Jak odzyskać radość życia? Wypróbuj sposób na kundla albo na zazdrosną sąsiadkę

Fot. Brooke Cagle / Unsplash

Jest taki moment w życiu niemal każdego człowieka, w którym szarość bierze górę nad kolorem. Nagle łapiemy się na tym, że przestały nas cieszyć drobne rzeczy. Że w lustrze widzimy smutną twarz. Że ten entuzjazm, który kiedyś budziły w nas nasze ulubione zajęcia, gdzieś odpłynął. I co gorsza - nie wraca. Co wtedy?

Myślimy, że to może depresja - ale po sprawdzeniu okazuje się, że nie. Gdy patrzymy na innych, też wydają się smutni i zaczynamy żyć w przekonaniu, że tak naprawdę nie ma się z czego za bardzo cieszyć. Żyjemy, z problemami, trudnościami, zmęczeniem - i takie po prostu jest życie. Może kiedyś myśleliśmy inaczej, ale teraz już wiemy, jak jest. I nie jest radośnie.

A mimo to, gdzieś w głębi serca, tęsknimy za tą lekkością i spokojem, jaki daje prawdziwa, głęboka radość życia. Za świeżością, z jaką pomaga patrzeć na to, co się nam przydarza. Za czasem, gdy - po prostu - było jakoś tak... piękniej.

Jak odzyskać radość życia?

Dobra wiadomość jest taka, że radość życia to nie przywilej, który kiedyś musi wygasnąć. To fundament życia, który pomaga nam świadomie, dobrze i ze spokojem funkcjonować w każdych okolicznościach. I jeśli przestaliśmy ją czuć, można ją odzyskać. Oczywiście, trzeba się o to trochę postarać - ale ten wysiłek naprawdę się opłaca.

DEON.PL POLECA

Sposób pierwszy - na zazdrosną sąsiadkę

Zobacz i doceń to, co masz. Brzmi banalnie i takie jest... dopóki nie zabierzemy się za to na serio. Smutek ma bowiem to do siebie, że lubi nam przyszarzać rzeczywistość. Nie jest czarno, o nie, to żaden mentalny listopad, ale jakiś taki słaby luty, bez słońca, bez śniegu, nijaki. Niby wszystko w porządku, ale jednak jest tylko jakoś, zginęła gdzieś jakość i męczymy się z codziennością, pamiętając jeszcze, że tak wcale nie było zawsze. Tęskniąc za radością.

I jak tu zobaczyć, że coś jednak ma kolory?

Sposobem na to, by trochę odszarzyć rzeczywistość, jest spojrzenie na swoje życie lekko z boku - takim spojrzeniem "zazdrosnej sąsiadki", która w naszym życiu wszystko widzi trochę lepsze, niż jest. Praca fajniejsza, samochód lepszy, mąż męższy, a dzieci bardziej dzieciowe. I wakacje takie wakacyjne... Oczywiście wcale nie chodzi tu o to, by kolorować swoją rzeczywistość albo porównywać się z tymi, którzy mają (realnie lub nie) gorzej od nas, ale o to, by docenić rzeczy, które idą dobrze i nam wychodzą, choćby były małe i przypominały raczej kociaka, niż lwa.

Zobacz więc, co dajesz i co dostajesz, poobserwuj rzeczowo i bezstronnie, jak naukowiec z NASA, tajemnicze drogi, którymi dobro krąży we wszechświecie twojego życia. Gdzie teraz jesteś? Co robisz? Jak często zamiast przyznać sobie, że duże i małe osiągnięcia to efekt twoich wyborów, decyzji i działań mówisz sobie: mam szczęście, udało mi się, to przypadek? Zobacz, ile dobrych rzeczy dzieje się z twojego powodu: ten projekt w pracy idzie do przodu, dzieci mniej się spóźniają do szkoły, więcej ludzi przychodzi do spowiedzi, siostra już się tak nie kłóci z przyjaciółką - a to wszystko dzięki twoim działaniom. Babcia podrzuca ci gotowy obiad, przyjaciel zgarnia na kawę, szef daje ci urlop, mąż kupuje kwiaty, żona docenia kanapę, którą wybrałeś do salonu. Tak, ta zazdrosna sąsiadka może mieć rację! Masz całkiem fajne życie, mimo tych wszystkich trudności i kłopotów, które sprawiają, że zapominasz o tym, co wciąż jest fajne... Niech cię to ucieszy!

Sposób drugi - na leniwego kota

Co robi kot? Śpi w słońcu, leniwie dokonuje toalety, domaga się żarcia, by zaraz potem zapaść w drzemkę. A potem pouprawia trochę gimnastyki, może wda się w jakąś ekstra potyczkę z kotem sąsiada albo zafunduje sobie nieco rozrywki, goniąc mysz lub jej pluszowy zamiennik. Każdy, kto choć trochę miał do czynienia z kotami, wie, że te paskudne, egoistyczne, interesowne, cudowne i urocze małe bestie mają w życiu jedno zadanie: zadbać o siebie. I zmusić świat, żeby robił to samo!

A gdyby tak w dziesięciu procentach zamienić się w kota? Pozwolić sobie na to? Dać sobie prawo do nicnierobienia przynajmniej godzinę dziennie? Ooo, zdaje mi się, że już czuję twoje przerażenie: jak to, godzinę dziennie? A co z tymi wszystkimi rzeczami, z którymi nawet bez tej godziny się nie wyrabiam?

Otóż spokojnie, one nie przepadną. I w dziewięćdziesięciu procentach przypadków nie są aż tak pilne i ważne, jak ci się wydaje. Słowem: świat się nie zawali, gdy pozwolisz sobie na zdrowe przesunięcie ich na po odpoczynku (uwaga, nie mówimy tu o prokrastynacji, tylko o mądrym zarządzaniu swoimi zasobami).

Natomiast ty, dając sobie prawo, czas i przestrzeń na odpoczynek, sprawisz, że ta szara mgiełka przysłaniająca ci pozytywy twojej codzienności nieco się rozproszy (a może nawet bardziej niż nieco). Czy pamiętasz jeszcze, co sprawia ci radość, a zajmuje nie więcej niż pół godziny? Zrób listę - szczerze i porządnie. Co cieszyło cię pięć lat temu? A dziesięć? Co należało do twoich ulubionych momentów, zanim wjechał obecny etap życia? Ile cię dzieli od tego, żeby znowu zacząć to robić?

Radość jest bliżej, niż myślisz!

Sposób trzeci - na zziajanego kundla-wariata

Ból albo strach przed bólem to potężny hamulec dla ruchu - i potężny powód braku radości. Wbrew pozorom ten hamulec zaciąga się nie tylko ludziom koło czterdziestki, ale dotyczy nawet uczniów podstawówki. To fakt: jesteśmy zasiedziałym społeczeństwem, które zapomina, że można ruszyć się dalej niż do pracy, sklepu i biblioteki. A ćwiczyć to już nam się globalnie tak okropnie nie chce... Wyjątki dzielnie uprawiające bieganie, odwiedzające regularnie siłownię, wybierające rower i spacerujące dla przyjemności swoimi uśmiechami tylko potwierdzają tę regułę.

Tak, to żadne zaskoczenie: ruch nam służy, i to bardzo. Kiedyś z pewnego badania wynikło, że starsi ludzie mają się dobrze, dopóki mają... psa, który zmusza ich do wychodzenia na spacer lub dopóki mają działkę, na której muszą się trochę wysilić. Ruch to endorfiny, a endorfiny to radość: to równanie jest tak proste, że czasem aż trudno w nie uwierzyć. A przecież wystarczy sprawdzić i policzyć: dzień plus ruch równa się więcej radości, dzień plus bezruch równa się radości mniej.

A gdyby tak wziąć przykład z tego małego wariata, kundelka sąsiadów, który goni czasem lecące z wiatrem liście, a czasem własny ogon, jest gotowy na każde hasło "spacer" i podskakuje z radości, gdy bierze się do ręki buty albo smycz, a nawet parasol? Może coś w tym jest, że ten psiak ma na pysku uśmiech jak przyklejony niezmywalnym klejem?

Jeśli chcesz odzyskać radość życia, bierz z kundla-wariata przykład i pozwól sobie trochę się zziajać. Odważ się wreszcie na trochę więcej ruchu! Nawet tego głupiego, co to podobno dorosłym nie przystoi, jak gonienie się na parkingu między samochodami, zbieganie z osiedlowej górki albo ściganie się na rowerze z autobusem. Albo tego, co wygląda mniej obciachowo - chodzenia z kijkami, poważnego jeżdżenia na rowerze, wędrowania po parku, górach, po wsi czy po lesie.

Tylko nie mów, że się nie da!

Nie rób sobie tego. Nie wmawiaj sobie, że inni może potrafią, ale dla ciebie jest za późno. Nie oszukuj się, że radość odfrunęła i nie wróci. To nieprawda. Radość jest jak powietrze: za darmo, dla każdego i niezbędna do życia. Psychologia mówi nawet, że radość to podstawowy stan człowieka, kolorowe ustawienie fabryczne, które czasem modyfikujemy sobie niezbyt szczęśliwie dobranymi aktualizacjami. Ale powrót do stanu fabrycznego w każdym momencie jest możliwy - choć inaczej niż w telefonie, bo zostaną nam wszystkie pliki doświadczenia i obrazy nagromadzone przez ten czas w pamięci też nie znikną na zawsze. Szukaj, sprawdzaj, działaj! Może odkryjesz własny sposób: na przedszkolaka, na lotopałankę, na jazzmana? I to on będzie dla ciebie najlepszy, bo odzyskać radość?

A jeśli czujesz, że odkrywanie na nowo radości życia cię przerasta, zawsze możesz poszukać wsparcia u Producenta twojego oprogramowania: On najlepiej będzie wiedział, co ci doradzić.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak odzyskać radość życia? Wypróbuj sposób na kundla albo na zazdrosną sąsiadkę
Komentarze (5)
PR
~Ppp Rrr
10 lutego 2024, 06:46
Część o kotach najlepsza. A co do opisanego zjawiska - człowiek się zmienia. Może to, co kiedyś cieszyło, a teraz nie cieszy, po prostu się ZNUDZIŁO? Trzeba po prostu przerwać zajmowanie się tym i sprawdzić, czy się zatęskni. Jeśli nie - spokojnie odpuścić. Pozdrawiam.
DD
~D D
9 lutego 2024, 22:06
Potwierdzam. W zwykłych warunkach sposoby działają. Dostrzeganie pozytywów, godzina na własne potrzeby, ruch, zwłaszcza na świeżym powietrzu. To wszystko działa na codzienne smuteczki. Ale są sytuacje, że ani to nie działa, ani leki nie za bardzo. Tylko Pan Bóg został jako ostatnia nadzieja. Nie jest lekko.
MC
Manchester City
9 lutego 2024, 15:52
Moim zdaniem jest to tylko teoria. Ja też tak kiedyś próbowałem żyć. Szukałem, czytałem książki o psychologii o różnych postawach. Moim zdaniem Jezus Chrystus jest odpowiedzią na to wszystko i jego powinniśmy postawić za wzór jak żyć.
SZ
~Szymon Zet
10 lutego 2024, 14:12
To też jest tylko teoria. No bo co to w praktyce znaczy "Jezus jest odpowiedzią na wszystko"?
MC
Manchester City
11 lutego 2024, 11:07
Chodzenie do kościoła regularnie, życie w zgodzie z przykazaniami, przyjmowanie Eucharystii, codzienna modlitwa , czytanie pisma Świętego, to oznacza w praktyce Jezusa, jeżeli nadal nie wiesz co to jest Jezus w praktyce to proponuję zacząć tak żyć i doświadczyć Jezusa żywego w swoim życiu.