Za mało historii XX w. w polskich szkołach
W wielu szkołach więcej uczy się o Piastach, a nie ma w nich miejsca na dogłębne zrozumienie XX wieku, który jest najważniejszym okresem w historii Polski - mówi w wywiadzie dla PAP Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
PAP: Muzeum Powstania Warszawskiego jest niezwykle popularne wśród mieszkańców Warszawy oraz turystów. W czym tkwi jego fenomen?
Jan Ołdakowski: - To co powoduje, że ludzie do nas przychodzą to sposób, w jaki opowiadamy historię, sposób w jaki przybliżamy bardzo trudne i niejednoznaczne wydarzenie z historii Polski XX wieku. Pokazujemy je tak, aby było zrozumiałe dla młodego pokolenia, tak aby odwoływało się do emocji i powodowało, że widz, który odwiedza muzeum, czuje się trochę jak uczestnik powstania, czuje się osobą, która musi podjąć decyzję i zadać sobie pytanie: "czy ja bym do powstania poszedł?".
Z naszej perspektywy wygląda niedobrze. Bardzo często w wielu szkołach nie ma miejsca na dogłębne zrozumienie XX wieku, który jest najważniejszym okresem w historii Polski, jest najważniejszym doświadczeniem. Z jednej strony mamy tragiczne i heroiczne momenty okupacji, udziału w oporze antytotalitarnym, sprzeciwie wobec Holokaustu. To są ważne wydarzenia, które trzeba przywołać. Powstanie Warszawskie jest jednym z kluczowych wydarzeń II wojny światowej, jednak po drugiej stronie stoi Solidarność - pozytywna rewolucja, która zmieniła świat, gdyż Polacy wyciągnęli naukę z Powstania Warszawskiego i przeprowadzili rewolucję pokojowo. Historii Polski XX w. trzeba uczyć młodych ludzi, a wydaje nam się, że częściej uczy się ich o Piastach.
Oczywiście, że również czujemy, że trzeba tu wiele zrobić. Nasze działania głównie adresujemy do warszawiaków i w Warszawie te statystyki są dokładnie odwrotne. Według badań CBOS-u, ponad 50 proc. warszawiaków jest w stanie precyzyjnie podać datę dzienną i godzinową wybuchu powstania. Tak więc warszawiacy wiedzą, kiedy wybuchło powstanie. Natomiast rzeczywiście, myślę, że przed nami dużo pracy, bo również Muzeum Powstania Warszawskiego odpowiada za fakt, że Polacy nie mają takiej świadomości historycznej. Z drugiej strony badania IPSOS w zeszłym roku pokazały, że Polacy uważają Muzeum za główną atrakcję turystyczną Warszawy i 41 procent z nich deklaruje, że w najbliższym czasie zamierza je odwiedzić, co oznacza, że wybiera się do nas prawie 14 mln Polaków. Mamy nadzieję, że ci wszyscy, którzy nas odwiedzą, nie zrobią błędu, wskazując datę wybuchu powstania.
Budowaliśmy naszą placówkę z nadzieją, że jest to muzeum ostatniego polskiego powstania i że już nigdy Polacy nie będą musieli oddawać życia za ojczyznę w sytuacji, gdy będą nas prześladowały totalitaryzmy. Tak naprawdę za to, że powstanie wybuchło trzeba obciążać w głównej mierze agresorów - Niemcy hitlerowskie, które napadły Polskę w 1939 r. Warto pamiętać o koszmarze okupacji, w 1943 r. nikt nie pytał powstańców w getcie, czy ich powstanie miało sens. Wiadomo, że było wyborem godnej śmierci i wyrazem sprzeciwu. W sytuacji ludobójczych totalitaryzmów, jaka była w Europie była między 1939 a 1945 r., tylko walka wchodziła w rachubę, nie można było zmienić władz, nie można było wyzwolić Polski np. poprzez wolne wybory. Oczywiście o sensie powstania można dyskutować. To kwestia, o którą zawsze pytałem Jana Nowaka Jeziorańskiego, który odpowiadał, że decyzja o wybuchu powstaniu była słuszna.
Oczywiście należy odróżnić rzeczy sygnowane logotypem MPW od rzeczy, które opowiadają o Powstaniu Warszawskim. Prowadzimy zajęcia z psychologami dziecięcymi, seminaria o tym jak oraz czy w ogóle opowiadać dzieciom o wojnie. Przygotowujemy książeczki o wojnie, zabawy o charakterze edukacyjnym, które mają pokazać - wykorzystując teorię ról społecznych - czym była okupacja, na czym polegał heroizm ludzi walczących w ramach Polskiego Państwa Podziemnego, w ramach Armii Krajowej - musimy posługiwać się metodami zrozumiałymi dla dzieci. Prowadzimy zajęcia nawet dla sześciolatków. To nie jest trywializowanie historii ani gloryfikowanie Małego Powstańca, to jest tłumaczenie tego, co się wydarzyło.
Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, ze są różne sposoby dotyczące opowiadania o przeszłości. Piszemy zarówno słowniki biograficzne powstańców warszawskich, prowadzimy największą bazę uczestników powstania, z drugiej strony przygotowujemy komiksy na ten temat, te rzeczy się uzupełniają. Nie da się opowiedzieć tylko i wyłącznie metodami naukowymi pewnego wydarzenia, to wydarzenie, żeby było żywe, musi się odwoływać do emocji młodych ludzi, a ich nie przyciągnie się jedynie książkami naukowymi.
My zawsze czcimy powstańców, zawsze pamiętamy o nich. W tym roku prowadzimy akcję MPW "Wolontariat w mieście", w ramach której zbierane są pieniądze na rzecz renowacji grobów powstańczych. Nie uciekamy od tego tematu. Czcimy tych, którzy zginęli i tych, którzy przeżyli, wspominamy cywilne ofiary powstania, pamiętając przy tym o sprawcach całej tragedii. Trudno powiedzieć, że gloryfikujemy samą ideę powstania. Naszym celem jest przybliżenie tego wydarzenia. W Powstaniu Warszawskim jak w soczewce pokazany jest dramat losów Polski w XX wieku. Składając hołd powstańcom utrwalamy pamięć o tych, którzy zdecydowali się powiedzieć "nie" jednemu z najbardziej zbrodniczych systemów ubiegłego stulecia.
Udział w Przystanku Woodstock zaproponował nam Jurek Owsiak, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Kiedyś rozmawialiśmy z nim m.in. o współpracy polsko-niemieckiej także w zakresie świadomości historycznej.
Interesuje nas to, w jaki sposób obie strony postrzegają te same wydarzenia. Elementem naszej współpracy jest także przygotowywanie wystawy o pomocy dla Solidarności, której udzielili Niemcy w latach 80. XX wieku. Jurkowi Owsiakowi bardzo spodobał się ten pomysł, aby porozmawiać o wojnie, o Powstaniu Warszawskim, ale i o przyszłości z młodzieżą polską i niemiecką. Pokażemy także film "Miasto Ruin" oraz weźmiemy udział w śpiewaniu piosenek antywojennych i antytotalitarnych.
W tej chwili naszym największym zadaniem jest współpraca z producentami filmu fabularnego "Miasto" Jana Komasy. To coś, czego bardzo brakuje. Arcydzieło, jakim jest film "Kanał", ma już ponad 50 lat. Chcemy zrobić współczesny film o Powstaniu Warszawskim z perspektywy młodego reżysera, patrzącego oczami młodych bohaterów powstania.
Skomentuj artykuł