowych hospicjach marzą o tym, by ich dziecko choć raz zaczęło zdrowo rozrabiać. Pomaga. I Tobie i im. Głęboko w to wierzę.

Pamiętaj też w modlitwie o dzieciach! Módl się nie tylko o ich zdrowie. Niby są małe, ale to naprawdę najlepszy moment, by zacząć się modlić o ich powołanie i świętość życia.

Zapytasz czy dzięki tym lekcjom masz gwarancję, że moje dziecko nie odejdzie w swoim życiu od Pana Boga? Niestety. Gwarancji nie masz, gdyż Twój syn czy córka, podobnie jak Ty, będzie miał wolną wolę.

Myślę jednak, że będziesz miał względny spokój sumienia, że zrobiłeś co w Twojej mocy, by dziecku życie wiarą pokazać. A syn, czy córka dostaną solidne korzenie, którymi zawsze będą mogli odnaleźć źródło żywej wody. Nawet wtedy, gdy czasem się w życiu pogubią.

Zastrzegam jednak, że nie jestem zwolenniczką przerzucania odpowiedzialności za wychowanie dziecka na księdza. Myślę, że na Sądzie Ostatecznym nikt nie zapyta Cię, jakiego dziecko miało proboszcza, tylko jak Ty przekazywałeś mu swoją wiarę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzicu! Tak zainteresujesz dziecko wiarą
Komentarze (1)
21 sierpnia 2018, 18:49
Może autorka ma dobre intencje ale dla mnie ton w którym przekazuje swoje spostrzeżenia dyskwalifikuje ten artykuł. Czy zmotywuje on osoby „wątpiące” do pogłębienia swojej wiary? Czy raczej pomoże tym domniemanym „wierzącym” poczuć się lepiej? Artykuł można streścić jednym zdaniem. „Drodzy rodzice, jeśli nie będziecie tak wierzący i rozmodleni jak ja to nie macie szans przekazać wiary swoim dzieciom”. „...zabieranie dziecka do kościoła ma sens wyłącznie wtedy, gdy na co dzień żyjemy z Chrystusem. Chcąc przekazać dziecku wiarę, najpierw sami musimy ją mieć. Inaczej się nie da..” Skąd ta pewność? Ma Pani jakieś dowody na to, że rodzice „słabej wiary” prowadzający dzieci do kościoła nie przekazują im zupełnie nic wartościowego? „Dzieci tym swoim radarem wyczują, że nie karmicie ich rytuałami, czy tradycją, a żywą wiarą, którą sami macie”. -  Jakie kryteria by Pani rekomendowała w ocenie żywotności naszej wiary? I kiedy jest ona już ok? „Nie wychowacie do świętości tylko prowadząc dziecko na mszę świętą i religię”. - skąd ta pewność? Może nie każdy ma doświadczenie, jak Pani to ujęła „żywej wiary” - cokolwiek to znaczy, czy to już go skreśla jako rodzica skoro w dobrej intencji przyprowadza dziecko do kościoła? „ofiaruj swój trud i poświęcenie. Najlepiej w intencji tych matek, które w szpitalach i domowych hospicjach ...”. - czy nie posuwa się Pani odrobinę za daleko sugerując nam intencję w jakiej mamy ofiarować nasz trud? „Twój syn czy córka, podobnie jak Ty, będzie miał wolną wolę”- wolną wolę się nabywa w określonym wieku? Czy źle zrozumiałam? I na koniec autorka straszy Sądem Ostatecznym – po takiej „zachęcie” na pewno każdy wątpiący rodzic poczuje się przynaglony by wierzyć bardziej (nic tak człowieka nie motywuje jak strach).